Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.152.048 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 306 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Połowy dokonał, kto zaczął.
 Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.

Miłość Boga Ojca czyli szczęśliwa wina człowieka [1]
Autor tekstu:

Motto:
"O felix culpa — o szczęśliwa wino, któraś zasłużyła na takiego
I tak wielkiego Odkupiciela".
Z hymnu wielkosobotniego.

Czy zwróciliście uwagę na tę niepokojącą sprzeczność w powyższym fragmencie tekstu?; Szczęśliwa wina — dziwne określenie, prawda? Wina powinna być nieszczęsna, bo gdy jest szczęśliwa — nie jest już chyba winą? Dlaczego więc Bógu k a r a ł człowieka, jeśli dzięki jego winie, jego grzechowi — mamy dziś takiego i tak wielkiego Odkupiciela? Przecież gdyby wtedy w raju człowiek nie przeciwstawił się Bogu i nie zjadł zakazanego owocu, jego Syn nie mógłby być naszym Odkupicielem i Zbawicielem, prawda? Myślicie, że nie mógłby? O naiwni! No, to przeczytajcie uważnie fragment Pisma św., dotyczący tego akurat aspektu dzieła bożego:

„On był wprawdzie p r z e w i d z i a n y  p r z e d stworzeniem świata, dopiero jednak w ostatnich czasach się objawił ze względu na was" /1 P 1, 20/. Rozumiecie co to oznacza? Nie?!

Syn Boży był przewidziany na odkupiciela i zbawiciela ludzkości, z a n i m ta ludzkość zaistniała, zanim nawet świat został stworzony, ale co najważniejsze zanim pierwsi ludzie „przeciwstawili się" Bogu i dostąpili upadku, w efekcie którego ich natura została skażona grzesznymi skłonnościami. Spytacie zapewne jak to możliwe? Czyżbyście nie wiedzieli, że dla Boga jest wszystko możliwe i bardzo proste z racji jego atrybutów?

Pewien znakomity biblista i historyk starożytności, tak wyjaśnia ten ciekawy teologiczny paradoks /cytuję/:

„Otóż jeszcze "przed założeniem świata" Syn Boży zawarł z Ojcem wieczne przymierze, na mocy którego zgodził się umrzeć za ludzkość, gdyby zaszła taka potrzeba".

Rozumiecie to?; G d y b y zaszła taka p o t r z e b a ! I patrzcie; „nieprzewidzianym" trafem taka potrzeba właśnie zaszła! Nic to, że zaszła ona w dziele Boga wszechmocnego i wszechwiedzącego. Boga „który dokonuje wszystkiego z g o d n i e  z zamysłem swej woli" /Ef. 1,11/,... Boga, którego plany realizowane są w naszym świecie z żelazną konsekwencją: „Jeśli kto do niewoli jest przeznaczony, idzie do niewoli. Jeśli kto na zabicie mieczem — m u s i być mieczem zabity" /Ap.13,10/.

Czyż zatem - biorąc powyższe pod uwagę — nasi prarodzice w raju mieli choć najmniejszą szansę n i e popełnienia tego niewybaczalnego występku, który poskutkował w tak biegunowo odmienny sposób? Głupie pytanie! Oczywiście, że nie mieli! I dlatego właśnie ich wina jest s z c z ę ś l i w a . Zachodzi tylko pytanie dla kogo? I dlaczego nazywana jest w i n ą i to na dodatek c z ł o w i e k a ?

Reasumując powyższe, pozwólcie że przedstawię to w swojej wersji wydarzeń, tak jak mi to dyktuje wiedza na dany temat i logika rozumowania, wspomagana wyobraźnią. Więc musiało to być tak, mniej więcej:

„A gdy Bóg ukończył w dniu szóstym swe dzieło nad którym pracował, odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie, jaki podjął. Wtedy Bóg pobłogosławił ów siódmy dzień i uczynił go świętym; W tym bowiem dniu odpoczął od całej swej pracy, którą wykonał stwarzając".

Przystąpił wtedy to niego jego Syn jedyny i ukochany i zataczając wokół krąg dłonią, powiedział z uśmiechem:

— Pięknie udało ci się to wszystko drogi Ojcze, aż przyjemnie popatrzeć na twe dzieło! — Stwórca objął go ramieniem i zaglądając w jego oblicze, spytał:

— Podoba ci się moje stworzenie? Bardzo jestem rad z tego! Mamy podobny gust zatem, bo mnie się ono również podoba! — roześmiał się głośno, przytulając potomka do swej szerokiej piersi.

