Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.177.322 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 306 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Nie ma w świecie dość miłości i dobroci, aby wolno było z nich ofiarowywać coś urojonym istotom.
 Społeczeństwo » Laicyzacja

Religia zinstytucjonalizowana jako polityczna siła antyintelektualna [4]
Autor tekstu:

W Anglii, gdzie anglikanie zepchnęli katolików (priest holes w posiadłościach krypto katolików do dziś przypominają te czasy) i purytanów, a także bezwyznaniowców (przypomnijmy, w XVII wieku, nawet Locke traktował katolików jako potencjalnych zdrajców, a ateistów jak nihilistów), ludzie myślący mieli w końcu dość bycia klasyfikowanymi według wersji obrzędowych i stworzyli ponadwyznaniowe organizacje. Im bardziej państwo jest niepewne swej egzystencji, tym bardziej nietolerancyjne, zaś monarchia miewała przed epoką oświecenia tendencje do tworzenia z wyznania ideologii państwowej i probierza patriotyzmu, jednak niektórzy widzieli, że patriotą może być i kwakier, i protestant, i katolik, i ateista, deista, sceptyk czy purytanin.

Loże masońskie stanowiły odpowiednik Royal Society, przeznaczone jednak dla laików. Zarówno Royal Society jak loże miały na celu umożliwić dyskusję na tematy społeczne bez wywoływania upiorów sporów religijnych, w tym celu na spotkaniach osobiste przekonania religijne trzymano na uboczu dyskusji, zgodnie z zaleceniem m.in. Locke’a, który postulował podział przestrzeni publicznej na prywatną i publiczną. Stad loże pełniące często rolę towarzystw naukowych dla laików, odegrały niebagatelną rolę w walce o swobody jednostki, nadając ruchowi sceptyków i utylitarystów rozmachu i siły. W 1717 roku masoneria angielska zjednoczyła się, a w 1721 roku otworzyła swą pierwszą filię poza Wielką Brytanią, w Dunkierce. Szybko powstawały następne. W 1742 roku we Francji było już 20 lóż. Szybko okazało się, że ideologia lóż angielskich; empiryzm Locke’a i deizm (zakłada on, że bóg stworzył świat, ale potem nie ingerował już w bieg rzeczy na nim) Johna Tolanda [ 20 ] (1670-1722), nie zaszczepią się we Francji, gdzie królował aprioryczny racjonalizm [ 21 ], ale i jedne i drugie stanowiło wyłom w litym dotychczas gmachu propagandy kościelnej. Oczywiście loże pełniły też do pewnego stopnia rolę demokratyzującą. Początkowo skład społeczny lóż po obu stronach Kanału był odmienny; w Anglii mieszany, we Francji — arystokratyczny, choć z czasem francuskie loże również otworzyły się na mieszczan umożliwiając im swego rodzaju awans społeczny. Były we Francji loże wojskowe, w których dowódca wcale nie musiał być mistrzem [ 22 ], jednak ten element masońskiego przesłania nie powinien nam przesłaniać znacznie ważniejszego oddziaływania masonerii jako propagatorki sceptycyzmu, życia intelektualnego i sekularyzmu.

Ponieważ masoneria była ruchem elitarnym, nie brak było w XVIII wieku lóż o zdecydowanie konserwatywnym, a nawet dewocyjnym zacięciu. Potępienie masonerii przez papieża Klemensa XII, doprowadziło do radykalizacji lóż, dlatego, że szukający dotąd okazji do zamanifestowania swego wyzwolenia z oków religii wiedzieli, pod jaki udać się adres. Joseph de Maistre, który przed rewolucją (jeszcze jako liberał i wolterianin) usiłował pogodzić Kościół z masonerią, po rewolucji (już jako ultrakatolicki konserwatysta) negował twierdzenie, iż masoneria wywołała rewolucję, która obaliła monarchię [ 23 ] króla „arcychrześcijańskiego" [ 24 ].

Prawica i lewica w dzisiejszym sensie mają sens dopiero po (względnym) wypchnięciu religii ze sfery polityki, i w tym sensie trzeba pamiętać, że obie są dziećmi oświecenia (tak samo jak nowoczesna demokracja i monarchia absolutna oświecona), różnią się jedynie stopniem do jakiego religia powinna zostać wyrzucona z polityki.

