|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » Inny punkt widzenia
Mała rzecz o postmodernizmie Autor tekstu: Radosław S. Czarnecki
Nie
to nas oddziela, że nie odnajdujemy Boga
ani w dziejach, ani w przyrodzie, ani poza
przyrodą — lecz, że tego co jako Bóg było czczone
nie odczuwamy jako boskie.....
F. Nietzsche, ANTYCHRYST
Czym jest modne określenie — postmodernizm ? Tak atakowane i postponowane przez wielu intelektualistów, naukowców, myślicieli czy polityków. A z drugiej strony — admirowane, wielbione, totalizujące realność
dzisiejszego świata. Niektórzy
odmawiają mu prawa egzystencji, inni — w polemicznej zapalczywości -
zarzucają mu (czyli przyznają mu rację bytu i to w formie niezwykle ważnej)
wszelkie zło współczesnej rzeczywistości. Należy jednak wyrazić sąd, że
zapewne ani pierwsza ani druga teza nie są realnymi. Życie, zwłaszcza dziś u progu XXI wieku, jest bogatsze i nie tak jednoznaczne jakby chcieli
projektodawcy obu wizji. Ludwik Stomma
uważa np. postmodernizm za "swoistą
zbitkę pojęciową, w której łączą się nurty
naukowe, artystyczne i obyczajowe" [ 1 ]. W takim ujęciu do owego ruchu ideowo-światopoglądowo-filozoficznego zaliczyć
możemy aerobik, akupunkturę, Black Power, Cinema Verite, disco, ruch hippies,
monetaryzm, New Age, pop art., skinheadów, F. Nietzsche, panią Thacher.....
Podstawą takiej interpretacji jest teza o kontestacyjnym charakterze
postmodernizmu wobec obowiązujących dotychczas kanonów, idei, zasad, pojęć
czy przyzwyczajeń.
Ta
projekcja niesie w sobie elementy „antynaturalizmu" ( reprezentowanego nota
bene przez klasyków postmodernizmu, np. R.Rorty’ego czy J.Baudrillarda)
twierdzącego, iż wszelkie systemy wartości — prawo, ideologie, oceny przeszłości,
stosunek do Absolutu — wynikają z historycznie ujętego czasu. Nie są więc
immanentne ludzkiej naturze. Wyklucza on również jakąkolwiek sprawczo
zorientowaną transcendencję.
Ludwik Stomma
stwierdza w konkluzji swoich wywodów autorytatywnie, że "żadnego postmodernizmu nie ma i nigdy nie było"
[ 2 ]. To właśnie jeden ze sposobów postrzegania owego prądu.
Na przeciwległym biegunie sytuuje się supozycja uważająca
postmodernizm za siłę kreującą
wszelkie przypadłości trawiące współczesny świat. „Modernie" przypisuje się a
priori zło tkwiące w jej strukturze. Wynikać ono ma z pochwały postępu
myśli ludzkiej i gloryfikacji człowieka — stąd implikowanej — jako takiego.
Dogmaty, pewniki, niezmienne prawdy i stałość wartości są tym samym zagrożone.
Tak jak konsekracja, trwanie, bezruch. To obrona przed chaosem, nie-jakością
„moderny" (i tym samym „post-moderny"). To również
syndrom homo
sovieticus czyli swoistego kosmopolity (w polskim czy szerzej — środkowoeuropejskim,
wydaniu choć wynika to mimo
wszystko z historycznie i dialektycznie ujętego czasu), symptom kryzysu i upadku.
Ponowoczesność
reprezentuje wedle przedstawicieli tej opcji kulturowo-cywilizacyjną dżunglę i to w globalnym wymiarze [ 3 ]. Postępująca
subiektywizacja opisu otaczającej nas rzeczywistości oraz coraz bardziej
indywidualny wymiar kultury Zachodu ma być wynikiem właśnie knowań
postmodernistów.
