|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Anielska wpadka [2] Autor tekstu: Lucjan Ferus
— „No, właśnie… Posłuchali węża… Ale
czy można im mieć to za złe? Czy powinienem ich za to karać, że chcieli być
doskonalsi… Bliżsi swemu Stwórcy… Bliżsi wzorcowi?… Nie Luciferusie, za
takie intencje nie miałbym serca ich karać, pomimo tego, że naruszyli mój
zakaz…" — Bóg milknie na chwilę a w jego oczach pojawiają się dziwne
ogniki. Uśmiechając się nieznacznie, mówi : — „Poza tym,… aż taki obraźliwy to ja nie
jestem, wierz mi… Nie tak łatwo mnie dotknąć… Może ktoś równy mnie mógłby
to zrobić, ale na pewno nie jest w stanie tego dokonać moje własne
stworzenie… Wygląda na to, jakby to nie mnie, ale ciebie ludzie bardziej
obrazili swym zachowaniem… Nie mam racji?" — Bóg przygląda się z uwagą
archaniołowi, a ten opuszcza nisko głowę, aby skryć rumieniec wstydu, który
oblewa teraz jego twarz, aż po nasadę włosów. — „To może być naprawdę
irytujące, kiedy stworzenie usiłuje być świętsze od swego Stwórcy!" -
pomyślał Bóg w tym czasie, wyraźnie zdegustowany zbytnią gorliwością Satanaela. Chwilę trwa krępująca cisza, wreszcie Bóg macha ręką, jakby chciał
zamknąć tę sprawę i mówi : — „No dobrze!… Zostawmy już to!… Załóżmy
więc, że posłucham cię i ukarzę ludzi przykładnie, nakazując im rozmnażać
się ze skażoną grzechem, skłonną do czynienia zła naturą… I co dalej ?
Jak wyobrażasz sobie dalszy ciąg historii rodzaju ludzkiego? Czy powinienem
machnąć ręką na swe nieudane dzieło — które mnie zawiodło zaraz na samym
początku — i zostawić je swemu losowi, czy jako ich stwórca starać się w jakiś sposób naprawić je ? Jakie widziałbyś rozwiązanie tego problemu, możesz
mnie oświecić?" — W jego głosie słychać nutki zgryźliwej ironii.
Archanioł nie podnosząc głowy, wzrusza ramionami i mruczy pod nosem: — „Nie wiem, Panie… Musiałbym się zastanowić…".
— "No! No!.… Zastanów się! Pomyśl!… Tylko
zastanawiając się pamiętaj o jednym: już ukarałeś
ludzi, nakazując im rozmnażać się ze skażoną grzechem naturą… z pokolenia na pokolenia będzie przybywać na ziemi ludzi ze skłonnościami do
czynienia zła, którzy choćby nawet chcieli, nie będą mogli przeciwstawić
się nakazom swej natury… Natury, która będzie ich wiodła w kierunku zła i podłości… Co dalej, pytam ?" — Bóg patrzy na archanioła wzrokiem ni
to kpiącym, ni to poważnym, nawijając sobie na palec swój długi, siwy wąs. A ten wierci się niespokojnie, na jego obliczu widać wyraźny wysiłek umysłowy — przymknął oczy i myśli ze ściągniętymi brwiami.
Wreszcie po dłuższym czasie odzywa się niepewnie: — „Mógłbyś Panie co jakiś czas objawiać się ludziom i z jakimś wybranym narodem
zawierać przymierze…".
Bóg przerywa niecierpliwie : — "Widzę, że brniesz w coraz większą głupotę! Dlaczego miałbym wybierać sobie
jakiś naród i zawierać wyłącznie z nim przymierze? Czy oni wszyscy nie będą
moimi dziećmi? — kręci głową z dezaprobatą a Satanael robi obrażoną minę.
— „Mogę ci powiedzieć co byłoby dalej…" — zwraca się Bóg do archanioła.
