|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Tematy różnorodne Pogoda a... imperium Czyngis chana i sprawa polska [2] Autor tekstu: Bolesław A. Uryn
Pewne
zależności przyczynowo — skutkowe możemy zauważyć dopiero jeśli porównamy
ze sobą większe odcinki czasowe — stulecia. Bowiem dopiero w skali makro
widać w jaki to sposób klimat decydował o losach pasterzy — nomadów. No bo
na stepie o wszystkim decydowała zielona trawa (pasza), a o niej — monsuny znad Oceanu Spokojnego, które przemieszczały i zmieniały całe strefy klimatyczne. Gdy niosły do Mongolii wilgoć, wówczas
kurczył się tam obszar jałowej Gobi, wyrastały lasy, zieleniły się ogromne
doliny, płynęły rzeki wypełniające Bajkał. Była pasza, bydło,
dostatek… Albo odwrotnie, gdy to od IX do XI wieku trwała w Azji posucha, to
braki wody spowodowały rozproszenie ludności. Dominowała tam wtedy
pustynia a nie zielony step, co w tamtych
czasach miało kapitalne znaczenie, powodując znaczne oddalenie od siebie
rodzin i rodów. Rozproszenie bydła (a zatem i ludzi) na ogromnym terenie,
uniemożliwiało tym samym bliższe kontakty, tworzenie silnych i licznych rodów,
grupowanie się ich w ordy, porastanie przywódców i narodów w siłę.
Znając pozostałą, ubogą, wyżynną Mongolię i porównując ją z Chentejem oczywistym jest, że na tych żyznych, nizinnych
terenach o łagodnym klimacie musiały niegdyś mieszkać najbogatsze
plemiona. Mój przewodnik Mörön twierdził, że — (w odróżnieniu od
minionego dwustulecia — ciemnego, biednego i głuchego historycznie) — właśnie
pierwsza połowa XII wieku obfitowała w Azji w wodę i to właśnie ona wywołała
wszystkie wydarzenia tego okresu. To woda z nieba spowodowała historyczne fakty i stworzyła bohaterów, których pamiętamy do dzisiaj.
Wróciły monsuny, spadły deszcze, zielny step Chenteju zaludniały ludy i wówczas — naturalna siłą rzeczy — zrzeszyły się one w organizm państwowy. I właśnie w ten sposób — na początku wieku XII, wyjątkowo korzystne warunki
przyrodnicze Chenteju wpłynęły na rozwój, liczebność a nawet losy ludzkich
pokoleń. Bowiem lud (nazywający się Mongoł)
zamieszkujący te wyjątkowo żyzne doliny chentejskie, znalazł się w wyjątkowo sprzyjających warunkach. Dostatek pożywienia przełożył się na
jego bogactwo, czyli — siłę wojownika, ilość żon, dzieci i sług. Dobre
pastwiska, czyli wiele bydła i koni, były pomocne w zdobyciu władzy i poddanych. Wspaniałe tereny łowieckie były doskonałą szkołą wojaczki.
Tak
to środowisko geograficzne Chenteju zadecydowało o możliwości powstania prężnego
organizmu państwowego. A potem — podboju i zniewoleniu najpierw okolicznych, słabszych rodów, plemion, potem reszty świata...
Może to właśnie tak było...?
Poza tym — w odpowiednim miejscu oraz czasie, pojawił się nieprzeciętny człowiek -
w jurcie urodziło się
dziecko o imieniu Temudżyn
"Przodkowie Czyngis chana przeprawili się przez
jezioro i założyli obozowisko w Chenteju."
Tajna historia Mongołów, XIII w. W
XII wieku plemiona Mongołów „właściwych", którzy mieli dać nazwę i władcę
przyszłemu państwu, przybyli z północy i zajęli malutkie terytorium
dorzecza rzek Onon i Kerulen. Plemiona te koczowały wśród lesistych wzgórz i gór oddzielonych dolinami z soczystą trawą. Miast tam nie było. Dominował
system obozów — kürjen — rodzinnych, rodowych
lub plemiennych. Ludom do życia wystarczały wypasane zwierzęta — liczne
stada bydła rogatego, owce, kozy i konie. Ważną rolę odgrywało myślistwo.
