Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
203.690.586 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 618 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Bezmyślni nigdy nie popełniają błędów w myśleniu."
 STOWARZYSZENIE » Biuletyny

Biuletyn Neutrum, Nr 4(12), Wrzesień 1994 [1]

Spis treści:
Kompromis prawie nie do przyjęcia
Odpowiedzialne rodzicielstwo polega na...
Zdrowie w nawiasach
Inne stanowiska
Światowy imperializm
Interpelacja
Z zarządzenia nr 72 MON
Letnie Polaków rozmowy
„Neutrum" w sprawie ustawy
Listy
Program respektowania wolności sumienia...
Czy potępić nudystkę?
Jakie społeczeństwo?
Kościół przemawia także w ich imieniu...
Drobiazgi
Życie największą wartością?
W bibliotece Biura Krajowego

*

KOMPROMIS PRAWIE NIE DO PRZYJĘCIA

Rozmowa z Wanda Nowicką z „Neutrum",
dyrektorką Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny

- Tak się złożyło, że pierwsze echa twojej działalności w Kairze dotarły do nas dzięki konferencji prasowej działaczek polskich ruchów obrony życia. Musiałaś tam odnieść duży sukces, skoro mają ci za złe, że budziłaś zbyt duże zainteresowanie. Nazywają cię przy tym albo „członkinią polskiej delegacji na Konferencję Kairską" albo „członkinią jednej z polskich delegacji pozarządowych". Jaki był właściwie twój status na tej konferencji?
- Byłam tam przedstawicielką Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, czyli organizacji pozarządowej.
- O co chodziło w tej konferencji?
- Konferencja kairska na temat ludności i rozwoju była już trzecią tego typu konferencją. Poprzednie odbyły się w 1974 r. w Rumunii i w 1984 r. w Meksyku. Powodem ich zwoływania jest zaniepokojenie szybkim wzrostem liczby ludności na świecie. Na przestrzeni lat dokonała się jednak ogromna zmiana w podejściu do tego zagadnienia, o czym świadczy choćby nazwa ostatniej konferencji. Problemy demograficzne traktuje się teraz łącznie z problemem rozwoju i postępu świata. Uważa się, że w miarę rozwoju krajów Trzeciego Świata, gdzie jak wiadomo rodzi się najwięcej dzieci, przyrost naturalny będzie spadał. Ponieważ rozrodczość to przede wszystkim sprawa kobiet, dlatego przypisano im tak wielką rolę w dokumencie końcowym konferencji kairskiej. Jest tam cały rozdział na temat równouprawnienia, umożliwienia kobietom równego startu. Założenie jest takie, że jeśli stworzy się kobietom warunki do realizowania się w inny sposób niż tylko przez macierzyństwo, wtedy przyrost w naturalny sposób spadnie. Tak więc, w odróżnieniu od poprzednich konferencji, nacisk położono na poprawę warunków życia w najbiedniejszych krajach, nie zaś na dostarczanie środków umożliwiających planowanie rodziny, które często bywały nadużywane.
- Jaka była relacja między dwiema konferencjami w Kairze: delegacji rządowych i organizacji pozarządowych?
- Na ostatniej konferencji przygotowawczej w Nowym Jorku połączenie między organizacjami pozarządowymi, a oficjalnymi delegacjami państw było znacznie silniejsze niż w Kairze. Można było wchodzić na salę obrad i kontaktować się z delegatami rządowymi. W Kairze były dwa oddzielne zgromadzenia: forum delegacji rządowych, na które delegacje pozarządowe właściwie nie miały wstępu, najwyżej na galerię, i forum organizacji pozarządowych, które obradowały w zupełnie innym budynku. Obrady obu zgromadzeń przebiegały równolegle.
- Jakie były formy działania organizacji pozarządowych na konferencji kairskiej?
