To pytanie pojawiło się ostatnio w trakcie dyskusji na
Racjonaliście. Autorytetem, na który często powoływali się zwolennicy
takiej strategii okazał się Sam Harris, który stwierdził, iż aby
skuteczniej szerzyć racjonalne myślenie należy „zejść z radaru". Harris
zauważył, iż deklarowanie się na starcie jako ateista może zniechęcić daną
ofiarę wirusa wiary religijnej do wysłuchania argumentów broniących prawdy o rzeczywistości.
Podejście Harrisa nie przekonuje mnie z dwóch głównych
względów. Po pierwsze dla osoby wierzącej inne religie często są
absurdalne. Tylko ta własna zasługuje na uznanie i zawieszenie myślenia, obce
podlegają często surowej krytyce, opartej również na racjonalnych wnioskach.
Wirus wiary religijnej infekuje tylko część mózgu nosiciela, powodując głęboką
jego niespójność. Dlatego wielu ludzi wierzących uważa własne wierzenia za
szczyt poznania, zaś wierzenia innych za groteskowy absurd, nie dostrzegając
przy tym śmieszności własnego zmyślonego boga/bogów. Ateista ukrywający swój
ateizm i krytykujący absurdy tej czy innej religii łatwo znajdzie sprzymierzeńców
wśród osób wierzących. Będą to osoby wierzące w inną religię od tej
krytykowanej. Wtedy cały „podstęp" skrytego ateisty przerodzi się we
wspieranie jednej religii kosztem drugiej, a nie o to przecież chodzi.
Po drugie, najważniejsze, moim zdaniem, w krytyce religii
jest skupienie się na zjawisku wiary w boga/bogów/boginie/jaźń etc. Niektórzy
ludzie wierzący bardzo chętnie uznają, iż pewne elementy ich wiary stały się
ofiarą wypaczeń, ale samo zjawisko kultu boga to najwyższy przejaw wspaniałości,
dobroci, mądrości, wrażliwości etc. Ulegają temu poglądowi też liczni
agnostycy twierdzący iż „nie otrzymali łaski wiary". Samo zjawisko wiary
religijnej ma na całym niemal świecie bardzo dobry PR. Szerokim łukiem pomija
się morze krwi i cierpienia spowodowane przez ten proceder. Nawet wielu
niewierzących powtarza, iż „dobrze jest wierzyć". Powszechne jest
przekonanie o głębi wypływającej z wierzenia w mityczne stwory czyniące
wierzącego lepszym od innych. To przekonanie jest, moim zdaniem, głównym
celem do obalania przez ateistę. Należy więc podkreślać, iż przemoc rodzi
się ze zjawiska wiary w boga i tym podobne mityczne wyzwalacze. To, jak ta
przemoc dokładnie przebiega i w jaki sposób zabija również uczciwość
intelektualną i emocjonalną, to już tylko szczegóły. Najważniejsze więc
dla ateisty jest powiedzenie, że teizm jako taki jest niebezpieczną, zabijającą
innych używką. Nie zaś skupianie się na szczegółach przy jednoczesnym
ukrywaniu swojego ateizmu. W każdej religii to co najważniejsze do wierzenia
można streścić w dwóch zdaniach. Wielu wierzących pomija resztę. Na przykład
dla chrześcijan najważniejszy element to — „Jezus zmartwychwstał, więc i ja zmartwychwstanę"… Wyjaśnienie komuś, iż dziewice nie rodzą, albo, że
na drewnianym statku nie zmieszczą się przedstawiciele wszystkich gatunków
zwierząt lądowych nie jest jeszcze żadnym sukcesem. Nie znosi to głównego
źródła przemocy w religii chrześcijańskiej. Tym źródłem jest skrajna
agresja wobec osób, które ośmielą się zanegować boskość
Jezusa. A w jeszcze szerszej perspektywie, wobec osób które zanegują
przekonanie, iż „jest bóg który nagradza za posłuszeństwo". Bez podważenia
tej podstawy, walka z negatywnym wpływem przekonań religijnych na umysły
ludzkie jest nieskuteczna...
Oczywiście są ateiści, którzy ukrywają swój ateizm z mniej szlachetnych pobudek, niż chęć wywierania skutecznego, pozytywnego wpływu
na społeczność. Obawiam się, że jest to wręcz większościowa grupa ateistów.
Te osoby ukrywają swoją bezbożność dla uzyskania korzyści w życiu społecznym.
Wiedzą, że ateizm mógłby zrazić do nich wielu potencjalnych pracodawców i klientów. Jako, że nie widzą niczego poza otaczającym ich społeczeństwem,
poza możliwościami doraźnych sukcesów i porażek, ukrywają swoją niewiarę.
Ci ludzie nie spoglądają przeważnie dalej, niż sięga lista wpisów na ich
telefonie. Tak samo jak nasi zwierzęcy przodkowie, również oni żyją tylko w stadzie i dla stada, gwiazdy świecące nad ich głowami są tu nieistotne.
Jako, że większość ludzkich stad na świecie poważa religię i religijność,
tego typu skrytych ateistów jest również wielu. Oczywiście ludzie mają
prawo być krótkowzroczni dla wygody, a w krajach muzułmańskich nawet dla
przeżycia. Tym niemniej, gdyby wszyscy tak robili, żylibyśmy nadal w bardzo
ponurych czasach.
Ukrywający się ateiści — konformiści odgrywają też
często bardzo negatywną rolę w walce z dobrym PijaRem religii jaką toczą
tzw. „nowi ateiści", czyli po prostu jawni i odpowiedzialni ateiści. Dla
ukrytych konformistycznych ateistów ta walka jest czasem zagrożeniem, stwarza
większe ryzyko ujawnienia. Dlatego wśród ukrywających ateizm ateistów
znajdziemy najgorętszych przeciwników jawnego ateizmu.
Ten temat, jak zwykle, poruszam dalej w mojej kolejnej
„Bezbożnej pogadance":
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.