Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.502.032 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 337 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Bezmyślny dzień, to stracony dzień."
 Społeczeństwo » Etyka zawodowa i urzędnicza

System prawa czy prawo Systemu? [2]
Autor tekstu:

Tymczasem Szef Służby Cywilnej — jak wynika z przeglądu stron internetowych Urzędu — zajmuje się głównie prowadzeniem statystyk, opracowań, sprawozdań. Na podstawie materiałów udostępnianych przez jednostki organizacyjne. Czy kompletne, tego nie wie nikt.

W tej sytuacji nietrudno sobie wyobrazić scenariusze, w których dyrektor generalny obsadza na stanowisku dyrektora departamentu (również zastępcy) kogokolwiek, kto mu będzie przydatny, a przede wszystkim dyspozycyjny — w znaczeniu pejoratywnym — z kolei tacy „p.o. urzędnicy" zatrudniać będą innych urzędników, niższych szczebli, też według swojego uznania i potrzeb. Nie zawracając sobie głowy frazesami artykułów 1 i 5 ustawy, a także poziomem kwalifikacji kandydata. Jedynymi kwalifikacjami, zarówno koniecznymi, jak i pożądanymi, jest pełna dyspozycyjność, związki koleżeńskie, a najlepiej rodzinne. Bywają też bardziej oryginalne pomysły, mianowicie najlepszymi kwalifikacjami jest brak kwalifikacji podstawowych, decydujących w głównej mierze o obsadzeniu konkretnego stanowiska. Nie jest to chory wymysł. To rzeczywistość, z którą osobiście miałem okazję się zetknąć. A chodziło o prostą sprawę, sparaliżowania pracy komórki organizacyjnej, by uzyskać pretekst usunięcia jej szefa pod pozorem nie radzenia sobie z wykonywaniem obowiązków. Naciski dyrekcji, tak generalnego, jak i departamentu (vide: dyspozycyjność), mogły okazać się zupełnie wystarczające, nawet mimo sprzeciwu przedstawiciela kadr. Gdyby osoba w ten sposób forsowana sama nie zrezygnowała — niezupełnie dobrowolnie, zresztą — to parodia konkursu zakończyłaby się zgodnie z osobistymi zamierzeniami tzw. profesjonalnych i bezstronnych urzędników. Czy tak prowadzone są i inne konkursy? Niewykluczone, że tak. Ważnym jest tu ewidentny brak w przepisach ustawy regulacji dotyczącej kontrolowania przeprowadzanych konkursów. Efektem tego braku jest w praktyce całkowita dowolność doboru kadr, urągająca już nie tylko samej idei jawności, bezstronności i profesjonalizmu, czyli całemu systemowi służby cywilnej, ale też często i zdrowemu rozsądkowi.

Czy wspomniane wyżej pojawiające się opinie o tworzeniu się struktur państwa o charakterze mafijnym, w świetle tak stosowanych przepisów ustawy o służbie cywilnej i sposobów konstruowania aparatu administracyjnego państwa nadal wydaje się być opinią ze świata fantazji i chorej wyobraźni? Nawet jeżeli roztaczane wizje mafijnych powiązań są jeszcze przejaskrawione, to takie działanie, a raczej bezczynność i to bezczynność, mająca wszelkie cechy bezczynności świadomej, nieuchronnie zdaje się prowadzić do uczynienia tych wizji jak najbardziej realnymi.

