Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.182.799 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 306 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Koncepcje religijne podlegają wyłącznie sile inercji własnej tradycji i autorytetowi aktualnych zwierzchników odpowiednich instytucji wyznaniowych, ci zaś nie są bynajmniej zainteresowani w rozszerzaniu sfery wpływów rozumu.
 Kościół i Katolicyzm » Organizacja i władza » Watykan i papiestwo

Wieści zza Spiżowej Bramy [2]
Autor tekstu:

Nie przeceniałbym też wartości dokumentów, bowiem papiery urzędowe mają tę dziwną właściwość, że lubią ginąć, a na ich miejsce pojawiają się nowe, równie autentyczne, ale o nieco innej zawartości. Rzecz jest znana nie od dziś i można w tej kwestii przytoczyć kwiatek z naszej łączki. Otóż w roku 1921, jeszcze za Benedykta XV, nasz ambasador przy Watykanie, Józef Wierusz-Kowalski, zwierzył się hrabiemu Starzyńskiemu z Małopolski, że na życzenie ówczesnego sekretarza stanu, Pietro Gasparriego, poselstwo polskie usuwało z dokumentów wszystko, co mogłoby świadczyć niekorzystnie o poczynaniach nacjonalistów ukraińskich i litewskich wobec ludności polskiej. Tak 'oczyszczone' dokumenty, w których wszystko, co tylko było można, przypisywano bolszewikom, służyły następnie do przygotowania opracowań, które przedkładano papieżowi. Taka była potrzeba chwili. Czy papież był świadom metod działania swego sekretarza stanu, nie wiem, lecz faktem jest, że to od niego metropolita unicki, Andrzej Szeptycki, uzyskał w roku 1920 prawo wyświęcania biskupów unickich poza wiedzą rządu polskiego, z którego szybko skorzystał, a co mocno poirytowało władze polskie, jakby nie było — katolickie.

Archiwa watykańskie mogą, więc nie być bardziej wiarygodne niż wszystkie inne. A jeszcze pozostają historycy. Nie trzeba być szczególnie przenikliwym, aby się domyślić, że tylko ci o dużym poczuciu 'odpowiedzialności' mogą liczyć na uzyskanie niezbędnych pozwoleń umożliwiających wstęp w te wysokie progi. Jestem też pewien, że każdy z nich będzie pracować sumiennie i starannie, a więc długo, wyniki zaś opublikuje w równie odpowiedzialnym piśmie naukowym. Można, więc być spokojnym o ich należyte przyjęcie przez zainteresowanych, których zbyt wielu też chyba nie będzie.

Wśród tych oczekiwań znalazłem i takie, że 'łatwiej będzie znaleźć przychylność innych religii, przyjmując postawę pokory, otwartości i tolerancji, niż głosząc tezę o tym, że "jedynie nasza religia jest słuszna".' Na pierwszy rzut oka wydaje mi się, że jest to teza niemal heretycka, zaprzeczająca wszystkiemu, czego nauczali i nauczają funkcjonariusze wszystkich wyznań, którzy doskonale przecież wiedzą, że właśnie ich religia jest jedynie słuszna. Nie sądzę, aby Kościół katolicki wyłamał się z tej tradycji i poniechał głoszenia tej prawdy, której świadom był już św. Paweł.

Dostrzegam w tej 'postawie pokory' i możliwości zaniechania zbyt dobitnego głoszenia tezy o jedynej prawdziwości chrześcijaństwa i to w rzymskim wydaniu, zwyczajną hipokryzję. Praktyczna realizacja takiej postawy może polegać tylko na tym, że co innego będzie się mówić wiernym, a co innego rabinom, mułłom, prezbiterom, popom, a może i szamanom. Właściwie to nie jest hipokryzja, tylko zwyczajna polityka, więc rabini, popi i mułłowie szybko się na tym poznają, oni też potrafią robić politykę. Nie ma, więc co liczyć, na szybkie i łatwe porozumienie. A w kwestiach doktrynalnych to Jezus pozostanie dla Żydów tym, kim był i jest, tak samo dla muzułmanów, i tu nikt na żadne zmiany pójść nie może.

Na czym miałaby też polegać ta przychylność innych religii, o którą należy zabiegać? Pojedynczy ludzie, wyznający różne religie, bywają sobie życzliwi, ba, czasem nawet się kochają, są gotowi ponieść wielkie ofiary dla drugiego, ale religie? Gdybyż to jeszcze były jakieś monolity, przynajmniej jasno widoczne struktury organizacyjne, wtedy można by liczyć na to, że przynajmniej przywódcy się polubią. Przy dzisiejszym ich rozczłonkowaniu, ustawicznej działalności rozłamowej, często skrzętnie ukrywanej, ale faktycznej, wydaje się to niemożliwe. Nie potrzeba daleko szukać, ale na czym miałaby polegać np. przychylność kościoła łagiewnickiego dla toruńskiego i odwrotnie, a nie są to chyba jedyne z naszych własnych kościołów?

