|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Religioznawstwo
Rytuały ofiarnicze [2] Autor tekstu: Joanna Żak-Bucholc
Typowy obraz samoofiarującego się pierwotnego olbrzyma-boga
dość wcześnie pojawił się w Indiach. Ale istniał w wielu kulturach: w Kanaanie,
Egipcie, Japonii. W Japonii nie bez związku z kultem płodnościbogiem
złożonym w ofierze stał się Inari — bóg żywności. W Chinach był nim Pan-Ku, u Germanów — Imir. Zdarzało się i tak, że bóg czynił z siebie ofiarę, ale nie
po to, by stworzyć świat, ale np. by posiąść upragnioną rzecz, którą może być
moc magiczna. Z takim motywem mamy do czynienia w przypadku Wodana (Odyna) z
normańskiej Eddy. W
Indiach spotykamy wiele mitów początku, a w dwóch z nich występują właśnie postacie
boskie złożone w ofierze. W starych mitach powiada się, że wszechświat powstał z ciała pierwotnego olbrzyma, zwanego Purusza. Rigweda głosi:
"Gdy
bogowie dokonali ofiary, związali Puruszę jak owcę,
Przez
ofiarę bogowie złożyli ofiarę ofierze — takie było ustanowienie pierwotne".
(Rigweda, ks. X, h.90)
Z
jego ust powstali bramini, ręce stały się kszatrijami (rycerze), z bioder stworzono
wajszijów (rolnicy), ze stóp — śudrów (niższa kasta). Z rozumu Puruszy powstał
księżyc, z oka — słońce, z ust — ogień, z oddechu — wiatr. Z jego głowy powstało
niebo, z uszu — strony świata, z nóg — ziemia.
Purusza
jest światem i jest… ofiarą. Trzeba przyznać, że to niezwykły obraz.
Drugim bohaterem opowieści jest Pradżapati. Jest uważany
za stwórcę bogów — pierwszego z nich. O tym przekonaniu mówi nawet etymologia
jego imienia: pra znaczy dawny, dżan — urodzony, pati —
pan. Zwany jest Panem Stworzenia. Mity opowiadają jak Pradżapati zapragnął stworzenia i „stał się wielki jak kobieta i mężczyzna złączeni w uścisku".
To porównanie obrazujeandrogyniczność Pradżapatiego — ma w sobie cechy
zarówno męskie, jak i żeńskie. Może w tym obraziewyraża sięintuicja,
że przed stworzeniem nie może być jeszcze żadnych różnic, w tym różnicy płci
(podobnie, choć w innym obrazie brak różnic w micie mezopotamskim wyrażała postać
Tiamat — Chaosu). Ale z obrazu mężczyzny i kobiety zespolonych w uścisku przebija
też próba odczytania zagadki prapoczątku — przecież w wielu mitach spostrzegamy
wiarę w to, iż świat powstał dzięki aktowi seksualnemu bogów. Z takiego właśnie
mitycznego obrazu wyrastały ryty o charakterze magii seksualnej, tak znamienne
dla siaktyzmu i tantryzmu.
Pradżapati
stał się więc tym, z którego „wyemanowali" bogowie, a potem cały
świat. W czasach krzepnięcia braminizmu Pradżapatiego utożsamiono z Kosmosem, a jednocześnie z cyklem rocznym (Rok — to jakby osobny sakralny byt), i wreszcie z ołtarzem ofiarnym. I tak ołtarz, uosabiając Rok, składał się z 360 kamieni
otaczających go i 360 cegieł. Woda potrzebna do budowy ołtarza symbolizowała
wody pierwotne, glina odtwarzała pierwotną materię ziemską. Ponieważ Pradżapati,
„wyemitowując" z siebie świat wymagał regeneracji zużytej energii,
kapłani składając ołtarz, składali jakby na powrót części Pradżapatiego.
Jak widzimy — w niektórych mitach początku powstanie świata
nie miało charakteru ex nihilo , jak w religii judaistycznej. Fakt istnienia
świata postrzegano jako efekt przekształcenia pierwotnej Osoby. A to podstawowe
przekształcenie możliwe było dzięki ofierze. Ten sam topos ofiary pojawia się w mitach dotyczących powstaniaczłowieka. W mitach Sumerów ten rodzaj
opowieści ma kilka wersji — w jednej z nich powiada się, że człowiek powstał z krwi ofiarowanych specjalnie w tym celu bogów Lachmu i Lachamu. Jak powiedziano
już wyżej w micie o Puruszy to właśnie z jego ciała powstali ludzie.
