Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
199.418.470 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 218 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Ironia jest ostatnią fazą rozczarowania.
 Religie i sekty » Religioznawstwo

Pierwotna religia wobec seksualności [1]
Autor tekstu:

Związki pomiędzy religią a seksualnością są dla nas dzisiaj czymś oczywistym. Ale czy zawsze tak było? Czy religia od samego początku wkroczyła ze swoim specyficznym punktem widzenia w sferę obejmującą życie intymne człowieka? Aby rozważyć tę kwestię musimy przyjrzeć się, w największym skrócie, naszej wiedzy o genezie religii.

Animus, czyli duch

Uważa się, że pierwotne wierzenia miały charakter animistyczny (z łac.: animus — „duch"), czyli wyrażały wiarę w duchy, ożywiające zwierzęta, drzewa, źródła czy skały. Wiarę taką wyznaje zresztą do dzisiaj wiele społeczności plemiennych. Skąd mogło wziąć się takie przeświadczenie? Wynikało to zapewne
z rozumowania opartego na prostej analogii pomiędzy obserwowaną własną, ludzką siłą żywotną a otaczającymi człowieka elementami przyrody. Jeśli człowiek dysponuje taką siłą, to również każdą istotę, każdy twór natury w podobny sposób musi wypełniać jakaś siła żywotna, która wywołuje ruch — czy to zwierząt czy zjawisk przyrodniczych (deszcz, wiatr, burza), strumieni czy gałęzi drzew. Jeśli nawet nie daje się zaobserwować jej przejawów, jak, dajmy na to, w przypadku kamieni, to też musi ona istnieć — na inne kategorie pojęciowe w ówczesnym umyśle nie było miejsca. Skoro jednak rzecz jest nieruchoma, to najwidoczniej dusza jest w niej czasowo uśpiona czy też zaklęta z jakichś powodów. Postacie zamienione w kamień są częstym motywem mitycznych opowieści czy legend, a bardzo podobny sposób rozumowania cechuje do dzisiaj człowieka na najwcześniejszym etapie rozwoju, czyli w dzieciństwie. Każdy twór natury ma jakiegoś duszka czy demona, złego lub dobrego, który się nim opiekuje, a którego wstawiennictwo lub przeciwdziałanie może ułatwić lub utrudnić człowiekowi korzystanie z odpowiednich darów natury. Duszki takie zaczęły patronować w dalszej kolejności także różnym miejscom, plemionom czy czynnościom. Od takich przekonań wiedzie już prosta droga do rozmaitych zabiegów o przychylność tych nadzwyczajnych sił, czyli do działań magicznych, do magii. Te pierwotne wierzenia zwie się więc niekiedy mago-religią.

Na późniejszym etapie człowiek pierwotny zaczął zapewne rozróżniać dwa poziomy. Pierwszy poziom stanowiły rzeczy, które potrafił posiąść, opanować, i te oswajał, włączał do swojego świata. Drugi poziom to były rzeczy, których nie mógł opanować, ujarzmić; te, które pozostawały we władaniu innych niż on sił, potężniejszych od niego i przez to budzących jego respekt lub lęk. Największe przerażenie wywoływały zapewne groźne i często występujące żywioły — burze, pioruny. Bał się też wielkich zwierząt
— lwów czy tygrysów. Z szacunkiem odnosił się na przykład do zwierząt kopytnych, za którymi musiał uporczywie biegać, by je upolować. Lecz jeśli je już upolował — stawały się częścią jego ludzkiego świata, mógł nimi dysponować, panować nad nimi. Podobnie było z kamieniami. Jeśli mógł je podnieść i użyć jako swego narzędzia — były oswojone, były rzeczą ludzką, lecz wielkie głazy czy góry były nie do opanowania, przerastały go, były więc we władaniu sił obcych, nadrzędnych, sił innego rodzaju. Krzak czy gałąź były częścią jego świata, ale wielkie drzewo, którego nie potrafił wtedy jeszcze ściąć, pozostawało poza jego mocą, było zbyt potężne i można je było tylko nabożnie czcić. Uznawał więc za święte owe głazy, góry czy wielkie drzewa. W późniejszym czasie nazwa świętego miejsca przyjmowała się jako imię własne bóstwa. Bóstwu nadawano już cechy osobowe, choć jeszcze nie przypisywano mu ludzkiego kształtu. Była to tak zwana personifikacja bóstw.

Nie od rzeczy będzie przypomnieć, że taki sposób rozumowania tkwi w zakamarkach ludzkiej umysłowości do czasów obecnych. W znanej powieści Edwarda Redlińskiego Konopielka czytamy o nabożnym stosunku wieśniaków do przydomowego, wiekowego dębu, w którym zamieszkuje jakoby opiekuńczy duszek domostwa i którego nie pozwalają ściąć. A działo się to, bądź co bądź, w drugiej połowie XX wieku w środku Europy.

