Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.021.827 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 284 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Chrześcijanin przeżuwa sieczkę tak jak to czynią owieczki."
 Państwo i polityka » Doktryny polityczne i prawne

O prawach mniejszości [2]
Autor tekstu:

Niezmiernie pouczającymi są spostrzeżenia i wywody znakomitego badacza i rzecznika demokracyi, A. Tocqueville’a. Pod rządem absolutnym jednostki — pisze on — despotyzm, chcąc dosięgnąć duszy, uderzał ciało, a dusza, unikając razów, wznosiła się wysoko. Inaczej postępuje tyrania w respublikach demokratycznych: pomija ciało i zwraca się wprost do duszy. Tam pan nie mówi: „Będziesz myślał jak ja, albo umrzesz", lecz powiada: „Wolno ci nie myśleć wcale tak, jak ja; twoje życie, mienie, wszystko zachowasz, lecz odtąd pozostaniesz obcym pomiędzy nami. Zatrzymasz swoje przywileje obywatelskie, ale one będą dla ciebie bezużyteczne, gdyż współobywatele nie wybiorą cię nigdy, a gdybyś żądał od nich tylko szacunku, udadzą, że ci go odmawiają. Będziesz żył między ludźmi, lecz utracisz prawa do ludzkości. Gdy zbliżysz się do nich, uciekną od ciebie, jak od istoty nieczystej. Nawet ci, którzy wierzyć będą w twoją niewinność, opuszczą cię, bo tak samo uciekanoby od nich"...

"Niema na ziemi władzy tak czcigodnej — woła Tocqueville na innem miejscu - posiadającej prawa tak święte, ażebym chciał pozwolić jej działać bez kontroli i panować bez przeszkód. Gdy zatem widzę, że prawo i moc czynienia wszystkiego przyznane są jakiejś potędze, czy ona nazywa się ludem, czy królem, demokracyą czy arystokracyą, w monarchii czy w rzeczypospolitej, powiadam: tam jest nasienie tyranii — i chronię się pod inne ustawy… Sądzę, że we wszystkich rządach nikczemność przywiązuje się do siły a pochlebstwo - do władzy. Znam zaś jeden tylko środek zapobieżenia, ażeby ludzie nie upadali nizko: nie obdarzać nikogo wszechmocą i najwyższą władzą upadlania ich". [ 5 ]

