Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.063.918 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 292 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Być ateistą nie jest zresztą łatwo - autentycznym ateistą, a nie ot takim sobie gnuśnym "bezbożnikiem". Być ateistą to wielki wysiłek, zwłaszcza w Polsce, jak zwykł mawiać Kotarbiński."
 Kultura » Antropologia kulturowa

Religia i polityka w fabrykach atrakcji [2]
Autor tekstu:

To wszystko sprawia, że — z jednej strony — religia zostaje sprowadzona do manifestowania medialnej obecności jej przywódców i tego, co w niej zewnętrzne i widowiskowo-obrzędowe. Z drugiej zaś — odbiorca mediów, niezależnie od swych przekonań, jest traktowany jako członek wspólnoty religijnej. Na takiej samej zasadzie, jak państwo odnosi się doń, jako do obywatela. Czy więc tego chce, czy nie, niejako z założenia jest Polakiem, bo jest katolikiem, i katolikiem, bo Polakiem. W jego tożsamość z góry wpisuje sie określony światopogląd oraz skalę i rodzaj wartości.

Ten więc przedziwny splot, ufundowany przez brak rozdziału Kościoła i państwa, objawia się jako swoiste zjawisko ideologiczne, które z czasem zyskało w mediach (i nie tylko) status czegoś absolutnie naturalnego i oczywistego. Tak, jakby rodzące ten stan stosunki i zależności polityczne nie miały tu nic do rzeczy.

3. O przewrotności mediów

Media jednak to przedziwne twory cywilizacyjne. Zwłaszcza elektroniczne. Na czele z ich królową: telewizją.

Po pierwsze dlatego, że wszystko, co ukazują, już w momencie swego pojawienia się na ołtarzu telewizora, prezentuje tylko czystą doraźność. Jakby narodziło się dla istnienia tu i teraz. Sprawia to, że kiedy zdarzenia i działania religijne zjawiają się w porządku medialnym, wypadają z porządku ponadczasowej świętości. Są jednymi z wielu, bo za moment zawsze pojawia się w nim coś innego, nawet sprzecznego, lecz medialnie równowartościowego, i zresztą tak samo pozbawionego swych odniesień i kontekstów.

Po drugie: media swoiście sakralizują własne produkty. Wyróżniają bowiem ich treści spośród wielu obecnych w życiu zbiorowym, bo wynoszą je na piedestał ołtarza telewizora. Przez to zaś — z góry nadają im nieomal religijną doniosłość i blask. Ale — za pewną cenę. Oto z punktu widzenia konsumentów tych produktów, ich ranga nie tyle pochodzi stąd, że zawarta w nich substancja treściowa jest ważna sama przez się, ale z tego powodu, że tę ważność konstytuują akty emisji.

Po trzecie: media nie tyle przedstawiają realia, co świat własnych tworów, w którym nie ma miejsca na tradycyjne religijne skupienie i wyciszenie. Dlatego - jak trafnie zauważa J. Jastrzębski — „Współczesne transmisje mszy, pogrzebów czy uroczystości religijnych mają charakter starannie wyreżyserowanych widowisk z użyciem wielu kamer, technik operatorskich i montażowych. Od strony technicznej angażują środki i wykorzystują doświadczenia wypracowane przy innych, informacyjnych bądź rozrywkowych okazjach (transmisje wydarzeń politycznych, transmisje sportowe, programy rozrywkowe). W ten sposób można promować religię przy pomocy szeroko pojętego marketingu religijnego, ale przecież telewizja czy radio nie zastąpią bezpośredniego uczestnictwa w rytuale i przeżyć zbiorowych. Przed telewizorem raczej sie nie klęka, nawet w czasie ofiarowania czy podniesienia. Nie można też przekazywać znaku pokoju i przyjmować komunii" [ 5 ].

Po czwarte wreszcie, jak powiada ten sam autor, „przestrzeń komunikacyjna organizowana i wykorzystywana przez media pełna jest zgiełku i hałasu agresywnie atakującego nasze zmysły dźwiękami i obrazami". Tymczasem: „Bóg — według mistyków wszystkich tradycji — po to, by zamieszkać w człowieku, potrzebuje miejsca, pustki wewnętrznej (...). Media zaś próbują pustkę zapełnić, a raczej nie dopuścić do jej powstania, stymulując lawinę fizycznych pożądań ludzi, towarów i usług" [ 6 ]. Tym samym czynią odbiorcę biernym aparatem, przez który płyną formy wizualne i treści, nic po sobie w nim nie pozostawiając.

