Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.215.274 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 310 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Zło ukrywane rośnie."
 Światopogląd » Dotyk rzeczywistości

Religia jako mowa nienawiści [1]
Autor tekstu:

Tłumaczenie: Monika Stogowska

Każdego ranka popijając kawę przeglądam wiele internetowych dzienników, czytam nagłówki i wybrane artykuły, które przykuwają moją uwagę. Zazwyczaj spędzam więcej czasu na stronach z opiniami, ponieważ zajmują się one nie tylko szybko zmieniającymi się nowinami, które mają swoje dziesięć lub piętnaście minut sławy, a potem znikają za horyzontem uwagi, ale także istotniejszymi sprawami. Dziś w National Post Alan Gould mówi o efekcie Eichmanna, w pięćdziesiątą rocznicę powieszenia Adolfa Eichmanna (31 maja 1962), wysokiego oficera SS, który pilnował, aby pociągi śmierci przewoziły Żydów i innych na Wschód, gdzie odbywało się nazistowskie ludobójstwo. Choć sam był zbyt wrażliwy, by oglądać zabójstwa Żydów, żądał, żeby transporty śmierci były priorytetem, nawet gdy z punktu widzenia niemieckich celów wojennych transport wojskowy powinien być sprawą nadrzędną. Ale zabijanie Żydów było dla Hitlera i jego bandy szaleńców ważniejsze niż kontynuowanie wojny, którą w efekcie i tak przegrali.

Jedną z rzeczy, która uderzyła mnie w artykule Allana Goulda jest coś, co nie ma nic wspólnego z Adolfem Eichmannem choć jest, jak sądzę, blisko powiązane. Zaczyna on swój artykuł informacją, że dorastał w Detroit, po tym jak jego rodzice przenieśli się z Toronto z powodu panującego tam antysemityzmu.

W połowie lat 30. znaki „Zakaz Wstępu Psom i Żydom" były ustawione wzdłuż starej Autostrady nr 2 (teraz trasy 401) oraz wzdłuż plaż jeziora Ontario. Także wiele zawodów było niedostępnych dla Żydów. Wspomnienia mojej rodziny z tych doświadczeń popchnęły mnie do uczestnictwa w procesie Eichmanna - punktu zwrotnego w historii walki z antysemityzmem.

Najdziwniejszym jest, że mimo, iż urodziłem się w Kanadzie, dorastałem w Indiach w kompletnej niewiedzy o antysemityzmie; i chociaż były fundamentalistyczne grupy Hindusów w Indiach w których dorastałem, i chociaż przyjechałem do Indii jako dziecko krótko po masakrach Muzułmanów i Hindusów podczas podziału Indii na wielkie Indie hinduskie i muzułmański Pakistan oraz krótko przed morderstwem Gandhiego w Delhi w 1948, religijne animozje nie odgrywały właściwie żadnej roli w moim życiu. Mój ojciec był chrześcijańskim misjonarzem i choć nigdy nie usłyszałem żadnego otwartego potępienia innej religii, jedynym powodem bycia misjonarzem jest wiara, że ludzie, wśród których pracujesz, są obarczeni religijnym grzechem i ślepotą i że prawdopodobnie, bez zmiany wiary, poniosą sprawiedliwą karę Bożą.

Religia, wtedy, w świecie w którym dorastałem, wydawała się całkowicie dobrą rzeczą, jednak niektórzy ludzie, przez pech bycia wychowanymi w „niewłaściwej" tradycji, bez żadnej winy z ich strony, nigdy nie mieli okazji dowiedzieć się „prawdy" -  ta możliwość była im zapewniona przez misjonarzy zapewne szczerze wierzących, że byli posłańcami Bożej łaski dla tych, którzy się zagubili. 

