« Felietony i eseje Homo sum [3] Autor tekstu: Stanisław Pietrzyk
Jest więc paradygmat czymś w rodzaju naukowego sita, mającego oddzielać
elementy naukowe od nieposiadających takich cech paranaukowych hipotez czy
pseudonaukowych bzdur.
Narzędzia te muszą być ciągle sprawdzane pod względem przydatności
naukowej i modyfikowane lub zmieniane na nowsze, spełniające rygorystyczne
wymagania środowiska naukowego (choć w praktyce pewnie zwycięża paradygmat
mający większą siłę przebicia). To odróżnia paradygmat od dogmatu, który
stanowi o absolutnej słuszności głoszonych treści przez co nie podlega
modyfikacjom.
W historii nauki znaleźć można sporo przykładów prawdziwej
„walki" na paradygmaty, co nie powinno dziwić, gdyż wielu naukowców próbuje
zachować te, które pozwoliły wylansować ich koncepcje.
Poniżej „Pojedynek paradygmatyczny" z mocno przymrużonym okiem
Fechtunek na paradygmaty, teorie czy hipotezy niewiele ma wspólnego z naukową rzetelnością i nieczęsto prowadzi do syntezy poglądów, gdyż każdy z tych „szermierzy", szukając uporczywie potwierdzenia swoich teorii, w końcu
je znajduje. Takie postawy są bardziej typowe dla środowisk akademickich, z reguły bardziej zachowawczych i konserwatywnych, niż dla naukowców o rewolucyjnych skłonnościach i bardziej otwartych umysłach.
Inaczej jest w przypadku myślenia dogmatycznego — choć już sam ten
zwrot frazeologiczny jest oksymoronem — gdzie dogmat paraliżuje funkcje
poznawcze i heurystyczne. Jednak tu
spory doktrynalne przybierają (i zawsze przybierały) postać dramatyczną a krwawe ich efekty zawsze były świadectwem
upośledzenia intelektualnego, potwierdzając w całości opinię Christophera Hitchensa, że „religia zatruwa wszystko".
Przykład „myślenia" dogmatycznego, gdzie myśli — o ile się
wyklują — muszą być w 100% kompatybilne z niezmiennym wzorcem. Jeśli nie są,
dopasować je można przy pomocy kazuistycznej obróbki lub stosując sofizmaty. I tak jest w każdej religii. Różne są tylko
„myślowzorce".
Zdaję sobie doskonale sprawę, że pomimo posiłkowania się przedmiotową
literaturą jak również wieloma
dostępnymi informacjami na temat Homo
sapiens nie tylko nie wyczerpałem tematu, ale nawet o krok nie przybliżyłem
się do pełniejszego zdefiniowania człowieka, gdyż on ciągle „staje się" i jest to niekończący się proces. Człowiek, jako istota myśląca zdolny
jest do wszystkiego, co rozumieć można również w sensie jak najbardziej
pejoratywnym. Warto jednak mieć dystans zarówno do człowieka jako pojęcia
jak i — personalizując je — do samego siebie.
1 2 3
« Felietony i eseje (Publikacja: 14-10-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9341 |