Z jednaj więc strony media w Polsce starają się służyć Kościołowi. Niekiedy wręcz wydaje się, że dym kadzidła przebija z telewizyjnych ekranów bardziej wyraźnie i namacalnie, niż treści reklam piwa, leków lub podpasek higienicznych. Z drugiej wszakże strony ranga i sakralność, nadawana Kościołowi przez media, na swój sposób degraduje go. Boć owe duchowe cymelia, które dlań są tak ważne, nie płyną z jego nadania, ale z czegoś, co tylko ma mu służyć: z konstrukcji medialnych.

Jest tu więc tak, jakby ogon kierował psem: narzucona politycznie jego obecność w mediach istnieje jako świętość tylko dlatego, że wytwarza się ją prozaicznie w fabrykach przemysłu kulturowego, redukując do statusu czegoś doraźnego i zamienialnego na inne produkty.

4. Religia jako zjawisko odczarowane

Zapytajmy jednak: co współcześnie i na jakich warunkach (nie tylko w Polsce) oferuje ludziom Kościół i religia? I czy to one tylko mają monopol na religijne formy i treści, które funkcjonują w przestrzeni społecznej? Wprawdzie niejednokrotnie mówi się, że po średniowieczu życie społeczne, gospodarcze i polityczne wyszło z horyzontu teokratycznego, aliści duchowe, mimo dokonujących się przekształceń, tkwi w nim nadal. Znajduje to wyraz np. w często głoszonym poglądzie, że chrześcijaństwo wciąż określa naszą kulturę, nasz indywidualny stosunek do świata i człowieka do samego siebie. Służy to często za argument dla szczególnej funkcji Kościoła w życiu zbiorowym i jego obecności w mediach.

Jest to nadmierne rzeczy uproszczenie. Otóż ów miniony horyzont teokratyczny był kiedyś możliwy dlatego, że — jak pisał L. Althusser — w średniowieczu Kościół realizował funkcje, jakie dzisiaj należą do wielu różnych i odrębnych ideologicznych aparatów państwowych W szczególności — do aparatów szkolnych, kulturalnych i politycznych. Wyodrębniły się zaś one i usamodzielniły w trakcie kształtowania się kapitalistycznej gospodarki i wzrastającej dominacji mieszczaństwa [ 7 ]. A towarzyszyły temu złożone procesy duchowe.

Dlatego w tym kontekście warto pamiętać ważne konstatacje J. Ortegi y Gasseta z „Wokół Galileusza" — zbioru esejów napisanych przez niego jeszcze w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Pozwalają bowiem one zrozumieć rzeczywisty sens i pozycję religii i Kościoła po średniowieczu, zwłaszcza — współcześnie.

Oto w ostatnim z nich powiada ten filozof i socjolog, że na pytanie: czy jesteś chrześcijaninem? — należy odpowiedzieć: jestem nim w tym znaczeniu, że nim byłem. I każdy z mych współczesnych, powiada, niezależnie od tego, czy się deklaruje jako katolik, czy ateista, też jest nim tylko w tym sensie. O co tu chodzi?

Rzecz, według tego myśliciela jawi się w swobodnym omówieniu mniej więcej tak: oto rzeczywiste chrześcijaństwo rozkwita w całej pełni (ale i się kończy) w średniowieczu. Wtedy to świat, życie społeczne i człowiek tkwili w zaczarowaniu religijnym sacrum. I zarazem — mówiąc językiem Althussera — Kościół skupiał w sobie funkcje innych aparatów ideologicznych, jako części własnego, określając charakter całej świadomości społecznej.

Dzięki temu zdawało się, że w boży ład wpisane są rzeczy, sprawy, zawody, funkcje, hierarchie niebieskie i ziemskie. Ogarniał on i określał wszystko, a całość bytu przenikało mistyczne, boskie światło. Było też wiadomo, że początek gatunku ludzkiego zaczął się w rajskich pieleszach, a po grzechu pierwszych rodziców znalazł się on za karę na tym łez padole. Wiedziano również, jak m.in. pouczali scholastycy, że nad sferą podksiężycową, czyli nad ziemią, wznosi się kryształowa kopuła, w którą wpisane są gwiazdy. Poruszały się zaś one po niej, bo popychali je aniołowie, itp., itd.

Być więc chrześcijaninem — wedle Ortegi y Gasseta — to właśnie istnieć w takim świecie i żyć nim oraz jego treściami, jako światem przenikniętym boskością.

