Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.805.036 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 723 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Jan Wójcik, Adam A. Myszka, Grzegorz Lindenberg (red.) - Euroislam – Bractwo Muzułmańskie

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Twierdzenia, których zasadniczo nie można sprawdzić, są jako wyjaśnienia pozbawione wartości.
 Tematy różnorodne » Sensacje i skandale

Gdzie się podziały miliony Solidarności? [1]
Autor tekstu:

Baron Karol Marks powiedział, że o pieniądzu napisano więcej książek niż o miłości. Nie sprawdzałem tego, ale problematyka jest rzeczywiście ogromna.

Ja chciałem napisać o dużej forsie, dużych przekrętach i dużej korupcji w Polsce. Jest to zupełnie niewykonalne działanie. Tylko nędzarze, tacy jak ja, mają jedno konto w jednym banku, które wpływa ich emerytura i koniec! I szlus!

Operacje dokonywane na dużej forsie są ogromnie skomplikowane, zaś operacje polegające na kantach przyrównać można tylko do krzywej peano, czyli teoretycznej krzywej przebiegającej przez każdy punkt kwadratu. W tej sytuacji mój artykuł będzie z konieczności stanowił zbiór oderwanych doniesień o tym, co nam wynaleźli Fenicjanie w formie pytań i (niepełnych) odpowiedzi.

Za czyje pieniądze aparatczycy PZPR-u zbudowali swoje fortuny?

Pytanie pozornie truistyczne! Przecież wiadomo, że nasze pieniądze wyprowadzane były na długo przed Magdalenką ze skarbu państwa na prywatne konta, głównie w Szwajcarii i częściowo w „rajach podatkowych". No ale żeby tak forsę Watykanu i USA, a dokładnie CIA?

Nie wierzycie?

No to posłuchajcie!

Dawid Yallop pisze: "polski papież dał błogosławieństwo przedsięwzięciu, dzięki któremu polska Solidarność miała otrzymać tajnymi kanałami 200 milionów dolarów". Tak wyglądało doniesienie sprzed lat. Dzisiaj już wiadomo, że Watykan dał „tylko" 120 milionów a resztę CIA. W artykule redakcyjnym International Currency Review pan Krzyś Story nazywa tę sprawę "jedną z największych czarnych dziur".

A dlaczego?

A dlatego, że te pieniądze zostały wyasygnowane i znikły. Solidarność ich nigdy nie otrzymała. Ani w Watykanie, ani w Waszyngtonie nie można o tym porozmawiać, bo nikt o tym nie słyszał.

Według "Wprost": CIA i bank watykański utworzyły tajny fundusz (tzw. Czarną Kasę — A.S.P) w wysokości 200 mln dolarów, mający wesprzeć Solidarność. W 1983 r. CIA dysponowała „czarną kasą" przeznaczoną na finansowanie „nielegalnych, tajnych operacji — bez zadawania pytań". Za tę działalność CIA odpowiadał Richard Brenneke. Przerzucał sekretne fundusze do szwajcarskich banków (na przykład Credit Suisse w Genewie) a potem wyciągał z nich pieniądze, by — przez skomplikowany system SZESNASTU TRANSFERÓW PO CAŁYM ŚWIECIE, ŁĄCZNIE Z AMERYKĄ POŁUDNIOWĄ — uniemożliwić odkrycie, skąd pochodzą. Mając poparcie szefa CIA Williama Caseya, Brenneke zaczął wykorzystywać bank watykański do prania pieniędzy. To Casey poznał Richarda Brenneke z szefem banku, biskupem Paulem Marcinkusem. — Bywały takie dni, że prało się nawet 400 mln dolarów — wspomina Brenneke.

No, ale nas interesuje tylko tych marne dwieście milionów. Wiadomo, że w kwietniową noc 1983 r. Nuncjusz Nadzwyczajny (czytaj: facet do tajnych poleceń) Arcybiskup Luigi Poggi przyjechał do Pałacu Apostolskiego na spotkanie z osobistym sekretarzem papieża prałatem Stanisławem Dziwiszem oraz biskupem Paulem Marcinkusem. Poggi powiedział im, że kończący misję w Polsce ambasador USA Francis J. Meehan zapoznał go z planami przekazania przez administrację Reagana 200 mln dolarów na rzecz Solidarności. O planach Reagana wiedział też Mossad a skąd — to osobna, ale też sensacyjna historia — o tym za chwilę. Wracając do rzeczy, teraz już nie wiemy czy w sumie to było dwieście, czy trzysta dwadzieścia milionów, ale co tam się kłócić o te kilkadziesiąt milionów. Ważne, że ta suma gdzieś wyparowała.