W XVIII wieku powstała opinia publiczna niezależna od rządów i duchowieństwa. Voltaire zarzucał zarówno protestantom, jak i katolikom nietolerancję, stawiając za wzór postawę konfucjańską i filozoficzną, podczas gdy Thomas Paine pisał w The Age of Reason:

„...Niewierność nie dotyczy problemu wierzących i niewierzących; dotyczy udawania, że wierzy się w coś, w co się nie wierzy. Niemożliwa jest ocena moralnych następstw, jeśli mogę użyć tego określenia, które takie umysłowe zakłamanie spowodowało w społeczeństwie …"

Ta intelektualna odwaga oświeceniowców i zdecydowane odrzucenie przesądów oraz umiłowanie prawdy, każą do dziś takim autorom jak np. Neil Postman postulować powrót do XVIII wieku [ 25 ] jako odtrutkę na różne postmodernistyczne „modne bzdury" (jak to nazywa A. Sokal w swej książce), według których liberalizm jest właściwy jedynie dla kultury Zachodu, zaś multikulturalizm, postawą właściwą, nawet jeśli oznacza wprowadzanie prawa rekomendujące kamienowanie i obcinanie rąk, a prawda obiektywna w ogóle nie istnieje. Jednocześnie w tych samych czasach ekumenizm jednoczy religie w walce przeciw sekularystom, udając, że chodzi o coś innego.

Często przyjmujemy ten oświeceniowo-racjonalistyczno-liberalny spadek (wolności obywatelskie, poszanowanie sfery prywatnej, własności) za oczywistość i nie zastanawiamy się, jak wyglądałby nasz świat, gdyby nie odwaga sceptyków i naukowców.

Nasz świat i znane nam liberalizujące zmiany wykluwały się zwykle poza teokratycznym systemem edukacji, w prywatnych akademiach i salonach, w czasach, gdy do porządku dziennego należały nadużycia „władzy politycznej religii", jak to nazwał Pierre Manent [ 26 ], działania papiestwa prowadzącego politykę podporządkowywania sobie państw, świata sporów religijnych. Wiek XVIII był ciągle jeszcze stuleciem ignorancji tłumów, na których uczuciach grali duchowni w Lizbonie 1755 roku (katastrofa przyczyniła się do zmiany duchowej Europy XVIII wieku, w tym stopniu co Holocaust dwa wieki potem) i w osiemnastowiecznym Neapolu, świata niezbyt racjonalnego, niepewnego, niehigienicznego, kiepsko zorganizowanego i pełnego mało dziś zrozumiałych zagrożeń, ale też okres w którym państwo powoli przełamuje edukacyjny monopol religiantów, nawet w krajach katolickich we własnym dobrze pojmowanym interesie krzewienia w szkole patriotyzmu.

W wiekach XIX i XX sceptycy mogli sobie pozwolić na odważniejsze spory z religią zinstytucjonalizowaną. Prace naukowców XIX-wiecznych takich jak Amerykanin brytyjskiego pochodzenia John William Draper (1811 — 1882) przyczyniły się do powstania terminu: „wojna nauki z religią". Draper uważał, że wiek nauki czyli rozumu musi nastąpić po wiekach naiwności, dociekań i wiary. Żaden jednak stan według Drapera nie trwa wiecznie, gdyż nic nie może wymknąć się prawu wzrostu i upadku, stąd po wieku rozumu nadchodzi wiek schyłku (Decrepitude), w którym obumiera nauka i filozofia, ustępując na powrót miejsca coraz mniej wyrafinowanym religiom, a z czasem zabobonowi. Teorie Drapera lub podobne rozwijali potem tacy autorzy jak Andrew Dickson White (1832 — 1918), Robert Green Ingersoll (1833-1899) Henry Louis Mencken (1880-1956), a potem Bertrand Russel i Richard Dawkins widzący w nauce siłę światła walczącą z siłami ciemności — religią. Naukowcy i historycy o religijnych przekonaniach często bagatelizują opozycyjność nauki i religii, nie rozumiejąc, że może być tylko jeden dominujący sposób widzenia świata w danej cywilizacji i że podejście empiryczne, czyli naukowe, w przeciwieństwie do religijnego, uzasadniło swoją wyższość licznymi odkryciami, podczas gdy światopogląd religijny, mówiąc językiem Christophera Hitchensa, dawno już wyczerpał swoją energię kreatywną i pasuje jedynie do cywilizacji, która nie zna natury wokół siebie i musi wymyślać bogów, by zmniejszyć poczucie osamotnienia i bezradności. Cóż z tego, że w XVII wieku oratorianie szybko nakupowali do swych szkół mikroskopów i teleskopów, skoro jeszcze w XVIII wieku biolog Buffon musiał kajać się przed zdominowana przez ortodoksyjnych teologów Sorboną (która często żartowała sama ze swej teologii) za swe „heretyckie" obliczenia wieku ziemi. Cóż z tego, że wielu pastorów i księży próbuje pogodzić religię z nauką, zwykle fałszując tą drugą tak by wspierała z góry przyjętą tezę o przydatności tej pierwszej, skoro to nauka a nie religia powoduje, że dziś lękamy się w zasadzie dwóch chorób występujących powszechnie, a w 1659 roku Henry Purcell zmarł na zwykłe przeziębienie. Pamiętam nawet argument, że to kler „zabił Hitchensa" przeszkadzając nauce przez stulecia, która bez tych kłód pod nogi rzucanych w przeszłości dziś mogłaby może wyleczyć raka, na którego zmarł słynny dziennikarz.