Sądząc etycznie, nie możemy w bezwzględnem wyzyskiwaniu jakiejkolwiek przewagi widzieć czegoś innego, niż gwałt. Pomimo że przyznanie większości prawa rozstrzygania wszelkich starć ludzkich i regulowania stosunków wydaje się pozornie sprawiedliwem i rozumnem, nie opiera się ono na żadnej racyi moralnej, tylko na fakcie czysto fizycznym, że większa masa pokonywa mniejszą. Jeżeli na szale złożymi dwa nierówne ciężary, to przeważy większy. Przenosząc to zjawisko do dziedziny życia społecznego, twierdzimy, że również mniejsza ilość ludzi musi uledz większej. Po za tym wnioskiem, wyprowadzonym z analogii, nic innego nie uzasadnia tej reguły. Zwykle przytaczany argument, że interes mniejszości powinien podporządkować się interesowi większości; jest tylko słownem wyrażeniem faktu różnicy sił z przemianowaniem go na obowiązek. Powinności żadnej tu niema; jest tylko przymus, ten sam, który sprawia, że tygrys dusi antylopę a ogromny głaz rozmiażdża drobny kamyk. Gdy wszakże antylopa i kamyk stawiają tylko opór chwilowy, bezwiedny i odosobniony, ludzie nieliczni stawiają despotyzmowi licznych opór ciągły, świadomy i zorganizowany. Opór zaś ten mogą oni jeszcze wzmacniać względami pożytku ogólnego. Łatwo dowieść, że wyłączne panowanie większości, zwłaszcza zaś długie panowanie jednej partyi zgubnie oddziaływa na kulturę narodu. Niemcy, Francya i Anglia rozwinęły się potężnie i wszechstronnie dlatego, że posiadały zawsze dużą rozmaitość żywiołów, które, jeżeli nie dochodziły do władzy, to zawsze dochodziły do głosu, przytem dwie ostatnie nigdy nie pozostawały długo pod zwierzchnictwem jednego stronnictwa. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych, w których wyzyskiwanie przewagi liczebnej bywa nieraz bezlitosnem okrucieństwem lub skostniałym uporem, na tle nadzwyczajnego bogactwa materyalnego i w warunkach nadzwyczajnej swobody prawnej, rozpościera się także niezwykłe ubóstwo duchowe. Na miliardach amerykańskich nie rośnie bujnie ani nauka, ani sztuka, co więcej — nie rośnie nawet mądrość polityczna, gdyż tak umysły wielkie i oryginalne przyjmują kształt i miarę tłumu. "Jeśli Ameryka nie ma dotąd wielkich pisarzów — mówi najznakomitszy jej znawca, Tocqueville — to nie należy gdzieindziej szukać powodów tego: geniusz literacki nie może istnieć bez swobody myśli, a tam jej niema… W Ameryce większość otoczyła myśl strasznem kołem. Wewnątrz tych granic pisarz jest wolnym, lecz biada mu, gdy zechce z nich wyjść! Nie potrzebuje on się obawiać auto-da-fé, lecz musi walczyć z wstrętami wszelkiego rodzaju i prześladowaniami każdego dnia. Karyera polityczna jest dla niego zamknięta, obraził bowiem jedyną potęgę, która mogła mu ją otworzyć. Odmówią mu wszystkiego, nawet sławy. Przed ogłoszeniem swych przekonań mniemał, że posiada zwolenników, teraz, kiedy się odsłonił, wcale ich nie widzi: ci bowiem, którzy go ganią, wyrażają się wyniośle, a ci, którzy myślą jak on, z braku odwagi milczą i usuwają się. Ustępuje, nakoniec zgina się pod ustawicznym wysiłkiem i milknie, jak gdyby doznał zgryzot, że mówił prawdę..." „Dopóki większość jest wątpliwa — mówi się; lecz gdy ona wypowiedziała się ostatecznie, każdy milknie, a wtedy przyjaciele i nieprzyjaciele zaprzęgają się zgodnie do jej rydwanu. Przyczyna tego prosta: niema monarchy tak absolutnego, któryby łączył w swem ręku wszystkie siły społeczeństwa, jak to może uczynić większość, posiadająca prawo wydawania ustaw i wykonywania ich". A gdy jednostka lub jakieś stronnictwo cierpi od tego ucisku, do kogo ma się zwrócić ze skargą? „Do opinii publicznej? — mówi Tocqueville. Przecie to ona tworzy większość. Do ciała prawodawczego? Ono reprezentuje większość i ślepo jej ulega. Do władzy wykonawczej? Ona jest mianowana przez większość i służy jej za bierne narzędzie. Do siły wojskowej? Siła wojskowa jest uzbrojoną większością"… Do sądu? Sąd jest większością, posiadającą prawo wyrokowania"… „Nie znam kraju — dodaje historyk — gdzieby wogóle mniej było niezależności myśli i prawdziwej swobody słowa, niż w Ameryce". [ 6 ]

Tak się dzieje u najwolniejszego narodu na ziemi i tak świadczy najgorętszy jego wielbiciel. Unia północno amerykańska w wielu względach powinna być dla innych narodów nieocenionym wzorem; ale we względzie despotyzmu większości — odstraszającym przykładem.