No więc jeśli ani w Watykanie, ani w Waszyngtonie nikt nie wie gdzie się podziały ICH WŁASNE pieniądze, to szukajmy dalej. Na pewno mógłby o tym poinformować pan Robert Maxwell, gdyby żył, no ale się utopił i już nic nie powie, jednak my w dalszym tekście coś o nim powiemy, oczywiście same dobre rzeczy, bo o topielcu inaczej nie można. Drugim człowiekiem, który też mógłby coś powiedzieć jest absolwent szkoły oficerskiej w Riazaniu pan Wojciech J. mieszkający ciągle jeszcze w Warszawie.

Dawno, dawno temu, w roku 1923 r. urodził się Jan Ludwik Hoch. To miłe wydarzenie miało miejsce w typowo ortodoksyjnej, hasydzkiej rodzinie zamieszkałej w Czechosłowacji. W 1939 r., kiedy to Hitler zajmował Czechosłowację, w rodzinie Żydów Hoch doszło do rozłamu religijnego. Cała rodzina, z wyjątkiem Jasia, uważała, że naziści nic złego im zrobić nie mogą, no bo jeśli nawet ich zakatrupią, to przecież, to oznacza szybką drogę do nieba, gdzie Jahwe już na nich z utęsknieniem czeka. W wyniku tego rozumowania cała rodzina pozostała na miejscu i w niedługim czasie udała się do Jahwe przez komin niemieckiego krematorium. Jasio, jako jedyny niedowiarek, uciekł z Czechosłowacji i osiadł w Wielkiej Brytanii. Po wojnie i zmianie nazwiska na Robert Maxwell, przejął, za pieniądze gminy wyznaniowej żydowskiej Londynu, kontrolny pakiet wydawnictwa Pergamon Press, które zaczęło się specjalizować w magazynach i książkach poświęconych nauce i technice. W latach 1964-1970 był członkiem parlamentu z ramienia Partii Pracy. Swoje imperium medialne zbudował, przejmując Mirror Newspaper Group, amerykańskie wydawnictwo Macmillana oraz „The New York Daily News". Cała jego kariera przebiegała w cieniu kolejnych skandali, głównie związanych z finansowymi malwersacjami. W 1969 r. został zmuszony do sprzedaży wydawnictwa Pergamon po wykryciu oszustw finansowych. Po kolejnej aferze musiał sprzedać w publicznej ofercie część akcji Mirror Group. W lecie 1991 roku postanowił odwiedzić Wyspy Kanaryjskie. Popłynął swoim luksusowym jachtem „The Lady Ghislaine". Był trzeźwy, był zdrowy i nagle, w nocy postanowił się wykąpać. Jakoś nie zauważył, że jego jacht pruje całą parą i wskoczył do oceanu. Czy można się dziwić, że nie nadążył za płynącym pełną parą jachtem?

Polska — Pryszcz na tyłku

Cofnijmy się do lat apogeum kariery finansowej naszego bohatera, to jest do roku 1985. Pan Robert Maxwell przylatuje do Polski swoim prywatnym odrzutowcem o nazwie Gulfstream. W Warszawie na lotnisku wielka gala! Na śniegu leży czerwony dywan. Wita go Wojciech Jaruzelski w towarzystwie kompanii honorowej, funkcjonariuszy SB oraz specjalistów od elektroniki. Dokładnie od podsłuchu elektronicznego.

A skąd oni się tam wzięli?

A stąd, że pan Robert Maxwell sobie tego zażyczył.

A skąd my o tym wiemy?

Ano wiemy to od Ari Ben-Menashe, byłego doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego w rządzie izraelskiego premiera Icchaka Szamira, który był równocześnie (Ari a nie Icchak) prawą ręką Maxwella. A więc Maxwell już wiedział po co odwiedza nasz piękny kraj — moja uwaga A.S.P, ale o tym na razie cicho, zaś głośno o broni. Otóż Maxwell, na całym świecie znany jako potentat prasowy, tutaj u nas zajmuje się handlem bronią. Dokładne ilości są znane. Mniej znane jest to, że ówczesny rząd polski nie chce we własnym imieniu posyłać broni do Iranu, więc się fałszuje sprzedawcę jako jugosłowiańskiego, zaś faktycznymi kontrahentami jest Cenzin i MON. Dodatkowo, w odniesieniu do rakiet typu „Katiusza" Polacy nie mogąc dostarczyć całej zamówionej ilości, „załatwiają" resztę w Korei Północnej.

W sumie jest to trzykrotne złamanie prawa międzynarodowego i dwukrotne złamanie prawa polskiego.

Włączenie Polski do tych procederów pan Robert Maxwell określił, w rozmowie z Jeffowi Highfieldowi, jako „następny pryszcz na tyłku swego imperium".