Oprócz opisów ofiary Pradżapatiego i Puruszy w mitach
indyjskich spotykamy także opisy tzw. ofiary Dakszy. Daksza to postać szczególna — pierwszy człowiek, syn Brahmy, ale też Władca Stworzeń. To on właśnie, poproszony
przez bogów, odprawił pierwszą w świecie ofiarę dla zmazania przewinień. Obrzęd
ofiarny odbył się na szczycie góry Himwat, skąd wypływa święta rzeka Ganges. W pewnej wersji tego mitu mówi się, że to właśnie w tej ofierze poświęcono Pradżapatiego. W innej — że podczas tej pierwszej ofiary demon nasłany przez Śiwę, obrażonego
za brak zaproszenia na uroczystość, zabił półboga o imieniuJadżnia. I
tu rzecz niezwykła: Jadżnia, półbóg o jeleniej głowie jest personifikacją…
ofiary właśnie, ofiary „w ogóle"! Do dziś na ofiarę w Indiach mówi
się jadżnia.
Jeszcze inny przebieg tej pierwszej ofiary wiąże się z
boginią Sati. Była to żona Śiwy. Podczas ceremonii Dakszy spłonęła na ofiarnym
stosie, a zrozpaczony Śiwa porwał w ramiona szczątki ukochanej i rozpoczął swój
straszliwy taniec, rozrzucając je po ziemi — a tam gdzie upadły powstawały świątynie
poświęcone zmarłej bogini. To pewnie późniejsza wersja mitu o ofierze Dakszy,
ale zwróćmy uwagę na motyw powstawania świątyń ze szczątków boskiego ciała.
(Oczywiście łatwo zauważyć, że mit o Sati „wyjaśnia" na sposób mityczny
obyczaj symbolicznego palenia indyjskich wdów na pogrzebowych stosach).
Jak wspomniano, za pierwszego człowieka uważano Dakszę.
Ale w innych mitach pojawia siępostaćManu — pierwszego człowieka,
ojca ludzkości, dawcy praw (Kodeks Praw Manu), ale i pierwszego ofiarnika. Ciekawą
postacią mityczną jest też Matariswaha. Nie był co prawda pierwszym człowiekiem,
ale pierwszym kapłanem, który wykradając święty piorun Indry posiadł doniosłą
wiedzę — technikę składania ofiar.
W Indiach, jak w wielu społecznościach, składano ofiary z ludzi. Okrutny to akt — ale kiedyś wierzono w jego nieodzowność. Skoro sam
bóg został złożony w ofierze, ludzie naśladując ten pierwotny akt (który paradoksalnie
przecież sami przywołali siłą swejwyobraźni, chcąc wyjaśnić tajemnice
istnienia świata) czuli się zmuszeni powtarzać gest bogów, dla podtrzymania
porządku rzeczy.
W
brahmanach, których powstanie datuje się na VII — V wiek p.n.e. spotykamy
echa tych praktyk w opowieściach o Hariczandrze albo też o Nacziketasie — człowieku
złożonym w ofierze, prowadzącym w świecie pośmiertnym rozmowy z bogiem śmierci
Jamą. W Azji dosyć rozpowszechniony był zwyczaj składania syna w ofierze — w
Indiach taka ofiara łączyła się z osobą boga Waruny. Źródła opisują także ofiarę
puruszamethy, ale zaznaczmy dla porządku, że badacze mają wątpliwości,
czy rzeczywiście się odbywała. W nazwie ofiary widzimy rdzeń wyrazowy nawiązujący
do imienia boskiego olbrzyma, dodajmy jeszcze, że w Indiach terminem purusza
opatruje się też każdego człowieka — każdy z ludzi ma bowiem w sobie cząstkę
wielkiego Puruszy. Puruszametha była ofiarą kosmogoniczną — świadczy o tym recytowany w jej toku hymn z Rigwedy Puruszasukta (ks. X, h. 90).
