Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.159.021 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 306 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Dzięki Bogu, siedzę u stóp Darwina i Huxleya.
 Nauka » Zdrowie

Neurochirurgia mózgowego porażenia dziecięcego oczami pacjenta [3]
Autor tekstu:

VII. Operacja — niebezpieczeństwa i ryzyko zabiegu

Sam zabieg przebiegł bez żadnych komplikacji — choć w rzeczywistości były to dwie trudne operacje.

Na jedynej konsultacji w dniu 10.4.2006 roku, asystent profesora Galandy — doktor Robert Chrenko uświadomił mi, że operacja przeprowadzana będzie w okolicy bliskiej bardzo ważnego naczynia krwionośnego, którego uszkodzenie mogłoby dla mnie oznaczać natychmiastową śmierć. Ponadto istniało także niebezpieczeństwo uszkodzenia innych struktur, co spowodować by mogło głębokie upośledzenie umysłowe i zaburzenie wielu funkcji psychologicznych oraz wegetatywnych. Zapewniono mnie przy tym, że sytuacja taka, podczas operacji neurochirurgicznych mózgowego porażenia dziecięcego nie miała miejsca jeszcze nigdzie na świecie. Przed samą operacją, w dniu 15.8.2006 roku, ścięto mi całkowicie moje długie włosy i założono specjalną maskę na twarz. Pamiętam tylko, że przyszedł prof. Galanda — stwierdził, że wszystko jest przygotowane i wtedy zasnąłem.

Obudziłem się po operacji trwającej trzy i pół godziny. Byłem bardzo zmęczony i czułem to zmęczenie całym ciałem.

W dniu 17 sierpnia, na dzień przed drugą operacją, kiedy do wszczepionych do mózgu elektrod miano podłączyć wszczepioną pod skórę na piersi baterię oraz przeciągnąć do nich kable, zrobiono mi pierwszą próbną stymulację. Stymulowano mi poszczególne partie mięśni, obserwując ich reakcje. Najpierw poczułem jakby kopnięcie prądem w obojczyk. Potem przesyłano prąd do poszczególnych mięśni. Stymulowano najpierw mięsień lewej nogi tuż nad ścięgnem Achillesa, potem nieco wyżej położony mięsień, następnie mięśnie pod lewym kolanem, a później nad lewym kolanem. To samo zrobiono z prawą nogą, stymulując nawet mięśnie prawego pośladka. W prawej ręce poczułem tylko raz, czy dwa razy, lekką stymulację gdzieś w okolicy łokcia. Miałem przy tym także pewne, nieco nieprzyjemne doznania w oczach, czasami obraz mi się dwoił i przestawiał przed oczami do góry nogami.

Stymulację przeprowadził profesor Galanda wraz z synem Tomaąem Galandą, również neurochirurgiem oraz swoją pielęgniarką Evą Hanesovą.

Już po tej pierwszej stymulacji widać było dość wyraźne jej efekty, choć były one bardzo krótkotrwałe (2-3 godziny) ze względu na brak ciągłego dopływu elektryczności. Miałem wrażenie, że nastąpiło ogólne rozluźnienie mięśni w obydwu nogach, pewne wyprostowanie się stóp i kolan oraz dość silny wzrost mobilności i ruchliwości. Zacząłem bardzo szybko i elastycznie chodzić zarówno do przodu, jak i do tyłu, do tyłu chodziłem ruchem niemal tanecznym. Chodziłem tak po korytarzu szpitala. Prawa pięta zaczęła dotykać podłoża, a prawe palce poszły nieco do góry. Efekt ten zaniknął jednak po kilku godzinach.

W czasie przerwy między pierwszą a drugą operacją i potem pomiędzy drugą operacją, a pierwszą stymulacją w poniedziałek 21.8.2006 roku, zachowywałem się w sposób bardzo opanowany i nie bałem się. 18 sierpnia, kiedy przed drugą operacją zawieziono mnie na salę, byłem jeszcze świadomy. Kiedy zjawił się profesor Galanda wraz z synem — poprosiłem go, by bardzo uważał i nie podejmował żadnych ryzykownych działań. Powiedziałem też, że mu ufam. Profesor zapewnił mnie, że mogę być spokojny i że wszystko na pewno będzie dobrze. Wtedy zasnąłem. Kiedy się obudziłem, pod skórę na piersi miałem wszczepioną niewielką baterię litową rozmiarów ok. 3 na 5 cm oraz kabel przeciągnięty podskórnie na prawej stronie szyi i połączony z elektrodami wszczepionymi do mózgu. Nie odczuwałem żadnego bólu ani dolegliwości, może tylko minimalne swędzenie w okolicy baterii i przewodu.

