Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.115.394 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 668 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Co dzień rośnie we mnie przekonanie, że chrześcijaństwo, w każdym razie w jego dotychczasowej postaci i interpretacji, dobiega na Zachodzie końca"
 Światopogląd » Irreligia

Modlitwa - tak czy nie?
Autor tekstu:

"O cokolwiek prosić mnie będziecie w modlitwie
— stanie się Wam; tylko wierzcie, że otrzymacie"
Ewangelia wg Mateusza

Moja babcia , która dożyła sędziwego wieku, przez całe swoje niełatwe życie hołdowała zasadzie „ora et labora" /módl się i pracuj/. Jej ciężki żywot przypadł na lata końca XIX wieku aż do roku 1980, kiedy oddała ducha Panu. Zawsze mawiała, że dzięki bożej opatrzności, pomimo wielu zasadzek i nieszczęść jakich nie szczędził jej los, dotrwała do późnej starości. Głównie dzięki wierze i modlitwie. Modliła się często i długo, wiele godzin spędzając już to w kościele, już przed domowym ołtarzykiem, skleconym z kilku świec, świętych obrazków, różańca itp. Według mojej babci to szczere modlitwy sprawiały, że wyszła cało z pożogi wojennej, przetrwała biedę i lata komunizmu, oparła się pokusom technicyzacji — a więc wszystkim zamysłom szatana, który omamił współczesną ludzkość...

Czy modlitwa pomaga? Czy w ogóle jest sens prosić i dziękować, padać na kolana, kajać się przed Najwyższym, powierzając mu swój los? Istnieje taki angielski dowcip o tym jak jeden facet miał pecha do piorunów. Te wredne wyładowania zawsze trafiały jego biedną osobę. Po każdorazowym rażeniu, facet klepał do Boga modlitwy dziękczynne za zesłanie anioła, który ocalał mu życie. Niestety, ani razu nasz naelektryzowany bohater nie zadał sobie podstawowego pytania: kto zesłał piorun?

Obawa przed zadawaniem banalnych pytań, oczywistych a jednocześnie krępujących nasze wyobrażenia o Absolucie, jest godna pożałowania. Ani moja babcia /skądinąd wspaniała i wrażliwa kobieta/, ani ów napiętnowany przez burze — nie usiłowali odpowiedzieć sobie na pytanie czy jeśli nie używaliby modłów ich życie wyglądałoby inaczej. Tradycja głęboko utkwiona w podświadomości pokoleń jest równie trudno wykorzenialna jak strach przed prawdą. Ktoś kiedyś stwierdził, że 90% ludzi nie myśli… Śmiem twierdzić, iż wiara w jakąkolwiek moc modlitwy jest smutną i bardzo starą pozostałością po pierwotnym strachu przed przyszłością u naszych poprzedników — zarówno homo sapiens, jak i dalekich kuzynów, jeszcze z jaskiń. Za oddawaniem czci bóstwom szła w parze modlitwa o wszystko: o deszcz, o słońce, o powodzenie na polowaniu, o zdrowie, dobrą żonę czy męża, dobrze przyrządzoną potrawę. To właśnie tradycja naszych przodków, którzy bali się własnego cienia, doprowadziła do słów Jezusa o „potędze" modlitwy. /W końcu trzeba było ludowi coś obiecać; jakiż to Bóg, który nie nagradza wiernych wyznawców?/

Jak to właściwie jest z tą modlitwą? Wierzący mówią tak: „Jeśli Bóg zechce to się stanie, jeśli nie — to nie." Co nam to przypomina? Oczywiście najprostszy przykład rachunku prawdopodobieństwa: szansa jeden do dwóch. Albo albo. Modlimy się i dostajemy; Bóg jest wielki! Modlimy się i mamy guzik z pętelką; Bóg tak chciał, uszanujmy jego wolę. A czy gdybyśmy w ogóle nie dokonywali żadnych transakcji z Niebieskim Dyrektorem to czy szanse nie byłyby takie same? Oczywiście tak!