Czy
jednak globalny zasięg zmian obserwowany współcześnie, przede wszystkim w sferze kulturowo-cywilizacyjnej (a zwłaszcza w dziedzinie aksjologii) mamy
traktować jako wypadkową, sumę czy kompilację wielu, lokalnych i dotychczas
praktykowanych systemów, czy też może ma to być aprioryczne,
fundamentalistycznie zorientowane spojrzenie, wywiedzione z dawno
skompromitowanej oraz absolutnie nieprzystającej do epoki pluralizmu,
demokracji i liberalizmu światopoglądowego, idei imperializmu kulturowego? Chęć
zrozumienia i próba wytłumaczenia pewnych zjawisk czy procesów nie jest
jednoznaczna z aprobatą dla metod czy środków przeciwstawnych naszym wyobrażeniom o świecie, wartościach czy imponderabiliach. Tolerancja bez uświadomienia
sobie przyczyn każdego działania, jakiejkolwiek reakcji czy wyznawanych przez
naszych adwersarzy cnót, prowadzi do obojętnej nienawiści (w najlepszym razie — chłodnej obojętności), która w ekstremalnych warunkach zawsze da znać — w negatywny sposób — o sobie.
Ryszard Legutko
uważa z kolei, iż to wpływy marksizmu na kulturę umysłową Zachodu są
przyczyną rozpowszechniania się mody, na ponowoczesność [ 4 ]. Przypisuje je do humanistycznej (w tradycji oświeceniowej) myśli społecznej
określanej jako ideologia ciągłych zmian społecznych. Bez wątpienia jest postmodernizm na pewno
kontynuatorem krytyczno-sceptycznego dorobku filozoficznego kultury
europejskiej.
Warto w tym miejscu przytoczyć słowa
Mistrza Eckharda,
mówiące, iż "… Człowieczeństwo
samo w sobie rozpatrywane, jest tak szlachetne, że w swej najwyższej części
jest równe aniołom, a pokrewne Bogu" [ 5 ]. A jak wiemy ku temu zmierza nasza kultura. Krytyka
oświeceniowego dorobku humanizacji przestrzeni człowieczego bytu z płaszczyzny
tradycji rzymskokatolickiej nie jest więc tu adekwatną i możliwą do
akceptacji. To jednak nie to samo co dekonstrukcja wspomnianego dorobku z agnostycznych, pragmatycznych i racjonalnych pobudek postmodernizmu.
Ponieważ
sens i racjonalność ludzkich dociekań istnieją realnie w świecie niezależnie
od ludzkich usiłowań wyrażenia ich słowami, sposobem odsłonięcia coraz to
kolejnych warstw i założeń — z pozycji czysto subiektywistycznych — przyjętym
przez wielu postmodernistów stała się tzw. dekonstrukcja. Ważne jest w niej
jedynie znaczenie uzyskane w umyśle
odbiorcy, interpretatora, egzegety czy komentatora danej myśli,
tezy, tekstu bądź idei.
Jest to emanacja skrajnie indywidualistycznie pojmowanej kultury. Wedle współcześnie
przyjętych, utylitarnych, wzorów.
Dekonstrukcja
traktowana przez postmodernistów jako podstawowy sposób interpretowania świata i kluczową metodę badań w naukach humanistycznych jest niczym innym jak próbą
negacji, na podstawie historycznego doświadczenia, poszukiwań ostatecznego
sensu, które były do tej pory jak wiemy, centralną
pozycją klasycznie pojmowanej filozofii Zachodu.
Dotyczy
dekonstrukcja, jak już wspomniano, przede wszystkim
humanistyki, ale rozległy zasięg
pesymizmu ducha epoki [ 6 ] spowodował, iż owo narzędzie przeniknęło całokształt sposobu
myślenia euroatlantyckiej formacji cywilizacyjno-kulturowej. Nie bez znaczenia
były tu również: wpływy subiektywizmu (odartego z dotychczas przyjętej
aksjologii i wystrzegającego się normatywnie brzmiących ocen), praktyczny
indywidualizm oraz ekonomizacja wszelkich sfer ludzkiej działalności. Jak
stwierdza J.Baudrillard dziś "...zacierają
się wszystkie wolności, aby pozostała tylko jedna — wolność wymiany"
[ 7 ].
Konserwatywno-tradycjonalistycznie
nastawieni adwersarze i krytycy postmodernizmu uważają właśnie dekonstrukcję
za podstawową przyczynę takich jego cech jak: nihilizm, cynizm, hedonizm,
agnostycyzm, ateizm, pozbawiony transcendencji naturalizm itd.
