|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Organizacja i władza » Watykan i papiestwo
Cienie pontyfikatu Jana Pawła II [1] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
"[...] co w takim razie czeka nasz kraj, skoro fundamentaliści — dziś już de facto nami rządzący, będą chcieli coraz więcej?
[...] Żeby powstrzymać fundamentalizm należałoby go opisać
precyzyjnie i bezlitośnie — jako ruch posługujący się nowomową
jako ideologią, jako fenomen psychospołeczny. Nie da się tego
zrobić, nie krytykując Kościoła, nie da się krytykować Kościoła
nie krytykując Papieża [tymczasem] … nasi intelektualiści
zanadto zaangażowali się w przeszłości w tworzenie mitu
Karola Wojtyły i jego nauki społecznej".
Gazeta Wyborcza, 6.10.1992 r. Podaje się nam czasami do wierzenia opinie wedle których Jan Paweł II (polecam biografię z Wikipedii) z taką mocą oddziaływuje na wiernych na całym świecie w czasie swoich podróży,
że ci natychmiast tłumnie nawracają się na katolicyzm. W istocie być może w krajach ciemnych i zacofanych ludność garnie się do Kościoła, jednak w cywilizowanej
Europie Zachodniej liczba katolików systematycznie maleje (np. trudno dziś mówić,
że Francja, dawna córka Kościoła, nadal jest krajem chrześcijańskim;
w Austrii do 1999 odeszło z Kościoła 200.000 wiernych; w Holandii do 1992 — ok.
800.000; zob. więcej: Eurodyabeł i Polacy).
Postaram się wskazać, że istnieje zasadniczy dysonans między naszymi mniemaniami o postrzeganiu
tego pontyfikatu na świecie, a rzeczywistą sytuacją.
Spróbuję już teraz, u schyłku tego pontyfikatu, dokonać jego podsumowania, zwłaszcza,
że będzie to rys krytyczny, a o zmarłych źle nie można mówić, mówmy więc kiedy
oni jeszcze żyją.
(I)
Jan Paweł II popiera, w odróżnieniu od swych poprzedników,
rozrost wpływów Opus Dei, półtajnej integrystycznej organizacji wewnątrz
Kościoła, bo, jak powiedział po swej podróży do Ameryki: "jedyną organizacją kościelną
całkowicie mi wierną jest Opus Dei" (El Pais, 16.08.2001). Dzieło od 1982
r. zorganizowane jest w formie prałatury personalnej, czyli jest taką quasi-diecezją-biskupstwem,
lecz bez określonego terytorium. Jest wszędzie i nigdzie. To prezent od naszego Rodaka,
który jest ewenementem w Kościele. Wcześniejsi papieże odmawiali tego uprzywilejowania
spośród innych organizacji katolickich (biskupi pozbawieni zostali praktycznie władzy nad tą
instytucją, która podporządkowana jest bezpośrednio papieżowi).
Niedługo po
śmierci założyciela, „wyniósł go na ołtarze". Beatyfikacja Josemarii
Escriva de Balaguer y Albasa nastąpiła już w 17 lat po jego śmierci, jeszcze
nikt nigdy nie został tak szybko beatyfikowany, czy ten człowiek wyróżniał się
czymś szczególnym? Była to beatyfikacja władzy. "Portret Escrivy, jaki
wielu kreśliło za jego życia i po śmierci, mógł budzić wątpliwości, a w każdym
razie kazać dłużej się zastanowić kongregacji przeprowadzającej procesy beatyfikacji i kanonizacji. Czasem trwają one całe wieki. Proces beatyfikacyjny założyciela
Opus Dei (zmarłego w 1975 r.) był nadzwyczaj krótki: dziesięć lat, co w działalności
Kościoła oznacza parę minut. Przeprowadzano go w wielkim pośpiechu, mimo (dość
licznych) świadectw, które w innych okolicznościach zainteresowałyby raczej
„adwokata diabła" (...) Starzy członkowie Opus Dei (...) opisywali
Josemarię Escrivę jako człowieka raczej megalomańskiego, zarozumiałego, łatwo
wpadającego w gniew, kłamliwego, antyfeministę, pronazistę i antysemitę. A przede
wszystkim związanego niejedną nicią z reżimem frankistowskim. (...) Cud przypisywany
Josemarii Escrivie (uzdrowienie kobiety chorej na raka) budził wątpliwości wielu
ekspertów". (Bernardo Vali, La Republika, za: Forum).
