Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
203.709.025 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 618 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Friedrich Nietzsche - Antychryst

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Nagminną słabością przekonań pozanaukowych jest jawna dysproporcja między stopniem ich uzasadnienia a stopniem pewności, z jaką są żywione.
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

Precz z rozterkami [1]
Autor tekstu:

Czytając przypisy do artykułu Rozterki i myśli rozliczne, zwłaszcza przypis 10, kilku rozterek pozbyłem się w sposób zdecydowany i nieodwołalny. Pozwolę sobie zacytować ten fragment: "Słowa księdza Artura Jerzego Katolo: Dzisiaj bioetyka musi postawić biomedycynie pytania odnośnie następstw poszczególnych eksperymentów. Na ile przyczyniają się one do prawdziwego rozwoju osoby ludzkiej? Czy poszczególne techniki biomedyczne nie fałszują obrazu człowieka sprowadzając go do rzędu przedmiotu w rękach badaczy? Na ile zmieni się kondycja fizyczna i duchowa człowieka? W jakim stopniu taka zmiana może wpłynąć na losy świata? Czy przyszłe pokolenia nie będą musiały zapłacić rachunku pomyłek współczesnej biomedycyny?"

Wszystkie te pytania odniosłem do własnej osoby, co, rzecz prosta, wyklucza nawet cień obiektywizmu. A zaczęło się od tego, że kilka lat temu, idąc za dość stanowczą sugestią lekarza, zrobiłem sobie tzw. biopsję. Kiedy przeczytałem wynik badania histopatologicznego, dowiedziałem się, że oto siedzi we mnie jakaś adenocarcinoma. Lekarz pospieszył z kolejnymi sugestiami — wytniemy to i to, a skutek będzie taki i taki, przy czym alternatywa była jasna: albo to, albo to.

Następnie dał mi kilka skierowań i zaleceń oraz zaznaczył w kalendarzu dzień, w którym chce mnie widzieć u siebie, ale już w szpitalnej piżamie. Wszystko, co mi zalecił, wykonałem, co do joty. Ciasny racjonalizm nie pozwolił mi na myśli o bioenergoterapeutach, medycynie alternatywnej ani o duszpasterzu. Obowiązki tych wszystkich osób przejęła na siebie żona, nie wiedzieć czemu przekonana, że choć w czerni każdej kobiecie do twarzy, może, na razie, powstrzymać się z takimi zakupami.

Kiedy leżałem sobie na stole operacyjnym nie myślałem już o niczym, a to za sprawą anestezjologa, myśleli natomiast ci, którzy zapoznawali się z moim, jak się okazało, bogatym wnętrzem. Dziś myślę sobie, że wtedy ich obowiązkiem było traktowanie mnie jak przedmiotu, ze świadomością, że wszystko, co robią mają zrobić najlepiej jak umieją, tak, jak nakazują im reguły posiadanej przez nich wiedzy i sztuki, nawet, jeśli w tej wiedzy są jakieś luki. W żadnym wypadku nie powinni myśleć, że oto mają przed sobą człowieka, który, prawdę powiedziawszy był wtedy tylko sześćdziesięcioma paroma kilogramami wody, białek, soli i jeszcze jakichś tam minerałów, pozbawionym jakiejkolwiek świadomości, woli czy możliwości działania. Co robił w czasie tych kilku godzin mój mózg, nie wiem, w każdym razie niczego mu nie brakowało, oprócz wrażeń.

W wyniku tego spotkania zmieniła się moja kondycja fizyczna, i to na lepszą, także duchowa, i także na lepszą. Świat na mojej dalszej obecności specjalnie nie zyskał, od pewnego czasu jednak nie zamierzam jednak wpływać na jego losy, wystarczy mi, że rodzina się ucieszyła z wyniku operacji, że te trzy jednostki krwi nie poszły na marne. Nie został też zafałszowany obraz świata, odwrotnie potwierdzona została prawdziwość ustaleń anatomii oraz innych, związanych z medycyną, nauk.

Cała ta happy-endem zakończona historia nie mogłaby mieć miejsca, gdyby nie wcześniejsi anatomowie krający na sztuki zmarłych, zazwyczaj wbrew woli owych zmarłych i wbrew woli przełożonych owych lekarzy, gdyby nie lekarze eksperymentujący z chloroformem i eterem, fizycy z elektronami, bo tomografia komputerowa a później jakieś monitory akcji serca też mnie nie ominęły, nawet biolodzy kombinujący z bawełną i chemicy z włóknami, z których zrobiono prześcieradła i opatrunki. Oczywiście, to nie wszyscy, którym zawdzięczam dziś życie.

