Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.186.404 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 308 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Zmieniają się prądy i poglądy, a apostołowie wciąż ci sami."
 Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.

Miłość Boga Ojca czyli szczęśliwa wina człowieka [2]
Autor tekstu:

— To co już ci mówiłem, drogi Ojcze; chciałbym w twoim dziele odegrać jakąś nadzwyczaj ważną rolę! Chciałbym, aby twoje stworzenia zawdzięczały mi coś istotnego, coś, czego beze mnie w żadnej sposób nie mogłyby mieć,… aby dzięki mnie byli bardziej doskonali...

— Ale oni j u ż są doskonali, jak tylko jest to możliwe! - wtrącił Bóg, ale jego Syn nie zwracając na to uwagi, kontynuował swą wizję z gorejącym wzrokiem utkwionym w obliczu Stwórcy.

— Chciałbym być dla nich symbolem twojej miłości i miłosierdzia,… a także bezprzykładnego poświęcenia się dla dobra innych i oddania. Chciałbym być drogą, która by ich prowadziła do ciebie Ojcze i prawdą, która by ich wyzwoliła i zbawiła. Jeśli mnie kochasz drogi Ojcze, uczyń zadość mojej prośbie, aby moje pragnienia spełniły się poprzez twoje stworzenie, a będę ci wdzięczny jak nikt nigdy nie był dotąd. Zrobisz to dla mnie Ojcze? Czy to się da zrobić? —

— Synu mój,… czy zdajesz sobie sprawę, o co mnie prosisz? — spytał Bóg, uważnie wpatrując się w oblicze swego potomka.

Ten jednak odparł bez namysłu:

— No,… tak Ojcze,… proszę cię abyś również dla mnie przeznaczył jakąś rolę w swoim dziele...

— Nie, mój Synu! Biorąc pod uwagę to k i m chcesz w nim być, prosisz mnie o wiele więcej!; prosisz, abym swoje d o s k o n a ł e dzieło, swoje doskonałe stworzenie uczynił u ł o m n e i wymagające n a p r a w y ! Abym uczynił stworzenia, które z  n a t u r y będą tak mierne i niedoskonałe, że koniecznością będzie w y b a w i e n i e ich z tej pożałowania godnej sytuacji. Czyli jakaś pośmiertna rekompensata czy coś w tym rodzaju. O to mnie prosisz, Synu! — dokończył Bóg wyraźnie zdegustowany dziwnym pomysłem swego potomka.

Syn Boży wydawał się być zdziwiony nieco, niezrozumiałą dlań postawą swego rodzica. Ujmując jego dłoń, powiedział miękko:

— Tak drogi Ojcze,… o to właśnie cię proszę,...czy to jest niemożliwe do zrealizowania?

Bóg żachnął się wyraźnie.

— Nie, mój Synu! To jest możliwe, gdyż dla mnie nie ma nic niemożliwego! Wymaga to tylko mojego poświęcenia i dobrej woli,… nic więcej!

— Wiem, drogi Ojcze i właśnie o to cię proszę; abyś wykazał dobrą wolę i poświęcił dla mojego dobra twoje stworzenie. Czy zrobisz to dla mnie? Obiecałeś mi przecież kiedyś, pamiętasz? — spytał Syn Boży, jak gdyby nie był świadom o co prosi swego boskiego rodzica, lub obojętne mu były jego odczucia w tej materii.

Stwórca przytulił potomka do swej piersi, z której dobyło się głębokie westchnienie i trwali czas jakiś w milczeniu. Syn Boży podekscytowany i niespokojny zarazem, Bóg — Ojciec zatroskany i dziwnie zamyślony, choć starał się nie okazywać tego po sobie. Po dłuższej chwili odparł, pokrywając uśmiechem to wymowne milczenie:

— Zrobię to dla ciebie, mój Synu! Co ma się nie dać zrobić? Tyle, że będę musiał całkowicie z m i e n i ć  k o n c e p c j ę swego dzieła, aby móc zrealizować w nim wszystko to na czym ci zależy, mój Synu...

