Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
199.557.388 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 246 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Nie wierzę w Boga, ponieważ nie wierzę w krasnoludki".
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

Logika świadectwem prawdy [2]
Autor tekstu:

Argumenty wydają się przytłaczające, ale wykazują one niezbicie tylko tyle, że praktyka logiczna i religijna nie są ze sobą tożsame. Są wręcz tak przeciwne, że trudno wyobrazić sobie człowieka, który byłby w stanie wykonać czynność religijną i zarazem logiczną. Trzeba więc te różnice uznać. Ale to nie wszystko. Praktyka religijna nie tylko różni się od logicznej, ale wręcz żadnej logiki nie potrzebuje. Wierny spełnia akt wiary, ufności, czci itd., a spełnianie tych aktów nie wymaga żadnego dowodzenia".

Biorąc powyższe pod uwagę, logiczna byłaby konkluzja, iż nie może być mowy o jakimkolwiek połączeniu w jedność logiki i religii. Nic bardziej błędnego, dalej autor pyta: „Jeżeli możliwe są inne nauki o religii, dlaczego logika religii miałaby być niemożliwa?" I sam sobie odpowiada: „.. żaden z wyżej wymienionych argumentów nie skłania do wniosków, iż logika religii jest niemożliwa. Wskazują one jedynie, iż logika religii różni się od niej samej — co jednak nie wywołuje niczyjego sprzeciwu".

Pod koniec książki przedstawiony jest ciekawy problem teologiczny, warto go znać:

„Klasycznym zastosowaniem tej metody jest rozwiązanie problemu zła. Hipoteza religijna pozwala na twierdzenie, iż istnieje życie pozagrobowe, w którym otrzymamy zadośćuczynienie za krzywdy, jakich doznaliśmy w życiu doczesnym itd. Aczkolwiek takie przypadki zdarzają się często, struktura logiczna tego rozumowania praktycznie pozostaje nieznana. Autor też nie jest jeszcze w stanie podsunąć żadnego rozwiązania tego problemu".

No, jak to tak, ojcze Józefie, Mario? Jeśli osoba duchowna nie zna rozwiązania tego problemu, to kto ma je znać, prosty człowiek? A może to wytłumaczenie jest następujące?: Każdy normalny człowiek z łatwością dostrzega istnienie zła na tym „najlepszym ze światów". I często to zło dotyka ludzi całkowicie niewinnych, nie zasługujących na to; takich, którzy do śmierci nie uzyskują oczekiwanej satysfakcji. Jednocześnie źli ludzie żyją dostatnio, czerpiąc korzyści z czynienia zła innym. I równie często do samej śmierci nie ponoszą za to żadnej kary.

Panuje przecież ogólne przekonanie, iż ten świat stworzył Bóg absolutnie sprawiedliwy! "Gdyby nie istniała sprawiedliwość, życie nie miałoby sensu" tak widział ten problem Kant. Jakżeby On mógł pozostawić takie niesprawiedliwości bez zadośćuczynienia: nagrody i kary? To jest moralnie nie do przyjęcia! Zatem musi istnieć ten drugi świat, gdzie sprawiedliwość dopadnie każdego, jeśli w naszym świecie próżno by jej szukać. Tego domaga się ludzkie poczucie sprawiedliwości (przyjmując, iż boska sprawiedliwość podobna jest do ludzkiej, tylko doskonalsza).

Czy to nie jest logicznie przekonywujące? Ale wobec tego należałoby zadać pytanie: Jeżeli Bóg jest w stanie stworzyć tamten świat, jako rekompensatę tego — dlaczego nie stworzył naszego świata takiego, któremu nie potrzebne byłyby naddatki wyrównujące jego brak doskonałości, w postaci nieba i piekła? Po prostu świat doskonały i sprawiedliwy, taki jakim ma być tamten. Dlaczego? Czyżby Bóg inaczej pojmował sprawiedliwość?

Czy warto było przeczytać te publikacje? Oczywiście, że warto! Można z nich dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, np. tego jak umysły (i to wybitne) ludzi wierzących próbują radzić sobie ze sprzecznościami w swojej religii. Ponieważ jest ich mnóstwo, pozwolę sobie odnieść się tylko do tych, które wynikają z zamieszczonych cytatów. Zacznę od tych trzech punktów uzasadniających „zarzuty godzące w stosowalność logiki" w religii.

