Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.207.666 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 309 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Nic dziwnego, że badając świat stwierdzamy, iż jest on racjonalny, bo przecież nasza racjonalność wykształciła się na drodze naturalnej selekcji, w procesie ewolucyjnym, który doprowadził do powstania gatunku homo sapiens.
 Nauka » Nauka i religia

Branie nauki na wiarę - dalsze krytyki i odpowiedź Paula Daviesa [2]
Autor tekstu: Alan Sokal, Lawrence Krauss, Nathan Myhrvold, Paul Davies

Tłumaczenie: Sławomir Szostak

Istnieje jednak mały, acz pouczający wyjątek, jeśli chodzi o katolickich świętych. Ci, którzy nie byli męczennikami, potrzebują „dowodu" jednego „cudu", aby dostąpić beatyfikacji. Kolejny cud jest wymagany, aby przejść od beatyfikacji do kanonizacji. Jest bardzo interesujące, że zaobserwowany dowód empiryczny jest częścią praktyki religijnej. Przynajmniej z założenia jest to system oparty na dowodzie. Beatyfikacje i kanonizacje były odrzucane na tej podstawie (przynajmniej pozornie).

Lecz dowód empiryczny jest w tym wypadku przysłowiowym wyjątkiem potwierdzającym regułę. Z założenia nie istnieje zestaw zasad udowadniających cuda. Wyjaśnienia spoza kręgu cudów nie wchodzą w grę. Ostatnią rzeczą, na jaką chciałby przyzwolić kościół, byłby rygorystyczny podwójnie ślepy test skuteczności świętego. Jeśli poszlibyśmy dalej tą ścieżką, to jakiś niewierny Tomasz mógłby zacząć zadawać niewygodne pytania o pozostałe tezy religijne. Dlaczego jakakolwiek religia miałaby być brana na wiarę bez dowodu?

Nowoczesną teologiczną odpowiedzią jest to, że Wiara — wierzenie w coś bez prawdziwego powodu - jest rzeczą niezbędną dla budowy podłoża religii. Jest to bezczelna taktyka, aby tę słabą stronę Wiary promować jako zaletę. Jest to pewien rodzaj nowoczesnego sentymentu — skuteczność była celem wczesnych religii. Ludzie modlili się i składali ofiary bogom dla wielorakich, przyziemnych celów, ponieważ myśleli, że to zadziała. Poprzez wieki teolodzy wycofywali się z praktycznych zastosowań religii na płaszczyznę duchową, wyprzedzając o krok prawo, można by rzec.

Na tym etapie wiara fizyka w tezy a) i b) nie jest ważna ze względu na ich prawdziwość, lecz na to, czy będą nadal prawdziwe w przyszłości. Są ewidentnie prawdziwe dla każdego prawa, które odkryliśmy aż do dzisiaj. Odkryliśmy w znaczeniu: „teoria idzie całkiem udanie w parze z eksperymentem lub obserwacją".

Dla równowagi muszę przyznać, że sukcesy z przeszłości wcale nie oznaczają ich automatycznej kontynuacji w przyszłości. Być może tylko najprostsze rzeczy (a bardziej precyzyjnie, niski limit energii lub coś podobnego) sprawdzają się całkowicie podług praw fizyki. Lub może one istnieją, ale my jesteśmy zbyt głupi, by je zrozumieć, albo też mamy zbyt małe dotacje na badania. John Horgan napisał parę lat temu książkę o tytule „Koniec nauki" („The End of Science") sugerującą, że współcześni fizycy cząstek elementarnych mogą znajdować się w tej sytuacji. Nie zgadzam się z Horganem, lecz jest to prawdopodobne. Moja niezgoda jest całkowitym wyznaniem wiary w to, że poprzez kontynuowanie badań będziemy posuwali się do przodu.