Znany polski religioznawca Andrzej Wierciński dwie pierwsze fazy rozwoju religii nazywa szamanizmem pierwotnym oraz szamanizmem totemicznym. O ile pierwszą fazę można utożsamiać z klasycznym animizmem, to ten ostatni wiąże się z totemizmem, czyli przybieraniem sobie przez plemiona duchowych opiekunów - na ogół pewnych gatunków zwierząt lub roślin, z którymi silnie związane były losy danej społeczności.

W stronę systemu

Na następnym etapie rozwoju myślenia religijnego dokonuje się różnicowanie kultów na ważniejsze i mniej ważne, czyli ich hierarchizacja. Było to związane bezpośrednio z życiem codziennym ówczesnego człowieka. Z hierarchią społeczną miał do czynienia w swoim otoczeniu, natomiast z pewnymi żywiołami czy siłami przyrody spotykał się w swoim życiu częściej, z innymi znacznie rzadziej. Na czoło zaczęły się wysuwać najważniejsze bóstwa, zwłaszcza te, które uznano za rodowe czy plemienne. Inną ważną grupą bóstw stały się bóstwa astralne, czy - jak je zwą niektórzy — uraniczne lub telluryczne. Najważniejszymi z nich były bóstwa Słońca oraz bóstwa Księżyca, ponieważ z nimi człowiek miał nieustannie do czynienia na nieboskłonie. Bogowie tego typu długo obecni byli na przykład w panteonach wielu amerykańskich kultur przedkolumbijskich, dajmy na to Majów czy Azteków.

Żywy był u plemion pierwotnych kult zmarłych przodków, co wynikało zapewne z rosnącej roli wyobraźni i myślenia symbolicznego. Bliskie osoby po śmierci pojawiają się często w snach, w których wyglądają jak żywe, jakby nadal były obecne, stąd więc wzięło się wyobrażenie, że nie odeszły one całkowicie i bezpowrotnie. Wiara w życie pozagrobowe, w opiekę sprawowaną z zaświatów przez duchy osób bliskich nie opuściła nas zresztą jeszcze do dzisiaj.

Nie wiadomo, kiedy pojawiły się specjalne osoby upoważnione do wykonywania oficjalnych czynności magiczno-religijnych, do sprawowania kultu. Najprawdopodobniej pierwszymi takimi osobami byli szamani. Pierwotnie szamankami mogły być również kobiety, co mogło mieć związek z omawianymi wcześniej kultami płodności zwierzyny łownej. Sztuka paleolityczna pokazuje nam, jak mogła kształtować się postać takiej szamanki. Na jednym z malowideł z jaskini Chauveta widzimy dziwnego stwora: ni to zwierzę, ni to człowieka — ciało bizona z kobiecymi rękoma, trójkątem łonowym i sromem.

Wizerunki podobnych hybrydowych istot są wówczas nierzadko spotykanym motywem plastycznym. Wygląda na to, że obrzędy religijno-magiczne wykonywane były pierwotnie przez ludzi przebranych w skóry zwierząt i trofea zwierzęce, co wskazuje na wybitnie myśliwski rodowód szamanizmu. Nie można wykluczyć, że zaczęło się to od praktykowania zwykłego fortelu polegającego na podszywaniu się przez myśliwego pod zwierzę podczas polowań. Jest to metoda łowiecka znana jeszcze do niedawna Indianom Ameryki Północnej. Polega to na tym, że jeden z łowców przebiera się w wypreparowaną skórę zwierzęcia i stara się naśladować jego głos i zachowanie. Pierwsi prawdziwi mistrzowie tej techniki zażywali zapewne szczególnej sławy wśród ziomków. Po udanym polowaniu w obozowisku starali się opowiedzieć przebieg łowów, by pochwalić się bohaterskimi czynami. Wywoływało to żywiołowy aplauz całej społeczności. Wobec braku rozwiniętego słownictwa opowieść była zapewne snuta przy pomocy sugestywnego przedstawienia mimicznego. Po takim występie mistrz łowów zyskiwał prawo do stałego przywdziewania elementów swego przebrania na szczególne, świąteczne okazje. Był to gotowy strój czarownika. Przedstawienia te i towarzyszący im miarowy aplauz publiczności mogły przy okazji dać początek tańcom łowieckim i wojennym, a także muzycznym rytmom. Poprzez analogię czarownikowi przypisano następnie szereg innych nadzwyczajnych zdolności, już nie tylko łowieckich, ale ogólnoprzyrodniczych, takich jak znajomość ziół, umiejętność opatrywania ran czy poskramiania sił przyrody. Wszystko to złożyło się na rozbudowaną funkcję szamana.

