Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.029.049 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 284 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Napatrzył się i wciąż nie mógł zrozumieć - co za fatum wisi nad tym nieszczęsnym krajem, co za przekleństwo, że jeśli nawet pojawiał się tu ktoś porządny, to albo zaraz znikał nie wiedzieć gdzie, albo po fakcie okazywał się zupełnie inny i tak czy owak do wyboru zostawali tylko kretyni i złodzieje, świnie i dupy wołowe, cynicy i nieudacznicy - i proszę, wybieraj, chciałeś wolności, chciałeś demokracji..
« Społeczeństwo  
Wojna i pokój [3]
Autor tekstu:

Stalin również nie lubił tołstojewszczyzny. Wyobraź sobie, że w operze, generał Kutuzowa mówiłby dosłownie to, co w książce powiedział do zebranych żołnierzy: „Służby waszej cesarz wam nie zapomni. Ciężko wam, a przecież jesteście w domu; a oni — patrzcie, do czego doszli — mówił wskazując jeńców. — Gorzej im niż ostatnim żebrakom. Dopóki byli silni, nie żałowaliśmy ich, ale teraz można się i nad nimi użalić. Oni też ludzie. Prawda chłopcy?"

Wyobraź sobie, że w operze mówią czy śpiewają słowa, którymi Tołstoj malował przygotowania do bitwy: „Dwunastego lipca (1812 roku) wojska Europy Zachodniej przekroczyły granice Rosji i zaczęła się wojna, to znaczy, zaczęło się wydarzenie, które jest wbrew ludzkiemu rozumowi i wbrew ludzkiej naturze. Miliony ludzi popełniły wobec siebie taką ilość przestępstw, oszustw, zdrad, kradzieży, rozbojów, podpaleń, morderstw, że trzeba by stuleci, żeby to wszystko zebrać w protokołach sądów, a tymczasem ludzie, którzy popełnili te przestępstwa, w ogóle nie uważali ich za przestępstwa!". Putin i Tony Blair mogliby tylko ziewać przy podobnych słowach.

Wyobraź sobie, że opera się nie kończyłaby triumfem wojennym i flagami, ale sceną, którą kończy się książka, kiedy wielki i gruby Pierre Bezuchow trzyma swoje dziecko na ręku i mówi do swojej żony Nataszy, że właśnie dlatego ma takie wielkie ręce, aby maleństwo mogło na nich siedzieć jak na foteliku. Przy takim zakończeniu opery pani Blair już by nie ziewała, ale zapewne uśmiechnęła by się.

*

Nie, niestety nic się nie stało, nikt nie protestował. Może Tołstoj się przewrócił się w grobie, ale takich rzeczy nie zaliczamy do faktów. Zresztą, dla bardzo wrażliwych ludzi jednak coś się stało. Zabrzmiały wzruszające brawa dla tenora Steblanka, kiedy po finale soliści zebrali się na podium. Tuż przed finałem był krótki moment poświęcony głównemu bohaterowi powieści, Pierre Bezuchowowi, (którego grał tenor Steblanka). Śpiewał krótką arię, wychodząc z miejsca gdzie uwięzili go Francuzi. Śpiewał: „Stare skrzypiące drzwi się otworzyły, i powiało dawno zapomnianym szczęściem". Słowa nie Lwa Tołstoja, ale Miry Mendelssohn. W powieści Bezuchow po wyjściu z więzienia mówił do siebie, że teraz zacznie żyć, i Tołstoj pisał; „To co go dawniej dręczyło, czego nieustannie szukał — cel życia, przestało istnieć dla niego. (...) Właśnie to nieistnienie celu dawało mu tę pełną radosną świadomość wolności, która stanowiła w tym czasie jego szczęście. Nie mógł mieć celu, dlatego, że wierzył, wierzył nie w jakiekolwiek zasady, albo słowa, albo myśli, ale wierzył w żywego, stale odczuwanego Boga" . Tych słów Tołstoja nie mógł Pierre powiedzieć, czy śpiewać w operze ani dla Stalina, ani dla Putina, ale za to, to co Mira włożyła mu w usta było zupełnie zrozumiałe dla wrażliwych Rosjan. Tenor śpiewał te słowa jasno i z całą potencją swego artyzmu, dla tych którzy rozumieją kim był Pierre Bezuchow, ten bohater pokoju, który tylko na chwilę pojawił się na scenie. Dziennikarz „Literaturnoj Gazety" zatytułował swoją recenzję z tego spektaklu: "Święta wojna Bezuchowa" i pisał: „Prawdziwym sukcesem nowego spektaklu jest krótki monolog Pierre’a w ostatniej scenie: "Stare skrzypiące drzwi się otworzyły, i powiało dawno zapomnianym szczęściem". Tak, biedni są ci Rosjanie w putinowskim Sankt Petersburgu, ale nie wszyscy są głupi. Niestety, ciągle widzą przed sobą nowe "stare skrzypiące drzwi" które mają się dla nich otworzyć, aby nareszcie mogli poczuć powiew dawno zapomnianego szczęścia.

