Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.063.904 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 292 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Kiedy oglądamy zasady panujących na świecie religii, nasuwa się wniosek, że są wytworem wyobraźni chorego człowieka".
 Państwo i polityka » Doktryny polityczne i prawne

Kapitalizmy z różnymi twarzami [2]
Autor tekstu:

4) charakterystykę narodową bądź regionalną kapitalizmu

Jednym z ciekawszych czynników, spośród wyżej wymienionych, jest geneza kapitalizmu. Frapującą rozprawę na ten temat podjęli Eyal, Szelenyi i Townsley w książce „Making capitalism without capitalists". Kraje postsocjalistyczne były, w tym ujęciu, poddane mechanizmowi „kapitalizmu z zewnątrz". Nieobecność klasy prywatnych właścicieli prokurowała powstawanie zjawiska tzw. „postkomunistycznego menedżeryzmu", stanowiącego platformę, z której korzystali technokraci, w pewnej mierze inteligencja, a także wyróżniający się pionierzy rozrastającego się sektora prywatnego. Zjawiskiem towarzyszącym była tzw. „własność hybrydowa", czyli sytuacja, w której władza była dysponentem własności, co powodowało powstawanie sieci powiązań gospodarczych prywatnych i publicznych. Ponadto, autorzy dowodzą, korzystając z dynamicznego ujęcia struktury społecznej Pierre’a Bourdieu’a, że w każdym przejściu czy zmianie jest obecny element kontynuacji. Tym samym, da się wyznaczyć pewną „trajektorię" zmian. W kontekście państw wychodzących z socjalizmu oznacza to, że ci, którzy u schyłku jednego systemu i narodzin drugiego, dysponowali szeroko rozumianym kapitałem (a więc także koneksjami, kontaktami, pozycją), dokonywali przeorientowania swojej strategii w celu odnalezienia się w nowych okolicznościach. Zatrudnieni w firmach, u progu kapitalizmu, menedżerowie, mieli w większości doświadczenie w pracy w publicznych przedsiębiorstwach w poprzednim ustroju. Tym samym, wytwarzała się swego rodzaju klasa imitująca, czy zastępcza względem klasy nieobecnych właścicieli. Co ciekawe, prywatyzacja jest postrzegana przez autorów jako proces, który wytrącając kontrolę państwa nad spółkami, przyczynił się raczej do oligarchizacji rynku, niż do jego właściwego i pełnego uwolnienia. Z kolei rozproszenie własności sprawiło, że głównymi postaciami biznesu w Europie Środkowej stali się menedżerowie ds. finansowych, zarządzający funduszami inwestycyjnymi, bankowcy czy eksperci Ministerstwa Finansów. Zjawisko „finansializacji" kapitalizmu również stanowiło swego rodzaju protezę dla niedojrzałego rynku. Konkluzja autorów objawia się w konstatacji, że gospodarki krajów Europy Środkowej są wprawdzie kapitalistyczne, jednak historyczne uwarunkowania systemu skrajnie odmiennego od rynkowego sprawiają, że kształt gospodarek tych państw jest trwale i strukturalnie różny od dojrzałych kapitalizmów zachodnich, a ścieżka budowania kapitalizmu środkowoeuropejskiego potwierdza pewne instytucjonalne i mentalne zakorzenienie w poprzednim systemie.

Są jednak autorzy, którzy genezy kształtu kapitalizmu, różnic w jego dynamice i działaniu w poszczególnych krajach upatrują w znacznie dawniejszych, zdawałoby się zamierzchłych, czasach. Do tego grona należy zaliczyć Immanuela Wallersteina, w jakiejś mierze kontynuatora myśli Fernanda Braudela. Najwięcej uwagi poświęca on zrodzonej w XVI wieku nowoczesnej, kapitalistycznej gospodarce-świecie. Pojęcie systemu-świata oznacza uformowane historycznie całości społeczno-ekonomiczne, z występującymi w nich powiązaniami oraz osiowym podziałem pracy. W obszarze tym występuje kluczowe dla wytwarzania bogactwa centrum i stanowiące rezerwuar siły roboczej i zasobów naturalnych peryferie. System-świat, czy też właściwie kapitalistyczna gospodarka-świat, nie musi być i nie jest jednolita pod względem politycznym, etnicznym i kulturowym. Do wyróżników takiej autonomicznej gospodarki-świata należą: nieustanna akumulacja kapitału jako siła napędowa systemu, osiowy podział pracy, w którym istnieją napięcia pomiędzy centrum i peryferiami związane z mającą przestrzenny charakter nierówną wymianą: występowanie obszarów półperyferyjnych, duże i wciąż utrzymujące się znaczenie pracy nienajemnej obok pracy najemnej; pokrywanie się kapitalistycznej gospodarki-świata z granicami systemu międzypaństwowego składającego się z suwerennych państw, stałe historyczne rozszerzanie się kapitalistycznej gospodarki-świata na kolejne obszary (początkowo ścisłe centrum systemu stanowiły północno-zachodnie obszary Europy, obszary półperyferyjne-kraje takie, jak Hiszpania, zaś peryferie-tereny Europy Wschodniej, w tym Polska, jednak bez Rosji, która długo pozostawała samowystarczalnym obszarem zewnętrznym); istnienie w tym systemie-świecie państw hegemonicznych.



