|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Doktryny polityczne i prawne
Kapitalizmy z różnymi twarzami [2] Autor tekstu: Paweł Leszczyński
4) charakterystykę narodową bądź regionalną kapitalizmu
Jednym z ciekawszych czynników, spośród wyżej wymienionych, jest geneza
kapitalizmu. Frapującą rozprawę na ten temat podjęli Eyal, Szelenyi i Townsley w książce „Making capitalism without capitalists". Kraje postsocjalistyczne były, w tym ujęciu, poddane mechanizmowi „kapitalizmu z zewnątrz". Nieobecność klasy
prywatnych właścicieli prokurowała powstawanie zjawiska tzw.
„postkomunistycznego menedżeryzmu", stanowiącego platformę, z której korzystali
technokraci, w pewnej mierze inteligencja, a także wyróżniający się pionierzy
rozrastającego się sektora prywatnego. Zjawiskiem towarzyszącym była tzw.
„własność hybrydowa", czyli sytuacja, w której władza była dysponentem
własności, co powodowało powstawanie sieci powiązań gospodarczych prywatnych i publicznych. Ponadto, autorzy dowodzą, korzystając z dynamicznego ujęcia
struktury społecznej Pierre’a Bourdieu’a, że w każdym przejściu czy zmianie jest
obecny element kontynuacji. Tym samym, da się wyznaczyć pewną „trajektorię"
zmian. W kontekście państw wychodzących z socjalizmu oznacza to, że ci, którzy u schyłku jednego systemu i narodzin drugiego, dysponowali szeroko rozumianym
kapitałem (a więc także koneksjami, kontaktami, pozycją), dokonywali
przeorientowania swojej strategii w celu odnalezienia się w nowych
okolicznościach. Zatrudnieni w firmach, u progu kapitalizmu, menedżerowie, mieli w większości doświadczenie w pracy w publicznych przedsiębiorstwach w poprzednim
ustroju. Tym samym, wytwarzała się swego rodzaju klasa imitująca, czy zastępcza
względem klasy nieobecnych właścicieli. Co ciekawe, prywatyzacja jest
postrzegana przez autorów jako proces, który wytrącając kontrolę państwa nad
spółkami, przyczynił się raczej do oligarchizacji rynku, niż do jego właściwego i pełnego uwolnienia. Z kolei rozproszenie własności sprawiło, że głównymi
postaciami biznesu w Europie Środkowej stali się menedżerowie ds. finansowych,
zarządzający funduszami inwestycyjnymi, bankowcy czy eksperci Ministerstwa
Finansów. Zjawisko „finansializacji" kapitalizmu również stanowiło swego rodzaju
protezę dla niedojrzałego rynku. Konkluzja autorów objawia się w konstatacji,
że gospodarki krajów Europy Środkowej są wprawdzie kapitalistyczne, jednak
historyczne uwarunkowania systemu skrajnie odmiennego od rynkowego sprawiają, że
kształt gospodarek tych państw jest trwale i strukturalnie różny od dojrzałych
kapitalizmów zachodnich, a ścieżka budowania kapitalizmu środkowoeuropejskiego
potwierdza pewne instytucjonalne i mentalne zakorzenienie w poprzednim systemie.
Są jednak autorzy, którzy genezy kształtu kapitalizmu, różnic w jego dynamice i działaniu w poszczególnych krajach upatrują w znacznie dawniejszych, zdawałoby
się zamierzchłych, czasach. Do tego grona należy zaliczyć Immanuela
Wallersteina, w jakiejś mierze kontynuatora myśli Fernanda Braudela. Najwięcej
uwagi poświęca on zrodzonej w XVI wieku nowoczesnej, kapitalistycznej
gospodarce-świecie. Pojęcie systemu-świata oznacza uformowane historycznie
całości społeczno-ekonomiczne, z występującymi w nich powiązaniami oraz osiowym
podziałem pracy. W obszarze tym występuje kluczowe dla wytwarzania bogactwa
centrum i stanowiące rezerwuar siły roboczej i zasobów naturalnych peryferie.
System-świat, czy też właściwie kapitalistyczna gospodarka-świat, nie musi być i nie jest jednolita pod względem politycznym, etnicznym i kulturowym. Do
wyróżników takiej autonomicznej gospodarki-świata należą: nieustanna akumulacja
kapitału jako siła napędowa systemu, osiowy podział pracy, w którym istnieją
napięcia pomiędzy centrum i peryferiami związane z mającą przestrzenny charakter
nierówną wymianą: występowanie obszarów półperyferyjnych, duże i wciąż
utrzymujące się znaczenie pracy nienajemnej obok pracy najemnej; pokrywanie się
kapitalistycznej gospodarki-świata z granicami systemu międzypaństwowego
składającego się z suwerennych państw, stałe historyczne rozszerzanie się
kapitalistycznej gospodarki-świata na kolejne obszary (początkowo ścisłe centrum
systemu stanowiły północno-zachodnie obszary Europy, obszary
półperyferyjne-kraje takie, jak Hiszpania, zaś peryferie-tereny Europy
Wschodniej, w tym Polska, jednak bez Rosji, która długo pozostawała
samowystarczalnym obszarem zewnętrznym); istnienie w tym systemie-świecie państw
hegemonicznych.