— Lecz to jeszcze nie wszystko Ojcze! Musisz uczynić tak, aby moja rola w twoim dziele wydawała się koniecznością i jedyną możliwością, aby przywrócić zachwiany w nim ład i zadośćuczynić twojej woli. Aby nikt, nigdy nie miał złudzeń, że mógłbyś się beze mnie obejść w jakikolwiek inny sposób niż ten, który będzie moim udziałem. Jednym słowem: p r z y c z y n y mojej roli, mojej działalności muszą być dużo w c z e ś n i e j s z e , tak aby ich s k u t e k wydawał się k o n i e c z n o ś c i ą samą w sobie. Czy to także jest możliwe, drogi Ojcze? — spytał Syn Boży, uważnie wpatrując się w oblicze Stwórcy. Ten westchnął głęboko i obruszył się nieco:

— Synu kochany,… nie musisz mnie pouczać co do szczegółów technicznych! Jestem jakby nie było Stwórcą całego wszechświata i wiem co należy zrobić, aby uzyskać pożądane skutki! A co do twego pytania,... wszystko da się zrobić, mój Synu,… jest to tylko kwestia mojej woli, jak już ci mówiłem.

— Dzięki ci drogi Ojcze! Teraz wiem, że mnie kochasz nad wszystko skoro zgodziłeś się dla mnie poświęcić swoje stworzenie! Bardzo jestem rad z tego powodu, a swojej wdzięczności nie muszę cię zapewniać. Zatem do dzieła Ojcze! Niech obiecane s ł o w o stanie się c i a ł e m w nowej rzeczywistości! — zawołał Syn Boży z emfazą, ujmując dłoń swego boskiego rodzica i podnosząc ją do ust. Bóg położył swoją drugą dłoń na jego głowie i odparł beznamiętnym tonem:

— Dobrze zatem! Skoro taka jest twoja wola mój Synu, będzie tak jak sobie życzysz! — i nie ociągając się więcej, zaczął sadzić ogród w Eden na wschodzie. Potem uczynił wszystko w taki sposób, aby idea zbawienia grzesznych ludzi przez jego Syna miała szansę powodzenia. Aby stała się potrzebna ludziom, albo wręcz konieczna, czego będą mogli w przyszłości doświadczyć wszyscy ci, których „zbawiano" siłą, ogniem i mieczem a także torturami nie pytając ich o zgodę w tej kwestii. Gdyż dla oprawców było aż nadto oczywiste, że to wszystko czynione jest dla dobra ich ofiar.

Lecz przede wszystkim musiał Bóg uczynić swe stworzenia — ludzi, tak ograniczonych umysłowo, aby nie pojęli s e d n a jego zamysłu względem nich i swego Syna i aby dali sobie wmówić w i n ę za zło, które im wyrządził pod pozorem miłości do nich i miłosierdzia, wykluczającego się — notabene — z jego wszechmocą i wszechwiedzą.

W Biblii wyraźnie widać w którym miejscu została zmieniona boża koncepcja, boży plan opatrznościowy względem jego stworzenia:

Do tego momentu Bóg stwarzał s ł o w e m, później wyrabiał ręcznie swoje kreatury z prochu ziemi, gliny czy nawet z żebra. Wpierw widział, że wszystko co dotąd stworzył było bardzo dobre, później natura jego stworzeń okazała się „zła już od młodości", i to do tego stopnia, iż żałował, że stworzył ludzi i zasmucił się z tego powodu /mimo to, nie poprawił im wtedy tej ich złej natury/.

Wpierw pomiędzy nim a jego stworzeniem panowała zgoda i miłość; pierwsza para została pobłogosławiona na ziemską drogę życia. Potem następni ludzie zostali przez Boga surowo ukarani /mimo, że to jego własne stworzenie skusiło ich do nieposłuszeństwa/ i wygonieni z raju, z  n a k a z e m rozmnażania się z grzeszną naturą, pomimo tego, iż Bóg doskonale wiedział jakie będą s k u t k i jego kary w przyszłości. Więc relacja zgody i miłości między Stwórcą a jego stworzeniem, została zastąpiona relacją niezgody, grzechu, winy i kary. Tacy ludzie będą potrzebowali bożego miłosierdzia, przejawiającego się przez przebaczanie im win i grzechów, do popełniania których pcha ich grzeszna natura.

No i oczywiście będą w konsekwencji potrzebowali z b a w i e n i a swych dusz /notabene z natury nieśmiertelnych/. Czego będą mogli dostąpić, dzięki ofierze z Syna Bożego, którą Stwórca złożył sam sobie, po to by przebłagać siebie, za swe grzeszne stworzenie — człowieka.