Jeżeli ta większość śród instytucyi i urządzeń, opartych na gruncie prawdziwie demokratycznym, może zapomocą samej opinii publicznej wywierać tak straszny nacisk, to o ileż ona działa potężniej i zgubniej, gdy jej nie krępują te ochrony mniejszości i gdy opanuje stanowiska prawodawcze i narzędzia władzy. Zdobywszy w parlamencie wszystkie miejsca lub tyle, że reszta nie zdoła jej ograniczać, może ona popełniać bez przeszkód i odpowiedzialności wszelkie gwałty, korzystne dla jej interesów materyalnych lub odpowiadających jej widnokręgom umysłowym. Tyrania jest tem gorsza i bezwzględniejsza, że ją wykonywają ludzie duchowo pośledni, gdyż większość, zmuszana do obsadzenia wszystkich stanowisk w parlamencie swoimi delegatami, nie może zebrać licznego zastępu osobników wyższej miary, a uwolniona od współzawodnictwa nie potrzebuje o nich się starać (Mill). Zwłaszcza zaś gdy ona się składa z jednej partyi, wtedy wyprowadza na arenę zastęp miernot, posiadających tylko tresurę i zdolność słuchania komendy. Taka gromada przedstawicieli narodu, prowadzona przez jednego lub kilku pasterzy, nieraz zupełnie zabezpieczona od krytyki usuniętych z pola przeciwników, używająca nieograniczonej swobody mówienia bredni i popełniania czynów osobiście lub klasowo samolubnych, może społeczeństwu wyrządzić tyle szkód a mniejszości tyle krzywd, że dorówna całkowicie despotyzmowi jednostkowemu. Zamyka ona przytem zupełnie dostęp do ciała prawodawczego wszystkim wielkim umysłom bezpartyjnym, które nietylko wnoszą do niego masę światła, ale chronią je od sekciarskiego uwiądu. "W każdym rządzie — powiada Mill — władza najsilniejsza dąży ciągle do stania się władzą jedyną. W połowie z zamiarem, a w połowie nie domyślając się tego, usiłuje wszystko zmusić do ustąpienia i dopóty nie czuje się zadowolona, dopóki cośkolwiek jej się stale opiera, dopóki jakikolwiek wpływ nie jest w zgodzie z jej duchem. A gdy jej się uda złamać wszelki wpływ współzawodniczący i urobić każdą rzecz na swój model, postęp w kraju kończy się, a zaczyna jego upadek. Postęp bowiem jest wytworem wielu czynników, a żadna dotąd ustanowiona władza między ludźmi nie obejmuje wszystkich. Najdobroczynniejsza, sama zawiera tylko niektóre warunki dobra, i jeżeli postęp ma się odbywać, należy ich szukać w innem źródle. [ 7 ] Każde społeczeństwo w każdem położeniu i stopniu rozwoju odnosi wielkie korzyści ze współzawodnictwa różnorodnych żywiołów, a wielkie straty z ujednorodnienia się i spokoju. Egoizm partyjny wszakże jest siłą tak potężną, tak nieuległą innym pobudkom, że gdy posiądzie władzę, wyzyskuje ją bez rozumu i względu na najważniejsze interesy ogółu.

Tak zwane prawa zasadnicze, konstytucyjne, otaczające jednostkę a więc i mniejszość mocnym murem przeciwko atakom większości, okazują się niedostateczne. "Jakkolwiek dobrą byłaby konstytucya kraju — mówi Laboulaye [ 8 ], jakkolwiek doskonałą byłaby organizacya władz publicznych i przedstawicielstwo interesów ogólnych, zawsze po za tym systemem pozostanie mnóstwo interesów prywatnych, które istotnie lub w swem mniemaniu będą obrażone; zawsze znajdą się obywatele, którzy słusznie lub niesłusznie zechcą podnieść głos skargi i zażądać wykonania lub zmiany prawa. Stłumić te skargi prywatne znaczyłoby popełnić niesprawiedliwość i złączyć w opozycyi, zawasze niebezpiecznej, ludzi, którzy mają wspólne tylko cierpienie. Przeciwnie, przyjmijcie wszystkie te reklamacye, bądźcie sprawiedliwi dla uzasadnionych a wyrozumiali dla posiadających przynajmniej pozór słuszności; nietylko rozproszycie niezadowolenia jednostkowe, lecz przyzwyczaicie obywatela do liczenia na sprawiedliwość państwa, nauczycie go lubić władzę, której słucha, przywiążecie go do instytucyi, która nim się opiekuje. Tym sposobem prawo petycyi, szeroko pojęte, staje się wyborną rękojmią, jest ono dostępne dla najnędzniejszego biedaka i dosięga niesprawiedliwość na najwyższym szczeblu".

