Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.200.184 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 309 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Powiedzieli im, że w kapitalizmie pierwszy milion trzeba ukraść, więc każdy zabrał się do roboty jak umiał."
 Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.

Angelland - boski reality show [5]
Autor tekstu:

Anielskim brawom i wiwatom nie było końca. Swoją radość, zachwyt i zadowolenie okazywali Stwórcy w tak ujmujący i pełen spontanicznego entuzjazmu sposób, że na surowym zazwyczaj boskim obliczu, pojawił się wyraźny wyraz wzruszenia. Przez jakiś czas jeszcze Bóg przyglądał się z rozczuleniem swym pierwszym stworzeniom, pozwalając im nacieszyć się do woli to wiekopomną chwilą. Potem znienacka klasnął w ręce i wszyscy tak jak stali, zniknęli w jednej chwili.

W taki oto sposób został pomyślany, stworzony, ukończony i oddany do użytku ten pierwszy w historii bożego dzieła — świat rozrywki dla aniołów. Wszystko co się będzie potem działo, w jakimkolwiek zakątku tego świata i w jakimkolwiek czasie, będzie już tylko konsekwencją tej dziwnej prośby, z którą delegacja aniołów przyszła do Boga,… do czasu oczywiście....

Zastanawiacie się teraz na pewno, ile w tym wszystkim może być prawdy, a ile jest w tym wytworu mojej wyobraźni? No, więc nie jest to taka prosta sprawa, jakby się na pozór mogło wydawać; zależy co dla kogo uznawane jest za prawdę, a co za wytwór wyobraźni. Przedstawię wam jak ja to widzę, chociaż wcale nie musicie w to wierzyć: Otóż informacje dotyczące tego ANGELLANDU zostały mi przekazane we śnie przez pewnego anioła (a że jest to możliwe, i że zdarzało się już nie raz w przeszłości, przekonująco opisuje sama Biblia). Mam uzasadnione podstawy by przypuszczać, iż był to sam archanioł Gabriel — nie pytajcie jednak dlaczego tak uważam. A było to tak:

Bodajże latem 2003 r. przyśnił mi się tenże anioł i objawił mi tę tajemnicę o naszym świecie i nas samych, przy okazji wyjaśniając motywy swego działania; otóż nie wszystkim aniołom się podoba jak Bóg potraktował materialne istoty — ludzi (bądź co bądź rozumne). Zignorowałem to wtedy, myśląc: — „Bóg — wiara, sen — mara" i zapomniałem o sprawie. Jednakże gdzieś tak pod koniec 2005 r. sen się powtórzył i to dokładnie tej samej treści. Zastanowiło mnie to nieco, ale ponieważ z natury jestem niedowiarkiem, nie przywiązywałem do tego onirycznego epizodu z mojego życia większej wagi,… zapominając o tym wydarzeniu powtórnie. Kiedy jednak na wiosnę tego roku po raz trzeci powtórzyło się to samo — z dodatkową informacją, że pomysł na nasz świat pomału już zaczyna się aniołom „przejadać", gdyż ta historia powtarzana jest już 616 raz i wykorzystali już oni chyba wszelkie możliwości i konfiguracje zmian rzeczywistości, jakie im przychodziły na myśl, dlatego niebawem mają zamiar znów wybrać się do Boga z prośbą, by im wymyślił coś nowego, atrakcyjniejszego.

Postanowiłem w razie czego zapisać sobie bardziej szczegółowo ten sen; a nuż on odzwierciedla jakąś prawdę, którą ktoś chce abyśmy poznali? Myślicie, że jest to tak mało prawdopodobne, że wręcz niemożliwe? Przyznam się, iż ja też tak na początku myślałem, a te trzy sny miały odzwierciedlać trzy etapy pomysłu na to opowiadanie. Lecz kiedy zacząłem zastanawiać się nad religijnym sensem bożego dzieła, dotarła do mnie następująca prawda: przecież pomysł przedstawiony w tym tekście nie jest w najmniejszym stopniu ani w jakikolwiek sposób wewnętrznie sprzeczny, w przeciwieństwie do pomysłu opisanego w Biblii (przedstawionego jako prawda objawiona przez samego Boga), który aż roi się od sprzeczności wzajemnie wykluczających się i czyniących tą całą „opatrzność bożą względem człowieka", niewiarygodną i nieprawdopodobną.

