|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Politologia
Jak polscy Amerykanie wyrastają na głównych rozgrywających [2] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Dziś głosi się, że Trump wygrał głosy Polonii dzięki temu,
że pofatygował się do Kongresu Polsko-Amerykańskiego i skomplementował Polskę.
Gdyby to wystarczyło, to w 2012 Polonia głosowałaby na Romneya a nie Obamę.
Polonia jest dużo bardziej racjonalna niż się ją kreśli w krajowej prasie. Z pewnością komplementy Trumpa pod adresem Putina były dla kandydata
republikańskiego takim samym strzałem w stopę, jak enuncjacje Forda z 1976. Tyle
że później miało miejsce zakwestionowanie wyników wyborów w Polsce przez Billa
Clintona (wyników, które zaangażowana w sprawy polskie Polonia zdecydowanie
popierała), czytelna deklaracja Trumpa w sprawie ewentualnej obrony Polski,
która nawet jeśli nie dawała pewności co do kierunku polityki zagranicznej USA,
to przynajmniej równoważyła wcześniejsze enuncjacje dotyczące Putina. I w końcu
wreszcie — last but not least — Trump nie jest wprawdzie wymarzonym kandydatem z punktu widzenia związkowców, ale przynajmniej fundamentem jego polityki
wewnętrznej jest reindustrializacja USA, co jest rzeczą najważniejszą z ważnych
dla blue-collars. Amerykańscy robotnicy mają zupełnie inną mentalność aniżeli
przyzwyczajeni do państwa opiekuńczego robotnicy europejscy, dla których
najważniejsze są przywileje i osłony socjalne. Oferta demokratyczna była właśnie obietnicą osłon
socjalnych w świetle kontynuowanego przez Demokratów kursu deindustrializacji,
czyli procesu odprzemysłowienia USA. Oferta Trumpa to obietnica nie tylko
powstrzymania tego procesu, ale i rozwoju przemysłu.
Polonia nie dlatego głosowała na Trumpa, że powiedział, że
„Polacy są wspaniali", ale dlatego, że był on w tych wyborach opcją naturalną i udało mu się zniwelować swój wcześniejszy strzał w stopę, czego nie dopilnował
wcześniej Ford.
Polonia jako
regulator higieny demokratycznej
Nie jest zresztą wykluczone, że Polonia głosując na Trumpa
nie wiązała z nim przesadnych nadziei. Analizując bowiem sposób głosowania
Polonii widać wyraźnie się wyłaniający od czterech już dekad schemat głosowania.
Od 1976 Polonia daje 8 lat republikanom, a później 8 lat demokratom. Jeśli piszę o tym, że w tym roku Trump był dla Polonii kandydatem naturalnym to nie tylko
dlatego, że bardziej się on wpisywał oczekiwania polskich blue-collars, ale
także i dlatego, że zgodnie z czterdziestoletnią praktyką wyborów polonijnych,
wybory 2016 należały się republikanom, na których prawdopodobnie Polonia zagłosuje
także i za cztery lata.
Amerykańska Polonia, ci „archetypowi swing voters", nie są
wcale tak nieprzewidywalni jak się wydaje. Można powiedzieć, że „wypracowali"
(?) elementarną „higienę amerykańskiej demokracji", udoskonalając myśl Marka
Twaina o tym, że polityków i pieluchy należy zmieniać często i z tego samego
powodu. Nie tylko polityków należy zmieniać regularnie, ale i partie polityczne.
Należy je wymieniać regularnie, jednak nie tak często, by co wybory rozpoczynała
się nowa polityka.
Trump, zarówno pod względem prawidłowości polskich
„swingów", jak i pod względem programu był w 2016 „naturalnym" wyborem Polonii.
Oczywiście jego kandydatura mogła zostać przekreślona, gdyby nie jego wyjście ku
Polonii, ale rola tych gestów to czyste spekulacje, opierające się na głębokim
przekonaniu mainstreamowych mediów, że przed „polskim wystąpieniem" Trumpa,
Polonia generalnie popierała Clinton, bo Trump komplementował Putina. Owo
przekonanie na temat wyboru Polonii może być jednak tyle samo warte, co
wszystkie przedwyborcze sondaże.
Trump wygrał dzięki głosom Polaków, ale nie dlatego, że
cukrował i obiecywał, nie dlatego, że jest konserwatystą, ale dlatego, że był
podwójnie naturalnym wyborem i udało mu się nie przekreślić swoich szans
błędami, które byłyby dyskwalifikujące.
Wybory 2016 można uznać za przełomowe dla notowań Polonii,
ale nie z powodu o którym się pisze, jakoby jej głos był jakoś wyjątkowo
rozstrzygający. W minionym pół wieku niejednokrotnie były już decydujące. W 2016
głos Polonii został wyzwolony od swego mocno zakorzenionego skrupułu, jakim była
rusofobia. Okazało się, że można zdobyć głosy Polonii nawet uchodząc za
prorosyjskiego. W ten sposób Polonia stała się nie tyle archetypowym „swing
vote", ale modelowym „przełącznikiem" partyjnym czy też modulatorem
amerykańskiej demokracji — nader odpornym na emocjonalne czy impulsywne
zaburzenie cyklu zmiany partii władzy.
Dlatego też nie upatrywałbym w kluczowej roli Polonii w swing states i amerykańskich wyborach jakiegoś nadzwyczajnego kapitału dla
Polski. Z drugiej jednak strony nie jest też tak, że USA nie liczą się z Polską,
że mogą nam zrobić nową Jałtę, gdyby interes konfrontacji z Chinami tego
wymagał. Rosnąca rola polityczna Polonii może być skutecznym hamulcem dla tego
rodzaju polityki.
