Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.200.024 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 309 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Ostrożny uczony nie twierdzi, że jego przekonania są całkiem prawdziwe. Pociesza się jedynie nędzną myślą, że poprzednie nie były do końca fałszywe.
 Tematy różnorodne » Racjonalne gender studies

O siedmiu duszach kobiety [2]
Autor tekstu: Stanisław Wasylewski

Poco? djabli dojdą. Wcale bez powodu, bez żadnego rozumnego powodu, ot z prostej, wyostrzonej na kinie, foxtrocie i alraunie — ciekawości. Małżeństwo z ciekawości jest jak wesoły film, o krótkim metrażu. Musi obfitować w liczne, szybko po sobie biegnące „szlagiery." A jeśli nie? no to pójdziemy do innego kina.
Kochają się, jak dwa gołąbki, na całe życie, do samej śmierci, ale patrzą na siebie z pod oka małżonkowie i czekają cierpliwie, kiedy nadarzy się sposobność.
Jedyną pono istotnie miłą stroną modnego małżeństwa jest to, że niewiadomo, jak się skończy. Uda się, nie uda się? W tem właśnie chybi-trafi tkwi urok i pointa. Bez ryzyka i bez odpowiedzialności. Przesyłka za pobraniem, której można nie podjąć, obejrzenie towaru bez zobowiązania do kupna. Będzie z małżeństwami wkrótce tak, jak z mieszkaniami. Rzadko które trafi się — bez wyroku sądowego. Zawładnęła mózgownicami jakaś niefrasobliwa i tępa bezmyślność, streszczająca się w trzech słowach: A jeżeli nawet wyszłam zamąż, a jeśli nawet ożeniłem się, to co?

I niewiadomo, czego bardziej brak w tem wszystkiem: moralności czy — rozumu? I nie można tu czynić z niczem porównań. Okrzyczana i zbankrutowana przed wojną teorja "wolnej miłości," opierała się bądź co bądź na podłożu uczucia, na głębokich przesłankach etycznych. Przybyszewski biedził się w swych dramatach nad warunkami., pod jakiemi może porzucić męża kobieta, kochająca drugiego mężczyznę.

Zapolska? Zapolską można śmiało drukować pod pseudonimem Klementyny Hoffmanowej, śmiało można dziś, w epoce, w której młodziutkie stworzenie słucha starych historyj o trójkącie małżeńskim z takim wzgardliwym uśmiechem, jak dawniej słuchało bajek o bocianie. Małżeństwo nigdy za najlepszych swych czasów nie przestawało być instytucją ułomną, zawsze świadczyło o defekcie urządzeń ludzkich i ziemskach. „. . . Tak, tak. Małżeństwo jest jako czereśnie, najpierw je wróble oskubią złodzieje, a potem człowiek zjada nadgryzione" — powiedział pewien stary kawaler nazwiskiem Juljusz Słowacki.

I dawniej ludzie bywali także młodzi, głupi i lekkomyślni. Moja pani! Boleli i cierpieli nad niedoskonałością małżeństwa, grzeszyli przeciw świętym jego ustawom. Różne rzeczy działy się z małżeństwem w ciągu wieków. Już przed wiekami ten sam mędrzec indyjski, który przyrównał niewiastę do potoku, uważał szczęśliwe małżeństwo za fenomen zgoła wyjątkowy, zaś żonę posłuszną wielbił i obiecywał jej „najwyższe niebo nawet wówczas, jeżeli nie oddawała czci bogom ani kapłanom."

Różne rzeczy działy się z małżeństwem w ciągu wieków. Pod wozem bywało i na wozie, to w większym, to w mniejszym szacunku, to w większem, to w mniejszem lekceważeniu. Natomiast dzisiaj wystawiono czcigodną figurę na kpiny i pośmiewisko, wyłamano jej żebra, wykręcono stawy, umazano gębę — błotem.