Centrum, półperyferie i peryferie. Polska czasami jest klasyfikowana jako kraj peryferyjny czasami zaś jako półperyferyjny. Biorąc pod uwagę fakt, że wskaźnik rozwoju społeczno-ekonomicznego (HDI) mamy na poziomie państw centrum można przyjąć, że jesteśmy dziś krajem półperyferyjnym — przyp. red.
Warto zaznaczyć położenie państw półperyferyjnych, do których zalicza się choćby
Indie, Koreę Południową czy Brazylię, a można w tej kategorii umieścić także
Polskę. Państwa te łączą produkcję różnych typów, są pod presją ze strony
centrum i wywierają presję na peryferie. Jest to powodem konieczności istotnej
ingerencji państwa w gospodarkę, zazwyczaj to właśnie rządy państw
półperyferyjnych są największymi zwolennikami polityki protekcjonizmu. Kraje te
są miejscem docelowym przenoszenia produkcji dóbr, które kiedyś były innowacyjne i dochodowe, a dziś ustąpiły miejsca nowym. Tym samym, w XX wieku na
półperyferiach kwitł eksport stali, samochodów czy farmaceutyków do państw
peryferyjnych. Jednocześnie państwa półperyferii nie mają dostępu (wskutek
niewystarczającej akumulacji wiedzy i kapitału) do produkcji wysokomarżowej i innowacyjnej. Z tego punktu widzenia, ich gospodarcze ambicje, wyrażane chęcią
dołączenia do grupy państw najlepiej rozwiniętych są zaburzeniem „odwiecznego"
status quo i przez kraje centrum widziane są jak niechciana konkurencja. A ponieważ to państwa centrum odznaczają się najsilniejszymi instytucjami,
zakumulowanym dobrobytem oraz są kluczowymi graczami na arenie międzynarodowej,
to tym samym dysponują także odpowiednimi środkami tłumienia zapędów
półperyferii. Nie muszą to być środki tylko natury ekonomicznej. Bardzo często
presja wywierana jest za pośrednictwem narzędzi o charakterze politycznym.
Jak, w kontekście powyższego wywodu, brzmią odpowiedzi na zadane we wstępie
pytania? Po pierwsze, kapitalizm niejedno ma imię. Fakt istnienia różnych odmian
kapitalizmu jest niezaprzeczalny. Najbardziej klasyczny, stanowiący weberowski
typ idealny, jest z pewnością kapitalizm wolnorynkowy. Jednakże, kapitalizmem
można nazwać każdy system, w którym przeważa własność prywatna, istnieje pewien
zakres wolności gospodarczej i swobody konkurencji, a zyski z działalności
gospodarczej w większym stopniu zasilają portfele obywateli, nie zaś państwa.
Nie ma bezpośredniej korelacji między kapitalizmem a demokracją, może on istnieć w warunkach autorytaryzmu (Singapur, Chile), może także w warunkach demokracji i różnych jej odmian. Nie można natomiast nazwać krajem kapitalistycznym państwa,
które np. czerpie swoje zyski przede wszystkim z eksploatacji surowców
naturalnych w sytuacji, gdy są one upaństwowione. Wówczas możemy mówić o państwie quasi-socjalistycznym. Jednak typ polityki gospodarczej i społecznej
może być w poszczególnych państwach różny i nie oznacza to, że jedno z nich jest
bardziej, a drugie mniej kapitalistyczne. Stąd nazywanie Szwecji
„socjalistycznym rajem" to zbyt daleko idące uproszczenie. Istnieją po prostu
różne warianty kapitalizmu. Celem tego artykułu nie jest rozstrzygnięcie, który z nich jest najlepszy, co nie znaczy, że autor nie ma w tej sprawie swojego
zdania.
Po drugie, czy wolny rynek i kapitalizm to synonimy? Nie, choć nie są to pojęcia
całkowicie rozłączne. Najtrafniej różnicę między nimi ujął Wallerstein. Wolny
rynek to kategoria nauk ekonomicznych, odnosząca się do modelu konkurencji
doskonałej, czyli sytuacji istnienia wielu kupujących i sprzedających, a każdy z nich ma minimalny, bliski zeru, wpływ na cenę produktu lub usługi. Ponadto, taki
rynek charakteryzuje się pełną swobodą, brakiem barier wejścia i wyjścia oraz
cechuje się doskonałą informacją wszystkich jego uczestników. Kapitalizm to z kolei system polityczno-gospodarczy, którego cechą podstawową jest ciągła
akumulacja kapitału, utrudniona w warunkach wolnego rynku. Tutaj dochodzimy do
odkrycia pewnej sprzeczności, która pokutuje w opinii publicznej i często
zamazuje istotę sporu. Otóż, bardzo często oskarża się prywatny biznes o lobbowanie na rzecz „krwiożerczego kapitalizmu", kosztem pracowników, obywateli
czy konsumentów. Tymczasem, jeśli wielkie firmy za czymś lobbują w swoim
interesie, to właśnie za ograniczaniem konkurencji, bo tylko to zwiększy ich
udział w rynku, a w konsekwencji zyski oraz sprawi, że będą mogły przestać być „cenobiorcami",
jak to działoby się w warunkach konkurencji doskonałej i mogą zacząć dyktować
ceny (im bardziej zmonopolizowany rynek, tym dyktat swobodniejszy). W tym
punkcie kapitalizm nie ma z wolnym rynkiem nic wspólnego, bo pierwszy jest rajem
dla producentów i dostarczycieli usług, zaś drugi dla ich odbiorców, czyli
konsumentów. Czemu zatem socjaliści wszelkiej maści, w imię dobra „zwykłego
człowieka" dążą do zwiększenia zakresu regulacji, reglamentacji i kontroli?
