Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.441.155 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 331 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Mam nadzieję, że po roku 2000 będziemy wychowywać nasze dzieci w wierze w ludzkie możliwości, a nie w Boga".
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

U progu emancypacji [2]
Autor tekstu:

Urodzony już po śmieci prekursorki myśli feministycznej John Stuart Mill (1806 — 1873) jest zazwyczaj uważany za pierwszego filozofa, który tak radykalnie upomniał się o prawa kobiet. Potępił on niesłuszne uprzywilejowanie mężczyzn już od urodzenia, a także praktycznie nieograniczoną władzę mężów nad żonami, sprawiającą między innymi, że były one narażone na bezkarną przemoc domową. Domagał się zniesienia ich posłuszeństwa wobec małżonków, wprowadzenia prawa do dziedziczenia, pracy zarobkowej i udziału w życiu publicznym. Jego towarzyszka życia — Harriet Taylor Mill (1807 — 1858) była w swoich postulatach bardziej radykalna, gdyż prawo do płatnej pracy chciała przyznać także matkom, nawet gdyby szerokie otwarcie rynku pracy dla kobiet miało spowodować ogólny spadek zarobków. Uważała też, w odróżnieniu od męża, że macierzyństwo nie musi oznaczać przerwy w zaangażowaniu w życie polityczne. Poglądy Millów, jak zauważa Autorka, są jednak zachowawcze w tym sensie, że oddzielają sferę wychowania rodzinnego, bardziej konserwatywnego, od sfery publicznej, w której widzieliby pole emancypacji.

Znacznie bardziej rewolucyjne były propozycje socjalistów utopijnych. Krytykowali oni eksploatację ludzi, najjaskrawiej przejawiającą się w losie żołnierzy i prostytutek, asymetrię w ocenie moralnej życia seksualnego przedstawicieli poszczególnych płci, nieludzki wyzysk, jakiemu poddawani byli w pracy nie tylko dorośli, lecz także dzieci. Postulowali zakładanie samowystarczalnych pod względem żywieniowym osiedli, w których produkcja przemysłowa stanowiłaby alternatywę dla ówczesnych fabryk, a zajęciom przypisywanym kobietom nadano by odpowiednią rangę, na przykład czyniąc gotowanie zajęciem publicznym i płatnym. Wychowanie w falansterze miałoby charakter kolektywny, ściśle określony, zaś niektóre pomysły Charlesa Fouriera (1772 — 1837) — bardzo oryginalny charakter (np. nadanie wysokiego prestiżu najgorszym zajęciom; zredukowanie dostojnie brzmiących funkcji do banalnych obrzędów). Postulowana swoboda erotyczna i korzystania z innych zmysłowych przyjemności nie wykluczałaby jednak pracowitości i poświęcenia dla ogółu. Robert Owen (1771 — 1858) nie opierał natomiast funkcjonowania swoich utopijnych kolektywów wyłącznie na pożądaniach, lecz na „urabianiu charakteru" (bez udziału samego zainteresowanego) i wszczepianiu właściwych zasad. Obydwaj opowiadali się za dobrowolnie uprawianymi kultami religijnymi, choć sprzeciwiali nietolerancji i zabobonom, w chrześcijaństwie widząc narzędzie niewolenia kobiet i ekspansji kolonialnej. Pomiędzy poglądami filozofów można wskazać też wyraźne różnice: Owen optował za gerontokracją, Fourier - raczej za pajdokracją; ten drugi lubował się też w bardzo rozbudowanym systemie sformalizowanych przejawów życia publicznego. Obydwaj, co podkreśla Autorka w podsumowaniu rozdziału, przywiązywali dużą wagę do architektury, która inspirowała ich do tworzenia wizji utopijnych społeczności.

Przypomnienie myśli klasyków lewicowej socjologii w „Emancypacji przez wychowanie…" rozpoczyna się od przywołania za Karolem Marksem (1818 — 1883) faktów dotyczących wyzysku dzieci w przemyśle koronczarskim, garncarskim czy zapałczanym w XIX-wiecznej Anglii, gdzie nawet kilkuletnie dzieci zmuszano do pracy przez piętnaście godzin na dobę. Za rozczarowujące uznaje Autorka dosyć ogólnikowe postulaty publicznego i bezpłatnego wychowania wszystkich dzieci, wdrażania ich do pracy, wyeliminowania wpływu kościołów na najmłodszych i zreformowania programów nauczania tak, by bardziej nawiązywały do materialnych aspektów życia. Friedrich Engels (1820 — 1895) zwrócił uwagę, że współczesny mu patriarchalny model rodziny onegdaj, w toku historii był nieobecny i że w przyszłości relacje seksualne powinny być oparte wyłącznie na miłości, nie zaś na materialnej zależności. Autorka słusznie jednak zwraca uwagę na niekonsekwencje w tych postulatach, które nie dają kobicie pełnej wolności w sferze życia płciowego, odmawiając jej prawa do kontroli rozrodczości. Problemy emancypacji rodzajowej są zresztą przez obu filozofów redukowane do rzekomo naturalnych konsekwencji rewolucji proletariackiej, która miałaby zrównać kobiety i mężczyzn w dostępie do różnych zawodów i funkcji społecznych. Nierówności klasowe zajmują więc centralne miejsce w ich refleksji, przysłaniając kwestie związane nierównością płci, obecną przecież także wśród proletariatu.