W dniu 21.8.2006 roku, profesor Galanda raz jeszcze przeprowadzał taką samą stymulację, jak kilka dni wcześniej. Tym razem również towarzyszył mu syn Tomaą i pielęgniarka Eva Hanesova. Tak samo, jak za pierwszym razem, profesor siedział z tyłu za moją głową i zmieniał stopień aktywności elektrod, a także miejsce, w które przesyłały one stymulację do przedniego płata móżdżku, za pomocą specjalnego plastikowego pilota. Stymulował stopniowo te same partie mięśni, z tyłu tuż ponad piętą, nieco wyżej pod samym kolanem, z tyłu na wysokości samego kolana, powyżej kolana, a także mięśnie pośladków (wszystko to z lewej i prawej strony) oraz mięsień łokciowy prawej ręki.

VIII. Po operacji — moje obserwacje

Efekty pierwszej stymulacji z 21.8.2006 roku (pomijając próbną stymulację z 17 sierpnia), zacząłem dostrzegać na dobrą sprawę jeszcze tego samego dnia oraz w każdym z kolejnych dni. Już po próbnej stymulacji, mięśnie nóg, nawet w pozycji leżącej wydawały się jakby nieco jędrniejsze i rozpulchnione od środka. Profesor Galanda zwrócił mi na to uwagę, choć oczywiście sam też to zauważyłem. Bardzo szybko, bo już wieczorem 21 sierpnia zauważyłem, że nogi stały się mniej napięte, bardziej lekkie i mobilne, że zaczęły się szybciej poruszać, także podczas chodzenia do tyłu. Kolana i stopy zaczęły się znacznie prostować, czubki palców poszły do góry o jakieś 1,5 cm. Przestałem zdzierać buty przy każdym kroku. Pięty obydwu nóg opuściły się do dołu, prawa pięta przestała odrywać się patologicznie od ziemi. Zacząłem chodzić równo w jednej linii i przestało mnie rzucać na boki. To zauważył także profesor, zwracając mi na to uwagę. Sylwetka podczas chodzenia wyprostowała się, nie byłem już przechylony do przodu i na lewą stronę. Chodzę teraz o 25% szybciej, kroki są dłuższe, poprawiła się równowaga i nie odczuwam tak dużego zagrożenia upadkiem, jak wcześniej. Wyprostowały się też łokieć i dłoń, ręce zaczęły swobodnie zwisać wzdłuż ciała. Moja prawa dłoń zaczęła także wreszcie przekręcać się w nadgarstku, zaczęła ustępować spastyczność mięśnia łokciowego. O ile przed operacją, prawa ręka odwracała się do góry tylko o około 60%, tak obecnie odwraca się ona o 85-90%. Zmniejszyła się spastyczność palców prawej ręki, prawy kciuk ustawił się w bardziej prawidłowej fizjologicznej pozycji. Pozostałe palce, które przed operacją lekko „rozchodziły się" (na 1-1,5 cm), teraz zaczęły się do siebie zbliżać i łączyć się ze sobą. Choć na poziomie wizualnym w samej prawej ręce istnieje niewielka poprawa — ma to jednak duże przełożenie na zmianę jej sprawności. Kiedy chwytam szklankę, trzymam ją dużo pewniej, gdyż nie ma w ręce żadnych minimalnych ruchów mimowolnych, które istniały w niej wcześniej. Ręka nie zaciska się kompulsywnie na szklance, jakby chciała ją zgnieść. Nie pojawia się konflikt psychologiczny polegający na tym, że głowa myśli o tym, żeby trzymać, a ręka o tym, żeby puścić. Nie czuję już zagrożenia, że szklanka wyleci mi z rąk. Mogę swobodnie wykonywać lewą ręką jakiś ruch a prawą trzymać szklankę, mogę niemalże zapomnieć o tym, że ją trzymam i swobodnie zajmować się innymi rzeczami, nie mam minimalnego drżenia zamiarowego, które istniało wcześniej.

Przenoszę wreszcie naczynia z jedzeniem lub napojami, co przed operacją było bardzo trudne. Mogę chodzić do tyłu, trzymając jakieś przedmioty w obu rękach lub ręce w kieszeniach i rozmawiać bez utraty koncentracji — co przed operacją było niemożliwe. Mam nawet wrażenie, że nieco szybciej czytam, mam lepszą koncentrację uwagi, świat nieco „przetarł mi się przed oczami" i mam lepszy nastrój, chociaż może jest to w jakimś stopniu tylko moja sugestia.

