|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Społeczeństwo Patriotyzm wyznaniowy [3] Autor tekstu: Andrzej Wasilewski
Im bardziej „solidarnościowy" obóz oddala się od społecznych idei, tym częściej szermuje słowem „niepodległość", używając go jako maczugi na swych przeciwników. Patriotyczne zaklęcia nie służą w tym przypadku do mobilizowania zbiorowej energii, a tylko
do eliminowania konkurentów. Utrącanie, miażdżenie, eliminowanie jest jedynym rodzajem patriotycznej energii, jaki pobudza dziś obóz „solidarnościowy". Nigdy jeszcze społeczeństwo polskie nie odczuwało tak dotkliwie braku busoli, jak po przekształceniu się „opozycji patriotycznej" w obóz rządzący. Obiecany cud nie nastąpił, przeciwnie, jesteśmy świadkami nieznośnej degradacji przeważającej części obywateli. Zrujnowane zostały ostatnie rezerwy moralnej odporności społeczeństwa, pozwalające budzić obywatelską energię. „Patriotyczna opozycja" bezwzględnie wytępiła postawy obywatelskie zrodzone w PRL, które przecież, bez względu na ułomność państwa, były przejawem cennych właściwości, podlegających wszędzie rozumnej ochronie. Z kolei zaś, już jako obóz rządzący, zdeprecjonowała tradycyjny patriotyzm, z którego pomocą sięgnęła po władzę. Czwarty rok „solidarnościowych" rządów jest kolejnym rokiem wystawiania na śmiech polskich tradycji. W opinii świata zaczyna się odradzać negatywny stereotyp sarmatyzmu, ciągnący się od czasów saskich, będący mieszaniną niepowagi, kłótliwości, samochwalstwa i osobliwej skłonności doprowadzania swych państwowych spraw do absurdu.
Jeśli co budziło się we „własnym domu" w wydaniu „solidarnościowym", to właśnie Polska sarmacka. Nagle Polacy znaleźli się na co dzień z upiorami swej, zdawało się, zamierzchłej przeszłości: z nieposkromioną i dziką prywatą panujących, z ukrytym za wolnościową fasadą obcym protekcjonizmem, wreszcie z koszmarem chyba najgorszym ze wszystkich — moralnej i kompetencyjnej nicości władz państwowych.
Panujący obóz podzielił się na odłamy, toczące na oczach publicznej widowni coraz bardziej zażarte zmagania o władzę i pozorujące w ten sposób możliwość wyboru z zachowaniem wszelkich reguł demokracji. Pozorujące, ponieważ faktyczna alternatywa, to znaczy przekazanie władzy poza panujący obóz, jest przez te odłamy zgodnie odrzucana, utożsamiana z zagrożeniem interesów kraju i obłożona klątwą patriotyczną. Lepszy jest najgorszy wariant władzy własnej niż dojście do rządów kogoś spoza
„swojackiego" układu. Utrzymywanie tej sztucznej zapory zmusza do wykrzykiwania coraz bardziej imperatywnych zaklęć patriotycznych.
Wybór polityczny, udostępniany Polakom w ramach wytwarzanych przez obóz opcji programowych, ma tworzyć pozór pełnego demokratycznego spektrum. Niezadowoleni mają odnosić wrażenie, że znaleźli satysfakcjonującą ich alternatywę i z tym przekonaniem trafiać znów pod skrzydła stale tego samego obozu panującego.
Ta gra powoduje, że obóz rządzący musi bez przerwy trwać w fikcji wojujących ze sobą alternatyw, które w momentach rzeczywistej próby nie zobowiązują do niczego. Koalicja złożona z tak kontrastujących części, jak blok liberalnych demokratów i blok katolickich fundamentalistów, wydaje się być nieprawdopodobna, a jednak mimo zgrzytów funkcjonuje i przynosi profity obu kontrahentom. Kontrastujące się koalicje są właśnie najwygodniejsze dla tego sposobu sprawowania władzy.
