Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
199.963.125 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 278 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Chcę przedłożyć czytelnikowi do życzliwego rozważenia doktrynę, która, jak się obawiam, może się wydać niesłychanie paradoksalna i wywrotowa. Według tej doktryny jest rzeczą niepożądaną wierzyć jakiemuś twierdzeniu, gdy nie ma żadnej podstawy do przypuszczenia, że jest ono prawdziwe."
 Filozofia » Filozofia religii

Oślepiający blask prawdy [5]
Autor tekstu:

Nie jest to także prawda z Deklaracji o wolności religijnej, gdzie wyraźnie przecież napisano: „Człowiek powinien dobrowolnie odpowiedzieć Bogu wiarą, nikogo więc wbrew jego woli nie wolno do /.../ wiary przymuszać”. Zatem to też nie o tę prawdę mogło chodzić wyżej wymienionym myślicielom. Nie może to być też prawda Jezusowa, który tak powiedział: „Ja jestem drogą i prawdą i życiem” – nie ma w niej bowiem żadnej wzmianki o karaniu kogokolwiek, o jakimkolwiek przymusie, ani też o zabijaniu w jego imieniu. Owszem jest mowa o życiu, ale nie o odbieraniu tego życia – o śmierci. Więc to też nie o tę prawdę musiało chodzić.

Jakaż to więc może być Prawda (tak duża, że pisana z dużej litery), która pozwala lekceważyć przykazania boże i mieć za nic normy moralne, dane nam ponoć z tego samego źródła? Czytając (szczególnie) ten esej, rodzi się bolesne pytanie: Czy to możliwe, aby prawda mogła ludzi zaślepiać zamiast ich wyzwalać? I to do tego stopnia, iż nie potrafią jej odróżnić od pozorów prawdy? Może jest więc to tak, jak twierdził Horacy: „Jesteśmy okłamywani pozorami prawdy”....

Wypadałoby więc zadać ostatnie już pytanie (równie bolesne) dotyczące tej „pominiętej kwestii”: jeśli już wiemy, że to nie żadna z powyższych prawd była tą racją nadrzędną, którą kierował się św. Tomasz w swym rozumowaniu – to jakież to potężne kłamstwo za nią walczyło, że odnosiła ona (i odnosi nadal) zwycięstwa i sukcesy przez tyle wieków?! To ci jest prawdziwa zagadka teologiczna (albo jakaś inna),… chyba nie do rozwiązania, nie uważacie? A że musiało to być kłamstwo, można wydedukować już z samej tej interesującej książki. Otóż w przedmowie jej Autor rozważając na temat Prawdy i różnych metod rozumowego dochodzenia do niej, pisze tak:

„A może właśnie w tym momencie chwytamy właściwe kryterium? Zapytajmy samych siebie, czy mamy poczucie słuszności takiej oto tezy: „Jeżeli ludzka prawda prowadzi do zbrodni, to nie jest ona Prawdą”. Gdybyśmy byli o tym głęboko przekonani, moglibyśmy wnioskować wedle zasady: „Jeżeli prawda tego oto człowieka może prowadzić do zbrodni, to nie jest ona Prawdą, a ponieważ prawda tego oto człowieka może prowadzić do zbrodni, to nie jest ona Prawdą”. Takie wnioskowanie jest niezawodne, jest odmianą wnioskowania dedukcyjnego /.../ Jeżeli więc przesłanki są prawdziwe, to i wniosek musi być prawdziwy. Ale czy te przesłanki są prawdziwe?” – zapytuje Autor czytelników nieco przekornie, pobudzając ich do myślenia.

Teraz już rozumiecie moją konsternację po lekturze tej książki? Autor jednocześnie podaje w niej przekonująco logiczne kryterium prawdy, według którego z łatwością można odróżnić jej pozory i fałsz od autentyczności, a np. w eseju o św. Tomaszu fascynuje się i zachwyca logiką wywiedzionej przez niego prawdy, która wg tego kryterium musi być kłamstwem (co zresztą widać na pierwszy „rzut oka”). Wybaczcie, ale tego akurat w żaden sposób nie potrafię pojąć swym przyrodzonym i słabo wykształconym rozumem, choć wielokrotnie i z uwagą studiowałem ten tekst; bez dwóch zdań — musi przerastać mnie swą złożonością problemu! Ale to tylko taka luźna dygresja, wróćmy do tematu:

Otóż wg mojej mocno subiektywnej oceny można śmiało uznać, że są te przesłanki prawdziwe i tak bym to udowodnił: skoro Prawda (ta z dużej litery) jest utożsamiana z samym Bogiem, a On – jako absolutna doskonałość – nie może być posądzony o jakikolwiek udział w jakiejkolwiek zbrodni (tak widzą ten problem myśliciele chrześcijańscy i tu powinienem podeprzeć się autorytetem św. Augustyna i nie tylko, ale nie chcę wydłużać zbytnio tego elaboratu), to można z całą pewnością przyjąć, że prawda, która prowadzi do zbrodni nie może mieć nic wspólnego z Prawdą – synonimem samego Boga.

