Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.168.736 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 306 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Friedrich Nietzsche - Antychryst

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Uodpornione na rozterki moralne i światopoglądowe, znające jeden tylko autorytet z jego Jedyną Prawdą, odizolowane od kulturowych wpływów świata zewnętrznego, zamykane w parafiach i w dusznych, wielodzietnych „prawdziwie katolickich” rodzinach, pokolenie to — dla którego prawa dziś ustanawiane nabiorą już patyny tradycji — prawdopodobnie pozwoli się doprowadzić na tym..
 Biblia » Nowy Testament » Jezus - człowiek i mit

Jezus jako egocentryczny schizotymik [4]
Autor tekstu:

Komentarz — o temperamencie bohaterów Ewangelii

Witwicki zastrzega we wstępie do swej pracy, że „czytelnik, jeżeli ma uniknąć nieporozumień, musi posiadać znajomość psychologii ogólnej i psychiatrii" (Witwicki 1958, 16). Wskazuje na podstawowe podręczniki: Bleulera Lehrbuch der Psychiatrie oraz Kretschmera Geniale Menschen. I rzeczywiście to psychologia będzie go prowadzić w komentarzu, jej aparat pozwoli zdiagnozować motywacje, emocje i cechy charakterologiczne bohaterów tekstu — zwłaszcza Jezusa Chrystusa. Oczywiście — osiągnięcia tej nauki dostępne były Witwickiemu w stopniu ograniczonym i na dużo wcześniejszym etapie rozwoju, niż obecnie, stąd pewne archaizmy, na czele z zaufaniem do metody introspekcyjnej i własnej intuicji.

Badacz komentuje — krok za krokiem, wedle wersetów — głównie Ewangelię Mateusza, czyniąc jedynie wycieczki w stronę Marka, drugiego z przełożonych tekstów. Chce dotrzeć do obrazu możliwie bliskiego postaci Jezusa historycznego, zawsze świadomy zapośredniczenia w dziele sztuki literackiej. Pozostałe dwie ewangelie są późniejsze i dlatego nie interesują one Witwickiego. Stwierdza, że Łukasz „nadaje mu [Jezusowi] rysy miękkie, łagodne, słodkie" (Witwicki 1958, 18). Starszeństwa tekstu Marka dowodzi natomiast fakt, że "opowiada [on] to, co sądzi, że było, a nie szuka dowodów mających przekonań, że tak musiało być. [...] Chrystus u niego uzdrawia w Kafarnaum wielu (Mk 1, 34), u Mateusza uzdrawia wszystkich (Mt 8, 16)" (tamże). To kolejny przejaw starania Witwickiego, aby oczyścić tekst z „osadu kadzideł", także pochodzących z najwcześniejszego okresu chrześcijaństwa.

Jezus Chrystus

Najbardziej kontrowersyjnym z tematów, jakie podjął w swym komentarzu Witwicki, jest charakterystyka psychologiczna Jezusa Chrystusa. We wstępie tłumacz zastrzega, że zajmuje się nim „wyłącznie tylko jako prawdziwym człowiekiem, co nie może razić wierzących oświeconych, skoro i Kościół rzymski naucza, że Jezus był prawdziwym człowiekiem" (Witwicki 1958, 17). Ewentualną boskość Chrystusa określa jako zagadnienie nie wchodzące w zakres zainteresowań i kompetencji psychologii. Jednocześnie w jednym z wniosków końcowych powraca do zagadnienia relacji między psychologią a wiarą religijną:

„Nauka Kościoła o dwóch naturach w Chrystusie ma głębokie tło psychologiczne i jest oparta na tekstach Ewangelii. Rozszczepienie tej osobowości nie mogło być wymysłem Ewangelistów — ono jest niewątpliwie rysem autentycznym, który zapisywaczom wspomnień i tradycji i czytelnikom sprawiał niemałe trudności i kłopoty, ale musiał być dany w rzeczywistości. Tego nie można zmyślić, gdy się zmyśla nabożnie" (Witwicki 1958, 202).

Jezus jest zatem dla niego człowiekiem, ale człowiekiem o rozdwojonej jaźni, przekonanym (w toku Ewangelii coraz bardziej) o swym posłannictwie mesjańskim i Bożym synostwie. To rozdarcie między ludzką i boską autoidentyfikacją jest, według Witwickiego, czynnikiem twórczym, stojącym u podstaw słów i zachowań Jezusa. Jest silną podstawą do uznania go za kogoś wyjątkowego:

„Psychika Jezusa, tak jak prześwieca przez opowiadania Ewangelii, nie jest w żadnym razie psychiką człowieka pospolitego, codziennego, zrównoważonego. Wtedy by nie był tym, czym był. Tu mamy na każdym kroku do czynienia z rozdwojeniem wewnętrznym, z osobistą realizacją poezji czytanej, z przekonaniami nieodpartymi, które nie pochodzą ze spostrzeżeń uważnie kontrolowanych, tylko się rodzą same, z odczuciem swoistej potęgi nadludzkiej i misji dziejowej, z przymusami wewnętrznymi, z nieliczeniem się z powagami i sugestiami otoczenia, z zaburzeniami w kontakcie z otoczeniem, z zachowaniem się, które niepokoi najbliższych [...] i prowadzi do konfrontacji nieuniknionej" (Witwicki 1958, 203).