-"Prowadziłbym ich tak od przymierza do przymierza, zawierając je z coraz
to nowymi pokoleniami… Aż w końcu widząc, że to i tak nie daje żadnego
efektu — bo dać by nie mogło… — dodaje z naciskiem — porzucam ich i wynajduję
sobie nowy naród z którym zawieram — któreś tam z kolei przymierze, które
też niczego nie załatwia… I mając przez cały czas świadomość jałowości i bezsensu tego co robię..." — Bóg zaczerpnął tchu, a Satanael
wykorzystał ten moment aby wtrącić: — „Aby to przyniosło pożądany skutek, powinieneś Panie karać ludzi często i surowo za ich niegodziwość i złe usposobienie".
— "I żałować, że ich stworzyłem i nakazałem
im rozmnażać się, pomimo ich skażonej grzechem natury?… Wiedząc jednocześnie,
że to ich złe usposobienie i ta ich niegodziwość jest skutkiem mojej wcześniejszej kary?" — dokończył Bóg i roześmiał
się, ale był to śmiech tak nieprzyjemny, że archaniołowi aż skóra ścierpła
na plecach. I z tym szyderczym uśmiechem na twarzy, Bóg spytał: — „Czy masz mnie za idiotę, Luciferusie, czy
sam nim jesteś!?… Pozwalam czy wręcz nakazuję ludziom rozmnażać się ze
skażoną grzechem naturą, wiedząc, że nic dobrego nie może z tego wyniknąć, a potem próbuję naprawić to zło karząc ich co jakiś czas, jednocześnie
zdając sobie sprawę, że to i tak niczego nie zmieni… Nie uleczy ich z tego
zła… Przecież to absurd!… I tak by miało wyglądać według ciebie rozwiązanie
tego problemu?!" — W głosie Boga nie można nie dostrzec wyraźnego sarkazmu.
Satanael drapie się w głowę ze strapioną miną. Teraz również
dostrzega głupotę swego rozumowania… Nie poddaje się jednak i wykrzykuje z takim
entuzjazmem jakby znalazł naprawdę genialne rozwiązanie : — „Mam lepszy pomysł Panie! Po prostu, po jakimś dłuższym czasie — w imię miłosierdzia i miłości do ludzi, mógłbyś im darować tę ich winę… Przebaczyć im…" — Patrzy na Boga z taką miną, jakby chciał powiedzieć: — „To jest myśl, no nie?!" — Bóg tylko krzywi się z niesmakiem.
— „W imię miłości mówisz?… Ładna mi miłość — pozwalająca na zło i cierpienie i to przez dłuższy czas, jak mówisz..
Dlaczego zatem — w imię tejże miłości — nie miałbym przebaczyć ludziom od
razu? Na samym początku?… Przypuszczasz, że widok ich cierpień sprawił by
mi radość i satysfakcję?!" — Satanael milczy, więc Bóg mówi dalej: — „Ale załóżmy, że byłoby tak jak mówisz:
po jakimś dłuższym czasie, po wielu nieudanych próbach
"naprawienia" człowieka różnymi karami, gdy na ziemi żyją już
setki milionów ludzi, daruję im tę ich winę… I co wtedy ? Czy przez to
zmieni się ich skażona grzechem natura, skłonna do czynienia zła i nieprawości?...
Czy ogłoszenie wszem tej dobrej nowiny, iż postanowiłem przebaczyć ludziom
winy i zbawić ich, stanie się cezurą od której ludzkość stanie się
doskonalsza? Czy od tego momentu człowiek pozbędzie się swych rozlicznych wad i stanie się lepszy dla bliźnich? Jak myślisz?".
Archanioł milczy nie śmiąc spojrzeć Bogu w oczy, więc Bóg pyta go: — „No powiedz mi, mądralo, jak rozwiązałbyś
ten problem dotyczący człowieka, będąc na moim miejscu?" — Bóg przyglądał
się uważnie archaniołowi, który wiercił się i kręcił pod wpływem jego
wzroku, marszczył czoło usilnie zastanawiając się nad zadowalającym rozwiązaniem
tego problemu. Był na siebie zły, iż próbował Bogu doradzać jak ma postąpić.