W efekcie zagęszczania się ludności i nasilania się kontaktów pomiędzy różnymi grupami ludzi dochodziło do nakładania się na siebie, a potem scalania wielu podobnych kultów i bóstw. Ważne bóstwo zyskiwało wiele wcieleń, imion lub funkcji. Na przykład w mitologii miasta-państwa Ugarit bóg Asztar posiadła umiejętność irygacji i nawadniania pól, a wcześniej stanowił ugarycką nazwę planety Wenus. Jeszcze w Biblii nazywa się gwiazdy poranne synami Boga albo sławiącymi Jego imię. [ 1 ]

Ważną przemianą w systemie wierzeń religijnych było zjawisko antropomorfizacji bóstw, nadawania im ludzkich kształtów. Powstało wiele teorii próbujących wyjaśnić to zjawisko. Stewart E. Guthrie, amerykański antropolog religii, wyraził pogląd, że skłonność człowieka do antropomorfizacji bóstwa jest w ogóle istotą religii. Jest nieświadomą strategią percepcyjną mającą na celu dopasowanie pozaludzkich zjawisk do pojęć ludzkich; strategią ułatwiającą nam zrozumienie otaczającego nas świata. [ 2 ]

Koncepcja Guthriego dobrze tłumaczy powody, dla których przyjęła się antropomorfizacja bóstw, w niedostateczny sposób wyświetla chyba jednak przebieg tego procesu. A mógł to być dość prosty proces utożsamiania wybitnych, długo wspominanych dawnych kapłanów lub innych osób znaczących dla kultu bóstwa z samym bóstwem, proces ich stopniowego ubóstwienia. Ze zjawiskiem podobnym spotykamy się w czasach późniejszych, gdy ubóstwiano na przykład faraonów egipskich czy cesarzy rzymskich. W religii chrześcijańskiej takim na wpół boskim kultem otacza się świętych czy tak znaczącą dla tej religii postać jak Matka Boska. Innym sposobem personifikacji i antropomorfizacji bóstwa mógł być proces, jaki obserwowaliśmy wcześniej w przypadku figurek paleolitycznych Wenus - skojarzenie pewnych specjalnych właściwości człowieka z jakąś życiowo ważną, ogólną ideą, w tym przypadku z ideą płodności.

Religia a seksualność

Z naszego krótkiego przeglądu najwcześniejszych dziejów religii wynika, że pierwotne wierzenia religijne nie zawierały istotnych odniesień do seksualności człowieka. Dlaczego były one tak aseksualne? Wiąże się to zapewne z przyrodniczym i kosmologicznym nastawieniem tych wierzeń. Najważniejszymi problemami, z którymi uporać się musiała pierwotna umysłowość, było zewnętrzne otoczenie człowieka, od niego bowiem w największym stopniu zależały jego losy. Z podobnym zjawiskiem mieliśmy do czynienia w znacznie późniejszym okresie antyku, kiedy pierwsi filozofowie w racjonalny sposób próbowali najsamprzód zrozumieć otaczającą ich przyrodę i trzeba było czekać dopiero na pojawienie się Sokratesa, by przedmiotem zainteresowania uczynić samego człowieka oraz społeczeństwo. Jak nadmieniliśmy już wcześniej, pierwsze znane nam wizerunki antropomorficzne mogące mieć znaczenie religijne, czyli paleolityczne figurki Wenus, odnoszą się do kultu płodności zwierząt i zdają się nie mieć w ogóle charakteru erotycznego.


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Deifikacja Jezusa a uniwersalność popkultury
Słowo o Generale

 Zobacz komentarze (7)..   


 Przypisy:
[ 1 ] Szarzyńska K., Łyczkowska K., Lipiński E., Popko M., Miłość i seks w kulturach Wschodu Starożytnego, Agade, Warszawa 1996, s. 98.
[ 2 ] S. E. Guthrie, Dlaczego religia istnieje, tłum. Łukasz Nysler, Bez Dogmatu.

« Religioznawstwo   (Publikacja: 15-01-2012 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jerzy Adam Kowalski
Ur. 1958. W latach 1977-84 studiował nauki polityczne oraz psychologię na Uniwersytecie Warszawskim, a także - podyplomowo - dziennikarstwo na tymże Uniwersytecie. W 1980 roku uzyskał nagrodę Sekretarza Naukowego PAN im. A. Frycza Modrzewskiego. W latach 1975-77 był współpracownikiem, a następnie dziennikarzem "Trybuny Opolskiej" oraz "Sztandaru Młodych". W latach 1979-80 był sędzią piłkarskim Warszawskiego OZPN. W latach 1984-90 menedżer w firmach studenckich i akademickich w Warszawie. Następnie właściciel niewielkiego wydawnictwa. W latach 1994-95 wydawca i redaktor naczelny prasy lokalnej na Opolszczyźnie. W 1997 roku ukończył Studium Podatkowe Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu i rozpoczął praktykę jako doradca podatkowy. Od 2008 roku jest szefem administracji Instytutu Badań Seksualnych w Opolu oraz współpracownikiem działu popularyzacji wiedzy tego Instytutu.

 Liczba tekstów na portalu: 5  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Mickiewiczowska zagadka: "A imię jego czterdzieści i cztery"
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 7685 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365