Centrum, półperyferie i peryferie. Polska czasami jest klasyfikowana jako kraj peryferyjny czasami zaś jako półperyferyjny. Biorąc pod uwagę fakt, że wskaźnik rozwoju społeczno-ekonomicznego (HDI) mamy na poziomie państw centrum można przyjąć, że jesteśmy dziś krajem półperyferyjnym — przyp. red.

Warto zaznaczyć położenie państw półperyferyjnych, do których zalicza się choćby Indie, Koreę Południową czy Brazylię, a można w tej kategorii umieścić także Polskę. Państwa te łączą produkcję różnych typów, są pod presją ze strony centrum i wywierają presję na peryferie. Jest to powodem konieczności istotnej ingerencji państwa w gospodarkę, zazwyczaj to właśnie rządy państw półperyferyjnych są największymi zwolennikami polityki protekcjonizmu. Kraje te są miejscem docelowym przenoszenia produkcji dóbr, które kiedyś były innowacyjne i dochodowe, a dziś ustąpiły miejsca nowym. Tym samym, w XX wieku na półperyferiach kwitł eksport stali, samochodów czy farmaceutyków do państw peryferyjnych. Jednocześnie państwa półperyferii nie mają dostępu (wskutek niewystarczającej akumulacji wiedzy i kapitału) do produkcji wysokomarżowej i innowacyjnej. Z tego punktu widzenia, ich gospodarcze ambicje, wyrażane chęcią dołączenia do grupy państw najlepiej rozwiniętych są zaburzeniem „odwiecznego" status quo i przez kraje centrum widziane są jak niechciana konkurencja. A ponieważ to państwa centrum odznaczają się najsilniejszymi instytucjami, zakumulowanym dobrobytem oraz są kluczowymi graczami na arenie międzynarodowej, to tym samym dysponują także odpowiednimi środkami tłumienia zapędów półperyferii. Nie muszą to być środki tylko natury ekonomicznej. Bardzo często presja wywierana jest za pośrednictwem narzędzi o charakterze politycznym.

Jak, w kontekście powyższego wywodu, brzmią odpowiedzi na zadane we wstępie pytania? Po pierwsze, kapitalizm niejedno ma imię. Fakt istnienia różnych odmian kapitalizmu jest niezaprzeczalny. Najbardziej klasyczny, stanowiący weberowski typ idealny, jest z pewnością kapitalizm wolnorynkowy. Jednakże, kapitalizmem można nazwać każdy system, w którym przeważa własność prywatna, istnieje pewien zakres wolności gospodarczej i swobody konkurencji, a zyski z działalności gospodarczej w większym stopniu zasilają portfele obywateli, nie zaś państwa. Nie ma bezpośredniej korelacji między kapitalizmem a demokracją, może on istnieć w warunkach autorytaryzmu (Singapur, Chile), może także w warunkach demokracji i różnych jej odmian. Nie można natomiast nazwać krajem kapitalistycznym państwa, które np. czerpie swoje zyski przede wszystkim z eksploatacji surowców naturalnych w sytuacji, gdy są one upaństwowione. Wówczas możemy mówić o państwie quasi-socjalistycznym. Jednak typ polityki gospodarczej i społecznej może być w poszczególnych państwach różny i nie oznacza to, że jedno z nich jest bardziej, a drugie mniej kapitalistyczne. Stąd nazywanie Szwecji „socjalistycznym rajem" to zbyt daleko idące uproszczenie. Istnieją po prostu różne warianty kapitalizmu. Celem tego artykułu nie jest rozstrzygnięcie, który z nich jest najlepszy, co nie znaczy, że autor nie ma w tej sprawie swojego zdania.

Po drugie, czy wolny rynek i kapitalizm to synonimy? Nie, choć nie są to pojęcia całkowicie rozłączne. Najtrafniej różnicę między nimi ujął Wallerstein. Wolny rynek to kategoria nauk ekonomicznych, odnosząca się do modelu konkurencji doskonałej, czyli sytuacji istnienia wielu kupujących i sprzedających, a każdy z nich ma minimalny, bliski zeru, wpływ na cenę produktu lub usługi. Ponadto, taki rynek charakteryzuje się pełną swobodą, brakiem barier wejścia i wyjścia oraz cechuje się doskonałą informacją wszystkich jego uczestników. Kapitalizm to z kolei system polityczno-gospodarczy, którego cechą podstawową jest ciągła akumulacja kapitału, utrudniona w warunkach wolnego rynku. Tutaj dochodzimy do odkrycia pewnej sprzeczności, która pokutuje w opinii publicznej i często zamazuje istotę sporu. Otóż, bardzo często oskarża się prywatny biznes o lobbowanie na rzecz „krwiożerczego kapitalizmu", kosztem pracowników, obywateli czy konsumentów. Tymczasem, jeśli wielkie firmy za czymś lobbują w swoim interesie, to właśnie za ograniczaniem konkurencji, bo tylko to zwiększy ich udział w rynku, a w konsekwencji zyski oraz sprawi, że będą mogły przestać być „cenobiorcami", jak to działoby się w warunkach konkurencji doskonałej i mogą zacząć dyktować ceny (im bardziej zmonopolizowany rynek, tym dyktat swobodniejszy). W tym punkcie kapitalizm nie ma z wolnym rynkiem nic wspólnego, bo pierwszy jest rajem dla producentów i dostarczycieli usług, zaś drugi dla ich odbiorców, czyli konsumentów. Czemu zatem socjaliści wszelkiej maści, w imię dobra „zwykłego człowieka" dążą do zwiększenia zakresu regulacji, reglamentacji i kontroli? Reguły tej osobliwej logiki niech pozostaną ich tajemnicą.

