Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.039.361 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 654 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Dorota Terakowska - Samotność Bogów
Stanisław Lem - Dzienniki gwiazdowe
Wiktor Trojan - Axis Mundi

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Najważniejsze, to przeżyć życie pogodnie, korzystając z racjonalnej lewej półkuli mózgu, a nie tej prawej, instynktownej, która sprowadza cierpienie i tragedie.
 Kultura » Historia

Narratywizm Franka Ankersmita [2]
Autor tekstu:

Holenderski badacz śmie nawet twierdzić, iż związek między narracją historyczną a danym pojęciem rzeczywistości jest jeszcze mniej trwały niż w sztuce. Dlaczego? Otóż danej narracji może zaprzeczyć nie tylko sama przeszłość, ale inna narracja. Fakt historyczny może pozostać dalej faktem, ale może zostać uwikłany w zupełnie inną opowieść w taki sposób, że zmieni się jego wartość poznawcza. Innym powodem jest problem wzorów, na bazie których tworzy artysta i historyk. W przypadku sztuki owymi wzorami mogą być obiekty naturalne (drzewa, niebo itp.), w przypadku historiografii wszystko na czym opiera swoją pracę badacz jest dopiero proponowane, a żadna z propozycji nie rozsądzą w jednoznaczny sposób, co w efekcie zobaczymy. Dlatego Ankersmit porównuje historiografię do testu Roscharda, w którym nie wiadomo, czy mamy do czynienia z królikiem czy kaczką.

W pracach Ankersmita znajdujemy jednak bardzo wyraźne ostrzeżenie przed zbytnią estetyzacją historiografii. W opisanych wyżej substancjach narracyjnych ważną rolę odgrywają konkretne twierdzenia o rzeczywistości, których nie można poddać procesowi estetyzacji w takim stopniu, jak poddaje się temu narracja tworząc coś, co moglibyśmy nazwać stylem. Innymi słowy, teoria literatury na przykład nie zajmuje się problemem epistemologicznej więzi między własnymi teoriami a swoim przedmiotem badań, czyli mówiąc jeszcze inaczej, nie wypracowuje metodologii tworzenia tekstów. W historii istnieje jednak coś, czego Ankersmit zaciekle broni — solidny warsztat historyka, który pozwala mu gromadzić twarde fakty o przeszłości. W tym miejscu nie ma mowy na jakikolwiek flirt z estetyką, gdyż jak twierdzi holenderski filozof, w innym wypadku skazani będziemy na teksty autoreferencyjne, czyli takie, które nie odnoszą się do niczego innego oprócz siebie samych.

Istnieje jeszcze jedna cecha wspólna dla estetyki i historiografii, a jej wytłumaczenie pozwoli podsumować to, co do tej pory powiedziałem o Ankersmicie. Wiemy już bowiem, iż historyk orzeka o przeszłości w sposób propozycjonalny, a nie konieczny. Jego propozycje przeszłości to narracje historyczne, czyli uporządkowanie konkretnych elementów dotyczących przeszłości w jedną sensowną całość. Owo uporządkowanie wyraża istotę np. danej epoki w rozumieniu historyka, który ową propozycję formułuje. Jak wiemy posiada on solidny warsztat badawczy pozwalający mu gromadzić fakty orzekające o przeszłości. Skąd jednakże bierze się owa propozycja, czyli sposób łączenia faktów w jedną substancję historyczną czy narrację? Jak na przykład historyk „dociera” do istoty średniowiecza?

Aby dotrzeć do samych źródeł poznania historycznego Ankersmit formułuje „teorię” doświadczenia historycznego. Jest to pozajęzykowy proces wyizolowania doświadczanej przeszłości z posiadanej już wiedzy, dzięki czemu współczesny człowiek jest gotów zrozumieć i poczuć np. atmosferę renesansu. Doświadczenie historyczne jest odmianą doświadczenia estetycznego i tak jak one wolne jest od teoretyzowania. Opis owego zjawiska, Holender bierze od swojego rodaka Johana Huizngi. Według autora Jesieni średniowiecza jest to uczucie chwilowe, nagłe i niemożliwe do przewidzenia, towarzyszy mu odczucie niepokoju i wyobcowania. Ludzkie „ja” jest wtedy uległe wobec rzeczywistości, tak jakby historia w tym krótkim akcie przemawiała wprost do historyka.

Problem pojawia się, gdy badacz musi ową iluminację przełożyć na język. Huizinga w Jesieni średniowiecza, która jest efektem doświadczenia historycznego, stosuje zabieg materializacji języka polegający na dobieraniu słów przesiąkniętych doznaniami zmysłowymi. Odbywa się to na przykład poprzez przekształcenie rzeczowników w czasowniki, dzięki czemu czytelnikowi sugerowane jest poczucie ruchu.

