|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Irreligia
Wysoka godność smętnego ateizmu [2] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Każdego dnia religie zalewają nasze życie oceanami groteski i tragifarsy. Jeśli dogłębnie i rzetelnie rozpatrzyliśmy jej argumenty, jeśli po
wielokroć podejmowaliśmy polemiki z wyznawcami irracjonalnych wierzeń, które na
ogół były jałowe, wówczas coraz częściej reagujemy na religię śmiechem — ale nie
dlatego, by zranić wierzącego, lecz dlatego, że religia jest śmieszna, a naturalną reakcją na komizm, jest śmiech. Jeśliby religia była wyłącznie
śmieszna, wówczas śmiech byłby jedyną sensowną reakcją. Jako jednak że jest
także uciążliwa lub szkodliwa społecznie, więc poza śmiechem podejmujemy także
polemikę i krytykę. Czy śmiech i drwina mogą skrzywdzić? Nie są w stanie
skrzywdzić mocno wierzącego, gdyż kpina nie zaburzy jego pewności wiary. Raczej
będzie on współczuł bluźniącemu, gdyż przed oczyma stają mu nieuchronne
konsekwencje jakimi porazi go Bóg za naruszanie jego
mściwych dóbr osobistych.
Drwina poruszy natomiast każdego niepewnego własnych
wierzeń, gdyż działa mu na nerwy milczenie Nieba wobec bluźnierstw, które to
pobudza jego wątpliwości. Inaczej nie
żądano by karania bluźnierców. Biblia głosi: nie sądźcie, byście nie byli
sądzeni, rozdzielcie boskie od ziemskiego. Każdy szczery i niewzruszony
chrześcijanin nie ma wątpliwości, że Biblia mówi prawdę i że Bóg naprawdę ukarze
srogo bluźnierców. Z chrześcijańskiego punktu widzenia konstrukcja obrazy uczuć
religijnych to czyste absurdum. Każdy uczciwy chrześcijanin postrzega kpiny z religii jako okazję, zgodnie ze słowami Jezusa: „Błogosławieni jesteście, gdy
wam złorzeczyć będą, i prześladować was, i mówić wszystko złe przeciwko wam,
kłamając dla mnie. Radujcie się, i weselcie się; albowiem zapłata wasza obfita
jest w niebiesiech". Uczciwy chrześcijanin nie mógłby zatem domagać się prawnego
zakazu dla tego, co jest błogosławieństwem ani nie robiłby coraz to nowych
przypisów do Słowa Bożego.
Domagają się jednak zakazu bluźnierstw wszyscy religijni
hipokryci i pseudochrześcijanie, by prawnie chronić słabość ich wiary w chrześcijańskie nauki, bo choć mają na tyle trzeźwego osądu mitów, że nie są w stanie uwierzyć w nie bezkrytycznie, jednak obietnica życia wiecznego, to pokusa
zbyt wielka, więc chcą być świętoszkami na przekór rozterkom. Kiedy jednak Niebo
po raz kolejny milczy wobec bluźnierstw, choć wedle chrześcijańskich opowieści
za drobniejsze grzechy leciały z nieba wielkie kamienie lub przynajmniej
występca niespodziewanie padał martwy — eskalują się wątpliwości i rośnie gniew.
Naturalnie, znakomita większość katolików nie żywi żadnych
uczuć do dogmatów kościoła, który odwiedza, i troska się o nie równie mocno, jak o papieski zakaz prezerwatyw i seksu przedmałżeńskiego. Potencjalne „ofiary"
obrazy uczuć religijnych w Polsce to niewielki procent, który pozostanie po
odjęciu kulturowych katolików oraz uczciwych chrześcijan.
Nie potrafię udowodnić, że satyra religijna może mieć
konstruktywny wpływ społeczny. Uważam jednak, że może zwiększać wątpliwości złej
wiary i powinna wywoływać radość i wesele
uczciwych chrześcijan. Religijna hipokryzja nie zasługuje natomiast na specjalną
ochronę prawną.
Zakaz lub moralne potępienie drwiny z przejawów religii,
bez podania racjonalnego uzasadnienia tegoż jest formą tłumienia naszych
wolności — przede wszystkim wolności ekspresji i komentowania otaczającej nas
rzeczywistości. Absurdy tej rzeczywistości zasługują na drwinę, pompatyczna
niedorzeczność domaga się kpiny.
Potępiam drwinę, która wypływa z niskich pobudek, jak chęć
dokuczenia komuś czy cyniczna złośliwość, ale jednocześnie jest dla mnie ważna
zgoda na drwinę lub ironię religijną, gdyż obnaża ona absurdy i komiczności
religii.
Naturalnie satyra bądź drwina na religię może być nieudolna i zła. Nie mam zamiaru bronić każdej ani problemów, by powiedzieć: nie podoba mi
się to. Najczęściej po prostu ignoruję rzeczy, które nie trafiają do mnie.
Kawalarz z którego kawałów po raz kolejny ludzie się nie śmieją, w końcu
rozumie, że to, co jego śmieszy, innych już nie bardzo.
Nieetyczna wydaje mi się niewspółmierność ochrony
światopoglądów irracjonalnych oraz osób, które budują swój ogląd świata oraz
wartości na tym, co mogą rozumowo obronić i uzasadnić: nawet wśród niewierzących
nie brak osób, które chcą chronić uczucia religijne za pomocą prawa i społecznych tabu (nie można lub nie
wypada ich drażnić), a jednocześnie osoby te nie mają żadnego problemu z akceptacją każdego gwałtu przeciwko rozumowi. Uczucia religijne to główny napęd
światopoglądu religijnego. Rozum jest natomiast głównym napędem światopoglądu
racjonalistycznego. Jeśli domagasz się szczególnych praw dla uczuć religijnych,
to wiedz, że ja będę się domagał takich samych praw dla rozumu. Proponuję
sprawiedliwy układ: ja znoszę głupoty, ty powściągasz swą religijną uczuciowość.
Owa niewspółmierność znajduje niestety odzwierciedlenie
także w naszym prawie. W zasadzie uważam, że choć nie powinno się kodeksem
karnym bronić żadnych uczuć religijnych czy przekonań, to jednak powinno się
zmienić art. 196 KK tak, by objęci nim zostali również niewierzący — o ile
oczywiście uznamy, że całkowite zniesienie tego przestępstwa jest póki co
niemożliwe. Taka zmiana miałaby sens nawet wtedy, gdyby żaden niewierzący nie
skorzystał z tej drogi ochrony swego światopoglądu. Chodzi bowiem o to, by prawo
nie tworzyło sytuacji nierównego traktowania ze względu na wiarę lub jej brak.
Prawo nie może bowiem sugerować, że człowiek religijny jest w jakiś sposób
wyjątkowy lub uprzywilejowany.
1 2
« Irreligia (Publikacja: 01-10-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8400 |
|