Być może, w którymś państwie muzułmańskim zostanie wydane pozwolenie na zbudowanie kościoła, tylko gdzie znaleźć wiernych, ryzykujących uczęszczanie do niego? Jednak trzeba próbować choć trochę poprawić świat, więc może projektowane spotkanie zmierzające do wspólnego potępienia terroryzmu, o ile dojdzie do skutku, da jakieś rezultaty. Tylko, czy rzeczywiście religie są przeciwne nienawiści i przemocy?

Nikt też nie podejmie się zakwestionowania rzeczy bardziej znaczących, np. nowej interpretacji rozlicznych objawień, trzeciej tajemnicy fatimskiej, przynajmniej nie w tym stuleciu, skoro na rehabilitację Galileusza trzeba było czekać trzy wieki, a taki Hus nie może się jej doczekać przez sześć. Warto przypomnieć, że obchody rocznicy śmierci tego zdradziecko uwięzionego i zamordowanego potem reformatora, jakie w 1925 roku miały miejsce w Czechosłowacji pod honorowym protektoratem prezydenta Masaryka, stały się powodem zerwania przez Watykan stosunków dyplomatycznych z tym państwem.

Kto oczekuje zmian?

Wątpię, aby jakichś głębszych zmian oczekiwali albo życzyli sobie np. uczestnicy licznych pielgrzymek, budowniczowie ze Świebodzina, wierni słuchacze radia toruńskiego czy nasi hierarchowie. Nikt rozsądny, tak mi zdaje, nie spodziewa się też zaniechania procesji, zakazu stawiania posągów czy weryfikacji życiorysów kontrowersyjnych świętych. Tego papież nie zrobi, bo nie może zrobić niczego, co by rzucało choćby cień na dwadzieścia wieków tradycji.

Ci, którzy na zmiany oczekują, powinni się dobrze zastanowić nad swymi oczekiwaniami i przyjrzeć się dokładnie swym przekonaniom. Jeśli miałbym im cokolwiek doradzać, to byłaby to zmiana przekonań.

Co więc może się zmienić?

Jedyne, co może się zmienić, to rozłożenie akcentów. O jednych sprawach będzie się mówiło, inne będą pomijane milczeniem. Jest to stara, wypróbowana metoda, dająca znakomite rezultaty, bo pamięć wiernych jest nader krótka i wybiórcza.

Czas jest nie tylko najlepszym lekarzem, ale i reformatorem religijnym. Dziś raczej trudno liczyć na to, że wśród rozśpiewanych, bardziej jednak jękliwie i żałośnie zawodzących, pielgrzymów, znajdzie się jakiś flagelant. A kiedyś byli powszechni, jednak czas zrobił swoje.

Jeszcze za czasów mojego dzieciństwa, kobieta, udająca się pierwszy raz do kościoła po porodzie, stawała najpierw w kruchcie, i pokornie klęcząc czekała, aż kościelny przyprowadzi księdza, by ten dokonał jej 'oczyszczenia'. Czas zrobił swoje.

Kilkadziesiąt lat temu, co prawda w Holandii, usunięto z parafii pastora, i to kalwińskiego, który wyjaśniał wiernym, że opowiadania biblijnego o Adamie i Ewie nie można rozumieć dosłownie, a wąż biblijny jest jedynie personifikacją grzechu. Pastor, Johannes Geelkerken, doczekał jednak czasów, w których stało się to prawie, że powszechnie uznawane, zmarł, bowiem w 1960 roku.

Książek Dawkinsa też nikt ni będzie wykupywał hurtem po to, aby je spalić wraz z autorem, a przecież był to zwyczaj dość powszechny w Europie. I tu upływ czasu poszedł na rękę nieprawomyślnym heretykom, co i prawowiernym wyszło na dobre.

Sądzę, że nie usłyszymy hasła „Brońcie krzyża" lub podobnego, które co więksi zapaleńcy zrozumieli na swój sposób i zaczęli stawiać krzyże, gdzie popadnie, i w ilościach, które wywołały zaniepokojenie o stan umysłów owych 'obrońców'. Być może tych obrońców wyleczono np. hydroterapią, albo uleczył ich po prostu czas.

Przykłady dobroczynnego działania czasu są liczne, nie ma sensu ich przytaczanie. Żałuję tylko, że nie mam już tego czasu zbyt wiele w zapasie.

Żadnej pieriestrojki za Spiżową Bramą więc nie przewiduję, choćby dlatego, że pierwsza fatalnie się skończyła.


1 2 
 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (10)..   


« Watykan i papiestwo   (Publikacja: 02-06-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jerzy Neuhoff

 Liczba tekstów na portalu: 97  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Paradoks
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8993 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365