Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.045.059 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 291 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Sursum corda, ale nie wyżej mózgu."
« Nauka  
Infekcja postmodernistyczna nauk społecznych [1]
Autor tekstu:

Niegdyś pisało się o problemie ignorancji naukowej pośród humanistów, czyli adeptów nauk niezbyt ścisłych. Problem ten zapewne nie zanikł, choć obecnie jest mniej zauważalny. Humaniści nawet jeśli nie pokochali nauk ścisłych i przyrodniczych, coraz częściej rozumieją wyższość tych ostatnich nad naukami społecznymi i humanistycznymi.

Dziś w debacie publicznej coraz częściej ścisłowcy przechodzą do ofensywy obnosząc się ze swoją pogardą do humanistyki.

Racjonalista od lat stara się promować nowy renesans czyli nieodzowność rozwoju tak jednych jak i drugich nauk.

To nie oznacza jednak, że obie te sfery naszej wiedzy są równorzędne. Nie oznacza to również postulatu równouprawnienia w bieżących bataliach politycznych, kiedy humaniści lamentują, że państwo ich dyskryminuje, ograniczając nakłady i programy. Rzekłbym, że nauki ścisłe, przyrodnicze i technicze są obecnie znacznie bardziej priorytetowe, gdyby nasz problem nie był jeszcze bardziej elementarny: nie ma co narzekać, że nasze państwo nie idzie ścieżką nowego renesansu, kiedy wyniszczyło nawet niemal całe szkolnictwo zawodowe. Jak można drzeć szaty nad humanistyką, kiedy brak nawet sensownego przyuczania do elementarnych społecznie zawodów. Sytuacja zmienia się na lepsze, choć powoli.

Nie chodzi tylko o to, że budowy domu nie rozpoczyna się od dachu.

Przyczyna pierwsza słabości

Nauki społeczne i humanistyczne w obecnej postaci to coś więcej niż pseudonauka, ale coś mniej niż nauka.

Nie jest to deprecjonowanie, lecz przekonanie, że są one wciąż na etapie przednaukowym swego rozwoju. Przed czasem swojej świetności. Analogicznie jak alchemiczny etap w historii chemii. Nauki społeczne nie dlatego są o wiele bardziej nieudolne od przyrodniczych, że są od nich gorsze, lecz dlatego, że są znacznie trudniejsze, znacznie bardziej złożone.

Eksperymentów w badaniu świata roślin nie ogranicza prawie nic poza finansami. Eksperymenty nad innymi zwierzętami mają niewiele więcej ograniczeń. Dopiero od całkiem niedawna rozwinęła się idea praw zwierząt.

Przyrodoznawca, który obnosi się z pogardą do socjologii czy politologii powinien pamiętać, że praprzyczyną owej „wyższości" jest po prostu łatwiejszy przedmiot badawczy. Łatwiej jest badać myszy niż zbiorowości ludzkie.

Spróbujmy wyobrazić sobie eksperyment badawczy w politologii. Budujemy hipotezę optymalnego regionalnie ustroju. By hipoteza została zweryfikowana na wysokim metodologicznie poziomie, ustrój powinien zostać eksperymentalnie wdrożony na odpowiedni okres testu, po którym porównujemy jego efektywność z innymi i analizujemy skutki. Na dodatek społeczeństwo poddane eksperymentowi ustrojowemu nie powinno być świadome przynależności do grupy badanej.

Eksperymentalna politologia jest teoretycznie możliwa, lecz skrajnie kontrowersyjna etycznie. Historia przyrodoznawstwa ma swe dziedzictwo martyrologiczne, kiedy popadało w konflikty z ideami religijnymi. Nauki społeczne nie mogą marzyć o takiej wolności badań naukowych, jak w przyrodoznawstwie, gdyż oznaczałoby to wojnę nie tylko z ideami religijnymi ale i etycznymi.

Dlatego właśnie nauki społeczne są tak podatne na ideologie. Dlatego też uprawianie nauk społeczno-humanistycznych często sprawia wrażenie deliberacji nad tym, co napisał inny głośny humanista.