Mało rzeczy oburza równie mocno jak to, kiedy ktoś przeszkadza w osiągnięciu zamierzonych przez kogoś celów, a potem atakuję tę osobę za niepowodzenie. Do pasji doprowadzają mnie stwierdzenia typu: „nauka nie odpowiada na wszystkie pytania", (więc religia jest nadal potrzebna), zupełnie jakby: 1) religia odpowiadała na te pytania, 2) potrzebowalibyśmy odpowiedzi na wszystkie pytania, podczas gdy np. ustalenie ilości ziarenek piasku w Newadzie do szczęścia chyba nikomu niepotrzebne.

Liberałowie i sekularyści obawiający się Draper'owskiej wizji upadku cywilizacji, wcale nie takiej niemożliwej w obliczu inwazji słabo reformowalnego islamu, bronią zdobyczy rewolucji naukowej XVII i XVIII wieku przed zwolennikami reaktywacji średniowiecza (z czym wielu konserwatystów katolickich np. tych spod znaku portalu konserwatyzm.pl wcale się nie kryje). Religianci często nie mogą pojąc, że uczynienie religii nietykalną i nie podlegającą krytyce doprowadzi do schizofrenii intelektualnej, a próby wymuszenia zakazów będą musiały przypominać Holokaust. Tęsknota religijnych konserwatystów do średniowiecza jest tęsknotą do epoki, w której religia zinstytucjonalizowana nie musiała odpowiadać na zarzuty krytyków, za to mogła względnie łatwo zamknąć im usta. Dziś religianci domagają się traktowania myśli chrześcijańskiej na równi z filozofią humanistyczną, choć z filozoficznego punktu widzenia myśl ojców Kościoła zwykle nie spełnia kryteriów myśli filozoficznej, ponieważ posiada z góry przyjęte scholastyczne tezy, do których uzasadnienia dąży, bliżej jej więc do myśli politycznej i propagandy niż filozofii życia i natury. Inną kwestią pozostaje fakt, jak dalece nawiązywanie do sztywnych dogmatów i powoływanie się na „niezmienne" lub „nieomylne" autorytety (papież jest formalnie „nieomylny" dopiero od XIX wieku, choć rzecz oczywista — co papież to inny światopogląd) jest myśleniem. Myśl religijna nie zajmuje się odkrywaniem prawideł natury, ani analizowaniem doświadczalnym życia na ziemi, lecz jedynie wzmacnianiem intelektualnego stanowiska religii, jest wiec myślą polityczną/ propagandą, a nie nauką (filozof-naukowiec obserwuje rzeczywistość nie wiedząc do jakich wniosków ta obserwacja go doprowadzi). Kler zbyt rzadko akcentuje różnicę między wiedzą i wiarą, dlatego niektórzy duchowni i wierni twierdzą, że wiedzą coś, czego nikt wiedzieć nie może. Jeśli zatracimy rozumienie różnicy między wiedzą a wiarą, to uczymy bezmyślności. Instytucje religijne niestety często uczą nie-myślenia dzieci i młodzież poprzez promowanie wychowania w nadmiernym szacunku dla tradycji i opinii innych, a niedostatecznym dla poszukiwania prawdy i uczciwości intelektualnej (kastracja rozumu) [ 27 ], a na dorosłych przez cenzurę i straszenie piekłem, bądź domniemanym upadkiem moralnym (sięgając często po hasła narodowo-ksenofobiczne, mimo iż chrześcijaństwo jest ponoć uniwersalne), dlatego religia zorganizowana jest skazana na konfrontację z nauką, kwestie polityczne, finansowe i moralne z kolei skazują ją na częste konflikty z władzą świecką.


1 2 3 4 5 6 Dalej..
 Zobacz komentarze (19)..   


 Przypisy:
[ 20 ] Właściwie:Seán Ó Tuathaláin. Toland był bowiem Irlanczykiem.
[ 21 ] R. Gervaso, Cagliostro , s. 48.
[ 22 ] L. Hass, Wolnomularstwo w Europie Środkowo-Wschodniej w XVIII i XIX wieku, s. 59-60.
[ 23 ] R. Gervaso, Cagliostro, s. 61.
[ 24 ] Przydomek królów Francji- roi très chrétien
[ 25 ] N. Postman, W stronę XVIII stulecia, Warszawa 2001.
[ 26 ] P. Manent, Intelektualna historia liberalizmu

« Laicyzacja   (Publikacja: 07-03-2012 Ostatnia zmiana: 08-03-2012)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Piotr Napierała
Urodzony w 1982r. w Poznaniu - historyk; zajmuje się myślą polityczną oświecenia i jego przeciwników i dyplomacją Francji i Anglii XVIII wieku, a także kwestiami związanymi z ustrojem państw (Niemcy, Szwecja, W. Brytania, Francja) w tej epoce.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 74  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Bernard-Henri Lévy American Vertigo
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 7828 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365