— Tak! Masz rację mój Synu! Nie chwaląc się ;wszystko co dotąd uczyniłem jest nie tylko piękne, ale i bardzo dobre zarazem. - dodał po chwili, rozglądając się wokoło krytycznym wzrokiem. Lecz nie było się do czego przyczepić; był to rzeczywiście najlepszy z możliwych światów, aż po najdrobniejszy szczegół. Czy zresztą mogło być inaczej, biorąc pod uwagę boże możliwości: nieskończone i niczym nieograniczone? Oczywiście, że nie! Syn Boży przez chwilę zastanawiał się nad czymś, a potem spytał:

— I co dalej, drogi Ojcze? Domyślam się, iż człowiek był twoją ostatnią kreaturą, zwieńczeniem twego aktu stworzenia,… lecz co dalej? —

Stwórca rozłożył ręce i odparł:

— Dalej już będzie się wszystko dzieło zgodnie z moimi prawami danymi temu i innym światom, które ludzie nazwą w przyszłościp r a w a m i n a t u r y .A my obaj z ukrycia będziemy podziwiać to moje dzieło i zachwycać się jego doskonałością, przejawiającą się w idealnym funkcjonowaniu każdego jego stworzenia, od najmniejszego do największego nawet. Każda drobina materii jak i każda gwiazda podlegać będzie moim niewidzialnym prawom, jednak tak silnie wpisanym w tę rzeczywistość, którą właśnie skończyłem stwarzać, iż nie będzie od nich ucieczki. Wszystko i wszyscy będą im podlegać mój Synu, bo taka jest moja wola! — zakończył Bóg kategorycznym tonem.

— Będziemy tylko patrzeć? — Syn Boży spytał z niedowierzaniem. — I nic więcej?

Bóg uniósł palec w znaczącym geście.

— Patrzeć i podziwiać! — uzupełnił — i radować się oczywiście z dobrze wykonanej pracy! Czy to mało? — zapytał na koniec, przyglądając się z uwagą swemu potomkowi, którego mina zdradzała, iż ma on nieco inną koncepcję odnośnie tego teologicznego problemu. Jakby na potwierdzenie powyższego spytał niby od niechcenia:

— A jaką dla mnie wyznaczyłeś rolę w swoim dziele, drogi Ojcze? - Wyraz zatroskania wypłynął na boskie oblicze, nim odpowiedział zgodnie z prawdą: - Żadną, mój Synu! Moje stworzenie jest tak doskonałe, iż ani ja, ani ty, nie jesteśmy mu do niczego potrzebni. Wystarczy pozostawić je samemu sobie, a ono samo da już sobie radę we wszystkim, wierz mi!

Syn Boży był wyraźnie zawiedziony zdecydowaną postawą swojego boskiego rodzica. Nie zamierzał jednak tak łatwo poddać się. Patrząc odważnie w oblicze Stwórcy, rzekł:

— Ale ja bardzo chciałem mieć w nim swój udział, Ojcze! Chciałbym być komuś do czegoś potrzebnym, albo wręcz koniecznym! Chciałbym, aby to mnie zawdzięczano coś istotnego, coś co tylko dzięki mnie można otrzymać! Chciałbym być drogą do jakiegoś ważnego celu. Jednym słowem chciałbym,… to znaczy bardzo bym pragnął odegrać jakąś istotną i ważną — jak na Syna Bożego przystało — rolę w twoim dziele, drogi Ojcze! —

Stwórca na te słowa jeszcze bardziej się zatroskał, a przez jego oblicze przemknęła jakby ciemna chmura. Ujął Syna pod ramię i zaczął mu tłumaczyć:

— Posłuchaj mój drogi! Znasz doskonale moje poglądy na te sprawy; Jeden Bóg, jedna religia, jedna prawda, jedna wiara itp.,. Jeśli w moim dziele ma coś zależeć od ciebie, a nie tylko ode mnie — będzie nas o jednego za wiele. A czego jak czego, lecz politeizmu nie znoszę nad wyraz i nie będę go tolerował nawet wśród najbliższej rodziny! — swoje słowa poparł zdecydowanym gestem ręki.

