Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
199.417.411 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 218 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Jestem przeciw religii, ale za religijnością. [...] Chodzi o to, że jestem przeciwny kultom zinstytucjonalizowanym oraz ich kapłanom. To siłą rzeczy musi się wyrodzić w biurokrację. Natomiast jestem zwolennikiem religijności, to znaczy uczucia religijnego, które jest bardzo bliskie, jeżeli nie identyczne, uczuciu artystycznemu. [...] Wiadomo zresztą z nauki, z historii, że u początków religii..
« Społeczeństwo  
Święty Świeckiego Kościoła Cieciej RP i jego rewolucja [1]
Autor tekstu:

Od razu zaznaczam, że nie mam zamiaru wypełniać żadnej deklaracji anty-WOŚP-owej, ani rezygnować z ewentualnej pomocy medycznej, jeśli na sprzęcie będzie przyklejone wszystkim świetnie znane, a do niedawna także dobrze się kojarzące serduszko. I mnie przez lata do oznaczonej tym samym emblematem puszki zdarzyło się czasem coś wrzucić, robiła to również moja rodzina. Ba, dawno temu miałem okazję dla WOŚP-u nawet zagrać koncert, co też bardzo ochoczo uczyniłem. Nie jestem jakimś chorym pojebem, ani aż takim hejterem, by sprzeciwiać się działalności dobroczynnej, albo podważać płynące z niej korzyści. Podobnie, jak i wam, zależy mi na tym, by polska służba zdrowia działała sprawniej, zresztą, jak i całe polskie państwo. Doceniam każde uratowane życie. Ale nie lubię, jak ktoś chce ze mnie zrobić idiotę.

* * *

„Obecność PZPR w życiu narodu i kraju traktujemy jako zakończoną. Sztandar Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej wyprowadzić". Tymi słowy Mieczysław Rakowski, ostatni I sekretarz KC, rozwiązał organizację, która przez 40 lat rządziła niepodzielnie krajem. XI zjazd PZPR, wywołał gigantyczne emocje, w dniach 27-30 stycznia 1990 r. przed Salą Kongresową, gdzie się odbywał, rozgorzały uliczne burdy. Jako bardzo mały chłopiec, do którego wszakże docierało co nieco z tej ogromnej fali entuzjazmu wywołanej upadkiem komunizmu, nie mogłem zrozumieć dlaczego ludzie zamiast się cieszyć, urządzają awantury. Tłumaczenie taty wywołało we mnie dysonans, to nie był ten etap dojrzewania, żeby podważać zdanie rodzica, z drugiej strony to, co wtedy usłyszałem, było pierwszym sygnałem ze świata, że mogą występować tak skrajne sposoby jego rozumienia. Niektórym zmiany, które zaszły w Polsce, się nie podobają; uważają, że oni zrobiliby je lepiej — usłyszałem wtedy. Ojciec nie podzielał tego zdania, od zawsze jest realistą, o konsyliacyjnym usposobieniu, przeciwnym oszołomstwu i pieniactwu.



A w Warszawie w tych dniach nie brakowało zarówno jednego i drugiego. W demonstracjach i starciach z OPMO (Oddział Prewencyjny Milicji Obywatelskiej) brały udział zastępy młodych ludzi — głównie studentów, wśród których nie brakowało wówczas zarówno konserwatystów z Konfederacji Polski Niepodległej, jak i bojówek Międzymiastówki Anarchistycznej. Takie to były czasy, że ze złości na władzę, ze świadomości wspólnego interesu, rodziła się zgoda pomiędzy środowiskami zdawałoby się stworzonymi do tego, by walczyć ze sobą nawzajem, a nie ramię w ramię. Jednak nie ma zgody na taką zgodę, wobec tego pierwszy solidarnościowy premier, Tadeusz Mazowiecki wysłał do protestujących milicję z pałkami. (Jak wyglądała pacyfikacja antykomunistycznej młodzieży przez rząd Mazowieckiego) Pięknie zaczęły się lata 90. oraz nowa, wolna Polska. Kraj miłości, w której imieniu, od prawie trzech dekad, sączy się ten hejt na inaczej myślących.



Pikieta pod sejmem przeciwko wyborowi generała Wojciecha Jaruzelskiego na prezydenta PRL — 19 lipca 1989 r. /Wojtek Laski /East News

Pewnie nie wszyscy pamiętają, ale w ostatnich dekadach ubiegłego milenium świat podzieliły między siebie rozmaite subkultury. Ludzie traktowali je zupełnie serio. Być w jakiejś grupie, znaczyło wtedy być kimś w ogóle. Jednym z najpopularniejszych ruchów przez całe lata 80. i na początku 90. był punk rock. Ideologia wprawdzie wymyślona gdzieś pomiędzy butikiem na 5th Avenue, agencją marketingową, a studiem, w którym swoją płytę nagrywali Sex Pistols, jednak trafiająca na podatny grunt i odpowiadająca dokładnie na zapotrzebowanie niespokojnych czasów. Zbuntowanych małolatów identyfikujących się z tym ruchem nie nazywano już Dziećmi Kwiatami, to byłoby jednak zbyt infantylne, zaś oni aż nadto zblazowani. Punki występując przeciwko obowiązującym wartościom, nie oczekiwali zrozumienia, miłości i pokoju. Byli wkurwieni na to, jaki świat zafundowało im pokolenie '68, zmieniali go więc nie pięknymi, okrągłymi słowami, a oporem, krzykiem i kopem z glana.