Reguły tej osobliwej logiki niech pozostaną ich tajemnicą.
Po trzecie wreszcie, czy liberalizm jest anarchią, a interwencjonizm państwa to
zawsze socjalizm? Nie i nie. Liberalizm nie równa się nihilizmowi, liberalizm ma
swoje sztywne reguły, bo bez ich przestrzegania wolność nigdy nie zaistnieje.
Liberalizm w gospodarce to represja kosztem prewencji, szeroki zakres wolności i swobód gospodarczych, niskie i proste (to drugie jest nawet ważniejsze) podatki,
sprawny wymiar sprawiedliwości oraz brak protekcjonizmu w handlu. Sytuuje się
zatem z dala od anarchii, która jest programową negacją wszystkiego. Wolność w ujęciu liberalnym a wolność w ujęciu anarchistycznym to dwie kompletnie różne
koncepcje. Jeśli zaś chodzi o interwencjonizm, to w warunkach globalnej
konkurencji jest on w wypadku niektórych państw konieczny. Mowa tu przede
wszystkim o półperyferiach (czyli np. Polsce). Kraje centrum mają oczywiście swoje
polityki przemysłowe i społeczne, ale mają także silnie zakorzeniony sektor
prywatny, zarówno produkcyjny, jak i biznesowy oraz finansowy, zatem interwencjonizm w ich wydaniu nie musi być tak
agresywny. Z kolei kraje peryferii w zasadzie nie mogą sobie na niego pozwolić
wcale, gdyż brak im warunków do podjęcia próby budowy niezbędnej siatki
instytucjonalnej, stanowiącej punkt wyjścia dla pojawienia się gospodarki
rynkowej. Dlatego będące pośrodku kraje półperyferyjne w pewnym sensie nie mają
wyjścia i muszą decydować się na pewien zakres sterowania w wymiarze polityki
gospodarczej. Jeżeli nie chcą dać się zepchnąć w globalnym wyścigu, muszą biec z podwójną prędkością przy gorszej pozycji startowej, a przecież to nie ucieczka
przed degradacją jest ich prawdziwym celem, tylko wspinaczka i dołączenie do
grupy państw rozwiniętych. O słuszności takiej koncepcji i jej rzekomej
bezalternatywności można pisać wiele, z różnych punktów widzenia. Nie ulega
jednak wątpliwości, że nawet zastosowanie pewnego uzupełniacza w postaci udziału
państwa nie zastąpi zdrowej gospodarki rynkowej, zrównoważonego budżetu, dobrego
prawa i przedsiębiorczego społeczeństwa. Wszelkie „pułapki średniego dochodu" i inne zgrabne i zwiększające poziom paniki określenia to nic innego, jak
przyznanie się do pewnego stopnia zacofania gospodarczego, które jednak z każdym
rokiem czerpania benefitów z praktykowanej wewnątrz kraju jak i korzystania z wolności ekonomicznej w wymiarze międzynarodowym, staje się coraz mniejsze. I o
tym wszyscy zachwyceni antykapitalistyczną, a tak naprawdę antyrynkową demagogią
niecierpliwcy, powinni pamiętać. To fakt, że kapitalizmy są różne. Ale nie
znaczy to jeszcze, że wszystkie są jednakowo dobre.
1 2
« Doktryny polityczne i prawne (Publikacja: 20-02-2017 )
Paweł LeszczyńskiPochodzi z Radomia, od 2010 w Warszawie. Absolwent studiów licencjackich w zakresie socjologii na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz magisterskich z zarządzania w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, student nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 2012-2014 Prezes oddziału warszawskiego stowarzyszenia Studenci dla Rzeczypospolitej, zaś w latach 2014-2016 Prezes Zarządu Głównego tej organizacji, od 2016 Przewodniczący Komisji Rewizyjnej stowarzyszenia. Od lutego 2016 w Gabinecie Politycznym Ministra Energii. Sympatyk demokratycznej centroprawicy oraz idei umiarkowanie konserwatywnych i liberalnych. Liczba tekstów na portalu: 7 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Polska między liberalizmem klasycznym a totalitarnym | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10089 |
|