Ogólnie rzecz biorąc przeczą one poglądowi wyrażonemu w orzeczeniu Sob. Wat. I, które wyraźnie mówi: „Nie tylko wiara i rozum między sobą nie są sprzeczne, lecz przeciwnie niosą sobie wzajemną pomoc". Więc może nie warto tak zaraz przyznawać się, że „trudno doprawdy zrozumieć, w jaki sposób logikę można zastosować w religii". Otóż można i to w bardzo prosty sposób: prawie każda religia posiada zestaw tzw. prawd objawionych, wchodzących w skład doktryny tejże religii, będących jednocześnie jej podstawą, na której zbudowany jest cały jej system wierzeń. Czy jest więc coś lepszego od logiki, dzięki której możemy zweryfikować ich prawdziwość? Weźmy parę przykładów tych najważniejszych prawd i zastosujmy do nich tę logiczną zasadę, którą opisałem powyżej, np.:

Skoro prawdą jest, że Bóg jest wszechmocny, wszechwiedzący, wszechobecny, nieskończenie miłosierny, doskonale sprawiedliwy i absolutnie doskonały pod każdym względem — to jak mogło dojść do sytuacji, iż jego stworzenie stało się upadłe, grzeszne i winne zła istniejącego w jego dziele? Czy jest jakieś inne logiczne wytłumaczenie tego teologicznego problemu, czy tylko to, jakie zaproponował Sob. Wat. I, orzekając, iż Bóg chciał aby takie właśnie było jego stworzenie, gdyż dopiero na przykładzie grzesznej ludzkości może on realizować swoją piękną cechę — miłosierdzie, przejawiające się w przebaczaniu ludziom win i grzechów, co z kolei służy i uwydatnia chwałę bożą. Jakim więc cudem człowiek może być winny istnieniu zła w bożym dziele?

Albo np. czemu w taki dziwny sposób Bóg zbawił swoje grzeszne stworzenia, składając sobie w ofierze odkupienia, swego własnego Syna (będącego Nim samym) aby przebłagać/przekupić siebie za swe nieudane dzieło — człowieka? I dlaczego ta okrutna ofiara tak go usatysfakcjonowała, iż zgodził się wybaczyć ludziom wszystkie grzechy? Dlaczego też ludzi obciąża się winą za to „bogobójstwo", skoro taki był zamysł boży, któremu podporządkował wszystko w swoim dziele? Jak można by to logicznie wytłumaczyć, nie wychodząc z argumentacją poza religijna „rzeczywistość"?

Albo np. jak można być nieskończenie miłosiernym Bogiem, a jednocześnie stworzyć piekło dla potępionych grzeszników, w którym będą cierpieć wieczne męki? Przypomnę: za grzechy, których by nie mieli, gdyby Stwórca nie nakazał ich prarodzicom rozmnażać się z grzeszną naturą, skłonną do czynienia zła i nieprawości. I dzięki temu wszyscy ludzie — niezależnie w jakich czasach się urodzą i jak będą żyli — będą i tak grzeszni z woli ich Boga.

Albo np. jeśli jest jedna prawda, jeden Bóg który ją reprezentuje i jedna religia, która jest jej depozytariuszem, a ów Bóg — by człowiek w niego uwierzył — musi obdarzyć go łaską wiary, to dlaczego jest tyle innych religii, tyle innych Bogów i miliardy wierzących w nich osobników? Jednym słowem; dlaczego Bóg obdarza łaską wiary ludzi, którzy potem wierzą w fałszywych bogów i wyznają fałszywe religie? Czyżby zależało mu na istnieniu konfliktów, których źródłem są właśnie różne religie i pewność ich wyznawców, co do słuszności swych przekonań? Pewność, która leży u źródła fundamentalizmu?

Dobrze byłoby wiedzieć w jaki sposób uzasadniłaby te prawdy religijna logika i te wszystkie sprzeczności z nich wynikające. Podpowiedziałem ze zwykłej życzliwości, chociaż prawdę mówiąc wcale się nie spodziewam, aby któryś z religijnych myślicieli zechciał zaprzątać sobie głowę takimi nieistotnymi sprawami. Wiadomo; nie o to przecież chodzi by wiedzieć lecz o to, by wierzyć,.. i to najlepiej bez zbędnych wątpliwości.