Zbuntowana i niepokorna młodzież stanowiła w 1989 główne zagrożenie dla grubej kreski. Obradom okrągłego stołu towarzyszyły intensywne demonstracje i były to głównie demonstracje młodzieży. 5 marca w Gdańsku w czasie przyjazdu Wałęsy „grupy młodych ludzi usiłowały zakłócić porządek w centrum miasta", krzyczano MO-Gestapo, Precz z komuną, judasze. Milicjantów obrzucono monetami, milicja przystąpiła do „rozpraszania demonstrujących", co trwało blisko godzinę. Manifestowali również studenci w Łodzi i Krakowie. Przyp. red.

W Polsce Ludowej było na co się wkurzać, więc i punków nie brakowało. Swoistą mekkę dla „brudasów" stanowił coroczny spęd w Jarocinie — najsłynniejszy festiwal muzyczny w PRL-u, przez swoją oddolność i programową antysystemowość, będący bólem głowy dla komunistycznych władz i co za tym idzie — także wzmożonego zainteresowania bezpieki. To działalność służb infiltrujących środowiska punkowe i anarchistyczne spowodowały, że na festiwalu dochodziło do coraz częstszych scysji i coraz ostrzejszej autocenzury, przez co ten stopniowo wytracał swój rewolucyjny charakter, zaczął pustoszeć, by wreszcie (już w tak zwanej wolnej Polsce) zupełnie wygasnąć. Twarzą tego upadku, osobą której przypisuje się najwięcej dokonań w rozmontowywaniu jarocińskiej inicjatywy, był pewien dziennikarz muzyczny i jak sam o sobie mówił „Właściciel Zespołu Voo-Voo"... Jerzy Owsiak.



Protest młodzieży w Warszawie, kwiecień 1989. fot. Erazm Ciołek

Już w połowie lat 80. Jarocin został uznany przez festiwalowiczów za poletko służb, dlatego część zespołów nie wpuszczonych na jarocińską scenę brała udział w konkurencyjnej imprezie Róbrege. Nieufność wobec Owsiaka była czymś powszechnym, nie pomagała mu nawet jego śmieszkowatość uskuteczniana w reżimowych rozgłośniach, dla których był ludzkim głosem do kontaktów z młodzieżą. Tubą propagandową systemu ujarzmiającą jego obligatoryjnych, nieletnich przeciwników. Parodiując w swoich audycjach opozycyjną działalność swoich kolegów, poprzez powołanie do życia absurdalnej inicjatywy pod nazwą Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Ręczników, czy też jawnie wygaszając fenomen Jarocina — wydawał się wręcz spalony.



Jednak trzeba przyznać, że Owsiak wrócił do gry brawurowo, z pomysłem jak ujarzmić rock'n'rollowe towarzystwa i pokazać im właściwą drogę. Trick nazywał się… Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Tacy okropni, upici jabolem i agresywni buntownicy, co nie zwykli kłaniać się zomowcom, a dali się złapać na… dobroć, na pomoc innym, na „zróbmy coś pozytywnego". Coś pięknego. Sztuczka, z gatunku tych najbardziej finezyjnych. Jej powodzenie sporo mówi o ludzkiej, choć niewykluczone, że także typowo polskiej naturze. Polaka najłatwiej pokonać „po dobroci". Tym większy to wyczyn, bo też nie brakowało osób, które, wrzucając coś do puszki, albo stawiając się na koncercie w środku zimy, kręciło nosem. Gdyby istniał wtedy Twitter, hashtag #NieGramDlaOwsiakaTylkoDlaDzieci z pewnością długo by widniał wśród najpopularniejszych trendów. Ale Internetu nie było, były telewizja i radio — w obu brylował „Jurek". Cały na biało czerwony czerwony z żółtym. Impreza przeszła najśmielsze oczekiwania, wciągając nie tylko zastępy zbuntowanych, ale także tych zwyczajnych, pogodzonych, czy nawet cieszących się ze zmian. Lwią część z datków z puszek na początku stanowiły pieniądze zebrane pod kościołami. Niewątpliwie, ambitny plan wypalił, udało się dotrzeć do Polaków i zaprząc w szeregi orkiestry. Wszystkich ich połączył rock'n'roll i chęć niesienia pomocy innym, a często obie rzeczy naraz. Owsiak odtąd stał się nie tylko głosem, ale i twarzą (dla) młodego pokolenia.