Obywateli bulwersowanych obskuranckim kursem bogobojnych fundamentalistów uspokaja obecność w rządzie światłych „europejczyków", gwarantujących, że nieszczęsna ojczyzna nie przekształci się w anachroniczny skansen. Z kolei obywatele, alarmowani faktami wskazującymi na niesuwerenność, pokrzepiają się obecnością w rządzie niezłomnych strażników wiary i tradycji: nikt nie ustrzeże lepiej spraw ojczystych niż ci obrońcy świętej rodzimości.
Dzięki wzajemnemu asekurowaniu się wspólników wobec różnych części opinii publicznej, można skuteczniej narzucać społeczeństwu zaprogramowane przez każdy z odłamów restrykcje. Nie jest tak, że jedni drugim wiążą ręce, powstrzymując od posunięć drastycznych. Przeciwnie, jedni drugim ułatwiają wdrażanie bulwersującej społeczeństwo ortodoksji. Mimo czynionych na boku grymasów, liberalni demokraci asekurują politykę klerykalizacji kraju, zaś katoliccy fundamentaliści liberalną praktykę gospodarczego poddawania Polski.
Obóz rządzący zamyka Polaków w błędnym kole fałszywych alternatyw, dając im do wyboru albo taką modernizację, która przyzwala na kolonizowanie kraju, albo taką fundamentalistyczną zachowawczość, która grozi przekształceniem się w obskurny sansen. Na domiar wszystkiego, tylko łudzi Polaków pozorami wyboru, ponieważ bez względu na to, za czym się opowiadają, i tak najgorsze aspekty obu orientacji realizują się bez większych przeszkód: Polska po części jest kolonizowana, po części zaś zamieniana w skansen.
W tym błędnym kole nie ma możliwości formułowania programów narodowych z pozycji otwartych i światłych — formułuje się programy albo indyferentne, albo fundamentalistyczne. Tak zresztą bywa zawsze, gdy prawica zdobywa monopol na patriotyzm. Monopol ten zawsze w Polsce doprowadzał do degenerowania się motywacji narodowych, wytwarzając jednocześnie ogniska ksenofobii i szeroko rozlewające się morze apatii.
Nie jest przecież przypadkiem, że właśnie w tym czasie, kiedy Polska zalewana jest patriotycznym frazesem, zdolność chronienia interesów narodowych spada do zera. Dzieje się tak dlatego, że frazesy prawicy czynią wrzawę wokół zagrożeń fikcyjnych, a przemilczają prawdziwe. Mają przykuwać zbiorową uwagę do tradycyjnego stereotypu wroga, utrudniając rozpoznanie plag, ściąganych przez prawicę. Szary człowiek, który dał się na to złapać, gotuje się z gniewu na nieuchwytnego przeciwnika i z każdym dniem coraz mniej rozumie. Z każdym dniem bowiem coraz głębiej wpychany jest w stereotyp, odwracający uwagę od faktycznych winowajców.
Manipulacje prawicy deprecjonują wartość postaw patriotycznych, wynosząc na patriotyczne ołtarze postacie tumaniące naród. Język patriotyzmu staje się za ich sprawą mową ludzi mało wiarygodnych, uprawiających notorycznie polityczne szalbierstwo lub po prostu notorycznie
ciemnych. Na tym tle wszelkie patriotyczne sygnały tracą brzmienie sygnałów poważnych, a bez tych wskazówek polskie społeczeństwo staje się bezwładną masą.
W Polsce, gdzie nic się nie może rozwinąć mocą społecznych dążeń emancypacyjnych, bo wszystko musi mieć sankcję patriotyczną, niszczenie patriotyzmu jako światłej busoli niebezpiecznie osłabia społeczeństwo Jeżeli nie chce ono ugrzęznąć w niesławie nowych czasów saskich, musi zdjąć ze swych patriotycznych ołtarzy wyniesione tam niefortunnie postacie.
1 2 3
« Społeczeństwo (Publikacja: 05-11-2005 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4447 |
|