|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Społeczeństwo Katolicyzm a nasz charakter narodowy [2] Autor tekstu: Wojciech Rudny
Tak więc sposób
życia „bogobojnych" Krzyżaków niewiele się też różnił od wikińskiego — grabiono, palono, mordowano, tyle że w imię Chrystusa i jego matki. A kto
istotnie przejmował się ideałem chrysusowym? Tutaj kłania się wyraziciel
polskiego ideału — dodajmy: na
chrystusowym opartego — nasz rodak Paweł Włodkowic!
Zdaniem pana
Świrskiego na „polski charakter narodowy", który zresztą zdaje się
kwestionować samo nawet istnienie charakteru narodowego (jeśli tak — to
dlaczego mówimy o naszych wadach narodowych?), ma wpływ największy...
narodowość (zresztą twierdzi nieprawdziwie, że wymieniałem narodowość
jako jeden z czynników mających wpływ na nasz charakter narodowy! Ja mówiłem o katolicyzmie konstytuującym naszą narodowość). Polska idea narodowa jest
tożsama z katolicką od wieków. „Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości...
ale tkwi w jej istocie…" — zauważył Dmowski, ale nie tylko on jeden. To,
że katolicyzm jest kwintesencją polskości — polskiej narodowości tego nikt
nie kwestionuje. Jeden protestant z drugim ateistą nic w tym względzie
niezmienia! Tym
bardziej jeśli byli wychowywani przez matki katoliczki wśród polskiego,
katolickiego otoczenia. Poza tym mnie interesował nie charakter poszczególnych
jednostek, ale nazwijmy to średnia społeczna, czyli przeciętny Polak -
katolik
Truizmem też jest twierdzenie, którego jednak nie podziela p. Świrski,
że katolicyzm miał i ma wpływ na nasze ideały polityczne. Czyż nie tylko w narodzie idealizującym ponad wszystko personę ludzką i jej osobiste cele — z naczelnym: zbawienia indywidualnej duszy, choćby poza społeczeństwem, a przy
tym pozbawionym silnej władzy monarszej, mogło się pojawić coś tak
absurdalnego, jak liberum veto? Polak z natury swej brzydzi się
ustrojem nie uwzględniającym praw i wolności jednostki (u nas przeradzającej
się w samowolę i warcholstwo), będących od wieków kamieniem węgielnym
polityki polskiej, choćby z uszczerbkiem dla praw całej społeczności, społeczeństwa — narodu i państwa. Taką też instytucją było liberum veto!
Po utracie własnego państwa — pod natchnieniem katolickiego ideału
romantycy nasi wpadli na „prawdziwie wielką ideę" — Polski jako
Chrystusa narodów. Nie potrzebujemy tutaj się rozwodzić nad jej
znaczeniem dla wielu pokoleń Polaków. Miała nam ona zrekompensować to
wszystko, czego nie mieliśmy, a miały inne narody europejskie, ale które to
jednak my mieliśmy uczyć, jak wyglądać powinna "prawdziwie chrześcijańska
cywilizacja".
To właśnie w imię tych ideologicznych mrzonek, wywiedzionych z katolickiej wiary, ginęli Polacy „na korzyść cudzej wolności i cudzych
interesów, danina ta — pisze pan Świrski — pozbawiła nas najlepszego
materiału genetycznego. Przeżyły kobiety i tchórze…". Jak widać pan Świrski
nie ma najmniejszego nawet szacunku dla swojego ojca i dziada, mieniąc ich tchórzami,
którzy świadomie uniknęli daniny krwi przez naród dotąd składanej. Bo idąc
logicznym tokiem jego rozumowania, wszyscy Polacy obecnie żyjący — to
potomkowie podłych tchórzy, którzy zapłodnili nasze babki i matki! Wniosek
stąd wywiedziony, choć brutalny, może być tylko jeden: wszyscy obecnie żyjący
Polacy (potomkowie tchórzy) powinni poddać się sterylizacji, bo mają niepełnowartościowe
geny! Oto też pewnie przyczyna naszej bierności.
Te
same geny jednak nie przeszkadzają Polakowi, w zupełnie innym środowisku,
zagranicą, być męskim, zaradnym, pracowitym. Widocznie pod inną szerokością
geograficzną, w innym klimacie i środowisku społecznym — wśród bardziej męskich
narodów Polak przechodzi jakąś zadziwiającą transformację genetyczną.
Oczywiście kpię sobie tutaj z tych zaskakujących
konkluzji p. Świrskiego — przekonanego, że tylko geny i nic więcej, a na pewno nie religia (wychowanie) decyduje o postępowaniu człowieka.
Nawiasem
mówiąc czy aby może — nie zadaje sobie tego pytania — z biologicznego punktu
widzenia — najlepszy materiał genetyczny to właśnie na odwrót — ten, który
potrafił przetrwać najgorsze nawet burze? Też i tak można argumentować,
nieprawdaż?