Znacznie więcej uznania przejawia Katarzyna Szumlewicz wobec twórcy marksistowskiej teorii wychowania — Antonio Gramsciego (1891 - 1937), który wprawdzie zgadzał się z tezą klasyków o pierwotności „życia" wobec „świadomości", jednak w odróżnieniu od Marksa i Engelsa uznawał charakter przekonań ludzi o świecie za bardziej złożony i niejednolity. Podkreślał rolę inteligencji jako tej warstwy, która powinna generować i upowszechniać pewne jednorodne treści tak, aby zmienić świadomość społeczną. Najważniejszą funkcję demokratyzacyjną winny pełnić całkowicie finansowane przez państwo szkoły, najlepiej stanowiące miejsce nie tylko zbiorowej nauki, lecz i zamieszkania dzieci. Postulował nacisk na naukę logicznego myślenia i uspołecznienie w pierwszym okresie, dopiero później zaś — na samodzielność, nowatorstwo i oryginalność, gdzie rola nauczyciela zmieniałaby się z bardziej autorytarnej w kierunku „życzliwego przewodnika". Nauczanie miałoby się wtedy odbywać głównie na seminariach, w bibliotekach i laboratoriach, zaś jego ostatecznym celem byłoby powiązanie działalności intelektualnej z życiem zbiorowym i pracą produkcyjną, co zdaniem Gramsciego stanowiłoby korzystną drogę edukacyjną dla osób z niższych warstw społecznych.

Ostatnim z przywoływanych przez pedagożkę myślicieli jest John Dewey (1859 — 1952), który w odróżnieniu od Marksa widział szansę na polepszenie ekonomicznego położenia klas wyzyskiwanych nie w rewolucji proletariackiej, lecz w demokratyzacji życia społecznego, przeprowadzonej za pomocą edukacji. Postulowana „nowoczesna pedagogika" miałaby jednak stawiać w centrum zainteresowania dziecko, a nie, jak wcześniej, program edukacyjny, zaś sam proces nauczania powinien odwoływać się do doświadczenia ucznia i uwzględniać jego indywidualne potrzeby, jednocześnie ograniczając swój aspekt formalny (oceny, egzaminy, świadectwa). Dynamizm i spontaniczność jako podstawy edukacji, na które kładł nacisk amerykański pragmatyk, spotkały się z krytyką ze strony Sergiusza Hessena. Zarzucał on między innymi nadmierny instrumentalizm w traktowaniu poznania i jednostronność podejścia pedagogicznego. Zgadzając się z tymi zarzutami Katarzyna Szumlewicz przytacza cięższe. Dewey postulował powtarzanie przez uczniów doświadczeń pionierów amerykańskiej kolonizacji i ekspansji, przemilczając przy tym eksterminację Indian, niewolnictwo czarnoskórych i — wciąż wszechobecny w czasach działalności filozofa — rasizm. Gdy natomiast chciał, by dzieci obojga płci uczyły się zajęć domowych i chałupniczych, to nie po to, by wprowadzić równość płci, lecz by uzmysłowić różne aspekty postępu technicznego.

W procesie emancypacji Dewey dostrzegał nie tylko rolę nauki empirycznej, lecz również sztuki, która jest obszarem stosunkowo częstego przełamywania status quo. Nie kwestionował przy tym pryncypiów kapitalizmu i chciałby go reformować poprzez zmianę postaw, a nie zmianę w charakterze stosunków produkcji. Kładł przy tym nacisk na współpracę i wzajemne pomaganie sobie, przy jednoczesnym ograniczeniu rywalizacji, i to właśnie jego umiarkowane (socjaldemokratyczne) poglądy znalazły zastosowanie w powojennych państwach opiekuńczych (paradoksalnie raczej w Europie niż w USA). Autorka zarzuca mu jednak unikanie definiowania sytuacji w kategoriach przeciwstawień i konfliktu, co jej zdaniem prowadzi do „przemilczeń, a nawet idealizujących zakłamań". Warto zwrócić uwagę, że i we współczesnej myśli społecznej, także psychologicznej, konflikt, choć wprawdzie zazwyczaj bywa rozpoznawany, uznawany jest niemal zawsze za zjawisko niekorzystne i domagające się natychmiastowego zażegnania. Pytanie, czy tego rodzaju postawa prowadzi do korzystnych zmian społecznych, pozostaje otwarte. Jednym ze sposobów rozwijania się konfliktu jest radykalna transformacja, która w konkretnym przypadku może oznaczać postęp społeczny i stworzenie podstaw rozwoju. Rzeczywiście, w refleksji Deweya zbrakło zarysowania takiej alternatywy, choć Autorka przyznaje, że jego koncepcja, akcentująca kształcenie niezależności myślenia i odporności na manipulację, stworzyła korzystne warunki do dokonywania emancypacyjnych przełomów.