O jakim więc obrazie człowieka chodzi w tych pytaniach, które eksperymenty wzbudzać mają wątpliwości, za jaką pomyłkę mają płacić moje wnuki i prawnuki? Czyżbyśmy chcieli arbitralnie decydować, który z dzisiaj dokonywanych eksperymentów, doprowadzi w przyszłości do błogosławionych skutków, a który okaże się ślepą uliczką? Tylko po co wtedy eksperymentować? Gdyby bioetycy dwieście lat temu zaczęli dyskusje na temat szczepień przeciw ospie, a byli już wtedy różni przepowiadacie rychłej zagłady gatunku ludzkiego w wyniku tych prób, wypowiedział się nawet w tej kwestii papież i to negatywnie, na ospę umieraliby ludzie do dziś. A przypomnijmy sobie pierwsze transplantacje serca i dyskusje na ten temat. Jak zawsze, wmawiano wszystkim niestosowność ingerencji w boskie kompetencje, co jednak nie przeszkadza tym samym ludziom, w trudniejszych chwilach, wznosić modłów ani żałować grosza, byle tylko jakieś bóstwo do ingerencji nakłonić.

Łatwo bioetykom dyskutować, trochę trudniej wskazywać, 'co należy czynić', a już zupełnie są nieprzydatni, gdy przed lekarzem staje problem, — co choremu dolega, a przed chirurgiem lub chorym — wyciąć czy zostawić. W takich sytuacjach nie ma absolutnie pewnych recept i reguł postępowania, nie da się wepchnąć wszystkich przypadków w ciasne ramy regulaminów i procedur. Co człowiek to inny przypadek, inna moralność, choć decyzja często jedna, taka sama. Jestem pewien, że każdy bioetyk, gdy tylko zajdzie potrzeba, nie będzie miał żadnych oporów przed tomografią komputerową, przyłożeniem słuchawki do piersi, a nawet rozebraniem się przed pielęgniarką.

Nie ma sensu tworzenie problemów urojonych, komplikowanie rzeczy prostych, a w celu ich rzekomego rozwiązywania powoływanie od razu do życia nowych dyscyplin naukowych. Jeśli już kogoś dręczy jakiś problem medyczny, należy zająć się medycyną, ale rzeczywistą, oficjalną, akademicką, byle nie homeopatią, medycyną alternatywną czy bioenergoterapeutyką. Kiedy pojawia się rzeczywisty problem zdrowotny, wtedy wszystkie wzniosłe pytania muszą pójść w kąt na rzecz jednego — czy oddałem się w ręce osób kompetentnych?

A teraz przypis 28, w którym mowa jest o F. Galtonie, twórcy pojęcia eugenika. Otóż okazuje się, że 'znamienne, że był kuzynem Karola Darwina...'. No proszę, nie dość, że był Anglikiem, lekarzem, filozofem, geografem i statystykiem to jeszcze kuzynem Karola Darwina. To nie żaden przypadek, takie przypadki się nie zdarzają, to musi być rezultat spisku!

Czy to autor chciał napisać? Co znamiennego jest w tym, że Galton był kuzynem Darwina? Tylko jedynacy, których rodzice byli jedynakami, nie mają kuzynów. Sam mam kilku kuzynów, których nigdy na oczy nie widziałem, ledwo, że wiem o ich istnieniu, bo mieszkają w zupełnie innym zakątku Europy. Fakt posiadania rodzeństwa na Zachodzie, jeszcze sześćdziesiąt lat temu bywał uznawany za znamienny i bywał przyczyną kłopotów. Kiedy miałem ochotę do nich pojechać, nie było to łatwe, teraz, kiedy nie ma z tym żadnych problemów, już mi się nie chce. Jest to, oczywiście, znamienne. To, że Galton błędnie interpretował prawdziwe fakty, nie jest znowu takim rzadkim przypadkiem. Więc co tu ma być takiego znamiennego? To stwierdzenie ma wydźwięk donosu!

W paru jeszcze miejscach odniosłem wrażenie, że autor, co innego myślał, a co innego pisał. Dla każdego czasu można stworzyć listę jego mniej czy bardziej charakterystycznych wyznaczników, a nasza epoka nie jest pod tym względem żadnym wyjątkiem, choć nam się wydaje, że jest ich znacznie więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Zupełnie niesłusznie. Wszystkie wyliczone w artykule wyznaczniki można sprowadzić do wspólnego mianownika — jest nim technika informatyczna, stosowana już praktycznie wszędzie. Jest ona chwilami zdumiewająca, ale kudy tam dzisiejszym wynalazkom do wrażenia, jakie ongiś wywarły nylonowe pończochy, potem bomba atomowa czy pierwszy sputnik. Wszystkie komputery, smartfony, geny, memy i klony nie mają już tej wstrząsającej siły, nie naruszają niczyjego światopoglądu czy przekonań politycznych, jak to robiły tamte. W historii ludzkości takich wstrząsów nie było zbyt wiele, więc może ta pretensja jest nieco przesadzona. Być może, liczba wynalazków, zwłaszcza związanych informatyką, kiedyś przejdzie w nową jakość, a jeśli pojawi się sztuczna inteligencja, to może i jakiś przełom w świadomości ludzkiej się dokona.

