Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.876.879 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 730 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Nic, co dałoby się powiedzieć o Bogu i boskiej opatrzności, o stworzeniu świata i sensie ludzkiego życia, o celowym porządku rzeczy i ostatecznym przeznaczeniu wszechświata nie jest ani falsyfikowalne, ani wyposażone w moc prognostyczną.
 Światopogląd » Dotyk rzeczywistości

O szczęściu (updating)
Autor tekstu:

"Wywyższając fikcyjne zaświaty,
poniżamy świat autentyczny,
a więc ten, w którym moglibyśmy
żyć szczęśliwie"
Michel Onfray, Traktat ateologiczny

„Szczęśliwego Nowego Roku" życzymy sobie nawzajem i wszystko jest jasne: adresat życzeń przekonwertowuje sobie ogólne pojęcie szczęścia na swoje osobiste i już wie, że życzymy mu jak najlepiej. Mianowicie szczęścia, tak jak on je rozumie. Bo to wcale nie musi być równoznaczne z naszą definicją szczęścia. Nie szkodzi, każdemu wedle jego definicji, myślimy. Władysław Tatarkiewicz podsumowując w swoim słynnym dziele „O szczęściu" przegląd szczęść przez wieki i filozofie dochodzi do naszych czasów i wykazuje, jak bardzo dążenie do ogólnie obowiązujących ideałów szczęścia czasów przeszłych ustąpiło pragnieniu szczęścia wedle kryteriów indywidualnych. Jednym słowem szczęście przeszło długą a zawiłą ewolucję od sokratesowo-platońskiego obiektywnego pojmowania szczęścia po subiektywne prawo do szczęścia czasów nowożytnych.

„Nowe czasy nie tylko przeszły do subiektywnego pojęcia [szczęścia], ale tak je utrwaliły i tak doń przyzwyczaiły, że już wydaje się dziwne, że przedtem w ciągu dwudziestu wieków pojęcie szczęścia mogło być zupełnie inne", pisze Tatarkiewicz, a pisze to, przypominam, pod koniec pierwszej połowy XX wieku. 50 lat później, czyli dziś, kolejny etap ewolucji zrobił swoje i do poprzednich warunków szczęścia doszło jeszcze na przykład „szczęście konsumpcyjne". Mamy bowiem do czynienia z nową jakością szczęścia, wystarczy zobaczyć co się dzieje, a już zwłaszcza w okolicy świąt Bożego Narodzenia i zaraz po nich, gdy zaczyna się sezon wyprzedaży… Choć? Ktoś może się oburzyć! Czy płaska konsumpcja może podpadać pod pojęcie głęboko filozoficznego szczęścia? A widzieliście twarze tych, którym udały się świąteczne i poświąteczne zakupy!? Szczęście ma różne oblicza! Zróbmy sobie mały noworoczny przegląd.

Od jakiegoś czasu w prasie pojawiają się na przykład artykuły o badaniach szczęścia wśród ludzi wierzących i niewierzących. A z badań tych wynika badającym, że ludzie wierzący są bardziej szczęśliwi. „Religijność nie tylko zwiększa satysfakcję z życia, ale działa jak bufor neutralizujący wpływ negatywnych doświadczeń — rozwodu czy braku pracy — dowodzą naukowcy…", informowała Rzeczpospolita (21.3.2008). I dalej: „Źródłem korzyści płynących z religijności może być towarzyszące wierzącym uczucie celowości życia."

Jako osoba niewierząca poczułam lekki dyskomfort. Żyję bez buforu? Gorzej, bez celu? Jeszcze gorzej, w okolicy Bożego Narodzenia unikam sklepów jak ognia (no, może poza księgarniami, których nigdy nie unikam), omija mnie więc także ściśle sprzężone ze świętami „szczęście konsumpcyjne". No, istny dramat. Właściwie powód, żeby położyć kres takiej egzystencji. Pozwólcie jednak, że zanim targnę się na własne życie, przyjrzę się bliżej tym badaniom. Rzeczpospolita przekonuje mnie jeszcze, że „osoby głęboko wierzące i przestrzegające zasad wiary są w mniejszym stopniu narażone na śmierć z powodu raka płuc i chorób związanych z nadużywaniem alkoholu. W rezultacie żyją dłużej." Czyli, jak nawet nie zrobię tego sama, wykończy mnie rak ponikotynowy lub jakieś draństwo poalkoholowe, no, ładnie… ale, zaraz, zaraz, przecież ja nigdy nie paliłam, a i piję umiarkowanie, wino do obiadu czy kolacji, słodkiego drinka na jakiejś imprezie, czasami Irish Cream, sporadycznie — whisky… Wódki? — Nie!

