Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.799.344 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 721 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Nic mnie tak nie doprowadza do rozpaczy jak opowiadanie bzdur.
 Kultura » Sztuka » Filmy i filmoznawstwo

Bunt w amerykańskiej kontrkulturze filmowej lat 60. i 70. [1]
Autor tekstu:

"Mówić o wolności to jedno. Co innego być wolnym" [ 1 ]
próba scharakteryzowania motywu buntu, przejawiającego się w amerykańskiej kontrkulturze filmowej lat 60. i 70.

"Gdyby człowiek rzeczywiście był nieskończenie plastyczny, nie byłoby żadnych rewolucji, żadnych zmian, ponieważ kulturze udawałoby się naginać człowieka do swoich wzorów bez jakichkolwiek oporów z jego strony. Człowiek jednak, będąc względnie plastyczny, zawsze reagował protestem wobec warunków, które zbyt drastycznie zakłócały równowagę pomiędzy porządkiem społecznym a jego ludzkimi potrzebami (...)". [ 2 ]

Już od zamierzchłych czasów ludzie reagowali na wszelkie przejawy niesprawiedliwości i nieprawidłowości panujących ustrojów podnosząc bunt. Jest to zresztą aktualne do dziś. Co więcej, wzrastająca w ludziach bezradność nasila takie formy zachowań.

Czasem kontestacyjna postawa ogranicza się do ideologii, haseł, nihilistycznych czy dekadenckich postaw, czasem zaś przybiera postać niezwykle zwartego ruchu, obejmującego zarówno społeczne jak i kulturowe aspekty ludzkiego istnienia.

Tak też stało się w Stanach Zjednoczonych na przełomie lat 60. i 70., kiedy to narodził się ruch zwany kontrkulturą (amer. Counterculture). Nie pojawił się on znikąd i bez powodu — była to bowiem reakcja na polityczny konserwatyzm, konsumpcjonizm i rodzącą się kulturę masową, zatracenie wiary w amerykańską mocarstwowość, pogłębiające się różnice społeczne i wreszcie na zepsucie moralne i stagnację amerykańskiego społeczeństwa.

Zakwestionowane zostały wszelkie tradycyjne poglądy i instytucje: rodzina, Kościół, szkoła i władza. Kontrkultura porwała do działania nie tylko zbuntowaną młodzież uniwersytecką czy ludność murzyńską, bowiem w ruch włączyli się także przedstawiciele choćby literatury, sztuki czy nauki. Jak wspomniałam, ruch miał swoich poprzedników, gdyż w USA „psuć" zaczęło się już dużo wcześniej, począwszy od Wielkiego Kryzysu lat 30. Najważniejszymi XX-wiecznymi prekursorami byli Bitnicy (The Beat Generation). To wtedy pojawiła się kontrowersyjna literatura, w której później, w latach 60., zaczytywała się młodzież oraz hippisowski styl życia: wolność, narkotyki, ciągłe przemieszczanie z miejsca na miejsce, zamiłowanie do medytacji czy religii Wschodu. Młodzi ludzie opuszczali wielkie, zaludnione miasta zalane zewsząd billboardami reklamowymi i uciekali na łono nieskalanej kłamstwem i zepsuciem natury.

Nic więc dziwnego, że film stał się jednym z najważniejszych środków wyrazu i włączył się w naprawę kraju. Lewicująca kinematografia dała o sobie znać w wielu krajach, otworzyła oczy pogrążonej w marazmie cywilizacji i zmusiła niejako do działania w obronie wartości, które kiedyś wyznawano. Trudne jest całkowite scharakteryzowanie tak olbrzymiego tematu w tak krótkiej pracy, wobec czego skupię się jedynie na wybranym przez siebie aspekcie. Tematycznie kontrkulturę można podzielić na trzy kategorie, najbardziej charakterystyczne motywy:

  1. Walka o prawa: sprawa murzyńska, ruchy feministyczne.
  2. Kryzys państwowości: afery polityczne, korupcja, zanik wiary w instytucje, krytyka kultury masowej i przede wszystkim sprawa Wietnamska.
  3. Bunt młodzieży: rebelie studenckie, konflikty pokoleniowe, narkotyki, nonkonformizm, bunt przeciw zepsuciu społeczeństwa.

Każdy z wyżej wymienionych motywów był mniej lub bardziej poruszany przez film i wymaga oddzielnej charakterystyki. Ja zajmę się jedynie przejawem buntu w filmach amerykańskiej kontrkultury.