— To może choć w przyszłości?… odległej nawet… — wtrącił Syn Boży z uporem godnym lepszej sprawy. Bóg pokręcił głową jakby nie mógł nadziwić się jego postawie i mówił dalej:

— Lecz to nie wszystko jeszcze! Mój stosunek do tych spraw to jedno, ale jest jeszcze jeden powód — dużo ważniejszy — dla którego nie przewidziałem żadnej roli dla ciebie w moim dziele. Otóż jest ono doskonałe samo w sobie, jak to sam zauważyłeś. Prawa, które dla niego stworzyłem będą działały przez miliardy lat i żadna żywa istota, ani nawet martwy kamień nie oprą się im choćby nie wiem co! Nie potrzebna jest więc ż a d n a dodatkowa ingerencja; ani moja, ani tym bardziej twoja, mój Synu!

Stwórca patrzył na swego potomka karcącym wzrokiem, jakby chciał powiedzieć: - Czy ja ci muszę przypominać o tym?! Sam powinieneś wiedzieć jak się te sprawy mają i nie upierać się przy jakichś dziwnych i niedorzecznych pomysłach! —

Ponieważ z miny Syna Bożego nie dało się wywnioskować, aby był przekonany do słów swego Ojca, ten jeszcze dodał:

— Co innego gdybym był Bogiem u ł o m n y m i takież byłoby moje stworzenie,… Wtedy zapewne konieczne byłyby częste korekty z mojej strony, moja nieustanna ingerencja w jego działanie, poprawianie go w trakcie istnienia,.. może i nawet dla ciebie znalazłaby się rola jakiegoś uzdrowiciela czy innego naprawiacza chorego ładu. Lecz pomyśl tak sam, mój Synu: jakby to świadczyło o stwórcy tego dzieła? Poprawiać je w trakcie realizacji? Chyba bym się spalił ze wstydu! Po co?! Skoro mogę w każdej chwili cofnąć czas i zacząć od nowa? Ale nawet i to nie jest mi potrzebne, dzięki wszechwiedzy dotyczącej mojego dzieła, która obok wszechmocy jest jednym z moich głównych atrybutów! Tak się rzeczy mają jeśli chodzi o te sprawy, co nie powinno cię dziwić zresztą, bo znasz mnie chyba dobrze, prawda mój Synu? Może zatem zmieńmy temat i porozmawiajmy o czymś bardziej istotnym, co ty na to? — spytał Bóg obejmując swego potomka i przytulając do siebie, jakby tym ojcowskim gestem chciał złagodzić wymowę słów wypowiedzianych przed chwilą.

Syn Boży milczał, zastanawiając się nad czymś i uważnie wpatrując się w oblicze swego boskiego rodzica. Jego mina była nieodgadniona, a w kącikach ust błąkał się dziwny, ledwie dostrzegalny uśmieszek. Jakby coś jeszcze ukrywał w zanadrzu. I tak było w istocie; pochylając w bok głowę spytał niby od niechcenia: - Powiedz mi drogi Ojcze,… czy ty mnie kochasz?

Bóg spojrzał na niego zdziwiony: — Jak możesz mieć jakiekolwiek wątpliwości?! Oczywiście, że cię kocham, mój Synu!

— Bardziej niż swoje stworzenie? — dopytywał się ten, patrząc na Boga, a on roześmiał się i odparł, rozbawiony wyraźnie:

— Pewno, że bardziej! Stworzenie jest tylko stworzeniem; bytem przygodnym i niekoniecznym. Mogę ich uczynić do woli, wystarczy, iż wypowiem s ł o w o . A Syna mam jednego, jedynego i niepowtarzalnego! Różnica jest zatem oczywista i zasadnicza,… a dlaczego pytasz? — zainteresował się Bóg tą dziwną indagacją ze strony swego potomka. Ten jednak pytał dalej, jak gdyby dążył do ukrytego celu:

— Powiedz mi Ojcze,… czy zrobiłbyś dla mnie wszystko? W imię tej miłości, która nas łączy?

Bóg odparł bez wahania:

— Tak, mój Synu! Zrobiłbym dla ciebie wszystko,... ale... 

— Poświęcił byś dla mnie swoje stworzenie? - dopytywał się Syn Boży. Stwórca odsunął go od siebie na odległość wyprostowanych rąk i patrząc uważnie w jego oczy, spytał wolno: — Co masz na myśli?


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Mit o powstaniu pewnego człowieka
Nasza druga połowa

 Zobacz komentarze (2)..   


« Powiastki fantastyczno-teolog.   (Publikacja: 29-02-2004 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Liczba tekstów na portalu: 130  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 3268 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365