- Było tam reprezentowanych kilka tysięcy organizacji, wśród nich wiele takich, które nie interesowały się w ogóle przebiegiem oficjalnej konferencji ani dokumentem końcowym. Przyjechały tylko po to, żeby przeprowadzić różne warsztaty, zajęcia, nawiązać kontakty. Inne znów żywo interesowały się proponowanym dokumentem, tak jak organizacja, która mnie zaprosiła, czyli International Women's Health Coalition. Te organizacje zajmowały się głównie pracą nad tym tekstem, śledząc na bieżąco postępy prac. Najaktywniejsze były organizacje kobiece. W sytuacji, kiedy wiadomo było, że jakiś zapis nie przejdzie, trzeba było proponować inny, który naszym zdaniem byłby do przyjęcia, starając się zarazem przewidywać posunięcia drugiej strony na trzy kroki naprzód: jeżeli oni zaproponują to, my zaproponujemy tamto. Trzecią formą działania była praca z mediami, przekazywanie naszych stanowisk.
- Czy propozycje organizacji pozarządowych były rzeczywiście brane pod uwagę przez oficjalne delegacje?
- Oczywiście, tyle że nie mogłyśmy zgłaszać ich bezpośrednio. Robiło się to za pośrednictwem znajomych delegatów rządowych. Ostateczna wersja dokumentu jest w ogromnej mierze dziełem organizacji kobiecych, które studiowały go ponad rok i miały opracowane różne wersje poprawek. Profesjonalizm przedstawicielek tych organizacji był imponujący. Były wspaniale przygotowane do konferencji, często lepiej niż oficjalni delegaci. Moja sytuacja była o tyle gorsza, że trudno by mi było wywierać wpływ na polską delegację rządową, co nie znaczy, że nie próbowałam. Z niektórymi osobami można było porozmawiać. Ale znałam też wielu delegatów rządowych z innych krajów.
- Czy możesz podać jakieś przykłady kompromisowych zapisów w dokumencie?
- Wielkie walki z przedstawicielami Watykanu i państw pozostających pod silnym wpływem Kościoła toczyły się o sprawy młodzieży. Była na przykład propozycja zapisu, że kraje powinny się starać, by zdrowie reprodukcyjne zostało zagwarantowane osobom w każdym wieku. Przyjęta wersja kompromitowana mówi o „odpowiednim" wieku. Było też, że edukacja seksualna powinna się zaczynać we wczesnym wieku w rodzinie, środowisku i w szkole. Kompromisowa wersja mówi znów o odpowiednim wieku. Dopisano także w kilku miejscach warunek poszanowania wartości kulturowych i wierzeń religijnych, który może być bardzo szeroko interpretowany.
- A czy możesz powiedzieć, czego się tamtej stronie nie udało osiągnąć?
- Wielu rzeczy, na przykład uznano jednak niebezpieczną aborcję za problem zdrowia publicznego. Stwierdzono, że kraje powinny dążyć do tego, by jej zapobiegać przez planowanie rodziny, i robić wszystko, aby wyeliminować zjawisko niebezpiecznej aborcji, to znaczy aborcji nielegalnej, dokonywanej w złych warunkach. Nie udało się też wyrzucić zapisów dotyczących praw reprodukcyjnych i seksualnych.
- Największy sukces tamtej strony?
- Udało im się zrobić zastrzeżenie, że aborcja pozostanie nielegalna tam, gdzie jest nielegalna.
- Zostałaś zaatakowana przez „Słowo" za swoją wypowiedź dotyczącą papieża. Jak to było?
- To było na konferencji prasowej zorganizowanej w najbardziej krytycznym momencie całej konferencji kairskiej, kiedy wydawało się, że delegaci doszli już do jakiegoś kompromisu. Nawet najbardziej oporne kraje, jak Malta, Nikaragua i Honduras zgodziły się na proponowane zapisy. Wtedy zapytano Watykan, czy jest skłonny to przyjąć. Przedstawiciele Watykanu obiecali odpowiedzieć nazajutrz rano. Jak się potem okazało, przez całą noc bardzo intensywnie pracowali nad urobieniem tych kilku krajów, rano zaś stwierdzili, że się nie zgadzają.
