|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Światopogląd Pozostałości chrześcijańskiego myślenia w kulturze świeckiej [2] Autor tekstu: Piotr Napierała
Czy rzeczywiście nasze czasy zasługują na taki pesymizm?
Ok. Środowisko trochę zatrute, a muzułmanie szaleją, jednak kiedyś w Boże Ciało świętowano paląc heretyków (za heretyków uważano też często
pierwszych naukowców) na stosie, ludzie umierali na grypę i mieli
chroniczną awitaminozę, mam nadzieję
więc, że każdy liberalny optymista docenia, że na razie nikogo na stosach się
nie pali, a fakt, że tak wiele myślimy o problemach tzw. Trzeciego Świata, świadczy o względnej łagodności naszych problemów. Musimy jedynie pilnować by miłośnicy
średniowiecza (czasem skryci pod maska postmodernizmu) nie
objęli znów steru rządów. Każdy
myśli, że problemy jego epoki są wyjątkowe, a lekceważy problemy
innych epok. Idealizujemy też przeszłość i tworzymy mity o „Złotych
Wiekach", z którymi tak świetnie rozprawiał się Woody Allen w „O
północy w Paryżu". Konserwatyści kultywują przeciętność (co czasem prowadzi
do uwielbienia jednostek, które gardzą przeciętnością, jak w np. przypadku
Pima Fortuyna) i wychwalają ją,
chcą sprowadzić świat do rangi przerośniętej parafii, udawać, że ludzie
się od siebie nie różnią, że wszyscy mogą i zechcą podporządkować się
tym samym prawom, i potępiają geniuszy, którzy kradną ludziom wszechmocnego
boga. Kato-konserwatyści zarzucają lewicy uniformizację obywateli, ale to oni
do niej dążą.
Nie dziwi mnie rzecz jasna, że w czarnych barwach przyszłość
widzą konserwatyści, dla których niemal każda zmiana oznacza zagrożenie ich
parafialno-prowincjonalnej wizji świata i człowieka. Dlaczego jednak np.
film SF i książka SF stały się w naszej kulturze niemal synonimem
dzieła katastroficznego? Czy chodzi tu o to, że intelektualiści są zmęczeni
teraźniejszością i podświadomie chcieliby ja zniszczyć? A może
tylko doznają nieco perwersyjnej radości z tego, że niszczą świat w którym
idioci towarzyszą im na każdym kroku, dręczą ich z zazdrości w szkołach
(zwłaszcza tych staroświeckich mach-szkołach wioślarsko-jeździeckich z internatem
:), a potem decydują o ich starości? Może chodzi o to, że
filozofowie czują się niedocenieni? (zazdrością o forsę libertarianin
David Boaz tłumaczy częsty wśród intelektualistów antykapitalizm) Skoro człowiek z trudem rozumie zasady ruchu planet, ponieważ myśli kategoriami trudu i zmęczenia
tj., że planety muszą spowalniać swój ruch niejako „ze zmęczenia" (w
rzeczywistości grawitacyjne siły są stałe i nie wyczerpują się), to
może myśli, że rzeczywistość też jest sobą zmęczona i musi kiedyś
popaść w dekadencję by „odpocząć"? Może chodzi o egoizm
umierającego, który nie chce by świat go przeżył (lub tylko trochę przeżył)?
Może chodzi o chrześcijański egoistyczny mit własnego zbawienia i fatalną
linearność chrześcijańskiej wizji historii? Lub o mit
grecko-rzymsko-chrześcijański o pysze człowieka (Grecy przynajmniej
Prometeusza, który zadrwił z bogów, uważali za herosa), którą po prostu
trzeba ujarzmić (Havel pisał o obecnej „cywilizacji pychy", choć
moim zdaniem to raczej klerykalne szermujące boskim słowem średniowiecze zasługuje
na to miano, niż epoka pokory wobec nauki tj. faktów). A może chodzi
tylko o ostrzeżenie, lub o to, że katastrofy dobrze się sprzedają? W każdym razie nawet jak przewidują przyszłość na serio, dają się
ponosić złym przeczuciom.
Mit ludzkiej pychy
Zauważmy jak bardzo chrześcijańskie magiczne skrupuły i mnożone tabu przeszkadzają nauce; transfuzjom, sztucznemu zapłodnieniu, a nawet badaniom budowy oka, bo „oko to zwierciadło duszy"...
Ten
mit „pysznej"
cywilizacji niszczącej samą siebie i wrogość wobec ludzkiej ambicji często
łączy się z (post)chrześcijańską deprecjacją ciała i nadmiernym
uwielbieniem „duszy" (choć „dusza" to tak naprawdę synapsy i mózgowe komórki, a więc również ciało). Tak jest np. u filozofa i pisarza SF Georga Herberta Wellsa.
Nie ma wyraźnego podziału między filozofowaniem czy
socjologizowaniem na temat przyszłości, a literaturą SF. Zawsze chodzi o projekcji
myśli bieżącej epoki na temat kierunku w jakim idą sprawy cywilizacji.
