Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.772.745 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 718 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Mariusz Agnosiewicz - Heretyckie dziedzictwo Europy
Mariusz Agnosiewicz - Kryminalne dzieje papiestwa tom II

Złota myśl Racjonalisty:
Technologia, w wielu znaczeniach, jest najwyższą ekspresją ludzkości.
 Światopogląd » Dotyk rzeczywistości

Dlaczego wierzymy w czarownice? [1]
Autor tekstu:

Tłumaczenie: Krzysztof Achinger

"To nie wiara w czary budzi nasze obawy… uznajemy prawo ludzi do podtrzymywania tych wierzeń
pod warunkiem, że nie prowadzi to do znęcania się nad dziećmi".
Gary Foxcroft

Mam wrażenie, że niektórzy z nas, należących do społeczności humanistycznych i walczących o prawa człowieka, próbują udobruchać ludzi insynuując, że można wierzyć w czarownice i czary, tak długo, jak długo nikt z tego powodu nie cierpi. Choć niektórzy mogą to uważać za rozsądne, wydaje się to sugerować pewien poziom protekcjonalizmu wobec ludzi wierzących w zabobony, że jakoby po prostu nie można ich przekonać o głupocie ich wierzeń.

Nasze przypuszczenie, że inni nie są zdolni do ogarnięcia pewnych faktów, nie powinno uniemożliwiać nam proponowania innego punktu widzenia na ich wierzenia. Wielu takim ludziom wyrządzamy krzywdę zachowując niektóre informacje dla siebie, może dlatego, że preferujemy stopniowe „miękkie" podejście, by wyplenić piętnowanie niewinnych w imię czarów.

Istotną sprawą jest rozszerzenie debaty poza zagrożenia wynikające z wiary w czary i pokazać zagrożenia wynikające z wierzeń we wszystkie zabobony, jakkolwiek niewinnie mogą się one jawić. Mówię to, bo uważam, że wielu wykształconych ludzi w Nigerii ciągle żywi pewne wierzenia w nadprzyrodzone istoty i siły, prawdopodobnie połączone z ich religijnymi lub kulturowymi założeniami.

Zapytałem raz bardzo mądrego znajomego, czy wierzy w czarownice, a on odpowiedział mi, że: „po świecie krążą dobre duchy pomagające ludziom, zatem muszą istnieć złe duchy, których celem jest krzywdzenie ludzi". Zauważcie jego dedukcyjną logikę, którą posłużył się, by nadać pewną formę naukowej legitymizacji swego bezpodstawnego empirycznie założenia. Taki system wierzeń wydaje się na różne sposoby chronić lepiej wykształconych wierzących przed działaniami tych, którzy wierzą w znacznie bardzie toksyczny nurt, a często są biedni i mniej wykształceni. Samozadowolenie lepiej wyedukowanych wierzących w zabobony względem poczynań wierzących w toksyczne nurty z pewnością nie pomoże w walce, której celem jest wyplenienie opartych na czarach krzywdzących dzieci praktyk.

Chciałbym potraktować to jako punkt wyjścia do przedstawienia hipotezy, dlaczego wierzymy w czarownice. Powody tych wierzeń dzielę na dwie kategorie: pierwsza grupa zawiera osoby, których wiara w czarownice wyrasta z biedy i braku tego, co nadaje znaczenie nowoczesnemu życiu; podczas gdy druga grupa to osoby „oświecone", które niekoniecznie mierzą się z tymi samymi problemami egzystencjalnymi jak pierwsza grupa, ale wierzą w czarownice i inne zabobony, bo są one osadzone w nauczaniu pisma świętego i pewnych normach kulturowych.

Istnieje wiele dobrze zbadanych przykładów, wyjaśniających, dlaczego niektórzy ludzie zachowują wierzenia w czarownice i inne zabobony, i nie jest moim zamiarem dopisywanie czegokolwiek do tej akademickiej debaty. Znacznie bardziej interesuje mnie zrozumienie, dlaczego wierzenia w czarownice ciągle istnieją po tym, jak udowodniono, że świat jest okrągły, a nie płaski; że Ziemia obiega Słońce, a nie odwrotnie; że nieregularne kratery powstały na skutek zderzeń z meteorytami, a nie jest to obraz starej kobiety, która tłuczkiem i moździerzem pokropkowała powierzchnię księżyca; że błyskawice powodowane są przez ładunki elektryczne w atmosferze, a nie przez żelazną laskę żelaznego boga; że wszystkie żywe istoty ewoluowały przez miliony lat, a nie w przeciągu sześciu dni około 6 tysięcy lat temu (myślę, że już rozumiecie o co mi chodzi). Dlaczego pomimo ludzkiej zdolności do rozszyfrowywania przy pomocy nauki szerokiego wachlarza zagadek, wielu ludzi ciągle wierzy w czarownice i nadprzyrodzone istoty?