Co to jest? Jest to prawo obywateli wnoszenia do instancyi prawodawczych — a więc do króla i parlamentu — próśb o wydanie ustaw nowych lub wykonanie dawnych. Zrodziło się na płodnym we wszystkie swobody gruncie angielskim. Kiedy? - Nie wiadomo. Historycznie najważniejszą jest słynna Petition of right (1628), w której przedstawiciele narodu angielskiego proszą króla o przywrócenie mocy zasadom Wielkiej Karty. Przy końcu XVIII w. petycye, dotychczas ograniczone do interesów prywatnych, przybrały całkiem inny charakter. Na tę porę również przypada wielki wpływ parlamentu. Dwa te czynniki łączą się i popierają wzajemnie. „Niepodległe Izby pobudzają obywateli do szukania oparcia niezawodnego, petycye zaś, wprowadzając Izby w mniej lub więcej bezpośrednią styczność z krajem, wzmacniają i rozszerzają powagę przedstawicieli narodu". [ 9 ] Zniesienie handlu murzynami, podjęte naprzód w r. 1782 przez kwakrów, a potem w latach 1787 i 1788 poparte licznymi podpisami, było pierwszem zwycięztwem ustawodawczem, odniesionem zapomocą petycyi. Tą drogą od r. 1824 do 1833 osiągnięto zniesienie niewolnictwa a od 1825 do 1829 — wyzwolenie katolików; tą drogą również zdobyto długi szereg praw pierwszorzędnej wagi. Parlament angielski, który zawsze uważał się za organ narodu, odczuwający najlżejsze jego drgnienia, miał tak wielki szacunek dla petycyi, że przyznawał im nagłość obrad i przerywał dla nich wszelki porządek dzienny. Gdy jednak one zaczęły napływać w coraz większej liczbie, groziły Izbie gmin tem, że staną się wyłącznym przedmiotem jej rozpraw. Trzeba było temu zapobiedz, nie ograniczając samego prawa. W roku 1839 zniosła ona natychmiastowość obrad przy składaniu petycyi i postanowiła odsyłać je do komisyi. [ 10 ] Ta bezzwłocznie je rozpoznaje i trzy razy na tydzień ogłasza drukiem sprawozdania, w których podaje nietylko tytuł każdej petycyi, lecz ilość jej podpisów, główną treść, ogólną sumę próśb i podpisów dla każdej sprawy. A ile razy wymaga tego natura argumentów i faktów lub ważność prośby, komisya drukuje ją całkowicie w dodatku, sprzedawanym publiczności po możliwie najniższej cenie. Dzięki temu parlament corocznie wydaje tysiące petycyi, które podczas każdej sesyi dają obraz opinii i życzeń kraju. Bywają one dwojakie: dotyczące interesu prywatnego lub publicznego. Pierwsze są nagłe, bo „prawo nie może być obrażone w osobie obywatela. Z obroną jednostki nie należy nigdy zwlekać. Co innego gdy chodzi o obrazę praw Izby: ona mniej się niepokoi o swoją godność, niż o prawo obywateli". Co do petycyi w sprawach publicznych, to naturalnie pilne wchodzą zaraz pod obrady. Odsyłane więc do komisyi są tylko takie, które mogą czekać. "Dla tego, kto wsłuchany jest tylko we wrzawę chwili obecnej — mówi Laboulaye — te petycye są tylko dokuczliwym hałasem; w oczach męża stanu wszakże, który patrzy zwysoka, te wrota, otwarte wszystkim uczciwym nadziejom, rozlewają w najgorętszych duszach jakąś pogodę i dają im cierpliwość, najpewniejszą rękojmię pokoju państwa. [ 11 ]