- Tamte kraje również?
— W tym momencie tamte kraje również. Wtedy rzeczywiście organizacje skupione w Women's Caucus zareagowały, bo zaproponowany kompromis już i tak był dla nich prawie nie do przyjęcia. Ustępstwa były zbyt duże, zupełnie nie wiadomo dlaczego, bo kraje żądające restrykcji są na świecie w mniejszości. Ale ze względu na politykę Watykanu ten zbyt kompromisowy kompromis, ten consensus był już bliski. I w tym momencie Watykan mówi „nie". Zwołałyśmy więc konferencję prasową chcąc zaapelować do delegatów, żeby już nie szli na dalsze ustępstwa. Chciałyśmy powiedzieć, że ten consensus dla nas kobiet jest już w zasadzie nie do przyjęcia, dla nich też jest nie do przyjęcia, i naprawdę tak dalej być nie może. Wystąpiłam wtedy powołując się na doświadczenia polskie, z których wynika, że Watykan nie jest zdolny do kompromisów, że zawsze będzie chciał więcej. Dlatego właśnie zaapelowałam do delegatów, żeby pamiętali o kobietach i żeby się nie spodziewali, iż Watykan w pewnym momencie ograniczy swoje żądania. Wtedy właśnie powiedziałam, że jestem z Polski, a papież, niestety, jest Polakiem, w związku z tym jego zainteresowanie tymi sprawami w naszym kraju jest szczególne.
- Mówiąc o k rajach, które zgłaszały zastrzeżenia do dokumentu, nie wymieniłaś Irlandii. Jakie oni zajęli stanowisko?
- Irlandia funkcjonuje w ramach Unii Europejskiej, która wypowiada się jednym głosem. Dlatego zresztą Unia jest mniej radykalna, niż mogłaby być, gdyż musi reprezentować wspólne stanowisko wszystkich członków. Jej stanowisko było więc kompromisowe. W momencie, kiedy wiadomo było, że ustępstwa są już bardzo daleko posunięte, odbyło się spotkanie europejskich organizacji pozarządowych z delegatami Unii Europejskiej. Na tym spotkaniu też zabrałam głos. Powiedziałam, że powinni zdać sobie sprawę, iż ten dokument niewiele daje krajom Europy Wschodniej, w których prawa reprodukcyjne są bądź zagrożone, bądź odebrane. A przecież żyjąc na tym samym kontynencie funkcjonujemy trochę jak naczynia połączone: to, co się dzieje w naszych krajach, nie pozostaje bez wpływu na kraje zachodnie. Liczymy więc na wsparcie przez kraje zachodnie dążeń kobiet z Europy Wschodniej w dziedzinie praw reprodukcyjnych, już może nie w odniesieniu do konferencji, ale w ogóle w przyszłości. Wielu delegatów gratulowało mi potem tego wystąpienia, między innymi z Włoch i Anglii.
- Są dwie rozbieżne opinie na temat rezultatów konferencji kairskiej. Jedna, że wielkim zwycięzcą okazały się organizacje feministyczne, i druga, że rezultaty nie są takie, jakich feministki oczekiwały. Co o tym sądzisz?
— W porównaniu z poprzednimi konferencjami jest to ogromny krok naprzód. Niektóre punkty dokumentu końcowego zostały nawet lepiej sformułowane niż w propozycjach organizacji kobiecych. Osiągnięto więc, co tylko można było osiągnąć, choć na pewno chciałyśmy więcej. Jednak kobietom polskim ten dokument niewiele daje, gdyż bezpieczną aborcję uznaje tam, gdzie nie jest sprzeczna z prawem. Nie mamy więc podstaw, by dzięki niemu próbować zmienić polskie prawo. Ale rozumiem tych, którzy się cieszą, że znalazły się takie sformułowania, jak „regulowanie płodności", „zdrowie seksualne" i „prawa seksualne", choć w pewnym momencie rokowań wydawało się już, że słowo „seksualne" się nie utrzyma, że zostaną tylko prawa „reprodukcyjne". Rozmawiałam tam z dziewczyną z Nigerii, którą zapytałam, czy aborcja jest u nich dozwolona. Odpowiedziała, że nie. Spytałam, więc, czemu się cieszy, przecież ten dokument nie da jej prawa do aborcji. Jednak okazało się, że skoro uznano w nim aborcję za poważny problem zdrowotny (major health issue), wobec tego kraje, gdzie dokonuje się niebezpiecznych, nielegalnych aborcji, będą to mogły jakoś wykorzystać, choć może nie w bezpośredni sposób.