Kosmologia i fizyka cząstek elementarnych są gałęziami fizyki, gdzie te pytania muszą być zadawane. Jest diabelnie ciężko dla czystego fizyka filozofować o tym co się dzieje wewnątrz półprzewodnika — chociaż te same prawa mogłyby się tam pojawić. Paul jest kosmologiem; i ja nim byłem, kiedy zajmowałem się fizyką. Kosmologia zadaje fundamentalne pytania na temat natury czasu i przestrzeni. Skąd wziął się wszechświat? Pytania te niosą ze sobą niefortunny bagaż, który rozprasza uwagę ludzi pochłoniętych sobą i martwiących się kwestiami filozoficznymi. Nawet kosmologia dowiodła, że metoda naukowa działa — wiemy teraz znacznie więcej o wszechświecie niż w przeszłości. Ten bagaż jest kłopotliwy (a czasami zabawny w spekulacjach), lecz ostatecznie nauka zatriumfowała.

Głównym podejściem Daviesa jest udowodnienie na przekór, iż „nauka wcale nie jest czymś bez wiary". A ja na to, i co z tego? Porównywanie wielokrotnie sprawdzonej wiary nauki w tezy a) do c)  z ślepą wiarą religijną, która nawet nie przeszła jednego dobrego eksperymentu, jest śmieszne. Religia ma zamiast tego 2000 lat historii (w przypadku chrześcijaństwa) porażek w przewidywaniu wyników eksperymentu. Dlaczego ma to cokolwiek znaczyć? Jest to moja ostatnia riposta do Daviesa. Istotnie istnieje jakaś wymierzona, ograniczona, przetestowana wiara w nauce. Lecz stoi ona w ostrym kontraście z nieograniczoną i nieprzetestowaną wiarą religijną. Nie mają one ze sobą nic wspólnego - to, w jaki sposób traktują swoją dziedzinę, wyznacza ich różnicę.

Paul Davies

Odpowiedź polemistom

Doprawdy, poczułem się dość zakłopotany tym, że wielu krytyków mojego artykułu kompletnie go nie zrozumiało. W sumie ich wypowiedzi sprowadzają się do powierzchownego i automatycznego sprzeciwu wobec zestawienia pojęć „nauka" i „wiara".

Częstą pułapką, w jaką wpadali, było pomieszanie objaśnienia praw natury za pomocą praw fizyki z wyjaśnieniem tychże praw jako takich. Nie twierdzę, że stosowanie nauki jest sprawą wiary. Uprawianie nauki wymaga włączenia do pracy możliwości sprawdzenia hipotezy, udoskonalenia jej, oraz przeprowadzania eksperymentu - co jest zupełnym przeciwieństwem praktyk religijnych. Metoda naukowa jest najbardziej wiarygodną drogą do poznania, jaką znamy, nie znam bardziej oddanego i żarliwego naukowca od siebie samego. „Nauka działa", „Science Works", jak to świetnie ujął John Horgan. Nauka to ciągłe testowanie opisu natury. Wszyscy się tu zgadzamy. Tylko że nie tego próbowałem dowieść. Moje argumentowanie dotyczy nie metody naukowej, lecz praworządności leżącej u podstaw wszechświata, która to pozwala nam zadać takie pytania jak: Skąd wzięły się te prawa? Dlaczego mają taką formę a nie inną? oraz: Czy jest coś osobliwego w tych prawach (jak np. perfekcyjnie "dostrojenie" ich do życie). Stanowisko ortodoksyjne (to, które postawiłem pod znakiem zapytania w mojej książce) głosi, iż wszechświat rządzi się stałymi prawami w formie nieskończenie precyzyjnych, matematycznych zależności odciśniętych na nim w momencie kosmicznych narodzin. Co więcej, zakłada się, że prawa mają wpływ na świat fizyczny, ale nic nie ma wpływu na prawa — są niezmienne. Nietrudno dojrzeć skąd pochodzi taki obraz - wszystko to wywodzi się z monoteizmu, który zakłada, że jakaś racjonalna istota stworzyła wszechświat wedle tajemniczych, perfekcyjnych praw. Asymetria pomiędzy niezmiennymi prawami a przypadkowymi stanami odzwierciedla asymetrię pomiędzy Bogiem i światem: wszechświat zależy całkowicie od Boga, podczas gdy Bóg od wszechświata w ogóle nie. Historycy nauki są świadomi faktu, iż Newton i jemu współcześni wierzyli, że poprzez odkrywanie praw wszechświata odsłaniają boski plan stworzenia w formie matematycznych reguł leżących u jego podstaw. Przygnębia mnie to, że przypominanie tego wielce znanego historycznego faktu powoduje u naukowców takie szokująco-wstrząsające reakcje. Scott Atran wskazuje wszakże, że argument, jakoby nauka opierała się na wierze, nie jest nowy. Gołym okiem widać, iż społeczeństwa Zachodu są wręcz przesycone monoteizmem, a monoteistyczny światopogląd uważany jest teraz za „słuszny" i „zgodny z naturą". W konsekwencji wielu naukowców nie jest świadoma swojego teologicznego pochodzenia, a także wszechobecnych i zarazem ukrytych założeń, jakie przyjmują oni zgodnie z tym naukowo/teologicznym światopoglądem, który jednak wcale nie jest podzielany przez większość innych kultur.