W pewnym momencie pojawiła
się tendencja do zjednoczenia plemion mongolskich. Twórcą pierwszego,
jeszcze niewielkiego i słabego państewka został Kabuł (Chabuł-chan [ 2 ]) — przywódca koczujących tam plemion. Niestety, zatargi z Dzurdżenami i Tatarami — klęska poniesiona w bitwie w 1161 roku, spowodowały rozpadnięcie
się tego chanatu. Ale dalej pozostały w Chenteju silne plemiona i wielcy
wodzowie, jak np. wnuk Kabula — Jesugej (Jesügej-baatur), wódz
Tajcziutów. Ten zasłynął m.in. porywając świeżo zaślubioną żonę wodza
Merkitów i biorąc ją sobie za żonę. Urodziła mu ona czterech synów i córkę.
Najstarszy — pierworodny, dostał na imię Temudżyn. Wiadomo, że
urodziny odbyły się w miejscu Deliün Bołdak nad Ononem. W 1171 roku zmarł tragicznie ojciec Temudżyna (ponoć
został otruty przez wrogich Tatarów), a jego śmierć spowodowała ostre
starcia wewnątrzplemienne. W ich wyniku wdowa i dzieci wodza zostali
pozbawieni władzy, stąd i nieomal środków do życia. Na skutek różnych
intryg opuścili ich nawet poddani i zabrano im podstawę utrzymania — stada.
Dla wdowy i dzieci nadeszły straszne czasy. Żywili się owocami,
jagodami, ptactwem i rybami, do czego ówcześni Mongołowie uciekali się w zupełnej ostateczności. W końcu doszło nawet do napadu plemiennego.
Tajcziutowie schwytali i zniewolili Temudżyna. Na szczęście, udało mu się
uciec z niewoli. Odtąd udawało mu się wszystko. Niedługo potem przywiózł
sobie żonę i znalazł silnego protektora — Togruła — władcę Kareitów,
starego przyjaciela ojca, który nienawidził Merkitów i Tatarów, a poczuwał
się w obowiązku wdzięczności dla syna Jesugeja Dzielnego. Potem pozyskał
pomoc Dżamuki, wodza plemienia Dżadżiratów, swojego „anda"- nierozłącznego przyjaciela, pobratymca z dzieciństwa. Sprowokowany napadem Merkitów w 1180 roku (uprowadzili
jego żonę Börte [ 3 ])
Temudżyn z nowymi sojusznikami zadał im ciężką klęskę, odnosząc
pierwsze zwycięstwo i tworząc zarodek długich i krwawych waśni międzyrodowych.
Nastał więc czas krwawych walk i jednocześnie -
chwytów dyplomatycznych i intryg. W końcu wszystkie główne plemiona
mongolskie znalazły się pod władzą Temudżyna i w
1206 roku zwołano kurułtaj (wielki zjazd) nojonów mongolskich. Odbył
się on w okolicach źródeł Ononu i tam proklamowano Temudżyna kaganem,
czyli „wielkim chanem", tzn. Czyngis chanem.
I w
Mongolii rozpoczęła się nowa epoka o innej skali działań. Chan stworzył
sprawnie działający organizm państwa opartego na prawie i tolerancji
religijnej. Ogromną armię, regularną i zdyscyplinowaną, powiększał
lawinowo wcielając do niej podbijane lub podległe narody. Ustanowił warunki
do integracji wszystkich plemion (nawet do niedawna wrogich). Unowocześnił
technikę wojskową.
Nowy, ogromny w stosunku do uprzedniego (rodowego )
system państwowy nie mógł już utrzymać się w starych ramach i na zbyt małym
terenie. Poza tym spotkał się z agresją ościennych potęg. Armia chana rosła w siłę i — nie napotykając sobie równej — zaczęła lawinowy podbój
Azji, traktując napotykane ludy osiadłe jak 'dojne bydło" dane jej od
bogów...