Tak bowiem Bóg umiłował swego Syna jednorodzonego, że cały świat i wszelkie stworzenie na nim oddał jako ofiarę swej miłości, byle tylko jego ukochany Syn mógł zrealizować swoją piękną ideę zbawienia człowieka. To nas — ludzi Bóg ustanowił narzędziem zadośćuczynienia jego potrzebie bycia Odkupicielem i Zbawicielem grzesznej ludzkości. Dlatego właśnie musimy wierzyć, że miłość i miłosierdzie Boga nie polegają na przebaczeniu ludziom ich „upadku" w raju, ani na zmianie ich grzesznej natury zaraz po potopie, aby ludzkość nie „odrodziła się" z piętnem grzechu pierworodnego. Bynajmniej!

Musimy też wierzyć, iż wszechmocny Bóg o nieskończonych i niczym nie ograniczonych możliwościach, nie mógł rozwiązać tego teologicznego problemu w inny sposób /np. cofnąć czas i zacząć od początku, albo po prostu przebaczyć ludziom ich „nieposłuszeństwo" w raju/, jak tylko przez ofiarę ze swego Syna, złożoną tysiące lat później, samemu sobie, kiedy zło zawładnęło już całym rodzajem ludzkim.

Musimy wierzyć w tę bożą miłość i to dziwne boże miłosierdzie, w przeciwnym wypadku zostaniemy ukarani; „kto uwierzy i zostanie ochrzczony, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony" — to słowa Syna Bożego. Więc mając taką alternatywę cóż nam pozostaje innego? Ślepa wiara bez żadnych wątpliwości i zastanawiania się nad tym soteriologicznym paradoksem? Lecz co to ma wspólnego z miłosierdziem i miłością do nas — bożych stworzeń — nie mam najmniejszego pojęcia. Dlatego nie dziwcie się, iż pozwoliłem sobie mieć nieco odmienne zdanie w tej teologicznej kwestii.

Czy można tę budującą opowiastkę o wielkiej bożej miłości i poświęceniu, zakończyć jakimś optymistycznym — i dla nas; wiecznych grzesznych stworzeń — akcentem? Owszem, można,… ale będzie to już czysta fantastyka, nie poparta żadnymi racjonalnymiprzesłankami.

Tak sobie myślę, że być może jest tak, iż stwarzając drugą parę ludzi /a właściwie robiąc ją/, Bóg nie zaprzepaścił możliwości rozwoju ludzkości z tej pierwszej pary ludzi doskonałych. Z tej, którą pobłogosławił na ziemską drogę życia, widząc, że wszystko co dotąd uczynił było bardzo dobre. Mógł przecież poddać próbie bogobojności tych pierwszych ludzi i spowodować, aby jej nie sprostali. A jednak nie postąpił tak i specjalnie do tego celu zrobił te dwie miernoty; z prochu ziemi i Adamowego żebra.

Dlaczego zachował się tak dziwnie? Myślę, że stwarzając tę następną parę, o d d z i e l i ł tamtą rzeczywistość od tej naszej. Pozwalając tym samym, aby istniały d w a ś w i a t y , dwie równoległe rzeczywistości; historia tej pierwszej pary ludzi doskonałych i nasza historia; potomków tej drugiej pary, ludzi grzesznych i upadłych, ale za to mających swego Zbawiciela i zbawianych,… zbawianych,… zbawianych od dwóch tysiącleci!

Możekażdy z nas, w ramach rekompensaty za życie w tym „najlepszym ze światów", otrzyma od Stwórcy możliwość ponownego zaistnienia w tamtym świecie i w tamtej bezbożnej rzeczywistości. Pozbawionej przeróżnych Bogów — Ojców, Synów Bożych,tudzież ich Matek i ich pociotków, mesjaszy, proroków, niezliczonego panteonu świętych, aniołów, diabłów i innych złych i dobrych duchów, jak i całej reszty tego „niebiańskiego" folkloru z przeróżnymi infantylnymi „cudami" włącznie.

Może Bóg każdą wolną chwilę spędza właśnie tam, obserwując z ukrycia swoje doskonałe od podstaw dzieło, nie wymagające jego — ani nikogo innego - ingerencji? Kto wie,… może jest tam akurat terazi niewidzialny dla mieszkańców tamtego świata, podziwia jego doskonałość i piękno? I jest to dla niego wystarczająco satysfakcjonujące ic h w a l e b n e ,… kto wie?


1 2 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Mit o powstaniu pewnego człowieka
Nasza druga połowa

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (2)..   


« Powiastki fantastyczno-teolog.   (Publikacja: 29-02-2004 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Liczba tekstów na portalu: 130  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 3268 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365