Czy ktoś zechce wyjaśnić, dlaczego dotąd nikt nie wystąpił z wnioskiem, aby w odniesieniu do konkursowego naboru na wolne stanowiska pracy w służbie cywilnej znowelizować przepisy, dodając regulacje o mechanizmach kontrolnych. Nie zlikwidowałoby to ewentualnych patologii, ale znacznie utrudniło dowolność zachowań. Co stoi na przeszkodzie, aby stosować takie rozwiązania, które urzeczywistniać będą funkcjonowanie zasad jawności i przejrzystości w życiu publicznym? Jeżeli istnieje nakaz umieszczania w miejscu publicznym, a także w Biuletynie Służby Cywilnej ogłoszenia o wolnych stanowiskach, to dlaczego pominięto nakaz identycznego obwieszczania dotyczącego rozstrzygnięć konkursów? Dlaczego nie ma określonych procedur odwoławczych, przysługujących uczestnikom postępowania kwalifikacyjnego, gdy podany do powszechnej wiadomości wynik rozstrzygnięcia budzi wątpliwości, co do zasadności dokonanego wyboru? Dlaczego nie ma nakazu szczegółowego uzasadniania dokonanego wyboru określonego kandydata, którego formalne kwalifikacje są niższe, niż kwalifikacje kontrkandydatów? Dowolność w tym zakresie daje możliwość stosowania niejawnych metod dyskryminujących, np. z uwagi na wiek czy płeć. Dlaczego nie wprowadzono nakazu przechowywania ofert przez jakiś określony czas, np. lat trzech, by tym samym dać możliwość kontroli prawidłowości postępowania rekrutacyjnego, a przede wszystkim dlaczego brak jakiegokolwiek zapisu o jakiejkolwiek możliwości kontroli?

Argumentacja o trudnościach lokalowych czy personalnych byłaby co najmniej niepoważna. Przykładem może być ustawa o zamówieniach publicznych, która, choć też obarczona ułomnościami, reguluje jednak sprawy systemu kontroli, co precyzowane jest, m.in. w art. 26 i 26a uzp. wprost nakazując przechowywanie ofert przez okres trzech lat, w sposób gwarantujący ich nienaruszalność. Obydwie ustawy powstawały na wspólnym gruncie gwarancji jawności i przejrzystości życia publicznego, nie ma więc chyba żadnych powodów, by generalne zasady, mające tę jawność i przejrzystość gwarantować, umieszczać w jednym akcie prawnym, a pomijać w drugim. Żaden argument spośród wielu się przewijających nie uzasadnia takiego rozróżnienia w traktowaniu tego samego obszaru regulacji. Brak miejsca na przechowywanie? Dokumentacja dotycząca zamówień publicznych jest dziesiątki razy obszerniejsza od rekrutacyjnej. Jeden przetarg potrafi osiągnąć rozmiary setek stron, podczas gdy dokumenty rekrutacyjne liczą sobie na ogół tych stron dziesięć. A że ustawa o zamówieniach publicznych reguluje obszar materii bardzo wrażliwej, bo sposobów wydatkowania publicznych pieniędzy, więc musi być bardziej rygorystyczna? Tak się składa, że te pieniądze wydaje właśnie urzędnik, m.in. z naboru konkursowego. Czy zatem jest mniej ważne kto te pieniądze wydaje?

Finanse publiczne zresztą, to tylko jeden aspekt, bo całe życie publiczne opiera się na działaniu urzędnika administracji publicznej — rządowej i samorządowej. Łącznie z szeroko rozumianym systemem gospodarczym kraju. Nikogo nie trzeba chyba przekonywać, że cała gospodarka, bez względu na jej status — państwowa czy prywatna — nieustannie się styka z machiną administracyjną i urzędnik pośrednio, ale i często bezpośrednio wpływa na funkcjonowanie przedsiębiorstw. W jakim stopniu, to już zależy od stanowiska i funkcji. Im wyższe stanowisko, tym większe wpływy, a w tle przewijają się osoby na niższych szczeblach, które przecież wykonują całą gamę czynności tzw. wspomagających, na rzecz i polecenie urzędników wyższego szczebla. O ile łatwiej i wygodniej podejmować decyzje ze świadomością, ze podległy pracownik nawet jeśli zauważy jakieś niezrozumiałe posunięcia, to i tak nie będzie zadawał pytań, a wiedzę zachowa dla siebie.

Czy powyższe wizje i rysowane scenariusze nadal są tak bardzo odległe od struktur nazywanych przez niektórych mafijnymi? A przecież to nie koniec wątpliwości, pozostaje jeszcze cała sfera osobistych, prywatnych celów, choćby instynkt samozachowawczy. Nietrudno sobie wyobrazić reakcję szefa jakiegoś wydziału, gdy biorąc udział w komisji ogląda świadectwa ewentualnych podwładnych, a tam czarno na białym widnieją takie umiejętności i doświadczenie, które z miejsca dyskredytowałyby obecnego przełożonego. Wystarczy więc taką ofertę po prostu usunąć i po kłopocie. I tak nikt tego nie sprawdzi. Przechodzi zaś kandydat „bezpieczny", czyli taki, który ma niższe kwalifikacje od oceniającego. Psychologicznie taka postawa jest zrozumiała, prakseologicznie nie do przyjęcia. A jednak efekty widzimy wokół, w codziennym życiu.