Teraz aby nie wyjść na całkowitego idiotę musi coś wymyślić sensownego, w przeciwnym wypadku na długo będzie miał przechlapane u Stwórcy. Tylko jakiś
mądry pomysł może go uratować, ale jaki?...
Zastanawiał się przez dłuższy czas i w końcu, kiedy Bóg już zaczął
tracić cierpliwość wydało mu się, iż znalazł odpowiednie rozwiązanie. Ostrożnym tonem
powiedział: — „Panie, a gdybyś to przebaczenie ludziom ich
winy połączył z wydarzeniem, które przez swoją ważność zmieniłoby ich
radykalnie i pozostawiło trwały ślad w ich jestestwach?".
Bóg uniósł w górę brwi i spytał z wyraźnym zainteresowaniem: — „No! No?… Słucham cię z uwagą!".
Satanael przestąpił z nogi na nogę, odchrząknął i zaczął wyjaśniać: — „No więc tak… Przypuśćmy Panie, że wysyłasz
na ziemię swego Syna który będzie głosił ludziom dobrą nowinę…" -
przerwał, bo Bóg uniósł głowę, a na jego obliczu odbiło się autentyczne
zdziwienie. Jakby nie dowierzając swoim uszom, spytał wolno: — „Czy ja dobrze słyszałem?… Powiedziałeś: mojego Syna?… Kogoż to masz na myśli,
jeśli łaska?".
Archanioł zaczerwienił się i zaczął szybko wyjaśniać: — „Na razie nikogo konkretnego!… Ale przecież,
gdybyś tylko zechciał Panie mieć syna, to nie stanowiłoby to dla ciebie żadnego
problemu, prawda?".
Bóg spojrzał na niego uważniej i zagadkowy uśmiech pojawił się
na jego obliczu. Jego mina świadczyła o tym, iż zaczyna go bawić ta rozmowa, ale postanowił
nie pokazywać tego po sobie i siląc się na powagę, odparł: — „Zapewne!… Zapewne mój drogi!… Tylko po co mi ten kłopot?… Poza tym nie rozumiem
co takiego mógłbym uczynić przez swojego syna, a czego nie mógłbym uczynić osobiście?".
Archanioł zaczął wyjaśniać z podejrzaną skwapliwością: — „Pomyślałem, iż mógłbyś Panie złożyć ludziom w ofierze odkupienia, swego jedynego syna…".
— „Co takiego?!" — Bóg gwałtownie zwrócił się ku Satanaelowi.
— „Co takiego?!" — powtórzył tonem nie wróżącym niczego dobrego.
— „Czy mnie aby słuch nie myli?!… Ja mam składać ludziom ofiarę ze
swego syna?… Czy ty się dobrze czujesz Luciferusie?… Jeśli tak, to wyjaśnij mi dokładnie
ideę twego pomysłu, bo jak na razie wydaje mi się on całkowicie pozbawiony sensu!… Słucham cię!".
Archanioł przełknął z trudnością ślinę i starając się nie patrzeć Bogu prosto w oczy, zaczął wyjaśniać swój pomysł: — "Otóż tak… Jak już powiedziałem, … wysyłasz Panie na ziemię swego syna, który będzie głosił
ludziom dobrą nowinę, iż Bóg postanowił przebaczyć im winy i ustanowić swe królestwo na
ziemi… Ale, aby to się stało, ludzie muszą spełnić pewne warunki.