Podczas gdy Putin przyjmował swoich angielskich gości kawiorem i wódką oraz wizytą w operze, w dalekim kraju, który się zwykło określać jako „teatr wojenny", trwały nadal walki z Czeczeńcami, którzy uciekli z ruin Groznego, żeby dalej bić się z Rosjanami. Podejrzewam, że Putin prowadził z Blairem cywilizowaną rozmowę, w której problemy Rosji w Czeczenii porównywał z problemami Anglików w Irlandii. Do swoich mówił jednak inaczej o czeczeńskich terrorystach. To nie byli ludzie, ale bestie, gady, szczury, które trzeba utopić.

Mniej więcej w tym czasie wykryto kryjówkę grupy „wachabickich terrorystów" i speckomandosi przyjechali, żeby ich rozstrzelać na miejscu. Tak, w wieku 22 lat, umarł Mowsar, brat Sekilat Alijewej. Wdowa po nim, Marjam Chadijewa, była najlepszą przyjaciółką Sekilat. Jeszcze nie dawno, między pierwszą i drugą czeczeńską wojną, chodziły razem na lekcje tańców. Rodzice byli ortodoksyjnymi wachabitami, przeciwni tańcom, śpiewom, i wszystkiemu co wesołe. Ale Sekilat lubiła tańczyć i śpiewać, lubiła się uczyć. Mowsar i Sekilat urodzili się w Kazachstanie, gdzie jej rodzina i setki tysięcy innych Czeczeńcow zostali przesiedleni w lutym 1944 roku. Zrobił to Beria i może dlatego jego nazwisko przypominała grupa staruszków przed teatrem Maryjskim. Beria zorganizował te deportację zgodnie z planem Stalina. Przygotowywał to przez kilka miesięcy. Niemcy cofali się już z Kaukazu, ale on gromadził duże oddziały wojska, niby dla obrony ludności. Oficerowie dostali instrukcje bratania się z ludnością, organizowali imprezy, rozdali prezenty, chwalili Czeczeńców za walkę z Niemcami. Dzień 23 lutego 1944 był szczególnym dniem Czerwonej Armii. Wszędzie czerwone flagi, z głośników dobiegały dźwięki wojskowych marszów. Czeczeńcy oczekiwali na medale i wyróżnienia w salach i na placach. Uroczyście ubrani, w czapkach z kindżałami przy pasach. Czeczeńskim zwyczajem żony, dzieci i starcy zostali w domach. Kiedy jednak dowódca rozpieczętował ukaz i zaczął go głośno czytać, usłyszeli, że są zdrajcami, że wielu z nich pomagało Niemcom i że wszyscy będą deportowani. Miejsca zgromadzeń otoczone były uzbrojonym wojskiem. Kazano oddać bron. Pociągi stały już gotowe i Czerwona Armia ładowała mężczyzn oraz wygnane z domów kobiety i dzieci do wagonów towarowych. Jedne pociągi odjechały do obozów na Syberii, inne do obozów w Kazachstanie. W ciągu kilku dni ludność z miast i wiosek została deportowana. Taka była historia dziadków i rodziców zarówno Mowsara, Sekilat i Mariam jak i innych młodych Czeczeńców. Po dziesięciu latach, w 1954r., dostali pozwolenie powrotu do kraju, i wielu z tych, którzy przeżyli wróciło w ciągu następnych lat, a inni zostali tam, gdzie ich przesiedlono, ale już nie w obozach. Sekilat kończyła szkołą rosyjską jeszcze na wygnaniu w Kazachstanie, a potem mieszkała z matką i bratem na ulicy Październikowej w Groznym. W Groznym chodziła do szkoły teatralnej i studiowała zarządzanie na uniwersytecie. Wyniki zawsze miała bardzo dobre. Była ładna, z tą urodą czerkieskiej dziewczyny, jak Bela w powieści „Bohater naszego czasu" Michała Lermontowa. Po śmierci brata długo chorowała. Zmieniła się, zrobiła się cicha i niedostępna. Już nie miała ochoty na studia, chodziła do meczetu, czytała Koran, chodziła po ulicy w chustce i w czadorze. Aż pewnego dnia, w październiku 2002r. zaskoczyła matkę informacją, że wyjeżdża. Pożegnała się mówiąc: „Będę dbała o to, żebyś dostała miejsce w raju, mamo". Razem z Mariam pojechała do Moskwy autokarem. Pojechały też Aiszat, Amnat, Ajmani i Rajana [ 3 ], a w Moskwie spotkały się z innymi kobietami i mężczyznami.