Nauki przyrodnicze przeszły przez taki sam okres, kiedy po upadku Imperium Romanum cywilizacja zrobiła duży krok w tył po którym nowi przyrodnicy poczatkowo byli zbyt prymitywni a następnie ograniczani religijnie. Niemała część dziejów przyrodoznawstwa europejskiego to po prostu dzieje kolejnych interpretacji Arystotelesa oraz wywodzenia racji na mocy autorytetu Arystotelesa.

Weźmy pod uwagę naturalne i kulturowe bariery w rozwoju nauk humanistycznych nim zaczniemy je dezawuować.

Rozwój i unaukowienie nauk społecznych jest trudny i powolny, lecz nie niemożliwy czy nierealny. Nauki społeczne systematycznie wzbogacają się o nowe metody badawcze. Zostaną one w pełni rozwinięte, kiedy opanowana zostanie powojenna infekcja postmodernistyczna nauk społecznych i humanistycznych.


Źródło: wonderfulengineering.com

Nazizm jako kluczowa przyczyna infekcji nauk społecznych

Tym co najmocniej zahamowało unaukowienie nauk społecznych był moim zdaniem nazizm. Nie dlatego, że bezpośrednio dążył do ich zniszczenia, przeciwnie: zaczął wykorzystywać ich dorobek w projekcie nacjonalistycznym. Największym błędem jaki można popełnić w ocenie nazizmu to sprowadzić jego związki z nauką do pseudonauki. Oznaczałoby to bowiem niedocenienie wrogiego projektu.

Nazizm nie uprawiał pseudonauki, lecz wykorzystywał naukę do egoistycznego wzmocnienia jednego narodu i uzyskania jego przewagi nad innymi. I przewagę tę uzyskał dzięki nauce. Trzeba było dużego wysiłku międzynarodowego, by pokonać III Rzeszę.

Nie ma chyba wątpliwości, że Niemcy międzywojenne bardzo mocno rozwinęły nauki przyrodnicze i techniczne (warto pamiętać, że Heisenberg, główny twórca mechaniki kwantowej po wojnie był jeńcem wojennym aliantów). Tymczasem w odniesieniu do nauk społecznych panuje zadziwiająca i naiwna skłonność do uznawania działalności nazistowskiej jako pseudonaukowej. Nie podzielam tego przekonania.

Działalność Niemców nazistowskich na polu nauk społecznych była równie zaawansowana, jak na polu nauk przyrodniczych. To że późniejsza, często słabiej rozwinięta nauka tak często miała skłonność kwalifikować to jako pseudonakę związane jest z niedostrzeganiem momentów przejścia nauki w technikę (w tym przypadku: socjotechnikę).

Jaki jest bowiem najwyższy cel rozwoju wszystkich nauk? Możliwość panowania nad rzeczywistością. Nie czyste poznanie. Nie możliwość rozumienia zjawisk. Najbardziej zaawansowanym momentem nauki jest jej wejście w dziedzinę techniki dla wytwarzania narzędzi panowania nad rzeczywistością, kontrolowania przyszłych zjawisk. Fizyka w swym wcieleniu technicznym to budowa samolotów i zdolność latania. Etap techniczny nauk społecznych to socjotechnika zwana też inzynierią społeczną.

Czasami wspomina się, że nazizm wykorzystywał socjotechnikę. Sądzę, że można by go określić najbardziej skumulowanym projektem inzynierii społecznej w dziejach. Już w rok po dojściu do władzy Hitlera, rząd nazistowski przyznał specjalny medal dla amerykańskiego prawnika, Roscoe Pounda, który rozwinął koncepcję prawa, jako instrumentu inzynierii społecznej. Liczyła się tylko ta inżynieria społeczna, gdyż ideologicznie Pound (członek lozy masońskiej) był dośc odległy od nazistów.

Czasami odwołuje się do nazizmu, by skompromitować taką czy inna ideologię. Postmoderniści widzą w nazizmie bękarta Oświecenia. Katolicy widza w nim demoniczną siłę neopogaństwa germańskiego. Protestanci dostrzegają w nim spisek okultystów. Żydzi widza w nim kulminację chrześcijańskiego antyjudaizmu. Komuniści widzieli w nazizmie wypaczenia socjalizmu opętanego ideą nietzscheańskiego nadczłowieka. Kreacjoniści oskarżają z kolei ewolucjonizm za szaleństwo nazizmu.