Tuptuś i Mrówcia

Tuptuś postanowił się ożenić. Tuptuś jest to człowiek zupełny i człowiek mądry, więc problem ten nie nastręcza mu poważniejszych trudności. Nastręczał je może potulnym niedorajdom z przedhistorycznych czasów, on zaś jest od nich i mędrszy i bystrzejszy i odważniejszy. Tuptusia nie lekceważmy. Bywali dawniej ludzie „ex libro docti". Tuptuś jest „doctus ex bello". Przemierzył w siedmiomilowych butach świat, nauczycielką była mu błyskawica, egzaminatorem przy rygorozum PAC (pułk artylerji ciężkiej, przyp. zecera). Walące się przed jego oczyma graty, światy i dogmaty, atmosfera umożliwionych niemożliwości, aureola cudów, przychwyconych na gorącym uczynku, wszystko to przebiło mu — być może — w mózgu taką serję komórek, które w człowieku starym drzemały nieczynnie.
Tuptuś „rzeźbił swą umysłowość" w sposób skrócony i skondensowany. Kuchnia polowa podawała mu szybko i na zimno obiad z konserw, obiad, który myśmy przed wojną długo pitrasili, dęstowali, smażyli i przyprawiali. Człowiek starej daty byłby się z tego „menu" rozchorował ciężko na żołądek. Tuptuś wrócił, doskonale zdrów.

Gdy zaś parolem dawnych pokoleń był smutek, ujęty w znanem haśle Maeterlincka, Tuptuś mówi sobie: "Oh! la sottise de tout cela" i tęgo pokpiwa z bibljotek, w których lęgły się cale gromady szczurów przedwojennych. Mój Boże! Czy chodzi zresztą o pożeranie książek? Reymont nauczył nas przecież, że zawiadowca stacji może pod czerwoną czapeczką nosić nagrodę Nobla. Conrad-Korzeniowski chodził do szkoły pod trzecim pokładem statku na Oceanie Spokojnym, Aleksander Fredro kończył uniwersytet nad Berezyną.

Z tem wszystkiem i mimo to wszystko, młody ten człowiek jest znakomitym znawcą duszy kobiecej. Czytał Brantome’a i Tarzana, studjowal Ewersa, Einsteina, Eysmonda. Na myślenie o kobiecie i na osobistą obserwację nie miał coprawda i czasu. Miał go ledwie na samą miłość, na „czystą formę" miłości. 20 kopiejek poczti pour lamour, jak powiada rosyjska anegdota. Wypadki biegły przecież szybko. Tu wojna, tam Polska, tam znowu wojna, tu pielęgniarka, tu stenotypistka. "Dużo, bylejak i prędko," jak mówi psalmista.

A teraz ożenił się z Mrówcią. Mrówcia jest mędrszą od Tuptusia. On był ex bello, ona jest docta ex kino. Przedwojenna ciocia Gucia mierzyła z dumą swą inteligencję na przeczytane tomy, Mrówcia liczy ją na kilometry, wyświetlone kilometry żelatyny. Wiadoma zaś rzecz: Edison uczy prędzej, przyjemniej, łatwiej i dokładniej od starego nudziarza Gutenberga.

Na małżeństwo i na Tuptusia patrzy trzeźwo, jasno, spokojnie. Z życzliwym uśmiechem, nawet bez pogardy. Jest mądrą za wszystkich, za mamusię, za tatusia i za mężusia. Orjentuje się doskonale w możliwościach rozwodowych i zna wszystkie ewentualności prawa małżeńskiego we wszystkich trzech zaborach. [Do roku 1932 na ziemiach polskich obowiązywały trzy różne systemy prawne trzech dawnych zaborców — przyp. M.A.]

I teraz pobrali się. Tuptuś z Mrówcią. Co z tego wyniknie?

Oto oblubieniec, oblubieniec — że tak powiem — głupi, od wszystkich przedwojennych mężów, z nieswojej winy, z niezawinionej konieczności głupszy.

Oto oblubienica od przedwojennych połowic mędrsza.

Nastąpiło fatalne przesunięcie sił na niekorzyść mężczyzny. Mężczyzna (model 1924-5) dał się zdetronizować. Otóż to.

Są właśnie na dancingu państwo Tuptusiowie. Mróweczka roziskrzona, wypocona, w tualecie, która w całości nie starczyłaby na pokrycie małej parasolki, kemoltroci się z jakimś sapiącym, aż zielonym z radosnego używania grubasem.

Tuptuś podpiera buazerję u wejścia i patrzy tępo i leniwie przed siebie, to na sufit, to na owo dziwne, ludzkie tarło.

Obserwuję Tuptusia i nie umiem wyczytać z jego apatycznej twarzuchny, czy jest on tak dalece naiwny, czy tak bezbrzeżnie obojętny?...

Czy do swojego młodego małżeństwa odnosi się tak, jak małpolud z wyspy Teneryfy do świeżo ujrzanego fortepianu? Małpoludowi fortepian podoba się bardzo, owszem. Nie wie tylko, do czego to służy.

Raz widzi mi się, że Tuptusiek nie wie, o co chodzi, potem znowu myślę, że go to nic nie obchodzi. I cięgle nie wiem: czy ubolewać nad naiwnością młodego człowieka, czy martwić się jego indyferentyzmem?