Podbijania przyrody, właściwie to jej wykorzystywania, przekształcania, nie da się uniknąć — jest to istotą człowieczeństwa. Tym ludzka działalność różni się od działalności zwierząt, które także przyrodę wykorzystują i przekształcają, że jest prowadzona z góry założonym celem, coraz częściej także ze świadomością, że istnieje w tej działalności element ryzyka. Niepełność wiedzy, czasem brak zastanowienia się lub inne względy powodują, że niekiedy pojawiają się skutki zupełnie nieprzewidziane. Przykładem może być Wyspa Wielkanocna, jezioro Aralskie, zaorywanie amerykańskich prerii albo krzywa wieża w Toruniu lub Pizie. Czy jednak mamy wątpliwości, co do celowości przekopania Kanału Sueskiego, a wcześniej Korynckiego, tunelu La Manche , zbudowania Boeinga 767, a wcześniej B-29, odkurzacza czy korkociągu? A przecież nie przewidziano wszystkich skutków realizacji tych budowli i wynalazków.

Nie wydaje mi się, aby stwierdzenie, że, "Człowiek zdołał okiełznać i ujarzmić naturę. Powstało przekonanie, że mechanizmy homeostatyczne natury nie obejmują już naszego gatunku. Homo sapiens nie ma wrogów naturalnych, skutecznie walczymy z chorobami, sięgamy w przestrzeń okołoziemską." było prawdziwe. Wręcz przeciwnie, każde zdanie jest błędne. Ani nie okiełznaliśmy ani nie ujarzmiliśmy natury, poznaliśmy tylko sporą część jej praw, które ze sporym powodzeniem wykorzystujemy. Mechanizmy 'homeostatyczne', jeśli to określenie ma tutaj sens, usiłujemy zrealizować, zaś 'wrogów naturalnych' mamy bez liku. Nawet grzyby dotąd jadalne, rzekomo coraz bardziej upodabniają się do trujących, co akurat wydaje mi się zupełnie proste do zrozumienia. Z mojego punktu obserwacyjnego widzę, że zwiększyła się liczba grzybiarzy, choćby dlatego, że zwiększyła się liczba emerytów i pojawiła się nowa klasa społeczna, czyli bezrobotni. Zatem pojawiła się silna presja zewnętrzna, pod której wpływem coraz szybciej eliminowane są osobniki o wyraźnych, zauważalnych cechach, przeżywają natomiast te, które są podobne do trujących. Ale i one podlegają ostrej selekcji, więc największą szansę mają tylko podobne do trujących, no i w końcu ktoś się pomyli.

Głodują, okresowo, wszystkie gatunki, głodują antylopy na sawannach, głodują towarzyszące im drapieżniki, ale nie wszystkie osobniki jednocześnie, i w tym nasza sytuacja, jako gatunku, jest podobna, niestety, do sytuacji zwierząt.

Wśród ludzi zawsze znajdowali się tacy, którzy na świat patrzyli z powątpiewaniem sądząc, że wszystko zmierza ku zagładzie, bo z młodego pokolenia nic dobrego nie wyrośnie. Krytyczne spojrzenie na świat i człowieka miało różne formy; Biblia i historia wygnania z raju wraz z wszystkimi dalszymi konsekwencjami — to jeden z przykładów takiego spojrzenia, myśl o minionym złotym wieku i szczęśliwym dzikusie — to inne, zaś 'człowiek, to brzmi dumnie' — to jeszcze inne. W naszych czasach źle są widziane państwa, które nie podpisują albo nie przestrzegają paktów praw człowieka, zaś samo sformułowanie takich zestawów praw to nic innego jak brak zaufania do rozsądku albo i uczciwości ludzi, czyli krytyczne spojrzenie na rzeczywistość.


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Rozświetlanie mroku
Nowymi Żydami Europy są nadal Żydzi

 Zobacz komentarze (3)..   


« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 15-11-2011 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jerzy Neuhoff

 Liczba tekstów na portalu: 97  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Paradoks
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 7536 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365