Drogę Jezusa od Nazaretu po Kalwarię cechuje według Witwickiego swoista dialektyka, pomiędzy „samopoczuciem ludzkim", liczącym się „z otoczeniem, z tym, co ludzie myślą i z bezpieczeństwem własnej osoby", a „samopoczuciem mesjańskim", które się nie liczy „z nikim i niczym i prowadzi do nieuchronnej śmierci" (Witwicki 1958, 200-201). Dlatego np. bohater Ewangelii wzbrania się przed jednoznacznym ogłoszeniem swej boskości, tudzież unika przebywania w Jerozolimie — choć zdarzają mu się wybuchy gniewu, gdy ktoś jego godności mesjańskiej zaprzecza czy choćby niedowierza.

Wszelkie rozpoznania badacza opierają się na konkretnych fragmentach tekstu, stąd ogólne wnioski na temat charakteru Jezusa docierają do nas stopniowo, wraz z lekturą komentarza. Zanim zostanie on nazwany „schizotymikiem", dowiadujemy się, że jego rodzice (lub matka i opiekun) wykazują podobne cechy. Maria i Józef mają — każde z osobna — „swoje zamknięte życie wewnętrzne i swój osobny stosunek z Bogiem, a kontaktu duchowego między nimi nie ma. Rysy usposobienia wybitnie schizotymiczne" (Witwicki 1958, 186; podkr. moje — KJ). Pojęcie to, dziś już przestarzałe, pochodzi z teorii kontytucjonalizmu Ernsta Kretschmera. Omawia ją w swym podręczniku Witwicki, w ten sposób pisząc o schizotymikach:

„nieśmiali, niebezpośredni w reakcjach, nietowarzyscy, bez humoru, dziwacy, i raz bywają mimozowato drażliwi, czuli na drobiazgi, kochają książki i przyrodę, nerwowi, dziwnie podrażnieni, a przy tym twardego serca i stalowego hartu, albo też widać w nich jakby oschłość uczuciową, brak reakcji, zaczem robią wrażenie potulnych, posłusznych, podatnych — pokąd ich nie zdradzi jakieś niesłychane, nieprzewidziane zachowanie się, którego niepodobna odnieść do tych dyspozycji uczuciowych, jakie objawiają po wierzchu. Zbliżają się więc do typu schizofrenicznego" (Witwicki 1963, 335-336). [ 10 ]

Schizotymiczność miałaby się łączyć z atletycznym lub astenicznym typem budowy ciała - Witwicki wykonał w podręczniku ilustracje poglądowe poszczególnych typów, a ich porównanie z ilustracjami do Ewangelii jednoznacznie wskazuje, że Jezusa identyfikował on jako astenika. Poza wskazaniem na podobieństwo charakterologiczne Jezusa i jego rodziców, Witwicki rysuje taki właśnie obraz głównego bohatera tekstu Mateusza na podstawie wielu fragmentów, z których miałby się wyłaniać.

Wspomniany już epizod kuszenia na pustyni był w tym świetle wynikiem rozdarcia wewnętrznego, które sprawiało, że „kontakt z rzeczywistym światem był [dla Jezusa] groźny i trudny" (Witwicki 1958, 206), a to „wyrzuciło" go na pustynię, z dala od ludzi. Typowo schizotymiczne trudności w kontaktach z otoczeniem miałby mieć także Jan Chrzciciel, co także spowodowało u niego wybór oddalenia się od ośrodków władzy i skupisk ludzkich w okolice pustynne. Trudności te u Jezusa łączy się także z brakiem zrozumienia ludzkich potrzeb, „oschłością uczuciową", a tej z kolei niedaleko już do egocentryzmu. Witwicki wręcz stwierdza, że główną treścią nauk i motorem czynów Jezusa był troska o uznanie jego posłannictwa i boskiej natury, co przesłaniało mu potrzeby innych ludzi. Fragment o przypowieściach komentuje następująco: „Jezus myśli głośno obrazami przed tłumem. Mówi o swoich sprawach. Rozważa sam dla siebie małą skuteczność swoich kazań, rozważa przeszkody, utrudniające jego misję [...]; mówi niby to do ludzi, ale nie dla ludzi, tylko dla siebie" (Witwicki 1958, 280). Nie myśli o metodzie wykładu, nie stara się komunikować, być zrozumiałym. To zaś, co uczniowie słyszą, „nie wydaje się tajemnicą królestwa Boga, tylko osobistą tajemnicą Jezusa" (tamże, 284). I najbardziej dosadnie:

„Przez cały czas jesteśmy w Ewangelii świadkami walki Jezusa o uznanie jego godności. Stosunkowo bardzo mało czytamy o jego walkach o cokolwiek innego. To już w zasadzie wynikało z natury jego idei mesjańskiej. Idea w zasadzie osobista. On ludzi i sprawy ludzkie albo uważał za rzeczy niegodne troski, albo je pojmował w związku ze swoją osobą i w zależności od niej. Egocentrycznie" (Witwicki 1958, 288).