Pamiętasz co się wtedy stało. 23 październiku 2002r. w teatrze przy ulicy Dubrowka grano popularny musical „Północ — Wschód, historia miłosna w jednej dzielnicy Moskwy". W sali teatralnej było około 800 osób, przeważnie młodych, sporo dzieci z rodzicami. Na scenie tańczyli aktorzy w mundurach wojskowych, i raptem z za kulis pojawił się uzbrojony mężczyzna, powiedział do tancerzy, żeby odeszli na bok i zaczął krzyczeć, że wszyscy są zakładnikami Czeczeńcow i że teatr jest zaminowany. Przez chwilę publiczność sądziła, że to aktor, ale zaraz przy wszystkich drzwiach pojawili się terroryści i terrorystki z pistoletami maszynowymi i materiałami wybuchowymi, i zaczął się ten straszny dramat, który po dwóch dniach zakończył się wrzuceniem przez komandosów kontenerów z gazem usypiającym. Putin nie zamierzał ustąpić, ani pertraktować z terrorystami żądającymi wycofania rosyjskich wojsk z Czeczenii. Może widziałaś w telewizji obrazy sali pełnej zakładników, może pamiętasz Sekilat Alijewę, dziewczynę w czapce, na której był napis po arabsku „Allah Akbar", która mówiła z czysto rosyjskim akcentem do kamery, o tym, że wojna ma się skończyć. Pamiętasz pewnie późniejsze zdjęcia martwych ciał ludzi siedzących na krzesłach, lub leżących między krzesłami. Marjam wyciągnięta na podłodze, Sekilat w krześle, ze zwieszoną głową. Autobusy pełne chorych i umierających ludzi jadące do szpitali, gdzie lekarze nic nie mogli zrobić ponieważ władze nie chciały zdradzić co to był za gaz i jakie podać antidotum. Blair pogratulował Putinowi za twarde stanowisko wobec terrorystów i za sukces wyzwolenia zakładników.

A co by było gdyby Putin ustępił, gdyby zrobił jakiś gest w kierunku porozumienia z Czeczeńcami? Wyobraźmy sobie, że Putin nie milczał, ale wystąpił w telewizji i przemówił do narodu wyrażając swoje współczucie dla zakładników, mówiąc, że i on i wszyscy chcemy zakończenia wojennych działań, że rozmawiać z terrorystami oczywiście nie będzie, ale że chce szukać z Maschadowem wyjście z tej koszmarnej sytuacji. Trudno to sobie wyobrazić.