Lista filmów w obrębie tego zagadnienia mogłaby objąć kilkadziesiąt tytułów, z konieczności ograniczę się do kilku, po czym przyjrzę się bliżej najbardziej reprezentatywnym według mnie filmom:
„Rewolucjonista" (1970) Paul Williams,
„Gas-s-s-s" (1971) Roger Corman,
„Getting Straight" (1970) Richard Rush,
„I love you, Alice B. Toklas" (1968) Hy Averback,
„Rachel Rachel" (1968) Paul Newman,
„Hi Mom" (1970) Brian de Palma,
„Nocny kowboj" (1969) John Schlesinger,
"American Graffiti"(1973) Georgie Lucas,
„Mały wielki człowiek" (1970) i"Obława" (1966) Artur Penn,
„Narkomani" (1971) Jerry Schatzberg,
„Twarze" (1968) Jon Cassavetes,
„Butch Cassidy i Sudance Kid" (1969) George Roy Hill.

Bunt mógł przybrać dwie postaci: albo samotnych aktów sprzeciwu wobec systemu, polegający zwykle na naginaniu praw czy obyczajów, które raczej nie przynosiło efektów, albo też zwartego buntu w większej, zorganizowanej grupie, walczącej w określonej idei. Przywołany już przeze mnie Erich Fromm powiedział „Wszystko zależy od tego, czy człowiek odważy się być w pełni sobą i samodzielnie poszukiwać rozwiązań problemów związanych z własnym istnieniem" [ 3 ]. Problem polega na tym, że w konsumpcyjnym modelu społeczeństwa nie ma miejsca na bunt. Jeśli jednostka nie chce stać się kolejnym elementem, kopią całości, nie ma dla niej miejsca. „Przy prywatnym monopolu kultury tyrania pozostawia ciało w spokoju a zmierza prostą drogą do zawładnięcia duszą. Władca nie mówi już 'będziesz myślał tak jak ja, albo umrzesz'. Powiada: 'jesteś wolny, możesz myśleć inaczej, twoje życie i twoje dobra należą do ciebie, ale odtąd będziesz wśród nas obcy'. To, co się nie dostosowuje porażone zostaje ekonomiczną bezsilnością, znajdującą przełożenie w duchowej bezsilności chodzącego własnymi drogami oryginała" [ 4 ]. Albo się podporządkujesz, albo przegrasz. Dlatego większość bohaterów walczących o siebie, o własną godność, ci, którzy nie zaprzedali się wszechobecnej tandecie i fałszowi stoczyli się na dno albo zginęli.

Tak dzieje się z najbardziej chyba reprezentatywnym nonkonformistą, bohaterem filmu Stuarta Rosenberga z 1967 r. „Cool Hand Luke". Luke żyje według własnych zasad i nie lubi się podporządkowywać. Sprawa komplikuje się, gdy trafia do więzienia — tu bowiem obowiązuje rygorystyczny regulamin, którego nieprzestrzeganie jest surowo karane. Początkowo swą „luzacką", nieco ironiczną postawą, z wiecznie lekceważącym uśmieszkiem nie wzbudza sympatii współwięźniów. Z czasem jednak swą nieugiętością i odwagą zyskuje ich szacunek. Luke znajduje sposób, by pokonać i ośmieszyć system, nie naginając jego praw (słynna scena wylewania asfaltu, gdy dopingowani przez bohatera więźniowie ukończyli pracę sporo przed czasem, wpędzając strażników w zadumę i zakłopotanie). Wiadomość o śmierci matki staje się dla niego pretekstem do ucieczki. Co prawda zostaje złapany, ale wkrótce potem ucieka kolejny raz. Ponownie schwytany staje się wrogiem numer jeden. Zaczyna się nieludzkie prześladowanie i torturowanie. Pobity niemal do nieprzytomności, błaga o litość i udaje skruchę. Gdy strażnicy uwierzyli, że go „złamali", wykorzystuje pierwszą lepszą okazję do swej ostatniej ucieczki. Wie bowiem, że jeśli zostanie złapany — zginie. Ale gdy już znajduje się na wolności uświadamia sobie jej bezsensowność. Ucieczka z jednego świata pełnego reguł do drugiego przepełnionego zasadami nie ma większego sensu. Prawda jest taka, że ani dla Luke’a, ani bohaterów filmu „Easy Rider", ani Kowalskiego z „Vanishing Point" nie ma miejsca w takim świecie. „Ostatecznie temu czy owemu może się tam jeszcze poszczęścić, jeśli tylko nie upiera się zanadto przy swoim i można się z nim dogadać. Cokolwiek stawia opór może przeżyć wyłącznie pod warunkiem, że stanie się elementem systemu" [ 5 ]. Luke też to wie, więc dalsza ucieczka nie ma sensu. Zatrzymuje się więc na krótką rozmowę z Bogiem, którą pozwolę sobie przytoczyć tu w całości:

„Jest ktoś w domu? Jesteś dziś w domu, starcze? Poświęć mi kilka chwil, bo musimy pogadać. Wiem, że jestem złym człowiekiem: zabijałem bliźnich na wojnie, piłem i niszczyłem własność społeczną. Wiem, że nie mam prawa o nic Cię prosić, ale przyznaj, że od jakiegoś czasu nie dajesz mi dobrej karty. Zawziąłeś się na mnie, żebym nie wygrał. Wszędzie wokoło tylko zasady, przepisy i szefowie. Ty zrobiłeś mnie takim, jakim jestem, więc mi powiedz, gdzie mam się wpasować?! Z początku byłem silny i wytrzymały, ale zaczynam się kruszyć. Kiedy to się skończy? Co jeszcze przewidziałeś dla mnie? Co zrobiłem tym razem? Dobrze. Niech będzie. Proszę Cię na kolanach. Tak myślałem. Trudno się ze mną dogadać. Ciężki przypadek. Będę musiał sam znaleźć wyjście."

I znajduje je — w śmierci. Świat pełen norm nie przewiduje bowiem miejsca dla tych, którzy sami chcą o sobie decydować.

W ten sam sposób kończy także trójka bohaterów filmu „Easy Rider" Dennisa Hoppera. Wyatt i Billy właściwie nie wadzą nikomu. Zarobiwszy pieniądze na przemycie narkotyków jadą na swoich Harleyach z LA do Nowego Orleanu na Mardi Gras. Za przeszkadzanie w ulicznym pochodzie trafiają do więzienia, gdzie poznają George’a, zapijaczonego prawnika, który także nie potrafił się „wpasować" w zinstytucjonalizowany system społeczny. Zmuszeni są do koczowania za miastami, ponieważ ich obecność wyzwala w ludziach agresję. Dlaczego są wrogami? Dlaczego mówią o nich „więzienia są dla ludzi, a oni się do nich nie zaliczają"? Dlaczego kraj, którego konstytucja przesiąknięta jest ideami wolności, jest tak przepełniony nietolerancją? Dlaczego wreszcie dwójka młodych ludzi kochająca szybką jazdę, narkotyki, pragnąca żyć w zgodzie z samymi sobą i w świecie bez wartości odnaleźć przynajmniej wartość dla nich samych musi zostać unicestwiona? Wyjaśnia nam to George tej nocy, której sam ginie: „Wiecie, to był kiedyś świetny kraj. Nie wiem, co się z nim stało (...) Nie boją się was, lecz tego, co uosabiacie (...) Mówić o wolności to jedno. Co innego być wolnym. Trudno być wolnym, gdy traktują cię jak towar na rynku (...) Powiedz komuś, że nie jest wolny, to zabije cię, żeby ci udowodnić, że się mylisz. Będą ci truć bez końca o wolności jednostki, ale widok wolnego człowieka ich przeraża".

Napadnięci w nocy zostają ciężko pobici, a George ginie. Udają się na Mardi Gras, a następnie na cześć przyjaciela odwiedzają dom publiczny. Tu ma miejsce psychodeliczna sekwencja orgii seksualnej na cmentarzu, zrobiona niczym w narkotycznym transie, co zresztą było dość popularną praktyką (wiele wierszy czy powieści było pisane pod wpływem środków wspomagających, np. LSD, amfetaminy, grzybów halucynogennych). W ostatniej scenie Billy i Kapitan Ameryka giną — właściwe za to, że są „cudakami".


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Ci, którzy udźwignęli ciężar 21 gramów
Psychologia Powiększenia

 Zobacz komentarze (2)..   


 Przypisy:
[ 1 ] Słowa wypowiedziane przez bohatera filmu „Easy Rider".
[ 2 ] E. Fromm, Rewolucja nadziei. Ku uczłowieczonej technologii, Poznań 2000, Dom Wydawniczy Rebis.
[ 3 ] E. Fromm, op.cit.
[ 4 ] M. Horkheimer, T. Adorno, Dialektyka Oświecenia, Warszawa 1994, Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN.
[ 5 ] M. Horkheimer, T. Adorno, op.cit.

« Filmy i filmoznawstwo   (Publikacja: 11-12-2005 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Paulina Wojtasik
Studentka filmoznawstwa w Krakowie. Zainteresowania: film, medioznawstwo, komunikacja kulturowa.

 Liczba tekstów na portalu: 4  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Historia pewnej fugi...
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4515 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365