Przepowiednia szamanów mówiła ponoć, że imperium będzie
trwało zaledwie 39 lat. I tak też było...
Czyngis chan a sprawa polska
Czy
zauważacie jakiś wpływ imperium czyngischanowego na Europę i nas — Polaków...
— pytałem się mieszkańców chentejskich jurt. Okazało się, że postrzegają
oni szereg makro zjawisk, które przetrwały epokę wielkiego zdobywcy, i za które
powinniśmy być im „wdzięczni".
Cytuję
słowa miejscowych:
- Nastąpił wiodący postęp techniczny. Wynaleziono na stepach przedmioty używane
są przez całą ludzkość np. — spodnie, strzemiona, wóz na kołach, juki końskie,
krzywą szablę, łuk refleksyjny czy namiot. Również zasługą Mongołów była
zamiana metalowego pieniądza na papierowy. Używanie węgla do grzania i gotowania. Przyczynili się także do rozwoju nowoczesnej hodowli bydła,
medycyny naturalnej, astronomii czy muzyki. Dali nam system dziesiętny,
parasol, kołowrotek wędkarski, taczki, spadochron, kompas, zapałki itd...
[ 4 ]
Siłą
tworzącą historię była koncepcja organizacji państwa Czyngis chana, będąca
później wyzwaniem dla wielu pokoleń Azjatów. Stała się wzorcem np. dla
wielkiego Timura czy Babera. Dzisiaj docenia się i praktykuje tolerancję
religijną Mongołów; ponoć
powinniśmy być im także wdzięczni za długotrwały stan zadziwiającego
spokoju i bezpieczeństwa w Azji Centralnej (nazywany Pax Mongolica) oraz wybuch
światowego handlu i wymiany myśli.
Świat zrobił się mniejszy i bardziej znany.
Europa
Zachodnia w czasach Imperium była słaba, bezbronna i podzielona. Do dzisiaj
Mongołowie uważają, że dzięki nim została uwolniona od zagrożenia
azjatyckich Saracenów i wzrosła w potęgę. Uzyskała możliwość ekspansji,
podbojów i wpływów na skalę światową. Odległości i oceany przestały być
barierą.
Nastała epoka podróży odkrywczych. Anglicy, Hiszpanie i Portugalczycy ruszyli
do awanturniczych rejsów morskich. Ich okręty dotarły do Azji i odkryto Nowy
Świat. Zaczęła się era „waszych" podbojów i okrucieństw
(wytykali mi rozmówcy...), niewolnictwa i „waszych" masowych
eksterminacji nawet całych narodów, to my złamalśmy potęgę i ekspansję świata
islamskiego. Tym samym ocaliliśmy Europę kierując na Saracenów
„żółtą" wyprawę krzyżową (i tak legenda o nadejściu chrześcijan
wschodnich w celu okazania pomocy krzyżowcom w oswobodzeniu Grobu Pańskiego
została wcielona w życie) a mongolską
wojnę z szachem Chorezmu, czy upadek Bagdadu, europejscy chrześcijanie przyjęli z radością — jako karę niebios zesłaną muzułmańskim ciemięzcom za sześćset
lat poniżeń i pogromów. Zdruzgotany przez nas islam — dowodzili moi rozmówcy, do czasów dzisiejszych nie odzyskał swojej groźnej
dla Europy (w doktrynach) potęgi i znaczenia, a wasza religia katolicka, właśnie
dzięki naszym pogromom świata arabskiego, nie napotykając już na
„konkurencję" (zwłaszcza islamską), wzrosła w potęgę (również
militarną) i stała się religią masową, wojującą, ekspansywną i światową. No
i, niestety, księstwo rosyjskie do czasów Imperium mongolskiego było małe i słabe. Po upadku Czyngisydów wykorzystało ono „lukę" i rozpoczęło
podboje i ekspansję, przekształcając
się z czasem w mocarstwo euroazjatyckie, a to z kolei w imperium
komunistyczne...