Warto
jednak zauważyć, że dekonstrukcję jako sprawcze narzędzie badawcze i dopuszczalny środek opisywania świata najlepiej broni
sentencja T.Kotarbińskiego mówiąca,
iż".…… trzeba
podważyć wszystko, co się
da podważyć, gdyż
tylko w ten sposób można wykryć to, co podważyć się nie da" [ 8 ]. Trudno jest podejrzewać tego wybitnego (znając jego zasługi i dorobek) Uczonego i Myśliciela o popieranie amoralnych czy nieetycznych form
pracy naukowej, pochwałę nihilizmu lub gloryfikację
cynicznych postaw.
Apoteoza
końca, chaos intelektualny (wynikły z przenikania różnych pluralistycznie
brzmiących propozycji, będących emanacją demokratury [ 9 ]) i bezideowość współczesnego
świata to jest materia tworząca podglebie postmodernizmu. Język pustki,
agonia wielkich emocji, koniec utopii, nekrofagia historii dopełniają
reszty. Utrzymując
się w tej konwencji J.F.Lyotard uważa postmodernizm za odpowiedź
dzisiejszego człowieka na kryzys meta-narracji.
Skoro
uznajemy postmodernizm za emanację stanu umysłowości współczesnego człowieka,
za sposób i opis dzisiejszej rzeczywistości, można go stosować do
interpretowania zachodzących w niej zdarzeń, procesów czy interakcji.
Postmodernizm
daje w zasadzie w miarę całościowy obraz świata tu i teraz, pozwala wyciągnąć stosowne wnioski, przeprowadzić
skuteczne analizy i dokonać opisu przyczyn. I tak w edukacji jest zwolennikiem
wielokulturowości, w filozofii — kontynuuje tradycje
sceptyczno-racjonalistyczne, w naukach społecznych — na podstawie dekonstrukcji dotychczas przyjętych norm, zasad czy pojęć
pozwala na lepszą analizę zjawisk, w etyce — utożsamia się z relatywizmem
normatywnym wynikającym bezpośrednio z pluralizmu oraz równouprawnienia
subiektywnych sądów. Postmodernizm to również rodzaj języka, którym
opisujemy otaczające nas formy. Języka ironicznego, prześmiewczego, a zarazem — wysublimowanego, nowatorskiego i zdemokratyzowanego.
Odrzucając jakiekolwiek meta-narracje, będąc przy tym kontynuacją myśli
F.Fukuyamy o końcu historii [ 10 ],
postmodernizm złożył ostatecznie do grobu wszelkie Autorytety, absolutną
wiarę w cokolwiek i wszelki aprioryzm. Jak mówi J.Baudrillard: "...Nie
należy wierzyć, że rzeczywistość pozostaje rzeczywistością, kiedy wypędzono z niej iluzję, a zatem rzeczywistość nie posiada obiektywnej realności"
[ 11 ].
W kontekście takich rozważań na temat podstawowych dylematów
egzystencjalnych, rodzi się konkluzja czy samo pojęcie sacrum
winno — bądź nie-
zostać zdekonstruowane i sprowadzone do współczesnego
wymiaru.
Wymiaru spopielenia,
stechnicyzowania, wirtualności i wielopoziomowego znaczenia. O tym, tyle że w innym znaczeniu, problemie pisali już dużo wcześniej F.Nietsche, M.Heidegger,
Z.Freud, J.P.Sartre, P.Tillich, D.Bonhoeffer czy J.Robinson. Sądzić wypada, iż
zasięg tak widzianego sacrum winien
powrócić do archetypicznych korzeni sakralno-egzystencjalnego (a nie
religijno-instytucjonalnego) niepokoju.
Podsumowując trzeba stwierdzić, że o ile traktujemy postmodernizm za
coś więcej niż tylko prostacką, hedonistyczną doktrynę, np. jako metodę
interpretowania dziejącego się wokół nas świata, jako język tegoż opisu,
jako narzędzie badawcze przeszłości i holistyczną wizję przyszłości to można — a nawet ze względu na jego aktualność, trzeba — go stosować we
wszystkich aspektach dzisiejszego życia. Jest on bowiem formą, metodą, stylem i normą.