Mianowicie, muszą zamęczyć na śmierć Syna Bożego, złożonego im przez
Boga w ofierze odkupienia za ich grzechy i dodatkowo muszą uwierzyć,
iż był on naprawdę Synem Bożym, i że tylko ta ofiara mogła przebłagać i zadowolić Boga,… że tylko krew jego Syna mogła zadośćuczynić za grzechy
ludzkości. Jeśli spełnią te warunki, tym samym dostąpią łaski bożej i zostaną zbawieni… Czy to nie piękny pomysł, Panie?". Archanioł skończył
mówić i wpatrywał się teraz z niepokojem i nadzieją w oblicze Stwórcy.
A Bóg również przez dłuższą chwilę wpatrywał się w Satanaela nieruchomo, z taką przenikliwością jakby chciał poznać jego wnętrze i pobudki którymi
kierował się obmyślając ten zwariowany pomysł. Pochylając się ku niemu, spytał wolno: — „Więc według ciebie, to ja powinienem poświęcić
dla ludzi swego syna, taaak?.. A czymże to oni mieliby sobie zasłużyć na
takie poświęcenie z mojej strony, co?!" — Ton jego głosu zrazu oschły
jedynie, zaczął nabierać coraz bardziej złowieszczej nuty.
— „Skąd mógł ci przyjść do głowy tak
idiotyczny pomysł?!… Ja .. Stwórca całego wszechświata — składam w ofierze przed swym stworzeniem — człowiekiem, swojego syna po to, aby w taki
dziki i barbarzyński sposób odkupić grzechy ludzi i zbawić ich?… Nie sądziłem,
iż można wymyślić coś tak niedorzecznego i absurdalnego zarazem?… Czy
chciałeś mnie obrazić może?!" — pyta Bóg z groźnym błyskiem w oku.
Archanioł zaś macha gwałtownie rękoma, zarzekając się: — „Ależ skąd Panie!… Nie miałem takiego zamiaru! Pomyślałem sobie tylko,
iż takie rozwiązanie mogłoby ci się spodobać!".
— „Chyba na głowę upadłeś, mój drogi! — prycha Bóg ze złością. — "Czy naprawdę nie dostrzegasz idiotyzmu i głupoty tego pomysłu?"
A ponieważ z miny archanioła wynika jednoznacznie, iż nie
dostrzega on tego wszystkiego, Bóg zaczyna mu wyjaśniać cierpliwie: — "Pomyśl tak sam;… Otóż sytuacja wygląda następująco:
Aby ukarać człowieka nakazuję mu rozmnażać się ze skażoną grzechem naturą,
skłonną do czynienia zła i nieprawości, potem aby go naprawić mam go karać
często i dotkliwie — zaznaczam, iż tak winienem
zachowywać się według twojej specyficznie pojmowanej sprawiedliwości, miłości i miłosierdzia, które to łączą Stwórcę z jego stworzeniem..." — w głosie
Boga nie można było nie dosłyszeć wyraźnego sarkazmu, więc Satanael opuścił
głowę, aby ukryć ciemny rumieniec wstydu oblewający jego piękną twarz. Bóg
widząc to, uśmiechnął się nieznacznie i mówił dalej: — "Otóż po tych twoich radach myślałem, iż nie można wymyślić czegoś jeszcze
bardziej głupszego, ale myliłem się!… Okazuje się, że można!… Ten twój
pomysł zbawienia człowieka jest tego najlepszym dowodem!… Wzniosłeś się na
szczyty bezsensu i niedorzeczności!… A dlaczego, zaraz ci wyjaśnię… Więc pomińmy
już ten pomysł z ukaraniem ludzi przez nakazanie im rozmnażania się ze skażoną
grzechem naturą — bo jest on absurdalny już sam w sobie, a skupmy się na tym — jak ty to nazywasz — zbawieniu człowieka..." — Bóg
przerwał na chwilę, jakby chciał upewnić się czy Satanael go słucha z dostateczną uwagą.
Ale mimo pochylonej głowy, czerwone uszy archanioła
wskazywały, iż dociera do niego każde słowo Stwórcy.
1 2 3 Dalej..
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 20-05-2002 Ostatnia zmiana: 30-01-2011)
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 309 |
|