Mankamentem tych różnorodnych doszukiwań podłoża ideologicznego w nazizmie jest ich cząstkowość, fragmentaryczność, jednostronność. Nie w tym nawet rzecz, że wszystkie te związki ideologiczne nazizmu są urojone. Rzecz natomiast w tym, że wszystkie one są cząstkowo prawdziwe i jednocześnie każdy z nich jako wyjaśnienie całego zjawiska nazizmu jest błędny.

Nazizm od strony ideologicznej był bowiem chłodnym wytworem inżynierii społecznej, który polegał na zlepieniu do kupy ideologicznego Frankensteina z całych dziejów narodu, z jego najsprzeczniejszych wzajemnie nurtów ideologicznych, w szczególności z jego najmocniejszych wzlotów, nawet takich, które w oryginale byłyby jawnie sprzeczne z głównymi założeniami nazizmu.

Ze średniowiecza wzięto do nazizmu germańskie mity. Z reformacji — sakralizujący państwo luteranizm. Z renesansu — jego najwyższą niemiecką sublimację czyli nietzscheanizm. Z Oświecenia — jego najwyższy niemiecki wzlot: kantyzm. Warto zauważyć, że neokantyzm miał bardziej kluczowe znaczenie w budowie III Rzeczy aniżeli sprzeczny z nim nietzcheanizm, choć na ogół nie jest tak dostrzegany, jako że był budulcem „w kuchni" a nie na froncie. To jednak neokantyzm został wykorzystany przy budowie takich ideologii w prawie i teorii państwa, by idealnie nadały się one dla projektu nazistowskiego. Wymieniłem tylko niektóre ideologie, które zostały zaprzęgnięte na służbę III Rzeszy.

W tym szaleństwie była genialna metoda: upośledzono i zaciągnięto w kamasze ideologie, które w oryginalnej postaci byłyby dla nazizmu największymi hamulcami. Na wiele dekad po wojnie Europejczycy patrzą na te ideologie przez pryzmat nazi-karykatur.

Nazizm skompromitował idee czystej demokracji proceduralnej, która dopuszcza do władzy tego, kto zdobędzie większość. Uznaje sie, że ustrój demokratyczny oparty jest nie tylko na procedurach, ale i pewnych wartościach. Podobnie w prawie: nie ma miejsca na czysty pozytywizm prawniczy, czyli oddzielenie prawa od moralności. Dlatego po II wojnie mamy do czynienia z renesansem praw naturalnych. Tyle że naziści oparli się zarówno na idei pozytywizmu prawniczego, jak i prawa naturalnego. Pozytywizm służył im do oddzielenia prawa od moralności oraz sakralizacji czystego prawa bez względu na to jaką niesie treść. Prawem naturalnym uzasadnili swą politykę, choć było to prawo nie oparte na tym, co powinno być (dawne oświeceniowe ideały), lecz na tym co jest — w przyrodzie, na czele z eliminacją nieprzystosowanych oraz zwycięstwem najlepiej przystosowanego.

Nazizm nie miał żadnych problemów z integrowaniem i rozwijaniem sprzecznych wzajemnie ideologii i doktryn, dlatego, że po raz pierwszy nie liczyły się one same, lecz makiaweliczne ich zespolenie, by stworzyć „najlepsze przystosowanie", największa siłę społeczną. Znajdujemy w nazizmie „pozytywne chrześcijaństwo", aryjskie i starogermańskie mity, a obok nich nietzscheanizm i kantyzm. Kant, który zachwycał się: „Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie", wykorzystany został do tego, by odseparować prawo od moralności.


1 2 Dalej..
 Zobacz komentarze (13)..   


« Nauka   (Publikacja: 25-04-2014 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Mariusz Agnosiewicz
Redaktor naczelny Racjonalisty, założyciel PSR, prezes Fundacji Wolnej Myśli. Autor książek Kościół a faszyzm (2009), Heretyckie dziedzictwo Europy (2011), trylogii Kryminalne dzieje papiestwa: Tom I (2011), Tom II (2012), Zapomniane dzieje Polski (2014).
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 952  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 5  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Oceanix. Koreańczycy chcą zbudować pierwsze pływające miasto
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 9638 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365