Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.799.369 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 721 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Myśl, myśl, myśl."
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

Moja''rozmowa'' z Royem Abrahamem Varghesem [1]
Autor tekstu:

autorem: przedmowy do książki Antony Flewa Bóg nie istnieje zatytułowanej: „NOWY ATEIZM omówienie krytyczne poglądów Dawkinsa, Dennetta, Wolperta, Harrisa i Stengera"

Od Redakcji

Niedawno i wydawnictwo Fronda wydało książkę Antony Flewa Bóg nie istnieje.

Oczywiście wydawca polskiego tłumaczenia nie wspomina słynnego artykułu Marka Oppenheimera Turning of an Atheist" opublikowanego w „New York Times" (11.04.2007), w którym autor nie pozostawia wątpliwości, że książka jest wielkim oszustwem, że Flew nigdy jej nie napisał.

Oppenheimer Rozmawiał z Antony Flewem już po jej wydaniu. Flew, który na wiele lat przed śmiercią cierpiał na zanik pamięci, przyznał, że nigdy tej książki nie napisał i że kiedy Roy Varghese pokazał mu ją odpowiedział: „O.K., jestem już za stary na tego rodzaju pracę." Krótko mówiąc, Antony Flew nie tylko tej książki nie napisał, ale i jej również nie przeczytał.

Testując na ile zapisy rozmów stanowiących rzekomo podstawę tej książki mogą być wierne, Oppenheimer pytał o cytowanych w niej autorów. Antony Flew wielu nazwisk w ogóle nie kojarzył.

Varghese to pochodzący z Indii amerykański konsultant ekonomiczny, katolik finansujący „badania naukowe potwierdzające istnienie Boga".

Varghese powiedział Oppenheimerowi, że po raz pierwszy spotkał Flewa w 1985 roku i że to on skłonił Schroedera and Haldane’a do przeprowadzenia tych rozmów. Sam Roy Varghese napisał obszerną przedmowę do tej książki, w której polemizuje z „nowymi ateistami."

Piotr Mądry „rozmawia" z autorem wstępu do tej wspaniale nagłośnionej fałszywki, której w Polsce rozgłos nadają trąby jerychońskie Terlikowskiego. I tyle jeśli chodzi o poszanowanie przez Frondę  przykazania „nie dawaj fałszywego świadectwa". 

 

***

RAV — U podstaw „nowego ateizmu" leży przekonanie o nieistnieniu Boga, wiecznego i nieskończonego źródła wszystkiego, co istnieje.

PM — Na początku pragnę zastrzec, że nie uważam się za „nowego ateistę". Mój ateizm to prawie pół wieku życia bez Boga, Baby Jagi, Świętego Mikołaja, Czarnego Kota a także 13-go Piątku jak również Znaków Zodiaku. Uważam, że termin „nowy ateizm" nie służy dobrze dyspucie. Sugeruje bowiem na starcie jakoby niższość wobec „starego teizmu".

RAV — Jest to przekonanie kluczowe, którego uzasadnienie jest warunkiem skuteczności wszystkich innych argumentów. Twierdzę, że „nowi ateiści" — czyli Richard Dawkins, Daniel Dennett, Lewis Wolpert, Sam Harris i Victor Stenger — nie tylko w żaden sposób nie uzasadniają tego przekonania, lecz pomijają właśnie te zjawiska, które są szczególnie istotne w kontekście pytania o istnienie Boga.

PM — „w żaden sposób nie uzasadniają" nie jest stwierdzeniem uprawnionym wobec licznych — właśnie uzasadnień w książkach, rozprawach i konferencjach na ten temat. Jeśli pomijają zjawiska, które są istotne z punktu widzenia filozofii teistycznej to naturalne, jako że nie mogą posługiwać się kategoriami z gruntu nie akceptowanej przez siebie szkoły filozofii ani jej metod „badawczych".