A moi kochani rodacy wódkę? O, tak!!! Palą też jak smoki!!! Może ci naukowcy powinni udać się na peryferie Europy, czyli do Polski, i zweryfikować swe wnioski? Może sprzężenie nie jest aż tak oczywiste? Przyznaję, cudzoziemscy naukowcy mogą tego nie wiedzieć, ale dziennikarze „Rzeczpospolitej"...? Hm… Jak to właściwie jest z tym zdrowiem, długością życia, piciem, paleniem, życiowym celem, bojaźnią śmierci, tu, nad Wisłą, w krainie szczęśliwości ex definitionem? Mark Twain mówi wprawdzie sarkastycznie, że „wierzący czuje się szczęśliwszy od niewierzącego, jak pijany od trzeźwego", ale pomijając sarkazm, obcy naukowcy znaleźliby w Polsce nie tyle szczęśliwych, ile przeszczęśliwych wierzących, jeśli podliczyć, że Wisła w święta wódką płynie.

Ale tak bez hecy i nabijania się z Rzepy, czy te wnioski nie są aby zbyt pochopne? Albo wręcz zmanipulowane? Czy możliwe jest przeprowadzenie wiarygodnego badania w kwestii szczęścia na linii wierzący — niewierzący? Przecież szczęście szczęściu nierówne. No, dobra, wierzący są bardziej szczęśliwi. Albo przynajmniej tak twierdzą. Bo może niewierzący są po prostu bardziej prawdomówni? Albo obraz kłamie? Obejrzyjcie sobie Kroniki Filmowe z czasów PRL-u, czy widzicie tam radosne tłumy w pochodach pierwszomajowych? Bo ja tak! A czy były radosne? Może i jeden z drugim się cieszył, a już zwłaszcza jak sobie popił, ale zwykle się zżymał i w duszy kontestował. Nie będę jednak podważać prawdomówności chrześcijan, wszak szczęście ma wiele wspólnego z czystym sumieniem, więc zakładam, że skoro szczęśliwsi, to i sumienie lżejsze.

Zróbmy sobie jednak taki oto próbny test: zapytajmy muzułmańskie żony muzułmańskich mężów, czy są szczęśliwe w małżeństwie. Daję sobie głowę uciąć, że większość powie „tak". Jeśli ich mężowie nie są jakoś wyjątkowo uciążliwi, to takie żony mają zapewniony byt, bufora w postaci mężczyzn w rodzinie, ojca, męża, braci, szwagrów, dorosłych synów… widoczne błogosławieństwo Allaha w postaci wysypu dzieci… „poważanie w społeczeństwie należne kobiecie", czyli takie, jakie gwarantuje Koran — „kobieta zna swoje miejsce", męża na całe życie, zapewnione życie wieczne… I, jestem o tym przekonana, muzułmanki mówią prawdę, choćby nawet nie znały co to prawdziwa namiętność, choćby nie przepadały za swoimi mężami, choćby rodzenie dużej ilości dzieci rujnowało ich zdrowie. Jestem też przekonana, że nasze, chrześcijańskie, katolickie żony, aż tyle szczęścia nie zaznają, jeśli policzyć, ile z nich wychowuje swoje dzieci bez ich ojców.