Nie wszyscy naukowcy rozpatrują prawa natury w kategoriach teologicznych tak jak to wyżej opisałem. Osoba, która ewidentnie tego nie robi, a ponadto deklaruje swój otwarty brak (ślepej) wiary w nauce i bierze ją „jak leci", to PZ Myers. Zauważyłem przy tym, że jego postawa jest typowa dla biologów, dla których „nieprzewidziane wypadki" przeważają nad prawami, jeśli chodzi o wyjaśnianie zjawisk. Na nieszczęście Myers usilnie próbuje przypisać mi dokładnie to stanowisko, które próbuję obalić: „Fakt, że Davies wydaje się wierzyć, iż wszędzie i na każdym poziomie musi panować porządek, jest mocniejszym założeniem, niż uprawnia do tego metoda naukowa i brzmi zadziwiająco teologicznie." Cóż, to jest właśnie sedno mojego artykułu! Jest ono teologiczne — wszak jest to ortodoksyjny pogląd podzielany przez wielu fizyków teoretycznych, szczególnie tych pracujących nad teorią unifikacji. Fizycy ci wierzą, że te perfekcyjne prawa istnieją „gdzieś tam" w świecie idei Platona, nawet jeśli to, co znajduje się w naszych podręcznikach, to zaledwie zbliżenie tego, co Steven Weinberg nazywa „teorią ostateczną" („the final theory"). Stanowisko które właśnie opisałem, w kontraście do tego co mówi Myers, próbuję obalić w mojej książce. I tu właśnie spotkałem się z zaciekłym sprzeciwem moich kolegów fizyków. By nie być gołosłownym, gdy zasugerowałem w mojej książce, że nieskończenie dokładne matematyczne prawa mogą być nieusprawiedliwioną niczym idealizacją, dla przykładu może w nich istnieć wewnętrzna niepewność lub giętkość, to wielu fizyków zadrżało słysząc taką herezję. Jerry Coyne polemizując z moim artykułem zadał pytanie: „W co my (ortodoksyjni naukowcy) wierzymy, że jest prawdą bez dowodzenia tego?" Cóż, co powiecie na wiarę w nieskończenie precyzyjne prawa wyrażone w liczbach rzeczywistych oraz różniczkowalności? Pokażcie mi na to dowód. Lub posłużmy się innym znanym przykładem — pewne prawa wykraczają poza wymiar wszechświata i istnieją w pewnym sensie ponad nim, ponieważ mają na celu wyjaśnić jego pochodzenie. Wielu kosmologów wierzy w takie prawa; są one akceptowane bez uprzedniego sprawdzenia lub wyjaśnienia jako baza teorii kosmogonicznej.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Branie nauki na wiarę
Co zostanie z religii?


« Nauka i religia   (Publikacja: 10-03-2008 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Paul Davies
Fizyk zajmujący się kosmologią, fizyką kwantową oraz teorią grawitacji. Jest także pisarzem i nadawcą audycji radiowych. Pracuje w australijskim Centrum Astrobiologii przy uniwersytecie w Sydney. Otrzymał wiele nagród za osiągnięcia naukowe oraz nagrodę Templetona przyznawaną za godzenie nauki i religii.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Poprzedni tekst autora: Branie nauki na wiarę

Alan Sokal
Amerykański fizyk i matematyk, wykładowca na uniwersytecie w Nowym Yorku oraz University College w Londynie, współautor "Modnych bzdur", słynnej książki pokazującej intelektualną nędzę postmodernizmu.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 3  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Czym jest nauka i dlaczego ma nas obchodzić?
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5773 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365