W kończącym książkę rozdziale Autorka prezentuje idee i analizy, na które zbrakło miejsca wcześniej. Poddaje między innymi krytyce pogląd Maxa Horkeimera na genezę autorytaryzmu i możliwości zapobiegania mu. W obronie różnorodności kulturowej przywołuje pedagogikę uciśnionych Paulo Freirego, a jako płaszczyznę rozważań feministycznych — standpoint theory (teorię stanowiska), reprezentowaną przez Nancy Hartsock, Sandrę Harding i Patricię Hill Collins. W jednym z najradykalniejszych podrozdziałów sympatyzuje ze stanowiskiem Monique Wittig, sprzeciwiającemu się "myśleniu straight", a więc uznawaniu orientacji heteroseksualnej za naturalną, niejako domyślną, co czyni inne przedmiotem ewentualnej tolerancji, nie zaś równoprawności. Przypomina wreszcie różne, niekiedy dosyć zaniedbane problemy z obszaru emancypacji: ochronę środowiska naturalnego, prawo do powszechnej edukacji, wolność od indoktrynacji (obecnie — przez doktrynę neoliberalną) i powszechnego militaryzmu, bezpłatne lub niskopłatne wykonywanie przez kobiety większości zajęć domowych i opiekuńczych. Filozoficzna refleksja związana z wychowaniem dostarczyła bowiem emancypacyjnego impulsu, lecz większość problemów wynikających z hierarchicznej organizacji świata i wynikającej z niej opresji i wyzysku pozostało nierozwiązanych.

Książkę Katarzyny Szumlewicz dobrze się czyta: została precyzyjnie, lecz wartko napisana. Styl staje się żywszy zwłaszcza w momentach, gdy powraca możliwość krytykowania poszczególnych koncepcji z feministycznego punktu widzenia. Ta, wspomniana już, bezkompromisowa deklaracja ideowa Autorki może stanowić zaletę publikacji — lewicowe czytelniczki i czytelnicy z przyjemnością rozpoznają w niej poglądy bliskie swoim. U bardziej konserwatywnych czytelników (no i czytelniczek) może natomiast takie zaangażowanie wywoływać niezgodę, a u części — zapewne nawet odrzucenie. Jednak pamiętajmy o tym, że książka zawiera przede wszystkim jednak relacjonowanie poglądów, w nieporównanie mniejszym zaś stopniu ich krytyczną ocenę. Zresztą ten niedostatek może być uznany za jej wadę. Zwłaszcza w początkowych rozdziałach krytyka jest raczej skromna, zaś w całej książce nie uwzględnia współczesnej wiedzy, na przykład z zakresu różnic indywidualnych, oczywiście niedostępnej w czasach, w których powstawały omawiane koncepcje. Także aparat pojęciowy używany do analiz tez dotyczących relacji między kobietami i mężczyznami wydaje się (celowo?) bardzo oszczędny. Nie było zapewne potrzebne wyróżnianie kilku rodzajów płci, jak to niekiedy czynią psycholożki (i psycholodzy), ale podstawowe rozróżnienie pomiędzy płcią (sex) a rodzajem społeczno-kulturowym (gender) wydawałoby się w feminizującej książce bardzo wskazane.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Od ilości do jakości
Dla ateisty trup jest żyw, o ile to nie zwłoki

 Zobacz komentarze (2)..   


« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 31-10-2011 Ostatnia zmiana: 01-11-2011)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jarosław Klebaniuk
Doktor psychologii; adiunkt w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego; autor ponad pięćdziesięciu artykułów naukowych z zakresu psychologii społecznej; redaktor pięciu książek, w tym „Fenomen nierówności społecznych” i „Oblicza nierówności społecznych”; w latach 2007 – 2010 członek Komitetu Psychologii PAN; pisuje także prozę; publikował m. in. w „Akcencie”, „Bez Dogmatu”, „Kresach” i „Lampie”.

 Liczba tekstów na portalu: 14  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Jak Niemcy Polakom Żydów...
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 7497 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365