Mimo wątpliwości co do dokładnego określenia, czym doświadczenie historyczne rzeczywiście jest, Ankersmit znajduje jego zastosowanie w historiografii dotyczącej Holocaustu. Jest to bowiem wydarzenie, wobec którego nie można teoretyzować, gdyż dotyka bardzo wrażliwej sfery emocjonalnej i łączy się z silnym i tragicznymi doświadczeniami. Ankersmit powołuje się w tym miejscu na Haydena White’a, według którego mówienie o Zagładzie może przybrać tylko formę jednostkowego świadectwa. W tym przypadku doświadczenie historyczne jest kluczową sprawą do zrozumienia historiografii dotyczącej tego okrutnego wydarzenia, gdyż może wyrazić jednostkowe i indywidualne emocje, w tym przypadku, ofiary.

Poglądy Ankersmita, jak już wspomniałem, spotkały się z ogromną krytyką, zarówno ze strony filozofów jak i historyków. Warto więc zwrócić uwagę na kilka niekonsekwencji, które można znaleźć w pracach holenderskiego badacza. Po pierwsze, Ankersmit jak ognia boi się zwrotu „kantyzm językowy”, który przypisuje takim myślicielom jak Gadamer czy Rorty. Owi filozofowie, zdaniem Ankersmita, tak samo jak Kant operują pojęciem transcedentalnego ‘ego’, z tą tylko różnicą, że zamiast tablicy kategorii posługują się innym słowem-kluczem, językiem. Potrzebne jest to autorowi Narrative logic do poparcia jego koncepcji doświadczenia historycznego, które ma pozajęzykowy charakter. Odrzucenie paradygmatu językowego, gdzie język jest hegemonem poznania, stwarza lukę dla pozajęzykowej wiedzy.

Mówiąc jednak o historiografii jako o ciągłym eksperymencie z językiem, Ankersmit sam wpada w swój „kantyzm językowy”. Nie można bowiem pomyśleć narracji bez języka, narracja nie byłaby wówczas narracją. Poza tym, Holender pisze, iż każdy z nas posiada pojęcie rzeczywistości, które determinuje nam jej recepcję. Nie jest to nic innego jak uboższa wersja transcendentalnego ego, z tą tylko różnicą, iż zakres jego atrybutów został znacznie ograniczony. Za każdym razem, gdy ktoś zakłada jakąkolwiek formę idealizmu (Ankersmit nazywa go ‘naiwnym’), na którym ufundowane jest poznanie przedmiotu musi przyjąć tym samym występowanie transcendentalnego podmiotu poznawczego. Ów transcendentalizm różni się rzecz jasna od wydania Kantowskiego, niemniej jednak jego całkowite odrzucanie można by nazwać hipokryzją filozoficzną.

Co do koncepcji doświadczenia historycznego, osobiście wierzę w występowanie czegoś takiego, jak historyczna iluminacja, jednakże nie uważam, by w jakikolwiek sposób dała się przełożyć na język. W momencie, gdy próbujemy to robić filtrujemy nasze pozajęzykowe emocje w skomplikowanej sieci lingwistycznego systemu. A to obrabia nasze „mistyczne” wrażenie w taki sposób, iż nie jesteśmy już uchronić jego partykularności. Dlatego od indywidualnego doznania, które może zadecydować o całości narracji, ważniejsze są pozajednostkowe przyczyny zaistnienia danego stylu opowieści. Do owych przyczyn możemy wrzucić społeczeństwo, kulturę, wychowanie, światopogląd, ideologię itp. Ankersmit zdaje się bowiem wierzyć w fakt, iż każdy z nas jest w stanie stworzyć jednostkową i oryginalną narrację niezapośredniczoną żadnym kontekstem. Jest to zrozumiałe, jeżeli przypomnimy sobie, iż powołuje się w swych pracach na historiograficzny romantyzm, który miałby być manifestacją indywidualności autorskiej.

Śmiem twierdzić (za Barthesowską teorią śmierci autora), iż taka indywidualność zarówno w procesie tworzenia jak i interpretacji nie jest możliwa. O ile jednostkowe doświadczenie może być totalnie indywidualne, o tyle jego wyrażanie nie ma już prawie nic z owej partykularności. Autor, w tym przypadku autor narracji, jest uwikłany w siatkę kultury i społeczeństwa, która uwita jest z odpowiednich gier językowych. Ilekroć wyrażamy coś w języku (a jest to jedyny sposób, żeby wyrażać cokolwiek) zaczynamy grać w owe Wittgensteinowskie gry. Nie oznacza to oczywiście, iż jesteśmy skazani na brak nowości. Nowość istnieje o tyle o ile jest wplatana w wyżej wspomnianą sieć, a to z kolei oznacza brak jakiejkolwiek innowacji opartej o przedjęzykowe doświadczenie.