Perfidni autorzy niewybrednej literatury /pochodzący głównie z USA/ traktującej o rzekomych nieograniczonych mocach naszych umysłów, twierdzą, że wystarczy niezachwiana wiara w sukces a wszystko stanie się możliwe /wg niektórych nawet cielesna nieśmiertelność!/. Rozpościerają przed czytelnikami różnorakie korzyści i perspektywy, proponują odpowiednie techniki — kupczą cudami niczym straganiarz kiszoną kapustą. Oczywiście człowiek myślący natychmiast poczuje ostrą woń kapusty i będzie wiedział, że jest mocno ukiszona. Ale dla wielu milionów słabych dusz — jak mawiał Carl Sagan - będzie to bodaj namiastką szczęścia, słodkim złudzeniem, że może jednak…

Jeżeli ani cudowne techniki nie odnoszą skutków /no bo jakim „cudem"?/ ani długotrwałe modlitwy, pielgrzymki i czort wie jakie jeszcze gusła i zaklęcia — winien jest sam zainteresowany. Dlaczego? Bo nie uwierzył! Bez wiary nic się nie wskóra! Trzeba się modlić, wierzyć i basta! Nie wierzysz toś kiep i miłosierny Bóg ma twoje prośby i całą zacną osobę w poważaniu… Rozbrajająca jest naiwność ludzi, gdy stwierdzają: „Prosiłem/am/ Najwyższego o zdrowie, ale widać taka jego wola, że mam chorować". Albo: „Mam dość życia. Już istnieję na tym świecie dziewięćdziesiąt lat — może dobry Bóg mnie wysłucha i zabierze do siebie? Co wieczór się o to modlę". Lub też: „Dałam na mszę w intencji egzaminów na studia. Może się uda i się dostanę?" I tak dalej....

W każdym z tych przypadków nie ma innej alternatywy, jak tylko TAK lub NIE. Jak w rzucie monetą — orzełek lub reszka. Najrozsądniejszym wyjściem byłoby więc zrezygnowanie z czołobitności bóstwu i wzięcie spraw w swoje ręce. Pewnie, że nie znamy przyszłości. Nasze życie to hazard! Dziś idę spać radosny i bez trosk a jutro może mnie zmiażdżyć dziesięciotonowy TIR. I choćbym stracił na modlitwach setki godzin to i tak nie mam wpływu na zdarzenia, poza tym co sam mogę nakreślić i próbować zrealizować. Dla inteligentnego człowieka nie powinno być problemem jak uprosić siły ponadludzkie o brak cierpień, lecz samemu starać się spowodować, by tych cierpień było jak najmniej.

Zdaję sobie sprawę, że wielu zwolenników modlitwy /tak zresztą jak i żarliwych wyznawców kreacjonizmu/ nigdy się ze mną nie zgodzi, głównie dlatego, iż „sami niejednokrotnie doświadczyli bożej woli"… W porządku. Tylko, na litość boską, przyznajcie rację, że efekt modlitwy i rachunek prawdopodobieństwa to jedno...


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Nic na wiarę...
Między judaizmem, buddyzmem i religią fałszywą

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (9)..   


« Irreligia   (Publikacja: 07-11-2004 Ostatnia zmiana: 26-02-2006)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Maciej Sosnowski
Aktor, autor tekstów. Współpracownik m. in. Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu, Teatru Komedia we Wrocławiu, Teatru Arka we Wrocławiu. Wystąpił w ponad dwudziestu produkcjach filmowych, w latach 90-ch współpracował z "Podwieczorkiem przy mikrofonie" w Warszawie, gdzie występował jako parodysta i monologista, tam napisał kilka monologów dla Hanki Bielickiej. Dla Teatru Arka stworzył kilka scenariuszy spektakli (m. in. "Przygody małego M.", spektakl uhonorowany nagrodą specjalną na XVI Międzynarodowym Festiwalu Teatrów dla Dzieci i Młodzieży - Korczak 2012).
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 7  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Myśli na Dzień Zmartwychwstania
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 3748 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365