„Podczas
gdy inni papieże — zwłaszcza Jan XXIII, ale Paweł VI również — podchodzili do
Opus Dei z ostrożnością i sceptycyzmem, uchylając się od kanonicznego dowartościowywania
tego stowarzyszenia, Jan Paweł II zaczął torować mu drogę. Od samego początku
swojego pontyfikatu nie ukrywał sympatii dla Opus Dei, wspierał krok po kroku
umacnianie się władzy w tej organizacji wewnątrz Kościoła, a teraz dopomógł
jej w odniesieniu największego jawnego triumfu" (Matthias Mettner).
Jak zauważa Bernardo Vali: "Może tu wchodzić w grę wdzięczność za pomoc
uzyskaną w czasie gdy Wojtyła jako metropolita krakowski znajdował się na pierwszej
linii walki z panującym jeszcze komunizmem. Prawdziwy monarcha nie zapomina. W homilii wygłoszonej w hołdzie Josemarii Escrivie, „wzorowemu kapłanowi",
papież wspomniał (i pośrednio usprawiedliwił) o dobrach materialnych, których
Opus Dei nie zaniedbuje, choćby dlatego, że działa wśród możnych i bogatych.
Nie ma powodu, by potępiać posiadanie dóbr materialnych, „jeśli używa
się ich właściwie, ku chwale Stwórcy i w służbie braciom". Nic nowego w Kościele trwającym od 2000 lat. Należy to do tradycji".
Czytaj więcej:
Opus Dei i Jan Paweł II
Papież, jezuita i Opus Dei — o sympatiach i antypatiach Jana Pawła II
Zasłona milczenia
(II)
"Dla katolików chilijskich i dla wielu katolików z całego świata fakt, że papież
pojawił się u boku krwawego dyktatora na balkonie pałacu
prezydenckiego, pozostaje niezrozumiały i nie do przyjęcia. Papież był
bezwzględnie twardy w stosunku do reżimów komunistycznych Europy
Wschodniej i bardziej pobłażliwy w stosunku do dyktatur Ameryki Łacińskiej."
(watykanista, Marco Politi, Polityka, nr 52/2000)
|
Zwalcza teologię wyzwolenia w Ameryce Łacińskiej,
czyli tzw. Kościół ubogich, który odżegnuje się od bogatych, a działa w imieniu i na rzecz ubogich. To wskutek interwencji Rzymu zostało
wstrzymane działanie programu „Słowo i Życie" Stowarzyszenia Zakonników
Ameryki Łacińskiej, którego celem była "alfabetyzacja biblijna"
prowadzona z perspektywy ludzi ubogich. Cóż, Kościół nie raz wzbraniał dostępu
wiernym do „Pisma Świętego", czy Jan Paweł II zamierza wpisać się w tę tradycję? Karol Wojtyła, jako gorący antykomunista, nie potrafił trzeźwo oceniać faktów — duchowni, którzy stawali w obronie biedoty, byli dla niego marksistami, czyli
zwolennikami komunizmu, czyli wrogami. Posądzanie tego ruchu, "w którym
wiara i sprawiedliwość społeczna łączą się w jednej gorącej pasji" (Valli,
La Republica), o ciągoty marksistowskie, jest jednak
niesprawiedliwe. Jak pisze Matthias Mettner: "Jest to zarzut z gruntu fałszywy
nie tylko w swej ogólnej formie. Zarzuty o marksizm to
oszczerstwo dla Kościoła wyzwolenia, jeśli zważyć najistotniejszą dla niego
sprawę — „pierwszoplanowy wybór na rzecz ubogich", jego wiarę, że
Bóg jest przede wszystkim po stronie uciemiężonych i objawia się w obliczach
ludzi ubogich, podkreślenie „ewangelizacyjnego potencjału", jaki
stanowią ubodzy dla Kościoła, profetyczną analizę i obwinienie kapitalistycznego
systemu gospodarczego o miliony przypadków śmierci głodowej, o masową nędzę i krzyczącą niesprawiedliwość (...) W okresie posoborowym te siły w Kościele,
które się angażowały po stronie sprawiedliwości społecznej i praw człowieka,
mogły się powoływać na najwyższy autorytet kościelny. "Uległo to zmianie — ku nieskrywanej radości wojskowych — z chwilą objęcia urzędu przez Jana Pawła
II i powołania kardynała Ratzingera na prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Teraz
wrogowie społecznie zaangażowanych sił w Kościele sami się powołują na najwyższy
urząd nauczycielski Kościoła""
[ 1 ]
Warto wspomnieć choćby o sprawie Arnulfa Romero. Przybył on do Watykanu niedługo
po obiorze Karola Wojtyły na stanowisko papieża, aby prosić go o pomoc i poparcie, "przybywał z kraju nękanego wojną domową, groziła mu śmierć i bardzo chciał wytłumaczyć Karolowi Wojtyle wybranemu na papieża pół roku
wcześniej, że reżim salwadorski ponosi winę za wiele krzywd i zbrodni, między
innymi za zamordowanie księdza Octavia Ortiza. „Zabili go mówiąc, że
jest partyzantem" — wyjaśniał Romero papieżowi owego dnia i pokazał mu
zdjęcie zamordowanego kapłana. Odpowiedź była sucha: „A może nim był?"