Ten pełen nostalgii, pesymizmu, melanżu różnorodnych trendów
(najtrafniej ów stan opisuje Zygmunt Baumana pisząc, że: "...Wszystko
dziś pokrywa się mgłą, granice są w ciągłym ruchu, kategorie mętnieją.
Różnice tracą korzenie strukturalne: mnożą się, unoszą się i krążą
niemal bez skrępowania, wchodzą w coraz to nowe, ruchome i łatwo manipulowane
konfiguracje" [ 12 ]) i swoistego
smutku, charakter postmodernizmu wynika też (oprócz wspomnianego braku iluzji,
utopii, idei czy „ducha mocy") z rozdźwięku: między oficjalnym językiem
elit, a nieubłaganą degradacją coraz
rozleglejszych stref bazy i świadomości, sacrum, a profanum,
poziomu horyzontalnego i wertykalnego. Kwitnące wskaźniki i galopujące
odrzucenie, niespotykany postęp techniki i umysłowe zapóźnienie setek milionów,
technizacja realności i wtórny analfabetyzm. Ponieważ wszyscy uważają
siebie za jakąś tam ofiarę SYSTEMU to
amoralność współczesnej sytuacji nie może być złą. Istnieje tylko w labilnej rzeczywistości komputerowej. Prędzej lub później taki sam los czeka
wszystkie nasze „zakotwiczenia" cywilizacyjno-kulturowe: ostatnie rafy
dotychczasowego humanizmu, człowieczeństwa, duchowości. Reality show skłębił
się w obrazie TV z realną rzeczywistością , a jedyną nadzieją biorących
czynny bądź bierny udział w tym spektaklu (gdzie wszyscy grają przed
wszystkimi) jest „kasa" i fakt „że ktoś nas podglądnie".
Postmodernizm nie ma ambicji
zwiastowania i kreowania nowej epoki, nowego okresu w historii człowieka. Brak
mu bowiem szczypty utopii, idealizmu, wizjonerstwa. Jest prezentacją bólów,
rozterek i zgryzot typowych dla dzisiejszego świata, pączkujących w społeczeństwach.
Oferuje im ekspansję wolności osobistej w zamian za kurczenie się zakresu
bezpieczeństwa osobowego losu. Postmodernizm jako emanacja wolności,
liberalizmu i demokracji jest równocześnie akuszerem tych zgryzot,
ich ekonomem, piewcą i kapłanem.
Przypisy: [ 1 ] L.Stomma, „ Nieistniejąca filozofia ", w:
"Polityka" nr 16(2294) z dnia
21.04.2001 [ 3 ] Abp
J. Życiński, „ Równać w stronę dżungli ",[w]: "Newsweek" nr 15 z dn.
14.04.2002 [ 4 ] R.Legutko, „ Spotkanie dziedzictwa z ponowoczesnością ", [w]:
"Znak" nr 5/552/2001 [ 5 ] Mistrz Eckhard, Kazania, Poznań 1986, s. 206 [ 6 ] F.Fukuyama, Koniec historii, Poznań
1996, ss. 26 — 38 [ 7 ] J.Baudrillard, Rozmowy przed końcem, Warszawa 2001, s. 20 [ 8 ] T.Kotarbiński,
Żyć zacnie,
Warszawa 1989, s. 169 [ 9 ] A.Karpiński,
"Treści demokracji
współczesnej. Możliwości i zagrożenia
procesów integracyjnych"' [w]: Wschód-Zachód. Płaszczyzny integracji,
Gdynia 2001, ss. 7 — 14 [ 10 ] F.Fukuyama, Koniec historii, Poznań 1996 [ 11 ] J.Baudrillard, Rozmowy..., dz.cyt., s. 149 [ 12 ] Z.Bauman, Ponowoczesność jako źródło
cierpienia, Warszawa 2000, s. 27 « Inny punkt widzenia (Publikacja: 24-03-2012 )
Radosław S. CzarneckiDoktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu. Liczba tekstów na portalu: 129 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Return Pana Boga | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7881 |
|