Więc jeśli powyższe rozumowanie uznamy za prawdziwe, wystarczy teraz dokonać małego zabiegu logicznego i zmienić je w taki oto sposób, by wszystko stało się oczywiste i wyraźne jak na dłoni; co powiecie na taki rodzaj logiki?: „Jeżeli boska prawda prowadzi do zbrodni, to nie jest ona Prawdą”. Jeśli jesteśmy o tym głęboko przekonani (ja np. jestem), możemy dalej wnioskować wg zasady: „Jeżeli prawda tego oto Boga może prowadzić do zbrodni, to nie jest ona Prawdą, a ponieważ prawda tego oto Boga może prowadzić do zbrodni, zatem nie jest ona Prawdą”.

Konkluzja powyższego narzuca się sama: „Prawda Boża, która prowadzi do zbrodni nie jest i nie może być Prawdą utożsamianą z Bogiem, a Bóg, którego ona ponoć reprezentuje nie jest i nie może być Bogiem. Jest ona jedynie prawdą ludzką (jedną z wielu), która jest tylko przedstawiana jako Prawda Boska i która ma za taką uchodzić w oczach ludzi”. Nie wiem jak dla was, lecz dla mnie to rozumowanie jest na tyle przekonujące, że stosując to kryterium prawdy do logicznych „dowodów” św. Tomasza, od razu i z całą wyrazistością widać ich fałsz i niemoralność. Dlatego na to kończące ten esej zdanie: „Tak więc jedno z dwojga: albo wyznajemy Prawdę, albo przyjmujemy postawę Piłata. Logicy nazywają takie zdanie alternatywą rozłączną”, odpowiedziałbym w taki sposób:

Może byłoby dla nas najlepiej, iż zanim uwierzymy, że mamy do czynienia z autentyczną Prawdą (tą przez duże P), przyjrzyjmy się jej bardzo uważnie – wręcz z podejrzliwością – bo może być tak, iż jest ona jedną ze zwykłych ludzkich prawd, udających tylko tę Prawdę Bożą i obiecujących – jak one wszystkie – wyzwolenie nas, gdy tak naprawdę każda z nich próbuje nas zniewolić i spowodować abyśmy wyłącznie jej służyli. Może więc zamiast tej sugerowanej alternatywy (rozłącznej) korzystniejsze byłoby dla nas, nabycie jak najwięcej wiedzy o prawdzie, niezależnie od tego czy pisanej z małej czy z dużej litery.

Bo to, że tylko prawda może nas wyzwolić (od kłamstwa i pozorów prawdy) jest tak oczywiste, iż nie trzeba tego popierać żadnymi argumentami. Choć – jak wynika z niniejszego tekstu – nie chodzi tu wcale o tę pisaną przez duże P, lecz o każdą konkretną prawdę. Zatem reasumując powyższe, nie będzie chyba żadną przesadą jeśli stwierdzę, że „ludzkie oblicza boskiej prawdy” – to tak naprawdę – ludzkie oblicza ludzkiej prawdy o bogach, których stworzyliśmy swoją wyobraźnią na własne podobieństwo. Innej prawdy niż ludzka – na ten temat – po prostu nie ma, choć robimy wszystko (nie bez pomocy kapłanów), aby tego nie dopuszczać do swojej świadomości.

Czy nie dlatego właśnie w imię swojej prawdy człowiek potrafi zabić człowieka, skoro wierzy on bez zastrzeżeń, że tacy przewodnicy duchowi jak np. św. Tomasz i jemu podobni, służą Bogu całą mocą swego rozumu i wypełniają jego wolę? A co by było gdyby np. ów człowiek wiedział i był o tym głęboko przekonany, że „święty” Tomasz (i jemu podobni) nigdy i w żaden sposób nie służył Bogu całą mocą swego rozumu – lecz co najwyżej ziemskiej potędze i władzy Kościoła kat.? Czy w imię tejże prawdy potrafiłby tak bez żadnej wątpliwości zabić inaczej myślącego człowieka? Jak wam się wydaje?

*

„Największe i najstraszliwsze zło, jakie człowiek wyrządza człowiekowi, bierze się z niezłomnej wiary w słuszność fałszywych przekonań /.../ Można skonstatować ciekawy fakt, że im intensywniejsza była religijność danego okresu, im głębsza wiara w dogmat, tym większe było okrucieństwo i tym gorszy ogólny stan rzeczy. W tak zwanych wiekach wiary, gdy ludzie rzeczywiście wierzyli we wszystkie twierdzenia religii chrześcijańskiej, mieliśmy tortury inkwizycji, miliony nieszczęśliwych kobiet spalono jako czarownice i nie było okrucieństwa, którego by się nie dopuszczono na wszelkiego rodzaju ludziach w imię religii. /.../ Oświadczam po dojrzałym namyśle, że religia chrześcijańska w postaci, jaką jej nadały Kościoły, była i jest jeszcze głównym nieprzyjacielem moralnego postępu świata” (Bertrand Russell)

„Są umysły, które każda prawda prowadzi do błędu, inne szczęśliwym zrządzeniem losu, każdy błąd prowadzi do wielkich prawd” (Joseph Joubert)

„Człowiek nigdy nie czyni zła tak starannie i tak chętnie, jak wtedy jak działa z pobudek religijnych” (Blaise Pascal).


1 2 3 4 5 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Religia. Co o niej wiemy?
Wiara a religia

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (32)..   


« Filozofia religii   (Publikacja: 17-07-2008 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Liczba tekstów na portalu: 130  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5963 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365