Historia
Mongolii miała zatem ogromny i różnoraki wpływ na resztę świata, Europę
(w tym i Polskę). Dzisiaj Mongołowie
dyskutując na ten temat gloryfikują dokonania przodków i… nie postrzegają
negatywów. Zapominają np. o 120
wieżach ze ściętych głów
mieszkańców Bagdadu i wyludnionej, zniszczonej Azji. Eksterminacji całych narodów itd...
W
Mongolii, przez lata panowania komunizmu, nie wolno było wymawiać imienia tego,
który siedem razy palił i łupił słabiutką Moskwę! Za to dzisiaj nie uważa
się już tam Czyngis chana za ludobójcę. Za "diabła z Tartarorum", tego, który niegdyś sam mawiał, że
"...szczęście polega na pokonaniu
wrogów i popędzeniu ich przed sobą, odbieraniu im ich bogactw, rozkoszowaniu
rozpaczą, gwałceniu ich żon i córek".
Dzisiaj postrzega się go jako pozytywnego i wielkiego bohatera narodowego.
Nie zmienia to jednak faktu, że historia Mongolii jest fascynująca i do
dzisiaj niejasna i pełna niewyjaśnionych tajemnic, a współczesny Chentej to
kraina ciekawa. Bowiem — wierzcie mi, od czasów, gdy jurtę rozbijał tam Temudżyn,
to przyroda nie zmieniła się tam wcale, a życie ludzi — niewiele. Jak za
czasów chanów w czystej ziemi (nie znającej nawozu i pługa) rosną te same
rośliny i odżywiają się nimi te same zwierzęta. Tak samo wyglądają -
step, puszcze, góry i rzeki. A pod wełnianym dachem jurt — jak za Temudżyna,
najważniejszy jest ajrak i gotowana baranina. I nie ma tam życia bez konia z drewnianym siodłem... We
współczesnej Mongolii odzywają się aspiracje z czasów świetności
Imperium. Polega to głównie na
„zamianie" medialnych imion chanów (i ich portretów) na tugriki.
Warto
to wszystko zobaczyć.
Fragment książki Bolka Uryna pt. "MONGOLIA — wyprawy w step i tajgę", która niedługo znajdzie się w księgarniach
nakładem Wydawnictwa „Poznaj Świat". Zdjęcia autora.
1 2
Przypisy: [ 2 ] Postać o tyle ważna, że jego prawnukiem w bezpośredniej
linii będzie późniejszy twórca imperium. [ 3 ] Börte
po powrocie urodziła syna poczętego w niewoli, którego Temudżyn uznał
za swoje dziecko. [ 4 ] Inni szereg tych wynalazków przypisują Chińczykom. « Tematy różnorodne (Publikacja: 22-07-2005 )
Bolesław A. Uryn Doktor nauk przyrodniczych, jest pisarzem, niezależnym reporterem i fotografikiem. Propagator survivalu „z ludzką twarzą”, współpracuje z niemiecką JEROME Survival Akadamie. Z zamiłowania podróżnik i wędkarz, publikuje swoje teksty i zdjęcia w miesięcznikach geograficznych, turystycznych, wędkarskich, przyrodniczych, survivalowych i wojskowych. Autor licznych prac z zakresu rybactwa. Już od 10 lat jeździ do Mongolii i – w świecie jurt – jest nazywany „Boleebaatar”. Wydał książki: „Z wędką na aligatora” i „Survival z ludzką twarzą – Wyprawy do Mongolii północnej”. Prezentował w kraju i za granicą wystawy fotograficzne, pt. „Czerwone serce Australii”, „Czyngis-chan A.D.‘98”, „Shangri-La - Mongolia sercem malowana” i „Otwarcie”. Jego cykle ilustrowanych artykułów Wyprawy... i Survival... publikowane na łamach prasy, od lat cieszą się dużym zainteresowaniem czytelników. Mieszka w Olsztynie. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 5 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Czyngis-chan powrócił... | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4266 |
|