Reaguję lepiej na stres, nie mam tak silnego napięcia w sytuacjach związanych z lękiem czy podekscytowaniem. Nie odczuwam dziwnych sensacji neuropsychologicznych w postaci prądu w okolicy rdzenia przedłużonego, które odczuwałem wcześniej. Nawet podczas siedzenia odczuwam mniejsze ogólne napięcie.

Należy też zaznaczyć, że jak dotąd nie zauważam żadnych negatywnych objawów w postaci jakiś nietypowych doznań w mózgu, czy też zjawisk psychologicznych, polegających na poczuciu bycia w jakiś sposób kontrolowanym przez stymulator. W samym mózgu nie odczuwam dosłownie nic, gdybym nie wiedział, że mam wszczepiony stymulator mógłbym absolutnie nie być tego świadomy. Poza spostrzeżeniem nieznacznego wzrostu tempa czytania, nie zauważam żadnych zjawisk psychologicznych. Stanowi to chyba silny, niemalże eksperymentalny dowód na to, że dziecięce porażenie mózgowe, wbrew pewnym przypuszczeniom i teoriom, nie wywiera wpływu na osobowość. Nie pojawiło się jąkanie, co do którego profesor Galanda przestrzegał mnie, że może się ono pojawić jako negatywny skutek uboczny operacji. Bateria na piersi oraz kabel przeciągnięty pod skórą nie są przeze mnie prawie w ogóle zauważane, czasami odczuwam tylko minimalne swędzenie.

Moi koledzy, którzy 26 sierpnia przyjechali po mnie do Nemocnicy Rooseveltovej, od razu zauważyli dużą poprawę. Widząc moje szybkie tempo chodu, jeden z nich określił mnie jako: "Speedy Cyborg".

Generalnie jednak nie można powiedzieć, że poprawa jest tak diametralna, iż jestem zupełnie innym człowiekiem. Oceniam poprawę na około 20%. Wiele nowych zmian będzie teraz zależało od rehabilitacji. Co trzy miesiące będę musiał jeździć na Słowację w celu regulacji stymulatora — na takiej wizycie byłem już w listopadzie 2006 roku. Co 8-10 lat będę musiał przechodzić zabieg chirurgiczny mający na celu wymianę baterii wszczepionej pod skórę. Operacja metodą DBS to nie jest jednorazowy zabieg — pacjent jest skazany do końca życia na kontrolę neurochirurgiczną, kolejne operacje oraz nadzieję, że nauka będzie się rozwijać. Czy było warto? Tak.

Teraz chcę otworzyć własną fundację, która będzie pomagać osobom chorym na MPD w zbieraniu pieniędzy na przeprowadzenie operacji neurochirurgicznych metodą DBS. Stworzyłem stronę internetową Neurochirurgia MPD, gdzie wszyscy zainteresowani mogą znaleźć więcej informacji na temat choroby i samego zabiegu. Znajdują się tam wszystkie moje obserwacje dotyczące zmian zachodzących w moim ciele, po kolejnych stymulacjach. Za kilka miesięcy, kiedy efekty będzie można ocenić bardziej obiektywnie, planuję napisanie artykułu naukowego na temat: Fizjologia mózgowego porażenia dziecięcego i teoria neurochirurgii czynnościowej MPD. Wszystkie osoby zainteresowane moim przypadkiem oraz moją chorobą, mogą kontaktować się ze mną osobiście.


1 2 3 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Po drugiej stronie lustra. Moje związki z szarlatanerią wokół autyzmu
Nie wiń chemikaliów za nieistniejącą epidemię

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (9)..   


« Zdrowie   (Publikacja: 29-01-2007 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Andrzej Zakrzewicz
Ur 1974. Z wykształcenia psycholog, praca magisterska z zakresu psychologii różnic indywidualnych, teoria H.J. Eysencka, Uniwersytet Łódzki, rok 2000, specjalizacja z zakresu psychologii klinicznej i wychowawczej. Zainteresowania: psychologia, neurofizjologia, filozofia, genetyka i biologia ewolucjonistyczna, marketing, historia i religioznawstwo. Obecnie planuje zajmować się działalnością charytatywną na rzecz neurochirurgii dziecięcego porażenia mózgowego i innych neurologicznych chorób czynnościowych.
 Strona www autora
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5239 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365