Innym bardzo częstym atakiem na narratywizm jest proste pytanie: skoro narracje historyczne nie odnoszą się do rzeczywistości to czy istnieje jakakolwiek różnica między owymi narracjami a fikcją literacką? Przeciwnicy Ankersmita odpowiedzą jednoznacznie, że nie. Do zbioru zdań, które składają się na narrację można przecież dodać te zdania, które są po prostu fikcją literacką. Zwolennicy tego argumentu zapominają jednak, iż narracja składa się z pojedynczych twierdzeń dotyczących rzeczywistości, którym można przypisać wartość logiczną, takich jak: „Napoleon był mężczyzną” lub „Napoleon był w Egipcie”, a które są dla owej narracji kluczowe, stanowią niejako jej podstawę. Narracja pojawia się, gdy zaczynamy orzekać o relacjach pomiędzy tymi zdaniami, np. „Napoleon był w Egipcie, bo był mężczyzną” i w tym sensie narracja historyczna może być podobna do pisania powieści. Natomiast w fikcji literackiej również podstawowe twierdzenia zawsze są fałszywe. Jeżeli np. piszemy książkę o Napoleonie i przyjmujemy w owej narracji, iż Napoleon był kobietą to bezsprzecznie tworzymy fikcję literacką a nie narrację historyczną.

Oczywiście mimo tych wyjaśnień, widać tu pewną sprzeczność – Ankersmit nie wierzy bowiem w niezapośredniczony kontakt z rzeczywistością, a jednym z elementów jego teorii są zdania, którym można przypisać wartość logiczną. Gdzie znajduje się kryterium prawdy, mógłby ktoś spytać. Jak to się dzieje, że pojedyncze zdania odnoszą się do rzeczywistości a całość narracji nie? Jeżeli rzeczywistość nie posiada wewnętrznego sensu, który mógłby zdeterminować nam jej ogląd, to w jaki sposób możemy mówić, że owe pojedyncze zdania posiadają wartość logiczną? Zdaje się, że Ankersmit skorzystał z narzędzia, które obraca się przeciw niemu samemu, chodzi o logikę. Pragmatycznie rzecz biorąc koncepcja Holendra jest całkiem spójna, problem pojawia się, gdy trzeba uprawomocnić owe idee. Należy to jednak zrobić za pomocą logiki, gdyż Ankersmit sam się na nią powołuje (co zresztą sugeruje tytuł jego najważniejszej pracy – Narrative logic). Tego się jednak zrobić nie da.

Koncepcja Ankersmita pozwala jednak na tworzenie czegoś, co Ewa Domańska nazywa mikrohistoriami. Reorientacja paradygmatu historiograficznego w stronę narratywizmu pozwala odkryć podmioty historii, które do tej pory były spychane na margines dziejów. Odrzucenie jedynego właściwego wyjaśniania przeszłości pozwala na spojrzenie na inne, pomijane dotąd elementy historycznego krajobrazu. Dlatego, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, kwitną jak grzyby po deszczu opowieści dotyczące pojedynczych grup społecznych. I tak swoją historię zaczynają mieć geje, transwestyci, Afro-amerykanie, niewolnicy, itp. Jest to o tyle ważne, iż przynajmniej w pewnym stopniu zapobiega przemocy, jaką dotychczasowi władcy historii zadawali tym słabszym.

Bibliografia:

  1. Przewodnik po literaturze filozoficznej XX wieku, pod red. B. Skarga, S. Borzym, H. Floryńska-Lalewicz, Warszawa 1997.
  2. F. Ankersmit, Narracja Reprezentacja Doświadczenie, tłum. różni, Kraków 2005.

 


1 2 

 Zobacz także te strony:
Rewolucyjna wizja historiografii nowoczesnej
Klio w służbie chrześcijaństwa
De(koń)strukcja Postmodernizmu
 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Rewolucyjna wizja historiografii nowoczesnej
De(koń)strukcja Postmodernizmu

 Dodaj komentarz do strony..   


« Historia   (Publikacja: 28-07-2008 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Michał Wróblewski
Student MISHu, w ramach którego studiuje filozofię i socjologię. Interesuje się filozofią kultury oraz współczesną filozofią francuską. Mieszka w Toruniu.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5984 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365