Geneza SF jest filozoficzna (Swift i jego Guliver's Travels -
satyra SF na państwa XVIII-wieczne i ich funkcjonowanie, Voltaire i „Mikromegas" — filozoficzna powiastka, gdzie przybysze z kosmosu uczą ziemian
prawdziwej Locke’owsko-podobnej filozofii, Sebastian Mercier i An 2440 — optymistyczna wizja oświeconej przyszłości, wygnanie metafizyki
sprawna opieka społeczna, szkolnictwo, równość praw, ponumerowane domy i szerokie
ulice). W XIX wieku mamy zarówno
„czysto naukowych" autorów SF (Verne), jak i filozofujących, czy
też socjologizujących (zwł. Herbert George Wells). W dziele Wellsa; Wyspa
doktora Moreau z 1896 roku, widzimy wizję niebezpieczeństw wynikających z niekontrolowanych i nieodpowiedzialnie prowadzonych badań
naukowych. To chyba najbardziej konserwatywna powieść Wellsa, który
przedstawił w niej tzw. zwierzoludzi, tj. zwierzęta, które doktor Moreau
chce uczynić ludźmi, ale to się nie udaje i bardziej dochodzi do głosu
'zwierzę w człowieku", niż człowiek w zwierzęciu.
Mamy tu więc parodię darwinizmu, oparta na bezsensownym założeniu, że
obniżenie IQ i zezwięrzęcenie są pożądane w procesie adaptacji środowiskowej.
Główny pozytywny bohater „Wyspy…" Edward Prendick po powrocie z niej
bierze zwykłych ludzi za „zwierzoludzi" z wyspy, co jest kalką z Guliwera
Swifta, który po powrocie z kraju cywilizowanych koni, nie może dogadać
się z ludźmi, bo rozpoznaje w nich dzikich yahoosów. Z tą różnicą,
że Swift ganił ten idealizm Guliwera, który powinien akceptować ułomności
ludzi, a u Wellsa Prendick jest cały czas bohaterem wzorcowym.
O rok wcześniej od „Wyspy…" ukazał się "Wehikuł
czasu (1895), dzieło o wiele lepsze, choć również pesymistyczne. Główny
bohater powieści przenosi się do roku 802.701, kiedy cywilizacja ludzka zdąża
już ku nieuchronnemu upadkowi, a Ziemia została podzielona pomiędzy dwa
gatunki ludzi. Elojowie, potomkowie klas posiadających, żyją na powierzchni i są
pożywieniem zamieszkujących podziemia Morloków. Są to potomkowie dawnych
robotników, zmuszonych do pracy fizycznej pod ziemią, a przy tym nie tracących
podstawowych fizycznych umiejętności. Ich ciało stało się podobne do owadów i przyzwyczaiło do warunków podziemnych, dlatego boją się światła. Żywią
się mięsem Elojów, na które zapuszczają się pod osłoną nocy, dlatego ci
muszą spać razem wewnątrz budynków. Mamy tu do czynienia z socjalistyczną
walk klas posuniętą do biologicznego absurdu, a więc projekcję
XIX-wiecznych strachów na warunki rzekomej przyszłości. Wells wierzył, że
do rozwoju i podtrzymania inteligencji potrzebne są trudy i wolność.
Wolność zapewne rzeczywiście, ale czy trudy życia są aby na pewno
czynnikami kształtującymi charakter? Średniowiecze pokazuje, że człowiek
potrafił w trudach sięgać przez 100 lat po narkotyk religii przejawiając
mało sensownej działalności. Bardzo ciekawy jest też u Wellsa jego
negatywny stosunek do luksusu czyniący z ludzi dekadentów podobnych
zdziecinniałym Elojom, których interesowała jedynie sztuka i erotyzm,
przy pewnej dozie ledwo ukrywanej sympatii do odrażających Morloków (zupełnie
jakby była to apoteoza trudu a la Jack London i Buck). Dla filozofów trudu
erotyzm i sztuka oznaczają pewne „poddanie się", rezygnację z człowieczeństwa,
być może mają oni zbyt wiele post-chrześcijańskich i post-rzymskich
hamulców obyczajowych, by zgodzić się z notabene przeintelektualizowanym
Johnem Stuartem Millem (którego ojciec prawie wykończył swoim eksperymentem
edukacyjnym), że w człowieku: „tylko żołądek bywa w pełni
zadowolony".
Pamiętam artykuł w „Najwyższym Czasie", którego
autor wszystkie „wyższe" ideały przypisywał prawicy, podczas gdy
duchem lewicy miały być „brzuch i seks". Ale z drugiej strony
szczęście (podobnie jak ból) możemy odczuć tylko cieleśnie, dlatego
perwersją jest dla mnie zapowiedź raju, gdzie przez miliony lat radować się
będzie czysta dusza; CZYM miałaby ona się radować?