RAV — Otóż w naszym doświadczeniu bezpośrednim zauważam pięć oczywistych zjawisk, które dają się wyjaśnić wyłącznie na gruncie istnienia Boga. Mam tu na myśli, po pierwsze, rozumność tkwiącą w całym naszym doświadczeniu świata fizycznego; po drugie, życie, czyli zdolność do działania autonomicznego; po trzecie, świadomość, czyli zdolność do uzmysławiania sobie siebie i świata; po czwarte, myślenie pojęciowe, czyli władzę tworzenia i rozumienia symboli znaczących, takich jak symbole językowe; i po piąte, ludzką jaźń, czyli „ognisko" świadomości, myślenia i działania.

PM — Opisane zjawiska były badane od wieków przez starożytnych Rzymian i Greków, którzy ćwicząc się w spójnym logicznym myśleniu zajmowali się tymi zagadnieniami jak i obecnie w nurcie pozateistycznym począwszy od behawioryzmu poprzez kognitywistykę po sieci neuronowe a nawet sztuczną inteligencję. Jaźń? Zarówno religie teistyczne, jak i nieteistyczne używają tej kategorii. Tego niezależnego „ja", które istnieje, a nie można go zobaczyć. To miłe, że na użytek lepszej debaty używa się tutaj tego pojęcia a nie koncepcji duszy.

RAV — W związku z tymi zjawiskami oraz ich znaczeniem w kontekście istnienia Boga trzeba zwrócić uwagę na trzy sprawy. Po pierwsze nawykliśmy do mówienia o argumentach i dowodach na rzecz istnienia Boga. Moim zdaniem takie argumenty są użytecznym narzędziem formułowania pewnych fundamentalnych intuicji, ale nie można ich uważać za „dowody", których poprawność formalna rozstrzyga o tym, czy Bóg istnieje.

PM — Oczywiście. Zgadzam się, że nie można ich uważać za „dowody" ani też za dowody.

RAV — Zamiast tego każde ze wskazanych pięciu zjawisk w sobie właściwy sposób zakłada istnienie nieskończonego wiecznego Umysłu.

PM — „zakłada" to bardzo dobre ujęcie problemu. Założenia to dobry początek dochodzenia do prawdy.

RAV — Bóg jest czynnikiem warunkującym wszystko, co oczywiste w naszym doświadczeniu.

PM — Dlaczego więc tak bezpośrednio założenie zmieniło się w tak kategoryczne stwierdzenie? Gdzie zapowiadane dochodzenie?

RAV — Po drugie, co wynika z poprzedniego ustalenia, nie mówimy tu o rzeczach prawdopodobnych lub hipotezach, lecz o zetknięciach z realiami fundamentalnymi, których istnieniu nie da się zaprzeczyć bez popadnięcia w sprzeczność wewnętrzną.

PM — I już… Dowód gotowy! Całkiem prosto, lekko. Zadziwiające. Proszę zważyć — w kilku zdaniach on się pojawił! Już mamy Boga wynikającego z doświadczenia a ponadto nie jest to hipoteza. Zresztą po co hipoteza skoro teza istniała i jest tylko jedna możliwa.

RAV — Inaczej mówiąc, nie stosujemy tu twierdzeń teorii prawdopodobieństwa do określonych zespołów danych, lecz rozważamy o wiele bardziej podstawową kwestię tego, jak w ogóle jest możliwe ocenianie danych. Tak samo nie chodzi tu o wydedukowanie Boga z istnienia określonych zjawisk złożonych.

PM — Że prawdopodobieństwo nie zostało tknięte to oczywiste. Przepraszam, ale dane też nie zostały ocenione. Chyba, że dokona się to dalej. Dedukcja również nie chodzi w grę? Ciekaw więc jestem użytych instrumentów. Szkoda, że nie podano ich przed sformułowaniem wniosku podstawowego.

RAV — Po trzecie, dawni i nowi ateiści wytykają, że nie ma świadectw na rzecz istnienia Boga, a niektórzy teiści odpowiadają, że wolną wolę możemy zachować tylko wtedy, gdy takie świadectwa nie są zniewalające. Zgodnie z moim stanowiskiem wszystkie niezbędne świadectwa tkwią w naszym doświadczeniu bezpośrednim, a za wszelkiego rodzaju ateizm odpowiada wyłącznie celowa odmowa „patrzenia".