Żeby zbytnio nie nudzić Czytelnika wymieniam tylko kontrahentów Roberta Maxwella w krajach na wschód od nas według akt śledztwa Brytyjskiej Rady ds. Handlu:
Władimir Kriuczkow — KGB
Andrej Łukanow — członek KC
Siemion Mogilewicz — szef rosyjskiej mafii
Tiny Rowland — londyński finansista i multimilioner, spec od prania pieniędzy (angielskich w Rosji — A.S.P.)

Eksperci finansowi, m.in. Christopher Story, wątpią, by można było udowodnić proceder prania przez Maxwella pieniędzy przy wykorzystaniu Mogilewicza i polskich banków, mimo, że fakt ten jest jasny dla specjalistów od finansów. John Belton, kanadyjski makler giełdowy, który prześledził operacje finansowe Maxwella, uważa, że mógł on prać pieniądze w polskich bankach tylko za zgodą najwyższych władz polskich, lecz zrobiły one wszystko, by zatuszować ślady tych operacji, i to jeszcze przed upadkiem komunistycznego reżimu. Belton nie mówi, że jeśli polskie władze akceptują kryminalny proceder, to raczej nie dla pięknych oczu gangstera.

Podarunki, czyli nowoczesne zabawki

Na długo przed rokiem osiemdziesiątym piątym Maxwell zakłada w Izraelu firmę-słup o nazwie GeoMiliTech (GMT), zarejestrowaną w Tel Awiwie jako oficjalnego kontrahenta dla Cenzinu. Te dokumenty przywozi Maxwell w lewej kieszeni marynarki a w prawej program komputerowy Promis. To dziecię nowoczesnej informatyki narodziło się w amerykańskiej firmie Inslaw, której szefem przypadkowo był W. Hamilton najlepszy ekspert komputerowy NSA czyli Narodowej Agencji Ochrony. Promis był programem do elektronicznego podsłuchu bardzo cenionym przez CIA i FBI. Ten program ukradł w USA niemiecki dr B. Orr, który po powrocie do Izraela okazał się dyrektorem operacji specjalnych Mosadu — Rafi Etanem. Teraz już rozumiemy, dlaczego na tym czerwonym dywanie generał Jaruzelski witał Maxwella w towarzystwie elektroników.

Podarunki czyli kukułcze jajo

Program Promis był udostępniony nam prawie za darmo a innym krajom sprzedawany za pół darmo, a to dlatego, że Żydzi poprosili amerykańską firmę żeby dorobiła do tego programu taką bramkę, która umożliwiała Mosadowi pobieranie z tych sprzedanych lub darowanych programów wszystkie podsłuchane wiadomości. Jak po pewnym czasie Maxwell zmęczył się tym handlem, to zlecił sprzedaż firmie Degem Computers, która sprzedała program Promis do około trzydziestu krajów. Za dodatkowe wyposażenie w bramkę nie brali nawet złamanego grosza — tacy uczciwi. No, ale dlaczego Mosadowi tak zależało na wyposażeniu Polski Ludowej w ten szpiegowski program? Ano dlatego, ze w Układzie Warszawskim każde państwo członkowskie miało wyznaczone państwo „wrogie" czyli kapitalistyczne jako teren szpiegowskiej penetracji. Polska miała przydzielony Izrael, ponieważ, oprócz Polski i Litwy Izrael był jedynym krajem na świecie, w którym można było się porozumieć, a i gazetkę poczytać, po polsku. Dzięki temu „rozbudowanemu" programowi Mosad miał pełne informacje o polskich wywiadowcach wysyłanych do Izraela.

Maxwell uważał generała Jaruzelskiego za „kukiełkę Moskwy" z którą łatwo mu będzie robić dobre interesy. I rzeczywiście! Dokładne informacje mamy od pana Ben-Menashe, cytuję za "Wprost":
— Byłem przy tym, jak Maxwell powiedział generałowi Jaruzelskiemu, że Promis pozwoli jego służbie bezpieczeństwa śledzić Lecha Wałęsę i innych przywódców Solidarności — wspomina Ben-Menashe. — Po krótkiej dyskusji Jaruzelski zamówił kopię oprogramowania dla SB — za 20 MILIONÓW DOLARÓW. Przekaz telegraficzny na taką sumę wyszedł z polskiego banku do Narodowego Banku Bułgarii, gdzie Maxwell miał specjalne konto do obsługi transakcji dotyczących Promisu. Koniec cytatu.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Jak zostać milionerem
Morderstwo Jana Pawła I

 Zobacz komentarze (3)..   


« Sensacje i skandale   (Publikacja: 01-07-2005 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Andrzej S. Przepieździecki
Pracownik akademicko-oświatowy. Autor książki "Szkoła życia" (2005).

 Liczba tekstów na portalu: 40  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Co robić? Komu ufać?
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4212 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365