Po trzecie wreszcie, czy liberalizm jest anarchią, a interwencjonizm państwa to zawsze socjalizm? Nie i nie. Liberalizm nie równa się nihilizmowi, liberalizm ma swoje sztywne reguły, bo bez ich przestrzegania wolność nigdy nie zaistnieje. Liberalizm w gospodarce to represja kosztem prewencji, szeroki zakres wolności i swobód gospodarczych, niskie i proste (to drugie jest nawet ważniejsze) podatki, sprawny wymiar sprawiedliwości oraz brak protekcjonizmu w handlu. Sytuuje się zatem z dala od anarchii, która jest programową negacją wszystkiego. Wolność w ujęciu liberalnym a wolność w ujęciu anarchistycznym to dwie kompletnie różne koncepcje. Jeśli zaś chodzi o interwencjonizm, to w warunkach globalnej konkurencji jest on w wypadku niektórych państw konieczny. Mowa tu przede wszystkim o półperyferiach (czyli np. Polsce). Kraje centrum mają oczywiście swoje polityki przemysłowe i społeczne, ale mają także silnie zakorzeniony sektor prywatny, zarówno produkcyjny, jak i biznesowy oraz finansowy, zatem interwencjonizm w ich wydaniu nie musi być tak agresywny. Z kolei kraje peryferii w zasadzie nie mogą sobie na niego pozwolić wcale, gdyż brak im warunków do podjęcia próby budowy niezbędnej siatki instytucjonalnej, stanowiącej punkt wyjścia dla pojawienia się gospodarki rynkowej. Dlatego będące pośrodku kraje półperyferyjne w pewnym sensie nie mają wyjścia i muszą decydować się na pewien zakres sterowania w wymiarze polityki gospodarczej. Jeżeli nie chcą dać się zepchnąć w globalnym wyścigu, muszą biec z podwójną prędkością przy gorszej pozycji startowej, a przecież to nie ucieczka przed degradacją jest ich prawdziwym celem, tylko wspinaczka i dołączenie do grupy państw rozwiniętych. O słuszności takiej koncepcji i jej rzekomej bezalternatywności można pisać wiele, z różnych punktów widzenia. Nie ulega jednak wątpliwości, że nawet zastosowanie pewnego uzupełniacza w postaci udziału państwa nie zastąpi zdrowej gospodarki rynkowej, zrównoważonego budżetu, dobrego prawa i przedsiębiorczego społeczeństwa. Wszelkie „pułapki średniego dochodu" i inne zgrabne i zwiększające poziom paniki określenia to nic innego, jak przyznanie się do pewnego stopnia zacofania gospodarczego, które jednak z każdym rokiem czerpania benefitów z praktykowanej wewnątrz kraju jak i korzystania z wolności ekonomicznej w wymiarze międzynarodowym, staje się coraz mniejsze. I o tym wszyscy zachwyceni antykapitalistyczną, a tak naprawdę antyrynkową demagogią niecierpliwcy, powinni pamiętać. To fakt, że kapitalizmy są różne. Ale nie znaczy to jeszcze, że wszystkie są jednakowo dobre.


1 2 
 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (6)..   


« Doktryny polityczne i prawne   (Publikacja: 20-02-2017 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Paweł Leszczyński
Pochodzi z Radomia, od 2010 w Warszawie. Absolwent studiów licencjackich w zakresie socjologii na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz magisterskich z zarządzania w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, student nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 2012-2014 Prezes oddziału warszawskiego stowarzyszenia Studenci dla Rzeczypospolitej, zaś w latach 2014-2016 Prezes Zarządu Głównego tej organizacji, od 2016 Przewodniczący Komisji Rewizyjnej stowarzyszenia. Od lutego 2016 w Gabinecie Politycznym Ministra Energii. Sympatyk demokratycznej centroprawicy oraz idei umiarkowanie konserwatywnych i liberalnych.

 Liczba tekstów na portalu: 7  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Polska między liberalizmem klasycznym a totalitarnym
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 10089 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365