- Czy są w dokumencie końcowym zapisy, które coś nam jednak dają?
— Z punktu widzenia naszego kraju ważne jest, że w tym dokumencie wyodrębniono kraje z gospodarką w okresie przejściowym, czemu sprzeciwiały się państwa Trzeciego Świata. Przedtem był tylko podział na rozwijające się i rozwinięte. Za takim stwierdzeniem kryją się możliwości uzyskania pomocy finansowej przez Europę Wschodnią.
- Czy dokument stwierdza, że istnieje coś takiego jak prawo do antykoncepcji?
- Antykoncepcja jest w nim oficjalnie uznana, choć Watykan zgłosił oczywiście swoje zastrzeżenia, na przykład co do prezerwatywy jako środka zapobiegania AIDS.
- Przedstawicielki ruchów obrony życia zgłosiły pretensje, że w Kairze wypowiadałaś się w imieniu wszystkich polskich kobiet. Czy rzeczywiście tak było?
- Nigdy nie twierdziłam, że mówię w imieniu wszystkich polskich kobiet. Mówiłam w imieniu własnym, naszych organizacji i przynajmniej tych wszystkich kobiet, które do nas dzwonią i piszą.
- Czy udało ci się kiedykolwiek przedtem zyskać taką reklamę swojej działalności, jak ta, którą zawdzięczasz teraz konferencji prasowej polskich ruchów obrony życia?
- Nie, i trzeba powiedzieć, że z tego punktu widzenia był to ogromny sukces. W zasadzie należy im się za to wdzięczność. Nie liczyłam na tak wielkie zainteresowanie strony przeciwnej.
- Czy podczas konferencji kairskiej były jakieś incydenty na tle walki ideologicznej? Nikt nikogo nie pobił?
- Było zupełnie spokojnie. Tylko przed wejściem do głównej Sali obrad stał zawsze ten sam promiennie uśmiechnięty pan, który trzymał wielkie pudło z figurkami płodów i podstawiał je każdemu wchodzącemu zmuszając, żeby zajrzał do środka.
- Czy chciałabyś jeszcze coś dodać na zakończenie?
- Parę słów na temat organizacji pozarządowych. Ich rola z każdą konferencją rośnie; są niezwykle skuteczne. O uznaniu tej roli świadczy choćby to, że ich przedstawiciele byli członkami bardzo wielu oficjalnych delegacji na konferencję, zwłaszcza tych z krajów zachodnich. Oczywiście nam to na razie nie grozi, gdyż rząd nie reprezentuje naszych interesów, jesteśmy wobec tego w opozycji. Organizacje społeczne zostały rzeczywiście dowartościowane w Kairze. Na przykład wszyscy oficjalni goście konferencji, jak Al. Gore czy pani premier Norwegii, poza zgromadzeniem delegatów występowali również na forum organizacji pozarządowych. Mało tego, nasze spotkania były znacznie ciekawsze, ponieważ na forum rządowym były wyłącznie przemówienia, a u nas mogła to być nawet rozmowa. Znaczenie organizacji pozarządowych bierze się jeszcze stąd, że one właśnie będą potem realizowały programy zawarte w pokonferencyjnym planie działania lub nadzorowały ich realizację.


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
O chrześcijaństwie w Indiach
Piramidy na poważnie?


« Biuletyny   (Publikacja: 25-11-2002 Ostatnia zmiana: 14-04-2004)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2060 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365