Poza tym jest coś, co bardzo trudno mi pojąć, jeżeli chodzi o ludzi, którzy wierzą w czarownice: jeżeli są one takie wszechmogące, to dlaczego zajmują się tylko takimi płotkami, jak uciśnieni w stanie Akwa Ibom i w innych ubogich obszarach Nigerii i rozwijającego się świata? Czy nie byłoby bardziej opłacalne zaatakowanie tych, którzy stanowią znacznie poważniejsze zagrożenie niż biedni rolnicy z Eket? Przychodzi mi od razu na myśl wizja wykorzystania czarów do znalezienia najbardziej poszukiwanego człowieka na świecie — Osamy Bin Ladena. Można na tym zrobić dosłownie fortunę, 100 milionów dolarów! A jeśli uważacie, że czary działają tylko po stronie zła, to dlaczego Osama nie użyje czarów do zainfekowania tyłka Geogra W. Busha, swojego zaprzysięgłego wroga, ukąszeniami tysiąca pcheł? Z pewnością w oczach większości mających swoje zdanie zatwardziałych, wymachujących Biblią konserwatywnych Amerykanów byłby to barbarzyński akt najbardziej nikczemnego człowieka. Naprawdę nie rozumiem przyjemności, jaką czerpią czarownice przyczyniające się do cierpienia i tak już nieszczęśliwych dusz. Ale myślę, że mam przeczucie dlaczego tak właśnie jest.

Był okres w dziejach Europy, od 700 do 1200 r. n.e., gdy przestępstwem była wiara w czarownice, ponieważ według Biblii, Jezus pokonał wszelkie zło, więc nie istniały już nadprzyrodzone siły na ziemi, które nękały ludzkość. Ale w 1300 r. wiara w czarownice zaczęła rozkwitać i doprowadziła do osławionego polowania na czarownice i do zamordowania setek tysięcy ludzi oskarżonych o czary. Pouczającym jest także to, że w tym okresie w Europy panowała wielka zaraza, która doprowadziła do nigdy wcześniej nie widzianej śmierci na tak masową skalę.

Ludzkość nie rozumiała przyczyny plagi dżumy i co typowe dla ludzkiej natury, gdy brak naukowej wiedzy, musieli mieć coś nadprzyrodzonego, co można oskarżyć o śmierć i cierpienie. Czarownice znalazły się na czele listy, jako logiczny powód plagi, więc rozpoczął się upust krwi, który zakończył się dopiero po 300 latach, w XVIII w., będącym także początkiem okresu Oświecenia, gdy racjonalizm i empiryzm zdobyły sobie pole, jako środki do osiągnięcia zrozumienia naszego świata.

Krótko mówiąc, próbuję zasugerować, starając się, by nie brzmiało to zbyt banalnie, że wiara w czarownice i inne zabobony rozkwita w trudnych czasach, czasach, w których ludzkość wydaje się być przytłoczona zagrożeniami świata naturalnego.

Nie mogę wyobrazić sobie nic groźniejszego, niż obecny czasu, który nastał w Nigerii: bardzo wysoki i pogarszający się poziom śmiertelności niemowląt; endemiczna bieda, z większością Nigeryjczyków żyjących poniżej progu ubóstwa; jeden z najwyższych na świecie wskaźników chorób, którym można by zapobiegać i leczyć, takich jak malaria, HIV/Aids, gruźlica, polio itd.

Niewiele jest krajów na świeci z trudniejszym środowiskiem niż to, jakie mamy w Nigerii. To właśnie w najtrudniejszym środowisku wielu zubożałych ludzi zwraca się do moralnie zdeprawowanych kapłanów z nadzieją na pomoc w rozwiązaniu swoich licznych problemów. Mam zasadę Reguły i Wyjątku, którą stosuję w analizie i wyjaśnianiu problemów; stosując ją do dyskutowanego problemu, wolę przyjąć, że regułą dla większości ludzi, którzy mają szansę na nowoczesną, opartą na nauce medycynę, jest wybór tej właśnie medycyny, nie zaś wioskowego kapłana. Jest wyjątkiem, a nie regułą, że ludzie żyjący w społeczeństwach, gdzie nie ma zagrożenia hobbesowskim życiem, nadal silnie trzymają się wiary w zabobony.