Romero przyniósł grubą teczkę materiałów na ten temat. Ale Wojtyła go
powstrzymał: „Nie mam czasu na czytanie tylu papierów". Zachęcił
Romero przede wszystkim, by utrzymywał on lepsze stosunki z oligarchicznym rządem
(na żołdzie „14 rodzin"). A Romero przybył, by ujawnić jego
nieprawości." (Valli, La Republica, 13 maja 2001: Kto rządzi za Spiżową Bramą).
Rok później Romero zginął od salwy
karabinu maszynowego w czasie mszy, trzymając uniesioną hostię… Zabili go
ci, z którymi Karol Wojtyła nakazał bratanie. W Salwadorze oraz wśród
zwolenników teologii wyzwolenia na całym świecie uznawany jest de facto za
świętego męczennika. Mimo tego Watykan czynił nieskończone przeszkody aby
nie stał się on świętym. Papież nie wyraził słowa skruchy, bowiem zależało
mu przede wszystkim aby "wyrwać z korzeniami „teologię
wyzwolenia", która była inspiracją dla znacznej części kleru w Ameryce Łacińskiej i widział w Oscarze Arnulfo Romero wyraziciela tej
tendencji skażonej, według niego, marksizmem. Papież opierał się na
własnych przekonaniach (a także uprzedzeniach) i informacjach przekazywanych
mu przez watykańską biurokrację." (Valli). Proces
beatyfikacyjny rozpoczął się w 1994 r. W międzyczasie zdążono wyświęcić
założyciela Opus Dei. Kościół latynoamerykański odbiera to bardzo żywo, "rana
spowodowana przez sprawę Romero jest głęboka, bolesna i jeszcze nie zabliźniona"
(Valli)
Jan Paweł II rozbija obóz teologii wyzwolenia przede wszystkim obsadzając odchodzących
biskupów powolnymi sobie (Opus Dei), potępiającymi poglądy większości latynoamerykańskiego
Kościoła, tym samym "niweczy jedność całego kontynentu realizowaną
przez siebie polityką nominacji" (Rik Deville, „Ostatnia dyktatura…").
Dziś, z dłuższej perspektywy czasu, nawet katolicy przyznają, że papież
się pomylił, że uczynił o jeden krok za daleko w swym antykomunistycznym
zapale. Jak pisze Agnieszka Zakrzewicz na łamach Polityki (nr 52/2000):
"Nie zrozumiał w porę, że iberoamerykańska utopia komunistyczna nie ma nic wspólnego z reżimami bloku komunistycznego, że jest również głosem zniewolonych mas,
które tam walczyły z dyktaturami prawicowymi. Dzisiaj, kiedy wspólnoty
ewangeliczno- rewolucyjne nie są już tak silne i przede wszystkim uzbrojone,
nie tylko papież, ale i biskupi latynoamerykańscy zdają sobie sprawę, że w teologii wyzwolenia było przysłowiowe ziarno prawdy".
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] M. Mettner, Katolicka mafia: Tajne stowarzyszenia w Kościele sięgają po władzę, Warszawa 1995, s.84-109 « Watykan i papiestwo (Publikacja: 21-05-2002 Ostatnia zmiana: 04-05-2011)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 325 |
|