Filozof ten dość długo wylicza związane z tym światem myśli i wyobrażenia. Po czym zauważa, że od czasów nowożytnych po współczesne zanika on, a z nim prawdziwe chrześcijaństwo. Ginie wszak niezmienny boży ład i przenikające byt światło Boga. Pojawia się historia, jako odbicie zmian i przeobrażeń natury i społeczeństwa. Znika sfera podksiężycowa i wznosząca się nad nią kryształowa kopuła. Otaczające nas natomiast ziemskie zjawiska wyjaśnia m.in. fizyka Galileusza. Kosmos — astronomia Kopernika. Biblijny zaś obraz naszego poczęcia przez Boga ustępuje darwinowskiej koncepcji ewolucji, itp. itd. A wraz z procesami owego zanikania i znikania wyłaniają się i konkurują z Kościołem nowe aparaty ideologiczne państwa. Niezależnie natomiast od deklarowanej czy przeżywanej faktycznie wiary lub religijnej obojętności, takie myślenie i przedstawianie sobie świata staje się dominujące.

W tym właśnie sensie nikt po średniowieczu nie był już (i nie jest) chrześcijaninem.

Aliści równocześnie: jest nim, bo ma właśnie chrześcijaństwo za sobą. Co to znaczy? Autor „Wokół Galileusza" odpowiada: człowiek jest nim, bo korzysta z tego, co po nim zostało. Odwołuje się wszak nieustannie do jego pojęć, wyobrażeń, a nawet do wielu jego form działania i rytuałów, aby zakorzenić się w jakiejś społecznej wspólnocie, określić wartości swego człowieczeństwa i tożsamość indywidualną. Te bowiem działania, formy i rytuały pozostają nadal żywymi dobrami kulturowymi, bo zawierają coś więcej, niż to, co nadawały im minione religijne aparaty: społeczne sposoby odniesień ludzi bezpośrednio do siebie i do organizmów oraz organizacji społecznych. Były i pozostały — inaczej mówiąc — kulturowymi skrzepami tych sposobów, które mogą się aktualizować nawet wtedy, gdy rozsypały się ich pierwotne konteksty.

Dlatego Ortega powołuje się na przykład pewnego socjalisty, który o sobie mówi, że jego „powołaniem" jest „poświęcanie się" sprawom biednych i opuszczonych. Opowiada też o wzrastającej od XV w. afirmacji tego ziemskiego świata, który przestał być padołem łez i zmienił w kosmos człowieczeństwa, ale środki wyrazu tej afirmacji ludzie znajdują w minionym blasku, formach i normach chrześcijaństwa.


1 2 3 4 5 6 7 8 Dalej..
 Zobacz komentarze (7)..   


 Przypisy:
[ 5 ] J. Jastrzębski — „Media i religia", (w:) „Media i religia", praca zbiorowa pod red. I. Borkowskiego, B. Jastrzebskiego i D. Lewińskiego, Wrocław 2011, s. 16.
[ 6 ] op. cit. s. 15-16.
[ 7 ] "Oczywiście — powiada L. Althusser - sprawy nie toczyły się gładko: świadczą o tym Konkordat, Restauracja oraz długa walka klasowa między Arystokracją ziemską i burżuazją przemysłową w ciągu całego XIX wieku o ustanowienie burżuazyjnej hegemonii nad funkcjami sprawowanymi do niedawna przez Kościół: przede wszystkim nad Szkołą. Można powiedzieć, że burżuazja oparła się na nowym, demokratyczno-parlamentarnym, politycznym ideologicznym aparacie państwowym, wprowadzonym w pierwszych latach rewolucji, odnowionym później po długich, gwałtownych walkach w 1848 roku oraz podczas dziesiątków lat po upadku Drugiego Cesarstwa, aby prowadzić walkę przeciwko Kościołowi i zawładnąć jego funkcjami ideologicznymi — krótko mówiąc po to, aby zapewnić sobie nie tylko hegemonię polityczną, lecz także hegemonię ideologiczną, niezbędną dla reprodukcji kapitalistycznych stosunków produkcji".

« Antropologia kulturowa   (Publikacja: 07-06-2012 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jan Kurowicki
Profesor zwyczajny, kierownik katedry nauk społecznych na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu. Autor ponad trzydziestu książek z filozofii kultury, literatury i filozofii społecznej. Ostatnio wydana: "Estetyczność środowiska naturalnego" (Książka i Prasa, 2010)

 Liczba tekstów na portalu: 3  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Pod okiem demona przekory
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8096 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365