Amerykański system może liczyć na regulatywną rolę Polonii w swing states bazując przynajmniej na choćby deklaratywnym partnerstwie
polsko-amerykańskim. Tylko w miarę spokojny rozwój Polski pozwala na
utrzymywanie stabilnej politycznie Polonii. Mając wpływ na dużą część
amerykańskich elektorów, Polonia mogłaby sporo namieszać.
Polonia jako polski
kapitał
Z drugiej jednak strony mam nadzieję, że ów kilkudekadowy
cykl zmiany partii władzy przez Polonię jest mimo wszystko przypadkowy, że nie
wyraża on żadnej stałej prawidłowości polonijnego swingu, że preferencje
polonijne są bardziej intencjonalne, że o głosy polonijne trzeba pieczołowicie
zabiegać a obietnice dotrzymywać.
Istnieją podstawy, by widzieć w Polonii pewien miniobraz
amerykańskiego społeczeństwa. Polonia jest dziś lepiej wykształcona niż
społeczna średnia oraz ma niższy niż przeciętna wskaźnik populacji więziennej.
Zwłaszcza ten ostatni czynnik może świadczyć o dobrym wpasowaniu w amerykański
system.
Politologiczny fenomen Polonii może się dla niej stać
poważnym kapitałem społecznym. Może być jeszcze tak, że ta grupa społeczna,
która była przedmiotem najbardziej bezwzględnych kpin i czarnego PR, z powodu
którego wielu jej członków zmieniało nazwiska i rozluźniało więzy z polską
kulturą, zacznie coraz częściej tworzyć amerykańską elitę i wyznaczać rytm bicia
serca Ameryki. Będziemy wtedy mieli falę powrotów do korzeni. Polskość
przestanie być obciachem i nienormalnością, lecz zostanie uznana za modelową oś
amerykańskiej normalności.
Dzięki przemianom w Polonii, w relacjach
polsko-amerykańskich wciąż drzemie wielki niewykorzystany potencjał. Dlatego
właśnie nie patrzę na nasze relacje przez pryzmat wciąż kulejącej
współczesności, lecz przeszłości i przyszłości.
Historycznie między Rzeczpospolitą a Stanami Zjednoczonymi
istnieje niezwykle głęboka więź. Stany pojawiły się w tym samym czasie kiedy
Rzeczpospolita została wymazana z mapy. Dzięki temu Polacy byli mocno
zaangażowani w amerykańską wojnę o niepodległość, a polscy bohaterowie — jak
Kościuszko czy Pułaski — są także bohaterami amerykańskimi. Kultura Braci
Polskich, znana na Zachodzie jako unitarianizm, była światopoglądem twórców USA
(Jefferson uważał nawet, że w ciągu jednego pokolenia wszyscy Amerykanie zostaną
unitarianami).
Historia polsko-amerykańska nie zaczyna się jednak od
początku USA, lecz znacznie wcześniej. Pierwsza fala polskich osadników przybyła
do USA w 1608 a więc 12 lat przed tym, jak na Myflower przybyli Pilgrim
Fathers.
Polacy nie byli banitami z własnego kraju, lecz zostali ściągnięci jako
specjaliści, którzy mieli tworzyć zręby przemysłu na nowym lądzie. W Jamestown
Polacy zbudowali hutę szkła, która stała się pierwszym zakładem przemysłowym w Ameryce. Pytanie za sto punktów: gdyby cokolwiek z prawdą miały wspólnego
banialuki szkolne, które forsuje się na temat Rzeczypospolitej, jakoby był to
kraj rolniczy, zapóźniony gospodarczo a zwłaszcza przemysłowo wobec Zachodu, to
dlaczego u progu XVII w. Anglicy po specjalistów od przemysłu jeździli do
Rzeczypospolitej?
Polacy byli tam uznanymi specjalistami i dzięki temu jako
pierwsi można powiedzieć, zaczęli kształtować amerykański system wyborczy. Otóż
30 lipca 1619 Polacy zorganizowali pierwszy w historii Ameryki strajk
robotniczy. Nie miał on jednak na celu typowych żądań robotniczych o charakterze
socjalnym. Miał charakter polityczny. Otóż ówczesny gubernator prawo głosu do
zgromadzenia ogólnego Wirginii przyznał jedynie kolonistom angielskim. Polacy
zażądali równych praw politycznych, a że nie dało się ich zastąpić, więc szybko
je otrzymali. Czy w świetle tej historii nie wydaje nam się czymś naturalnym, że
Polonia wypracowała sobie tak mocną i decydującą pozycję polityczną w dzisiejszej Ameryce?
To historia Polonii może zarazem stanowić przyszły kapitał
także dla Polski. W przeciwieństwie bowiem do innych amerykańskich grup
etnicznych, które do USA trafiały zazwyczaj jako wykluczeni swoich macierzystych
krajów, o tyle większa część Polonii trafiła do USA na skutek wykluczenia
spowodowanego zawłaszczeniem Polski przez inne mocarstwa. Modelowym przykładem
jest Donald Trump, którego dziadek chciał powrócić do Niemiec, lecz niemiecki
rząd, ten sam, który okupował wówczas polskie ziemie, uznawał go za wyjętego
spod prawa banitę.
Polonia mogłaby zbudować w przyszłości o wiele mocniejsze
więzy — w tym i gospodarcze — z Polską aniżeli miało to miejsce w III RP, która
pod tym względem była de facto kontynuatorką PRL, przyczyniając się do
kształtowania obrazu Polonii jakby żywcem wyjętego z Polish jokes.
1 2
« Politologia (Publikacja: 29-11-2016 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10066 |
|