Dlatego właśnie na pytanie uczniów, jaką nagrodę otrzymają za wszystkie swoje wyrzeczenia, odpowiada obietnicą tego, na czym zależało najbardziej jemu samemu: wiecznej chwały, prawa do odbywania sądu i boskiej mocy. Nie zastanawia się, czy to jest ich własne najgłębsze pragnienie. Czytamy: „on nikogo nie zwykł był pytać, czego kto pragnie i nie do tego zmierzał, żeby wszystkie pragnienia ludzkie zaspokajać" (Witwicki 1958, 318). Podobnie jeśli chodzi o wymagania stawiane tak uczniom, jak i ogółowi ludzi. W miejsce nakazów Mojżeszowych, „skrupulanctwa zewnętrznych form", Jezus nakłada bowiem na ludzi „jarzmo wewnętrzne, zacieśniając poczucie obowiązku moralnego i plamy grzechowej do uczuć, myśli i słów. To jarzmo on nazywa miłym i ten ciężar lekkim. Zapewne dlatego, że gotów był odpuszczać grzechy każdemu, kto w niego uwierzył. I sam nigdy tych jarzm nie nosił" (tamże, 272). I tak na przykład jako ten, kto nie przejawia żadnych potrzeb seksualnych, tego samego wymaga od swoich uczniów (tamże, 314). Wykazuje tu zatem pewną krótkowzroczność, wynikającą ze skupienia na sobie, ale też — jak zaraz zobaczymy — wręcz wyrachowanie w dążeniu do spełnienia swej misji.

Witwickiego interpretacja Kazania na Górze może zbulwersować niejednego czytelnika. Za motywację przedstawionej wówczas przez Jezusa nauki uznaje on bowiem chęć uzależnienia od siebie ludzkich sumień. Jak czytamy: "on potrzebował do swojej działalności i czuł się sam potrzebny ludziom, którzy mieli poczucie plamy grzechowej, ciążącej na nich i prosili o jej zmazanie. Nie miał żadnego pola między ludźmi o spokojnym sumieniu" (Witwicki 1958, 255). Dlatego właśnie stawiał ludziom wymagania nieco ponad ich siły, by żyjąc stale w poczuciu grzechu, potrzebowali miłosiernego zbawcy. Zwłaszcza zakaz pożądania kobiety w myślach, przy okazji patrzenia ni nią, Witwicki komentuje jako z konieczności mający „ten skutek, że upowszechniał u wiernych poczucie grzechu ustawicznego" (tamże, 224). W efekcie świat miał wydawał się „zalany potopem grzechu", zaś Mesjasz „drugim Noem". Jedynie zaufanie do niego i wiara w jego posłannictwo mogło ludzi uratować przez złem własnej natury. Witwicki zastrzega się w pewnym momencie, że „nie znaczy to, że Jezus po to kruszył serca, na chłodno, aby miał kogo rozgrzeszać i nad kim panować. To nie było świadome wyrachowanie osobiste. On służył Ojcu i szukał chwały Ojca" (tamże, 232), ale poprzednio cytowane słowa wydają się wskazywać na całkiem przeciwne przekonanie autora komentarza. Układ Kazania nazywa on „psychologicznie celowym, skoro szło o pozyskanie mas dla misji mesjasza" (tamże, 233), zaś podsumowując ten wątek pisze:


1 2 3 4 5 6 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Jezus, którego nie znasz
Nieślubne dziecko Boże

 Zobacz komentarze (10)..   


 Przypisy:
[ 10 ] Alternatywą dla takiego temperamentu jest cyklotymia, występująca u ludzi odznaczający się łatwością współżycia i kontaktu z otoczeniem oraz skłonnością do cyklicznie występujących stanów podniecenia i depresji; miałaby się łączyć z pykniczną budową ciała i w skrajnej postaci przeradzać się w cyklofrenię. Witwicki omawia całą teorię w dość obszernym podrozdziale (Witwicki 1963, 329-345), co wskazuje na wysoką wagę, jaką do niej przywiązywał. O Jezusie wprost pisze na stronie 261: „To nie był miękki cyklotymik. Rysy schizotymiczne objawiał jaskrawo".

« Jezus - człowiek i mit   (Publikacja: 10-04-2008 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Karina Jarzyńska
ur. w 1983 r. w Gdańsku. W ramach MISH UJ ukończyła Polonistykę (spec. Wiedza o Kulturze), obecnie kończy Religioznawstwo. Przewodnicząca Międzywydziałowej Grupy Badań nad Mitem i inicjatorka konferencji "Narrare necesse est: o potrzebie i trwałości mitu w świecie odczarowanym" (UJ, maj 2007). Interesuje się zwłaszcza teorią tekstów sakralnych. Mieszka w Krakowie.
 Strona www autora
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5828 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365