Nie będą przytaczał tych wszystkich sprzeczności tkwiących w doktrynie religijnej, by poprzeć swoją tezę (zrobiłem to w innych tekstach), lecz chciałbym tylko zwrócić waszą uwagę na ten jeden podstawowy paradoks religijny; kiedyś, kiedy jeszcze interesowałem się tymi teologicznymi problemami (dawno już przestałem, bo stały się dla mnie zbyt oczywiste) zastanawiałem się nad następującym pytaniem (i analogią):

Dlaczego w żadnej z wielu, wielu książek, które przeczytałem w swoim życiu, nigdy nie spotkałem takiej, której autor przyznałby się do tego, iż zamierzał napisać ją w zupełnie inny (doskonalszy) sposób, ale jakoś tak wypadło wbrew jego wiedzy i woli, że musiał przedstawić w niej zupełnie inną historię od tej, którą zamierzał? Dlatego musiał parokrotnie dokonać korekty fabuły i dopisać zupełnie inne zakończenie od wcześniej planowanego. I do tego wszystkiego, winą za zaistniały stan rzeczy obarczyłby postaci wykreowane w swym dziele… dlaczego to się nie zdarza?

Albo np. z setek filmów, które dotychczas oglądałem nie było takiego, którego reżyser przyznałby się (w jego fabule albo w późniejszych wywiadach), że chciał ten film nakręcić zupełnie inaczej (doskonalej), ale aktorzy w nim grający, mieli zupełnie inną jego koncepcję i wymusili wbrew jego wiedzy i woli taką a nie inną wersję tego dzieła. Więc on — chcąc ich ukarać i udowodnić im, że nie mają racji — zezwolił na tę nieudaną realizację tego filmu (przez cały czas produkcji próbując naprawić w nim co się dało), będąc absolutnie przekonanym, iż krytyka nie zostawi na nim „suchej nitki", a producenci nie zarobią ani grosza,… dlaczego to się nie zdarza?

Czy kiedyś udało wam się zauważyć taki ewenement w sztuce epistolografii lub kinematografii? Bo mnie nigdy i myślę, że próżno by szukać przykładu takiego niewydarzonego dzieła, którego autor przyznałby to otwarcie wszem i wobec. Jaka jest więc tego przyczyna? Otóż chyba bardzo prosta i łatwa do odgadnięcia: tak samo pisarz jak i reżyser (czy jakikolwiek inny twórca) dysponują wystarczającą ilością możliwości, aby każde ich dzieło wyszło z ich rąk dokładnie takie jakie sobie zamierzyli i wcześniej zaplanowali (i to na wielu poziomach jego realizacji). Jest to chyba dla wszystkich tak oczywiste, że — jak przypuszczam — nikt nie zadaje sobie takich pytań i nie zastanawia się nad tymi nierealnymi problemami. I teraz uwaga:

Dlaczego zatem wierzymy, iż nasz Bóg zachował się tak bardzo absurdalnie podczas kreacji swego dzieła; pozwolił na to, aby zaistniało ono wielce niedoskonałe, a jego stworzenie — mimo wrodzonych ułomności (choć podobno nabytych, co nie zmienia faktu) — stało się wadliwym protoplastą rodzaju ludzkiego? Dlaczego mając nieskończone i niczym nie ograniczone możliwości (w przeciwieństwie do ludzkich twórców: pisarzy i reżyserów), nie zapobiegł temu niekorzystnemu stanowi rzeczy zaraz na samym początku, lecz nakazał wręcz aby ta ludzka ułomność (grzeszna natura) skaziła całe jego dzieło? Dlaczego zamiast przebaczenia ludziom, wymyślił dla nich piekło z wieczystymi mękami?

Pomyślcie tak sami; pisarz czy też reżyser filmowy nie mając nawet drobnego ułamka takich możliwości, który ma wszechmocny i wszechwiedzący Bóg (mający absolutną władzę nad całym swoim dziełem i wiedzący o nim wszystko na całą wieczność naprzód), a jednak nie zdarza się im nigdy taka sytuacja, jaką z całą powagą opisuje Biblia: absolutnie doskonały Stwórca obraża się na swoje stworzenie (jak na ironię jest on ponoć nieskończenie miłosierny) i mszcząc się za skorzystanie z jego prawa do wolnej woli (którą nb. sam im dał), karze je w okrutny i bezlitosny sposób, wiedząc doskonale jakie będą efekty tej kary w przyszłości. I to nie tylko bezpośrednio „winnych" jakoby tego stanu rzeczy, ale też wszystkich innych, niczemu nie winnych osobników, którzy będą mieli „przyjemność" kiedykolwiek i gdziekolwiek się narodzić,… wystarczy tylko, że będą ludźmi.