Wniosek nasuwa się sam. Wierzący są szczęśliwsi od niewierzących, a wśród wierzących kobiety islamu są szczęśliwsze od kobiet krzyża. I przechodzimy wszystkie na islam. Proszę to opublikować w Rzeczpospolitej, zobaczymy jaki krzyk się podniesie! A zatem proszę nie publikować! Innych bzdur także nie! Ja się nawet chętnie zgadzam, że muzułmanki są szczęśliwe. Wierzący chrześcijanie też. Nie zgadzam się natomiast na porównywanie szczęścia osoby wierzącej ze szczęściem osoby niewierzącej, bo są to tak dwa różne rodzaje szczęść, jak różne są szczęścia małżeńskie chrześcijańskich i muzułmańskich żon. Albo jeszcze różniejsze! Zacytujmy ponownie Władysława Tatarkiewicza: „Szczęśliwy jest człowiek, który z życia nie tylko cieszy się, ale też cieszy się słusznie."

A wierzący, i, owszem, cieszy się. Pytanie, czy słusznie! Przetestujmy. Wierzącym opiekuje się Opatrzność Boża. Klik, i wyskakuje nam 489000 odpowiedzi na hasło „Opatrzność Boża". „Bóg pragnie zawsze dla człowieka tylko tego, co dlań najlepsze", czyta wierzący. I dlatego zapewne Bóg daje wierzącemu napić się przed podróżą samochodem, wierzy wierzący, rusza i, bach, ginie, zabija kogoś, unieszczęśliwia rodziny… lub szczęśliwie dojeżdża, gdzie chciał, Opatrzność Boża go nie opuściła. Wierzący miał cel i dojechał do celu. Albo przeniósł się szczęśliwie w zaświaty, lub też kogoś tam posłał. Lęk przed śmiercią nie zadziałał, bufor w postaci wiary, że Opatrzność Boża będzie czuwać, natomiast tak, dlatego wierzący sobie chlapnął. To koliduje wprawdzie z badaniem, że wierzący dłużej żyje, bo mniej pije, ale co tam jeden kieliszeczek, lubo dwa, jedzie się do celu z większą fantazją, a czy to cel w tym życiu czy może nagle w przyszłym, ważne, że wierzący miał poczucie celu.

„Szczytem szczęścia ludzkiego, już tu na ziemi, jest dokładne podporządkowanie woli ludzkiej świętej woli Bożej, utożsamianie się z nią, zbawienne zatracenie się w niej" uczy się od dziecka wierzący… w zatraceniu się bardzo pomocna jest gorzałka, więc wierzący chętnie po nią sięga, gdy dorośnie, no, i celuje… a Pan Bóg kule nosi (ile to setek ludzi zginęło od Wigilii po dzień Wielkiego Powrotu, 4 stycznia? ile z powodu pijaństwa kierowców?). Rozumiem, że wierzący jest szczęśliwy, bo „wszystko jest w ręku Boga", więc wierzący czuje nad sobą opiekę, muszę jednak powiedzieć, że wolę tu mój brak buforów, a cel w postaci nieba uważam za mało pociągający.

Dlatego właśnie moje szczęście, szczęście niewierzącej, nijak się ma do szczęścia wierzącego. Wygrana wierzących w licytowaniu się na szczęście zupełnie mnie nie dotyczy, bo gramy w dwie całkiem różne gry. 94%, a choćby tylko 50% szczęśliwszych ode mnie wierzących Polaków to gracze w grze, w której szczęśliwie nie biorę udziału. To jest gra, w której stawką jest życie a przegrana zaprogramowana. Moje szczęście, że to wiem. I w tym kontekście Szczęśliwego Nowego Roku życzę wszystkim, którzy wiedzą, o jakim szczęściu mówię, a tym, którzy nie wiedzą, życzę szczęśliwego wytrzeźwienia.


 Zobacz także te strony:
Eudajmonizm i szczęście altruistów
Nadzieja na szczęście
Humanistyczny sens życia
 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Eros ukrzyżowany
Niech Polak zmądrzeje

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (10)..   


« Dotyk rzeczywistości   (Publikacja: 06-01-2009 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Elżbieta Binswanger-Stefańska
Dziennikarka i tłumaczka. W Polsce publikowała m.in. w Przekroju, Gazecie Wyborczej, Dzienniku Polskim, National Geographic i Odrze. Przez ok. 30 lat mieszkała w Zurichu, następnie w Sztokholmie, obecnie w Krakowie.

 Liczba tekstów na portalu: 56  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 5  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Odyseja nadziei i smutku
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 6290 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365