Nastroje w kraju były jednak dalekie od sielanki, w niektórych kręgach, także wśród młodych, wciąż panowały tendencje do kontestowania ładu, dla niepoznaki zwanego: pomagdalenkowym. Dotarcie do młodzieży, która już za chwilę miała włączyć się budowanie III RP, było jednym z ważniejszych zadań, jakie stanęły przed grupą umacniającą władzę. Rozpoczęła się kampania pod hasłem „Róbta, co chceta", które jest średnio udaną translacją anglosaskich okrzyków wznoszonych podczas amerykańskiej rewolucji obyczajowej '68, a dla młodego Polaka miało znaczyć coś, mniej więcej, w stylu: już okej, po co ta złość, możecie żyć, jak chcecie, brać, co wam się tylko podoba; wolność, wreszcie wolność, upragniona, wywalczoną oporem, krzykiem i kopem z glana, ale już nie ma przeciwko czemu się buntować! Hej! A i nie interesujcie się polityką, bo to chujnia. My, jak będzie trzeba, wam powiemy: co i jak.

Swobody obywatelskie, kolorowe telewizory, MTV i zachodnie marki ciuchów zdawały się być świetnym potwierdzeniem dla owsiakowego przesłania. W roku 1994 odbył się po raz ostatni Festiwal Muzyków Rockowy w Jarocinie, impreza dla zbuntowanych ze wszystkich stron światopoglądowej mozaiki. Jednak życie nie znosi próżni i w 1995 r. zorganizowany zostaje pierwszy Przystanek Woodstock, już mocno naładowany ideowo, nawiązujący do przełomu '68. Przyznam, że zawsze było dla mnie dziadostwem, to podczepianie się pod przebrzmiałą, naiwną i obrosłą tłuszczem historię pewnej awantury sprzed 30 lat. Tłumaczyłem to sobie sentymentem organizatorów, którzy np. chcieli zrealizować swoje młodzieńcze marzenie, sięgające czasów kiedy obserwowali cały ten kulturowy zryw zza żelaznej kurtyny i przenieść je na polski grunt. Do czasu, aż zrozumiałem, czym w istocie była rewolucja obyczajowa '68. W różnych miejscach świata przybierała ona rozmaite formy — ot, np. w Stanach młodzież zjednoczyła się w miłosnym uścisku pod prostymi hasłami: sex, drugs & rock'n'roll oraz peace & love, z kolei europejscy studenci toczyli za to intelektualny spór — i to tak zaciekle, że w wielu uniwersyteckich miastach wybuchły zamieszki, gdzieniegdzie na tyle poważne, że zawiązały się nawet lewackie bojówki, toczące terrorystyczną walkę z aparatem państwa (np. włoskiego). Mimo ewidentnych różnic w podejściu do tematu wolności, równości i braterstwa w Starym i Nowym Świecie, tajemnicą poliszynela jest fakt, że te wydarzenia mają swój wspólny mianownik, mianowicie — inspirację Kominternu. W Wietnamie Amerykanie przegrali dużo więcej, niż kontrolę na Dalekim Wschodzie. W wyniku przeciągającej się wojny tracili przede wszystkim rząd młodych amerykańskich dusz, przy wydatnej pomocy agentów wpływu komunistycznej międzynarodówki. Woodstock dla rewolucji Dzieci Kwiatów okazał się epicentrum tych zmian. Inni agenci, za to tego samego wpływu, doprowadzili do rozruchów w Europie, głównie zachodniej. Wydarzenia po obu stronach Atlantyku stały się mitem założycielskim dla nowego pokolenia, które wkrótce po tym zaczęło decydować o obliczu i losach swoich krajów. W PRL-u w owym czasie pojawiły się diametralnie odmienne tendencje, właśnie anty-międzynarodowe i w całej swojej socrealistyczności, paradoksalnie, konserwatywne. '68 w Polsce kojarzy się głównie z niesławnym wyproszeniem z kraju „syjonistów". Ale i u nas nie obyło się bez studenckiej rozróby, której zarzewie stanowiło wyrzucenie pewnego niesubordynowanego studenta, nazwiskiem Michnik.


1 2 3 Dalej..
 Zobacz komentarze (43)..   


« Społeczeństwo   (Publikacja: 12-01-2017 Ostatnia zmiana: 13-01-2017)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Szymon Woźniak Igoronco
Szymon Woźniak, znany także jako Igoronco, poznański bard, tekściarz, bloger, publicysta, trochę raper, a trochę chyba nie. Filozof z wykształcenia, futbolog z nałogu, gaduła z konieczności. Niepoprawny idealista i zgorzkniały cynik w jednym. Jego koncerty, grane do spółki z dj’em i producentem, Orskim, są mieszanką przepełnionego bassem elektronicznego seta, z poetyckim slamem. Debiutancki album poznańskiego twórcy został uznany przez Tygodnik Powszechny za jedno z najciekawszych wydarzeń w 2013 r. w polskiej muzyce alternatywnej. W 2016 wydał nowy materiał pt. Za długie, nie czytaj.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Biało-czerwona szachownica
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 10080 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365