Albo wyobraźmy sobie jeszcze inny scenariusz, załóżmy, że czeczeńcy nie przerwali przedstawienia „Północ — Wschód" w teatrze Dubrowka, ale przedstawienie w teatrze Maryjskim, kiedy Putin oglądał z Tony Blairem operę "Wojna i pokój". Na przykład w czasie finału. Śpiewają Kutuzow i chór, żołnierze biegają po scenie, rzucając francuskie flagi, i raptem wkracza ta ciemna postać z bronią w ręku i krzyczy, żeby nikt nie śmiał się ruszyć z krzesła. Teatr jest zaminowany, pojawiają się terroryści w drzwiach. Ogromna bomba postawiona na podium. W środku może być dynamit albo zwykła mąka. Terrorysta na podium mówi, że wszyscy są zakładnikami dopóki on — pokazuje na carską lożę gdzie siedzi Putin — nie podpisze pokojowego traktatu i nie wyda rozkazu wycofania rosyjskich wojsk z Czeczenii. Jeżeli nie, teatr wysadzą w powietrze. Zapewne ludzie w teatrze nie musieliby przez dwie doby siedzieć na krzesłach, a potem umierać zatruci gazem. Myślę, że Putin wszystko by podpisał.

Wynik byłby pewnie inny od wyniku porozumienia z Rosjanami w Chasawjurtu z 30 sierpnia 1996 roku. Porozumienia podpisanego przez Asłana Maschadowa (i A. Abumoslimowa) po czeczeńskiej stronie i przez Aleksandra Lebieda (i C. Charłamowa) po stronie rosyjskiej. Tekst tamtego porozumienia warto przypomnieć, bo go zapewne nie znasz. Prasa podawała tylko ogólne informacje o podpisaniu porozumienia w Chasawjurt zapowiadając, że będą jeszcze rozmowy o ewentualnej autonomii Czeczenii i że chwilowo uzgodniono tylko zawieszenie broni. Szkoda, bo po czterech latach strasznej wojny rosyjsko - czeczeńskiej, w której zabito ponad sto tysięcy ludzi, te formalne słowa jakiegoś prawnika są piękne jak słowa Tołstoja. Piękne jak te słowa Tołstoja, których władze rosyjskie zawsze się tak bały.


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Wojna
Wolni najmici


 Przypisy:
[ 3 ] Na podstawie artykułów w „Moskowskich Nowostiach" z 29 kwietnia oraz z 5 maja 2003r. Dane o deportacji Czeczeńców rozpoczętej w dniu 23 lutego 1944r. z biografii Stalina, Roya Medwedeva.

« Społeczeństwo   (Publikacja: 30-04-2007 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jacobus Cornelis Houtappel
Ur. 1938 w Amsterdamie. Po ukończeniu gimnazjum, studiów prawa i slawistyki w Utrechcie był przez wiele lat adwokatem i docentem na wydziale prawa cywilnego uniwersytetu w Lejdzie, gdzie wykładał postępowanie cywilne. Jest autorem wielu publikacji prawniczych, w zakresie (niderlandzkiego) prawa cywilnego i procesowego. Jego praca habilitacyjna (Amsterdam, 1996) dotyczy teorii pieniędzy i roszczen pieniężnych. Żonaty z Polką, ojciec dwójki dzieci. Jest tłumaczem polsko–niderlandzkim. Po osiągnięciu wieku emerytalnego (2003) przebywa często w Polsce i zajmuje sie m.in. studiami lingwistycznymi jezykow europejskich i przygotowaniem do publikacji swoich rozwazań na tematy związane z krytycznym porównaniem kultur europejskich, w dziedzinie polityki i prawa, z punktu widzenia przekonanego pacifisty.

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Uwagi krytyczne o projekcie Konstytucji dla Europy
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5363 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365