Potraficie wyobrazić sobie tę cechę Boga (bezgraniczna wręcz mściwość?), która by go do tego skłoniła? Bo ja w żaden sposób nie potrafię! Ale mimo to, o ile mógłbym jeszcze „przełknąć" ten infantylno — okrutny wizerunek Stwórcy, który akurat taką wymyślił sobie koncepcję swego dzieła, to jednak poglądu, że jest to wina jego własnego, marnego stworzenia — w żaden sposób nie mogą ani pojąć, ani zaakceptować rozumem. Nie wiem jak wy to widzicie, lecz dla mnie jest oczywiste, że kapłani tychże religii (judeo-chrześcijańsko-katolickiej) każą nam wierzyć w niesamowicie piramidalną bzdurę, która chyba nie ma sobie równych (chociaż na gruncie religii znalazło by się ich jeszcze parę podobnych).

Dlatego gdybym był wierzącym religijnie osobnikiem i miał do wyboru; wiarę w biblijną koncepcję kreacji bożej, a wiarę w Angelland, ów świat rozrywki dla aniołów — wybrałbym bez wątpienia tę drugą możliwość, ze względu na jej logiczną spójność i brak jakiejkolwiek sprzeczności. Zatem bardziej wiarygodną i prawdziwszą od naszej religii.

Bowiem prawda dotycząca naszego Boga (przyjmując na wiarę, że istnieje) w relacji do jego dzieła i stworzeń, musi być taka, jaką już dawno temu odkrył i przedstawił C. Vanini: „Świat jest taki, jakim go Bóg zamierzył. Jeśliby chciał aby był lepszy — byłby lepszy. Jeśli istnieje grzech, widać, że Bóg tak chce. Napisano bowiem, że wszystko czego chce — może zrobić. Jeśli zaś nie chce, a grzech mimo to istnieje, należy go nazwać albo nieprzewidującym, albo bezsilnym, albo okrutnym; skoro czy to nie był świadom swej woli, czy nie mógł jej wykonać, czy też jej poniechał".

A ponieważ jest to prawda, której w żaden sposób nie da się podważyć ani obalić rozumowo, pozwólcie więc, iż póki co, bardziej wiarygodna będzie dla mnie przedstawiona tu historia, niż ta opisana w Biblii; gdyż Bóg stwarza tu ludzi dokładnie takich jakich zamierzał stworzyć, nie żywiąc do nich żadnych uczuć i nie mając w stosunku do nich żadnych zamiarów (oprócz celu, do którego zostali stworzeni). Gdyby bowiem je miał, sami ludzie, ich historia jak i ich świat — byłyby dokładnym ich odzwierciedleniem; w najdrobniejszych szczegółach zrealizowaną jego wolą w materialnej rzeczywistości. Czy można — na gruncie teizmu — inaczej to sobie wyobrazić, będąc w zgodzie z logiką i rozumem? I czyż nie ten rodzaj zgody powinien być najważniejszy, niezależnie od wyznawanego światopoglądu?

Na koniec chciałbym zacytować pewien aforyzm (lub fragment wiersza), który zachował się w zakamarkach mojej pamięci jakby na tę okazję. Jednakże nie znam jego autora (za co z góry przepraszam), ani też nie jestem pewien czy dobrze go zapamiętałem. Pozwolę sobie dołączyć go, gdyż wyjątkowo pasuje do tego tekstu:

"Życie to teatr, świat to scena, aktorzy wszędzie,...

Kto nie chce grać nie musi, ale i tak kiedyś ze sceny zejść musiał będzie".


1 2 3 4 5 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Anielska wpadka
Oślepiający blask prawdy

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (22)..   


« Powiastki fantastyczno-teolog.   (Publikacja: 05-06-2008 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Liczba tekstów na portalu: 130  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5918 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365