Wpływ Cesarstwa
Rzymskiego, które upadło wskutek niewydolności administracyjnej, i agresji
sekty chrześcijańskiej, ale upadek który wiążemy z nawyku z jakimiś
orgiami i zanikiem poczucia obywatelstwa (Petroniusz był jednocześnie
wzorowym obywatelem i miłośnikiem orgii), każe nam stawiać znak równości
między pojęciami: erotyzm/sztuka i dekadencja. Mimo iż nawet duch jest
mózgiem, a mózg ciałem nadal tkwimy w jakimś kartezjańskim
dualizmie karzącym nam gardzić ciałem (K. Deschner uważał, zgodnie z tezą
Nietzechego, że chrześcijaństwo jest zemstą brzydkich i biednych, zresztą
już Edward Gibbon w XVIII wieku zarzucał chrześcijanom zniszczenie Imperium
Romanum), cywilizację utożsamiać z ideą, choć idealiści duszy zwykle
preferują nawyk i tradycję, obawiając się każdej naprawdę świeżej
idei. W każdym razie katastrofizm Wellsa jako oparty na niedocenianiu siły
instynktu i gardzeniu ciałem i erotyką jest bardzo niewiarygodny.
Mieliśmy wielu wybitnych, choć „zepsutych" polityków oddających się
cielesnym rozkoszom jak choćby Ludwik XIV, Talleyrand, Filip II Orleański,
Edward VII, Winston Churchill, Napoleon, Martin Luther King, JF Kennedy,
Metternich, Palmerstone, John Wilkes, czy Henry Bolingbroke, jak również wielu
ascetycznych nieskutecznych mędrków: Filip II, Wodroow Wilson, Karol I Habsburg… Oczywiście znajdziemy też i przykłady „zepsutych" rozkoszami
miernot (Edward VIII) i ascetycznych skutecznych polityków (Gandhi, Lincoln).
To samo dotyczy prostych żołnierzy i cywilów. Działanie nie ma nic do
„trudu", a rozkosze i wygody mogą
stymulować umysł i rozładować emocje. Proste prawda? Otóż nie dla chrześcijan.
W 1923 roku Wells napisał dla odmiany bardzo
optymistyczną powieść: Ludzie jak bogowie (Men Like Gods).
Bohaterami jej są ziemianie, którzy trafiają do świata równoległego, którego
mieszkańcy wyprzedzają społeczeństwa naszej planety o wiele lat. Nie ma
tam już chorób, wojen, niesprawiedliwości, a mieszkańcy bez przeszkód
mogą rozwijać swe osobowości. Wells obnaża w powieści absurdy rządzące
Ziemią XX wieku. Mieszkańcy świata równoległego są zdrowsi i stosunkowo
nieliczni, co sprawia, że gospodarują ziemią lepiej i żyją na lepszym
poziomie. Ziemianie jednak szybko drażnią ich swym egoizmem i zarażają
zarazkami, co powoduje, że pozostają oni w areszcie domowym. Jedynie główny
bohater-liberał będący zapewne personifikacją Wellsa sprzyja mieszkańcom świata
równoległego widząc w ich świecie urzeczywistnienie jego marzeń,
dlatego próbuje udaremnić spisek ziemian przeciw gospodarzom planety. Nie
znajduje niestety sprzymierzeńca w łagodnym z natury konserwatywnym pośle
Izby Gmin, który jak to potem powiedziano: „nie wierzy w nic poza byciem
wykwintnym gentlemanem". Reszta ziemian to oszuści, oszustki i hieny
społeczne. Wells pokazuje, że możliwe jest rozsądne, oparte na nauce,
eksploatowanie ziemskich zasobów i że przyszłość może znakomicie
„rozgrzeszyć" ludzką ambicje dając nam lepsze życie, tak jak naukowe
odkrycia z przeszłości dały je nam. Jednak nadal najlepiej sprzedają się
książki katastroficzne, nawet jeśli są dziełem poważnych politologów jak
np. dzieło Waltera Laqueura (ur. 1921) : Ostatnie dni Europy.
Laqueur jednoznacznie wieszczy upadek Europy przez fiasko integracji, bezrobocie
wskutek informatyzacji (krytykuje on pomysł cywilizacji, w której tylko 20 %
ludzi pracuje, a 80% ogląda TV — moim zdaniem przesadza), zbyt mała
konkurencyjność ekonomiczną, i zalew imigrantów wrogich europejskim wartościom,
zapominając, że trudno jest przewidzieć wszystkie zmiany wynikające z tych
faktów, a także o tym, że problemy cywilizacyjne rozwiązuje się jeden po
drugim stopniowo, więc prawdopodobieństwo, że te zagrożenia dadzą
jednoczesny skumulowany efekt jest małe, tak samo jak prawdopodobieństwo
rzekomego buntu maszyn. Warto przy okazji zauważyć, że np. Japończycy nie
boją się maszyn i nawet uważają (zgodnie z szintoizmem i taoizmem), że mają
one coś w rodzaju duszy, stąd o wiele mniej mają oporów wobec np. humanoidów.
Znany profesor Hiroshi
Ishiguro, który swego robota-humanoida wysyła nawet na konferencje, by wygłaszał
te wykłady, które on by wygłosił, gdyby miał więcej czasu.
1 2 3 4 Dalej..
« Światopogląd (Publikacja: 02-08-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8230 |
|