Każdego dnia ze wszystkich stron jawią nam się czołowe postacie życia publicznego i przekonują o dalszej demokratyzacji, jawności, przejrzystości, profesjonalizmie, czystości intencji, projektowaniu coraz lepszych rozwiązań prawnych. Jednocześnie zaś to, co stanowić powinno fundament państwa, urzędnik, żyje sobie spokojnie w cieniu wielkiej polityki i funkcjonuje na takiej zasadzie, na jakiej został zatrudniony. Po uważaniu. I w tym kontekście problemem najbardziej istotnym jest nie rozmiar aparatu administracyjnego, ale jego jakość. Ta jakość wpływa też i na rozmiar, bo personel nie jest umiejętnie dobierany do konkretnych zadań, w jednym obszarze za szczupły, w innym ponad wszelkie potrzeby. A jeśli się chce zatrudnić zięcia, a przy tym nie pozbywać specjalisty w jakiejś dziedzinie, bo zięć gapa i sam by sobie nie poradził, więc tworzy się dodatkowe stanowisko. Tym sposobem na jednym stołeczku tworzy się dwa etaty, choć nadal pracuje faktycznie tylko jedna osoba. Proszę zgadnąć, która.

Oto jedno ze źródeł tworzących obraz otaczającej nas rzeczywistości.

Te same czołowe postacie przekonują nas teraz o potrzebie integracji europejskiej. Dla wspólnego dobra, dla wspólnych świetlanych celów. Wspólnych komu? Jeżeli teraz, we własnym kraju nie potrafią zrobić rzeczywistego porządku, jeżeli teraz, we własnym kraju zachowują się tak, że dają wszelkie podstawy do myślenia, iż ten wszechogarniający bałagan jest albo celowym działaniem, albo objawem totalnej nieudolności, to jak sobie szanowne postacie wyobrażają być wiarygodnymi? Tam, za miedzą taryfy ulgowej nie będzie, więc pod takim przewodnictwem gdziekolwiek się wybierać jest dość ryzykowne. Zwłaszcza, że obserwacje poczynań na arenie krajowej przywodzą na myśl smutną konstatację, iż u władzy od dekady trwają ci, dla których dobro kraju jest wyłącznie szyldem, transparentem. Za dużo tych „dlaczego" już się namnożyło, by teraz móc zaufać, że bieg do Unii jest w interesie kraju, a nie wyprawą po kolejne apanaże dla wąskiej grupy wybrańców. Ale droga wolna, biegnijcie panie i panowie. Sami, bo ja i mnie podobni swojego interesu w tym nie widzimy.

Warszawa, 14 marca 2003 r.


1 2 

 Zobacz także te strony:
Paragrafy i kaptury. Bolączki służby cywilnej
 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Szafarze sprawiedliwości na cenzurowanym
Szczyt medialnej hipokryzji

 Dodaj komentarz do strony..   


« Etyka zawodowa i urzędnicza   (Publikacja: 18-07-2004 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Witold Filipowicz
Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, magister administracji, studium podyplomowe integracji europejskiej. Wieloletni pracownik administracji rządowej szczebla centralnego, w tym na stanowiskach kierowniczych, specjalista z zakresu zamówień publicznych i funkcjonowania administracji. Autor szeregu publikacji, m.in. w "Dziś", Komentarze", "Forum Akademickie", "Obywatel" oraz na wielu serwisach internetowych publicystyki niezależnej, autor raportu "Służba cywilna III RP: zapomniany obszar", prezentowanego i opublikowanego na stronach Fundacji Batorego w Programie Przeciw Korupcji.

 Liczba tekstów na portalu: 21  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Przekrzywiona opaska Temidy
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 3531 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365