Kiedy tak patrzę na tańczącą żonę i podpierającego ścianę męża, kiedy ich potem obserwuję w życiu, dochodzę do wniosku, że małżeństwo to jest znakomicie dobrane: Mróweczka posiada w tym samym stopniu maximum lekceważenia dla małżeństwa, w jakim Tuptusiek ma minimum przygotowania do tej roli. Gdyby on tam pod ścianę nie był taki senny i bezmyślny, spróbowałbym z nim pomówić. I mówiłbym tak:

Tuptusiu! Nie jesteś właściwym człowiekiem na właściwem miejscu. Myślisz o małżeństwie źle. Lekko, płocho, wyniośle. Jesteś tępym, zadowolonym z siebie, nieuświadomionym, niezorjentowanym samczykiem. Jesteś śmieszniejszym od wszystkich wołów z baraniemi rogami w farsach, od wszystkich zawodowych mężów, wykpiwanych na wszystkie boki przez wszystkie literatury świata. Czy ci nie wstyd? Mróweczka, wiesz już o tem, jest teraz chytrzejsza od każdej swojej, z przestrzeni stu lat, poprzedniczki. Mróweczka jest kwiatkiem, takim ślicznym, wątłym i odurzającym. Wymaga opieki, starania, pielęgnacji.

Tuptusiu! Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś dla niej niczem? Czy nie przyszło ci kiedy na myśl, że wypadałoby czasem pomyśleć co nieco o żonie! Mróweczka jest rozczarowana i nieufna. Ty jeden, tylko ty możesz w niej wzbudzić ufność i wskrzesić zamarłe uszanowanie dla stanu małżeńskiego. Ty ją masz oduczyć, oddemoralizować, ty masz być jej wychowawcą. Musisz być mądry, przemyślniejszy od nas, przedwojennych cymbałów, bo jesteś, tak los zdarzył i wojna, w gorszej od nas skórze. Mróweczka każdą myśl swoją i twoją „na troje przekąsi" jak to już dawno jakiś Rej powiedział. A ty djabła pierwej zjesz, nim ją zgryziesz.

Małżeństwo to jest sztuka i kunszt. Biada partaczom! Zaśpiewam Ci stara piosnkę, której nie znasz z pewnością:

Kiedy pan Adam raz znużony,
Pod wiadomości drzewem spał,
Myślała sobie pani Ewa:
Poco jej Pan Bóg męża dał?...

Przez to samo, że chuchniesz na termometr, o młody symplisto, jeszcze nie będzie ciepło w pokoju! Czy pomyślałeś nad tem wszystkiem? Jeśli nie, to daruj, ale jesteś smyk i bęcwały I — winowajca!

Obrażony Tuptuś może mnie na to pobić moją własną bronią:

— A . . . a . . . przecież kobieta ma siedem dusz i duszyczkę. Więc cóż można zrobić?

Co można? Dziecino, dużo można. W odpowiedzi na siedem dusz kobiety, powinien jej mężczyzna ukazać czterdzieści twarzy, nie mniej nie więcej tylko: czterdzieści twarzy. To nie jest wcale frazes. Powinien umieć ją zająć, zawsze inaczej interesować, doskonale olśnić, mądrze okłamać (mądrze!) i jakkolwiekbądź zaciekawić, bo przecież wyszła zamąż — z ciekawości.

Małżeństwo to jest sztuka i kunszt. Biada partaczom.

Niech jej się zdaje, że jesteś wytworny, jak książę Walji, dowcipny jak Chaplin, bezwzględny jak Grabski, barczysty jak Breitbart, że jesteś jej ośrodkiem, cukierkiem, gwiazdką, królem, rodzynkiem, początkiem i końcem świata. Musi się jej zdawać, bo inaczej nici. A gdzie nie możesz przeskoczyć, tam podleź.
Żyjemy w epoce przedsiębiorstw samowystarczalnych. Koleje są już takie i poczta, czemuż nie miałoby być samowystarczalnem małżeństwo?

Ongiś, za dawnych piastowskich czasów ujmowano dekalog, dla łatwiejszego spamiętania, w dwuwiersze. Szóste przykazanie brzmiało tak: „Nie czyń grzechu nieczystego, krom urzędu małżeńskiego."


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Filozofia kobiety
Precz z mężczyznami!

 Zobacz komentarze (1)..   


« Racjonalne gender studies   (Publikacja: 25-02-2004 Ostatnia zmiana: 19-10-2008)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 3260 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365