PM — Każdy wyciąga własne wnioski z doświadczeń bezpośrednich. Chyba, że został wcześniej zindoktrynowany jednokierunkowo — wówczas o własnościach doświadczeń można dyskutować bowiem każde przechodzi przez filtr specyficznej percepcji. Odmowa „patrzenia" jest natomiast objawem krytycyzmu, gdy chodzi o patrzenie tylko w jednym zadanym kierunku. Takie jednokierunkowe patrzenie zorientowane zawsze na Osobę Najwyższą daje oczywiste wyniki — Jej postrzeganie w niemal każdym zjawisku.

RAV — Aby rozważyć nasze doświadczenie bezpośrednie, dokonajmy pewnego eksperymentu myślowego. Powiedzmy, że mamy przed sobą stół marmurowy, i zastanówmy się nad nim przez chwilę. Czy sądzicie, że przez bilion lat lub nawet czas nieskończony ten stół mógłby nagle lub stopniowo stać się świadomy, uzmysłowić sobie otoczenie i siebie w taki sposób, w jaki wy to sobie uświadamiacie? To, że doszłoby lub mogłoby dojść do tego, jest po prostu niewyobrażalne. I dotyczy to wszelkiej innej materii.

PM — Nie mogę zrobić tak jak to uczynił Autor — w trzech zdaniach wyprowadzić „rozumowanie". Bowiem powstanie życia to nie takie „pstryk". Więc proszę o cierpliwość — muszę napisać trochę więcej. Niestety — nie dotyczy to „wszelkiej innej materii". Tutaj celowo Autor dobrał marmur pod założoną tezę, że to musi się nie udać. W marmurze nie ma aminokwasów. Marmur to zły przykład bo to materia nieożywiona! I nigdy ożywiona nie zostanie. Prosty pierwiastek zawsze pozostanie pierwiastkiem. Gdyby na tym stole marmurowym stała waza z wodą a nawet bez, ale na tarasie (wystawiona na warunki atmosferyczne) to byłaby szansa na powstanie jakiegoś życia w podanym okresie.

Jednak muszę teraz cofnąć się wstecz bo pierwszy lepszy zwolennik boskiej interwencji zarzuci mi, że nie wiem skąd niby miałyby się w tej wazie wziąć aminokwasy? Zresztą nie trzeba wazy — wystarczy bajorko. Bo tak naprawdę rozmawiamy o czasach kiedy nikt żadnych stołów ani waz nie robił. (Rozumiesz więc czytelniku chytry plan tego, kto narzucił nam stół marmurowy?) Nikt nie zaprzeczy, że pierwiastki to najwcześniejsze obiekty we wszechświecie - prawda? Pierwiastki występują w postaci stałej (marmurowy stół), płynnej i gazowej. Nie jest niczym niemożliwym aby w takim bajorze spotkał się gaz cyjanowodór (tak — ten śmierdzący gaz) z amoniakiem (też nie szczególnie pachnie). Otóż nauka udowodniła już (1961 r.), że w wyniku reakcji tych dwu gazów w sprzyjającym środowisku możliwym do wystąpienia na Ziemi — powstaje adenina — część nukleotydowego składnika DNA.

Taki nukleotyd składa się z adeniny i jeszcze trzech innych składników również powstających w drodze podobnych reakcji chemicznych (szczegóły zajęłyby zbyt dużo miejsca — odsyłam do dokonań fizyków i biologów). Następnie te nukleotydy łączą się tworząc polinukleotydy. W latach 80-tych odkryto, że w montmorillonicie (to taka glina) najlepiej dokonują się te reakcje. W tym to środowisku polinukleotydy potrafią się samopowielać. Prawda, że blisko? To już jest jakaś prosta forma życia. Tym bardziej, że okazuje się iż taki polinukleotyd może przyjąć postać RNA skąd tylko kroczek do DNA. Powielanie się polinukleotydów dokonuje się z błędami. Te, które z powodu błędów nie przetrwają — rozsypują się. Te, które przetrwają (nawet z błędem) dają początek nowej rodzinie nukleotydów o takiej charakterystyce jaką ten błąd spowodował.


1 2 3 4 5 Dalej..
 Zobacz komentarze (5)..   


« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 18-09-2012 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Piotr Mądry
Publicysta.

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Poprzedni tekst autora: Moja "rozmowa" z Antony Flew
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8356 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365