Na koniec swoich wywodów pan Świrski ubolewa, że „nie mamy w swojej
tradycji okresu monarchii absolutnej, podczas nacjonalistycznych wojen XIX i początku XX wieku byliśmy tylko kartą przetargową w cudzych rękach…".
Te same mankamenty dotyczą również i Szwajcarów, o których trudno powiedzieć,
żeby byli narodem biernym i kobiecym. Ale tam ton życiu społeczno-politycznemu
od wieków nadają niechętni katolicyzmowi rygoryści kalwińscy (a dla nich
bogactwo nie jest karą, lecz nagrodą Bożą za uciążliwą, codzienną i sumienną pracę. Katolicy przebywając w takim otoczeniu rzecz jasna nie mają
większego wyboru, albo będą naśladować kalwinistów w ich kulcie dla pracy i bogactwa, albo będą biedę klepać...).
Co
więcej „brak samodzielnej, niezależnej, rzeczywistej głowy państwa (ojca
narodu) z prawdziwego zdarzenia" ich jakoś nie zdemoralizował — tak jak
nas. Podobnie jak nie demoralizował i innych narodów, które doskonale od wieków
funkcjonują jako republiki. „Ojciec narodu" czy też „wielki brat" — to
powinien chyba wiedzieć każdy konserwatysta — nie jest lekarstwem na wszystkie
bolączki, jakby chciał pan Świrski. Gdyby tak było to Hiszpanie
„wychowani" przez takiego „ojca narodu" jak np. Filip II, nie
wykazywaliby aż takiego podobieństwa do „niewychowanych" Polaków w tym
beztroskim podejściu do pracy na przykład. Wytężająca praca dla Hiszpanów
(jakoż Włochów, Portugalczyków i innych katolickich narodów) jest smutną
koniecznością — my, i oni wszyscy, wolimy (inaczej jak ortodoksyjni kalwiniści
na przykład) beztroską zabawę, kochamy się w śpiewie, muzyce, tańcu...
Prawdą
jest, że ryba psuje się od głowy. Tyle że polskie głowy jakoś mało myślą.
Polak znany jest w świecie ze swej bezmyślności przy nadmiernej uczuciowości,
ckliwości, zrywowej, gwałtownej porywczości (trudno im tam wytłumaczyć sens
polskich zrywów powstańczych — przy takich dysproporcjach sił jakie były!)… A w dodatku rozum polski „nie okazuje tendencji do głębszego wnikania w istotę rzeczy, do logicznego, konsekwentnego wyciągania wniosków z przesłanek i łatwo poddaje się uczuciu" — jak zauważył autor "Kształcenia
charakteru" Marian Pirożyński. Dlatego więc Polak kocha to, co
go rujnuje, nie myśląc tego zmieniać — jak naiwny mąż — swą rozrzutną żonę.
Trudno mu nawet przyjąć do wiadomości tę prostą prawdę, że pewne czynniki
duchowe, które on idealizuje, mogą mieć zgubny wpływ na jego postępowanie w życiu codziennym, a nawet na losy całej wspólnoty, w której żyje. Bo
przecież ten, kto nie myśli — także i nie przewiduje — i po „polsku"
powiada „jakoś tam będzie"… A potem, jak powszechnie wiadomo — „Polak i po szkodzie… głupi". Ta nasza odwieczna „jednostajność usposobień", o której mówi Kalinka, musi mieć w końcu jakąś przyczynę! Czyżby
instytucja kultywująca swe „odwieczne prawdy", nie odgrywała w tym
procederze powielania wzorców polskości istotnej, ba, decydującej roli? Czyśmy
nie są nieodrodni synowie swoich ojców — słudzy Maryi? Na „prawicy"
naszej, zakotwiczonej w tradycyjnych, katolickich wartościach polskich,
niestety widać to najwyraźniej — skupiają się tutaj jak w soczewce — te
negatywne cechy Polaka: brak
poszanowania dla autorytetu, warcholstwo, prywata, krótkowzroczny egoizm, brak zdolności w korzystaniu z poczynionych doświadczeń, brak przezorności… Skąd to i dlaczego u ludzi
tak „polskich"? Pewnie, że nie z mniej wartościowych niż na lewicy genów — jakby chciał pan Świrski!
*
PS.
Podział ten jednak (prawica-lewica) na dłuższą metę będzie w naszych
warunkach tracił na ostrości. Lewica — pozbawiona tak naprawdę
ideologicznego kręgosłupa — w coraz większym stopniu będzie upodabniać się
do swego prawicowego — polskokatolickiego alter ego.
1 2
« Społeczeństwo (Publikacja: 25-06-2004 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3454 |
|