Ostatni już problem warty wyjaśnienia: w p-kcie 2 napisano, iż religia jest to sprawa subiektywna i polega na tym co człowiek zrobi ze swoją samotnością. Jest to największe zakłamanie w tej książce (i aż nie chce mi się wierzyć, aby jej autor nie był tego świadomy). Problem polega na tym, iż religie chyba nigdy nie były sprawą subiektywną człowieka. A to z prostego powodu, iż prawie od początku utożsamiały się z władzą bogów nad człowiekiem. Zatem ludzie musieli ściśle wierzyć w prawdy, które w bożym imieniu przedstawiali im kapłani i dokładnie wypełniać polecenia, które regulowały każdą dziedzinę ich życia. Nie mogło więc być żadnych dowolności; ani podczas odprawiania rytuałów, ani w życiu „prywatnym" podporządkowanym całkowicie woli bogów.

Każdy kto czytał Pismo Św. zauważył zapewne, iż nie ma tam mowy o jakimkolwiek subiektywizmie, jest natomiast bardzo dużo opisów przerażających kar i przekleństw mających spaść na tych, którzy ośmieliliby się nie posłuchać swego Boga w czymkolwiek, np. w Księdze Powtórzonego Prawa przekleństwa dla odstępców to 54 wersety, a w Księdze Kapłańskiej można przeczytać między innymi:

„Jeżeli zaś nie będziecie mnie słuchać i nie będziecie wykonywać tych wszystkich nakazów /../ ześlę na was przerażenie, wycieńczenie i gorączkę, które prowadzą do ślepoty i rujnują zdrowie /../ jeżeli i wtedy nie będziecie mnie słuchać, będę w dalszym ciągu karał was siedem razy więcej za wasze grzechy /../ jeżeli nadal będziecie postępować mnie na przekór i nie zechcecie mnie słuchać, ześlę na was siedmiokrotne kary za wasze grzechy: ześlę na was dzikie zwierzęta, które pożrą wasze dzieci, zniszczą bydło itd. /../ jeżeli i wtedy nie poprawicie się i będziecie postępować mnie na przekór, to i ja postąpię wam na przekór i będę was karał siedmiokrotnie za wasze grzechy /../ jeżeli i wtedy nie będziecie mi posłuszni i będziecie postępować mi na przekór /../ będziecie jedli ciało synów i córek waszych /../ rzucę wasze trupy na trupy waszych bożków, będę się brzydzić wami" (Kpł 26,14-30).

Czy z powyższych fragmentów (połowę przekleństw opuściłem) można by wnioskować, że Jahwe dopuszczał jakikolwiek subiektywizm pośród swoich wiernych? Np. Izraelici razem z Dekalogiem dostali od niego 613 świętych nakazów i zakazów, regulujących każdą dziedzinę ich życia. Można w tych okolicznościach mówić o subiektywnym podejściu do religii? Nawet jeśli niektórzy „założyciele" religii starali się uczynić ją sprawą osobistą; wewnętrznym przeżyciem kontaktu z Bogiem (np. Jezus), to i tak po jakimś czasie kapłani owej religii — zawierając sojusze ołtarza z tronem — czynili je systemami bezwzględnej władzy, poprzez zinstytucjonalizowany system wierzeń, strzeżony precyzyjnymi zakazami i nakazami, oraz obwarowany surowymi karami dla niepokornych, lub inaczej myślących.

Np. fragment edyktu z Tessaloniki z 380r: 

„Nakazujemy, aby ci, którzy wyznają tę wiarę przyjęli nazwę Chrześcijan katolickich. Wszystkich zaś innych uznajemy za głupców i szaleńców, trzymających się haniebnych zasad heretyckich", którzy „poniosą wpierw karę boską, a potem karę z rozkazu naszej władzy, którą otrzymaliśmy z wyroku niebieskiego".

Albo np. fragment encykliki "Mirari Vos" papieża Grzegorza XVI z 1832r:


1 2 3 Dalej..
 Zobacz komentarze (27)..   


« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 03-05-2012 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Liczba tekstów na portalu: 130  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8003 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365