Poświęcony miał być bramin lub kszatrija kupowany w tym celu „za tysiąc
krów i sto koni". W niektórych księgach pisano, że w ostatniej chwili, w momencie kulminacyjnym ceremonii zamiast człowieka zabijano zwierzę. W sensie
symbolicznym (i zgodnie z teorią substytucji) do ofiary puruszamedhy
podobna jest wielka ofiara aśwajmedhy — ofiara królewska. Była to ceremonia
ofiarowania konia, a odbywano ją dla Pradżapatiego, Waruny lub Indry. Koń przeznaczony
na ofiarę musiał zostać bardzo starannie wybrany — i tak na przykład mógł nim
być wyłącznie źrebak białej maści. Przez trzy lata otaczany był najściślejszą
opieką, strzegło go podobno aż czterystu młodzieńców. Wreszcie, gdy nadchodził
czas, puszczano świętego źrebca wolno, a w ślad za nim postępowała procesja. W czasie tego doniosłego wydarzenia zawieszeniu ulegało wiele zwyczajnych prac,
czynności, zaprzestawano wojen. Właściwa ceremonia trwała trzy dni. Aktu ofiarnego
dokonywano dnia drugiego, duszono wtedy konia jedwabnymi szarfami. Główna żona
króla kładła się na moment obok niego udając, że się z nim zespala. Potem konia
ćwiartowano. W trzecim dniu uroczystości odbywał się rodzaj festynu na koszt
króla, w czasie którego ludowi rozdawano za darmo żywność i ubrania.
Niewątpliwie
kult konia ma stary rodowód i korzenie indoeuropejskie. Jego ślady widzimy również u Greków i Germanów. Kult konia, zmieniony przez czas, przetrwał również u zachodniosłowiańskich
sąsiadów średniowiecznej Polski aż do XI w. Jego centrum znajdowało się w świątyni
słynnej nadbałtyckiej Arkony. Ostatnia relacja z Indii dotycząca ofiary aśwajmedhy
pochodzi z wieku XVIII. Niektórzy badacze twierdzą, że ofiara z konia weszła
na miejsce pierwotnej ofiary z byka. W religii pochodzącej z terenów zajętych
przez plemiona indoirańskie faktycznie napotykamy na prastary mit, w którym
bóg Aryman zabijał w kosmicznej ofierze nie konia, lecz białego byka. Zresztą
do tego wątku jeszcze powrócimy. W Indiach wierzono, że ofiara aśwajmedhy
zapewnia całemu krajowi dobrobyt i pomyślność. Ale widoczne są w niej ślady
natury kosmogonicznej. Eliade twierdzi, iż pierwotnie odprawiano ją w związku z Nowym Rokiem, który przypadał na wiosnę, a który jako czas odnowy przyrody
zawsze łączony był z odtwarzaniem porządku świata. Ofiarę miał prawo odprawiać
król. Niektóre wersje mówią, że odprawiał ją wtedy, gdy chciał zapewnić sobie
potomka. Czy dlatego królowa pozorowała w czasie ceremonii akt seksualny?
Jak nieraz bywa, w interpretacji rytuału można przeprowadzić
wiele analogii, które przybliżą sens ceremonii. Otóż ważną rzeczą jest to, iż
konia uważano za symbol samego króla! Gdyby przypomnieć sobie o „świętych
królach" w zamierzchłych czasach składanych w ofierze za pomyślność całej
wspólnoty — to może okazać się, że ofiara aśwajmedhy jest echem tego
procederu. Zawsze warto bliżej przyglądać się etymologii słów i tak teraz uczynimy.
Rdzeń aśwa-, odsyłający nas do terminu „koń" odnajdziemy w imieniu boskich bliźniaków o częściowo końskiej postaci — Aświnów,
synów Słońca. A jeśli teraz skojarzymy, iż w rozmaitych kontekstach mitycznych
pojawia się wątek brata bliźniaka króla, to może w tym miejscu otwiera się pole
do nowej interpretacji związku mitologemu królewskich bliźniąt i królewskich
zwierząt, która prowadziłaby do wniosku, że mitologem bliźniąt nie dotyczył
wyłącznie ikonograficznej formy znanej nam choćby z zodiakalnego znaku — dwóch
postaci ludzkich, ale określał równieżkróla i jego zwierzę, byka lub
konia! Egipskiego Apisa, świętego byka uważano za ka, swoistego bliźniaka
faraona. Byk czy koń był formą przejawiania się królewskości, zastępcą króla,
jego „bliźniakiem" właśnie! Na Krecie, gdzie sakralność osoby królewskiej i związanego z nią byka, była częścią religii, na jednym z najważniejszych cmentarzysk
starożytności w Furni (na południe od Knossos, k. Archanes) w grobowcu tolosowym
odkryto resztki pochówku, najprawdopodobniej królewskiego, z czasów, gdy kult
byka przekształcił się pod wpływem achajskich Greków w kult konia. Najważniejszą
pozostałością tego pochówku były złożone na tacy kości konia, najwyraźniej złożonego w grobie jako ofiara i poćwiartowanego. Całkiem jak w Indiach, i całkiem jak
wcześniej czyniono z bykiem...
1 2 3 4 Dalej..
« Religioznawstwo (Publikacja: 05-06-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 394 |
|