Więc kontynuujmy rozwijanie odpowiedzi na nasze pytanie: dlaczego wierzymy w czarownice? Dla pierwszej grupy, tj. tych, którzy zwracają się do wioskowych kałanów, zakładam, że wierzą w czarownice, ponieważ nie mają innej opcji. Z braku systemu, który gwarantuje dostęp do przyzwoitej współczesnej opieki zdrowotnej dla wszystkich i zabezpiecza ubogich, ludzie często zwracają się ku siłom nadprzyrodzonym po pociechę i nadzieję. I jeżeli kiedykolwiek wiara w czarownice i krzywda, którą powoduje, ma być wypleniona, najpewniejszym na to sposobem jest rozwiązanie przyczyny leżącej podstaw tej wiary. Jesteśmy zdumieni, że takie praktyki mogą rozkwitać, tylko dlatego, że niewielu z nas wie i korzysta z alternatyw, które działają znacznie skuteczniej i sprawniej, nie powodując bólu i cierpienia innym. Ci, którzy ciągle trzymają się tych wierzeń, robią tak po prostu dlatego, że nie znają żadnego innego rozwiązania, albo nie są w stanie osiągnąć takich rozwiązań nawet, jeżeli mieliby ich świadomość. Możemy odbyć setki konferencji i programów uświadamiających każdego roku i osiągnąć jakiś sukces, przynajmniej na krótką metę. Ale problem będzie się wzmagał tak długo, jak długo ludzie, którzy wierzą w te rzeczy będą narażeni na niebezpieczeństwa, jakie dla wielu niesie obecnie życie na ziemi. A problem stanie się tylko większy w miarę narastania różnic między posiadającymi i nieposiadającymi. By wyplenić problem dzieci-czarownic i inne formy zabobonnych wierzeń, krzywdzących ludzi, musimy stworzyć społeczeństwa, które troszczą się o swoich obywateli, umożliwiając im sensowną i wartościową egzystencję.

Wiara w zabobony ma realną zdolność szerzenia się, w miarę jak cierpienie i udręka stają się coraz powszechniejsze. Są wszelkie powody, by sądzić, że ten szczególny rodzaj czarów/chrześcijańskiego ewangelicznego szaleństwa pustoszącego stany Akwa Ibom i Cross River, wywodzi się z regionu Centralnej Afryki obejmującego kilka krajów, w tym Demokratyczną Republikę Konga (byłe Zaire), naród pustoszony przez wojnę i choroby przez większość ze swoich 50 lat niepodległości; płodny grunt dla rozkwitu myśli o złych duchach, czarownicach i innych nadprzyrodzonych istotach.

Pozwólcie mi, jako dygresję, przytoczyć interesującą anegdotę. Pewnego razu menadżer jednego z popularniejszych bazarów w Abuja opowiedział mi historię o tym, jak incydenty z „kradzieżą penisów" stały się naprawdę poważnym problemem dla niego i jego współpracowników. Pewnego szczególnego dnia oskarżony o „kradzież penisa" stanął w obliczu „sprawiedliwości dżungli" wymierzonej przez tłum zaniepokojonych klientów bazaru, gdy zainterweniował zarząd bazaru i policja. Aby udobruchać żądny krwi tłum zgodzono się, aby „bezbronna" ofiara została zabrana do lokalnego burdelu i wykazała w jakim stopniu utraciła użyteczność swojego członka i jeżeli okazałoby się, że nie jest zdolny do wykonania swoich „normalnych czynności", podejrzany o kradzież członka będzie oskarżony w sądzie (Bóg jeden wie za jakie przestępstwo!). Grupa przeniosła się więc do burdelu, gdzie znaleziono kandydatkę chętną do współpracy w rozwijaniu „nauki prawa dżungli" (oczywiście za wynagrodzeniem, skwapliwie wpłaconym przez jednego z bardziej lubieżnych członków zgrai pragnącej samosądu, która z bazaru przeniosła się do burdelu. Jak wiadomo, nawet uczestnicy konwencjonalnych testów naukowych otrzymują jakąś nagrodę!). W połowie eksperymentu policjant zawołał do ofiary i zapytał, czy wszystko idzie dobrze, na co ten, w szponach namiętności, wymamrotał błogim tonem „działa, ale nie tak dobrze jak kiedyś"! Wystarczy powiedzieć, że osoba, która zdecydowała się zapłacić za ten naukowy eksperyment poczuła się oszukana; tutaj był człowiek, który zaledwie kilka minut wcześniej wzywał niebo i ziemię, by przyszły mu z ratunkiem, a teraz trzęsie się z namiętności z prostytutką! Policja zachowała na tyle przyzwoitości, aby poczekać i pozwolić mu skończyć, i ktoś wreszcie zaproponował należyte badanie w szpitalu, w którym udowodniono w sposób nie pozostawiający cienia wątpliwości, że nasza ofiara cierpiała na przypadłość mikropenisa — medyczny termin na wrodzony mały penis — czego powodem może być szereg różnych czynników, włączając brak odpowiedniego wydzielania hormonu wzrostu. Nasza „ofiara" sama skończyła przed sądem!


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Młodzi, którym nie jest wszystko jedno
Złożoność wyjaśniona. Część 11.

 Zobacz komentarze (7)..   


« Dotyk rzeczywistości   (Publikacja: 22-12-2009 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Ikechukwu Okechukwu
Działacz Nigeryjskiego Ruchu Humanistycznego.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 7032 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365