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
O prawach człowieka i obywatela
Współczesne wyzwania demokracji


 Przypisy:
[ 5 ] De la democr. en Am. II, 145, 151, 152, 157.
[ 6 ] De la démocratie en Amérique 1874, II, 145, 149, 150.
[ 7 ] Rep. Gen. VII.
[ 8 ] Tamże, 230.
[ 9 ] Laboulaye, 231.
[ 10 ] O ogromie fal tych petycyi i o fakcie, że reforma nie zmniejszyła ich liczby, świadczą następujące cyfry: Od roku 1838 do 1853 Izba gmin otrzymała ich 94,000, od 1843 do 1848 — 66,000, od 1848 do 1853 - 54,000, od 1853 do 1858 — 47,669. W jednym 1869 r. — 24,279. Erskine May Constit. history of England u Laboulaye’a, 235.
[ 11 ] Erskine May, Law and privilegies u Laboulaye’a 3, 236.

« Doktryny polityczne i prawne   (Publikacja: 04-10-2005 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Aleksander Świętochowski
Pseud. Poseł Prawdy (1849–1938). Publicysta, pisarz, historyk i filozof; czołowy ideolog pozytywizmu warszawskiego, czołowy przedstawiciel polskiego liberalizmu, jedno z najwybitniejszych wcieleń postawy racjonalistycznej i wolnomyślicielskiej. Stał się współtwórcą i przywódcą Związku Postępowo-Demokratycznego. Człowiek - sądził - zdeterminowany jest przez swą naturę biologiczną i przez związki społeczne; prawa moralne powstają w toku doświadczeń historycznych. Uważał, że postęp w ewolucyjnym rozwoju ludzkości dokonuje się za sprawą szlachetnych, osamotnionych w walce jednostek. Prowadził batalie o wolność myśli, laicyzację szkoły i innych instytucji życia społecznego, walczył z klerykalizmem, nietolerancją, fanatyzmem, bigoterią, swą proklamację bezkompromisowości i niezależności opinii zamknął zawołaniem: "Liberum veto! Veto przeciwko niewolnictwu myśli, samochwalstwu, poniżaniu innych, bladze, kłamstwu, obłudzie, ultramontenizmowi i innym cnotom 'podwójnej buchalterii' duchowej. Niech będzie pochwalona swoboda przekonań, sprawiedliwość, nauka i tolerancja, i prawda". Wydawał i redagował „Humanistę Polskiego” (1913–15); przed I wojną światową osiadł w Gołotczyźnie, koncentrując się głównie na działalności organizacyjnej w zakresie oświaty ludowej (organizował szkoły, opiekował się zdolnymi dziećmi chłopskimi, ruchem spółdzielczym). W pierwszym okresie twórczości (tj. do ok. 1880) uprawiał m.in. publicystykę literacką (programowy art. My i wy). W dorobku pisarskim Świetochowskiego znajdują się m.in. prace dotyczące genezy moralności (O powstaniu moralności 1877 - rozprawa doktorska, Źródła moralności 1912), prace z zakresu historii idei (Utopia w rozwoju historycznym 1910), a także pionierska Historia chłopów polskich w zarysie (t. 1–2 1925–28) oraz Genealogia teraźniejszości (1936) — paszkwil na współczesną umysłowość polską i stosunki w obozie rządzącym.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Poprzedni tekst autora: O prawach człowieka i obywatela
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4383 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365