Nie sądzę, żebym jako dziecko i nastolatek kiedykolwiek zrozumiał, dlaczego mój ojciec uznawał, że to właściwe lub chociażby przyjemne zajęcie, ale to prawdopodobnie dlatego, że dorastałem w świecie zupełnie innym od tego, w którym on osiągał swoją pełnoletniość. Ponieważ dorastałem wśród ludzi, z których większość wierzyła w co innego, niż ja i podczas gdy było nieuniknione, że uznam te religie za obce i wprawiające w zakłopotanie, z drugiej strony (jakkolwiek dziwne by to nie było) nigdy nie mogłem przekonać samego siebie, że oni nie mają racji. W istocie, czasem myślałem, że choć inne religie mogą się wydawać dziwne, wcale nie wydawały się dziwne tym, którzy byli im posłuszni, a czasem ci posłuszni innym religiom zdawali się żyć z życzliwością i godnością, większą życzliwością niż mój ojciec okazywał hinduskiemu dżentelmenowi, będącego wręcz wzorem życzliwości  i gościnności.

Dorastanie w takim kulturowym kontekście prowadziło do relatywizowania religii, tak więc, chociaż wciąż byłem głęboko zakorzeniony w chrześcijaństwie, nie mogłem postrzegać innych religii jako ułomnych czy niewłaściwych. Choćbym nie wiem jak się starał, rezultatem tego wychowania była niezdolność zaakceptowania religijnych wierzeń jako w jakimś sensie bezsprzecznej formy prawdy. Przez jakiś czas bardzo się starałem, ponieważ byłem wychowywany w ten sposób. Będąc jednak, jak to się czasem określa, dzieckiem trzeciej kultury — miałem poczucie wykorzenienia i wyalienowania. Ostatecznie, choć nie mogłem już zaakceptować wiary jako prawdziwego wyznania, ale jako kulturową praktykę, w której „uświęcona" narracja gra „metaforyczną" lub symboliczną rolę i w związku z tym społeczność wyznaniowa jest jak rodzina, która celebruje pewna narrację pomocną do promowania ważniejszych zadań — wartości postępu. I myślałem przez pewien czas, omijając pułapki prawdziwej wiary, że religia mogłaby wciąż zachować coś z prawdziwej cnoty przez zmianę z organizacji skupionej na wierze, w organizację skupioną na praktykowaniu miłości, łaski i sprawiedliwości.

Jednak kiedy myślałem o tych wszystkich rzeczach i mówiłem o nich w moich homiliach niedziela za niedzielą, rok liturgiczny za rokiem liturgicznym, stawało się coraz wyraźniejsze, że Kościół jest w trakcie obwarowywania się, stając się coraz bardziej konserwatywnym w kwestii wiary, coraz mniej akceptującym liberalne, metaforyczne rodzaje „wiary". Przez jakiś czas, ruch Morze Wiary w Kościele anglikańskim zdawał się odwodzić nas od dosłownej wiary, ale takie formy „wiary" (cudzysłów jest konieczny, ponieważ takie formy niedosłownej „wiary" zaczęły wydawać się wielu nie być w ogóle wiarą lub być formą religijnej nieuczciwości) są nietrwałe i zazwyczaj całkowicie wyprowadzają wierzącego z prawdziwej wiary, nawet jeśli więź takiej wspólnoty pozostaje bardzo silna. Tym jednak, co ostatecznie odwiodło mnie od religii, tak, że nawet wejście do świątyni byłoby dla mnie odrzucające, był fakt że religia stała między Elizabeth (moją żoną, której piąta rocznica śmierci przypadła w piątek, 8. czerwca) i jedynym możliwym końcem jej wzrastającej niepełnosprawności i bólu. Moment decyzji nadszedł, kiedy w listopadzie 2006 przeczytałem odezwę Rowana Williamsa do Izby Lordów, sprzeciwiającą się projektowi lorda Joffe, ustawy o wspomaganej śmierci dla śmiertelnie chorych.

I to prowadzi mnie do tytułu tego artykułu: Religia jako Mowa Nienawiści. Pomysł wziąłem z ostatniego artykułu Maryam Namazie: Więc chcesz zakazać mowy nienawiści? Czy nie jest nią właśnie religia? Odpowiedź brzmi: oczywiście, religia jest mową nienawiści, a zakazywanie mowy nienawiści oznaczałoby zakazywanie samej religii. Wydaje mi się, że to bardzo ważne spostrzeżenie, jestem zdania, że bardziej ekstremalne formy mowy nienawiści, do których podżega religia mogłyby być zakazane, a ich sprawcy ukarani. W istocie, formy przemów religijnych, które grożą uszkodzeniem ciała powinny być moim zdaniem zakazane, a ci, których religijne mowy posuwają się do zagrażania życiu powinni być ukarani. W istocie, Daniel Pipes ma stronę, którą regularnie aktualizuje, zatytułowaną: „Dopuszczenie cenzury ze względu na muzułmańskie zastraszenia". Ostatnia aktualizacja pochodzi z 27 lutego tego roku:

Aktualizacja z 27 lutego 2012: dyrektor generalny BBC, Mark Thompson, uznaje uleganie muzułmańskim groźbom, mówiąc, że producenci muszą rozważać możliwość „gwałtownych gróźb" zamiast grzecznych skarg:

"Bez wątpienia zdanie „Wnoszę skargę w najostrzejszych słowach, jakie są możliwe" różni się od zdania „Wnoszę skargę w najostrzejszych słowach, jakie są możliwe i nabijam mój AK47 podczas pisania". To zdecydowanie podnosi stawkę. Chodzi o to, że dla muzułmanina ilustracja, a szczególnie komiks lub poniżająca ilustracja proroka Mahometa, może mieć emocjonalną siłę dziecięcej pornografii."

Dodał, że edykt przeciwko Salmanowi Rushdie, ataki z 9/11 i morderstwo Theo van Gogha umożliwiły mediom zrozumienie, że religijne kontrowersje mogą prowadzić do zbrodni.

Ta forma mowy nienawiści powinna być natychmiast i odpowiednio penalizowana, ponieważ naprawdę nie możemy pozwolić sobie na to, by jedną religijną grupę ominęła krytyka tylko dlatego, że niektórym z nich brakuje samokontroli, kiedy dochodzi do krytykowania ich religii. Wolność słowa nie może przetrwać tego rodzaju ważonego uprzywilejowania dla tych, którzy są gotowi grozić innym śmiercią. Nie powinniśmy zapominać, że Hitlerowi i jego nazistom faktycznie udało się dojść do władzy w dużym stopniu za pomocą terroru oraz grożenia śmiercią i okaleczeniem.

Ale, co ważniejsze — czas, byśmy uznali religię za formę mowy nienawiści. Chrześcijanie mówią o miłości i dobroci, ale u źródeł chrześcijaństwa leży piętnowanie innych, w szczególności Żydów, których potępianie jest trwale wpisane w podstawowe dokumenty wiary chrześcijańskiej i choćby nie wiem jak się starało, chrześcijaństwo nie może pozbyć się tej nienawiści bez usuwania fragmentów książek, które uznają za święte. Islam to bez dwóch zdań w dużej mierze forma mowy nienawiści, gdyż nie tylko wyraża swoją nienawiść do kobiet na tysiące sposobów, zawiera on w sobie nienawiść nie tylko do judaizmu i chrześcijaństwa, które, według Islamu, deprawują i wypaczają ostateczne ujawnienie się Boga, ale zawiera w sobie nienawiść do wszystkich religii politeistycznych i ich wyznawców, którzy nie chcą poddać się monoteistycznemu imperatywowi, nie chcą pochylić się i czcić jednego tylko boga.

Rabin Jonathan Sacks mówi dokładnie o tym, w książce, która wcale nie powinna o tym mówić: Godność Inności. Sugeruje on, że ważnym wkładem judaizmu w myśl zachodnią, jest spostrzeżeniem, że Bóg nie zamierzał, by wszyscy ludzie dzielili jedną religię lub jeden zestaw wierzeń dotyczących Boga, ale że powinniśmy być różnorodni, że nie musimy podporządkowywać się jednej koncepcji człowieka religijnego.


1 2 Dalej..
 Zobacz komentarze (3)..   


« Dotyk rzeczywistości   (Publikacja: 17-06-2012 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Eric S. MacDonald
Były pastor anglikański. Jego żona po długiej chorobie, w 2007 roku zdecydowała się na eutanazję, w czym Eric McDonald ją popierał i jej pomagał. Po jej śmierci porzucił kapłaństwo i porzucił religię. Mieszka w Kanadzie. Od grudnia 2010 roku prowadzi niesłychanie ciekawy blog, Choice in Dying, poświęcony głównie eutanazji.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 71  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora:  Spojrzenie na Mahometa w konkretnym kontekście
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8119 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365