|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Firma „DORADZTWO RELIGIJNE” II [4] Autor tekstu: Lucjan Ferus
U:
Myślimy, że ta druga opcja wchodzi w grę. Tak, bezsprzecznie ta druga.
D:
Zobaczmy więc jak to się sprawdza w praktyce, czyli w historii religii, na
przykładzie tylko niektórych bożych przykazań. Ot, choćby takiego II
przykazania Dekalogu, w którym Bóg zabrania
człowiekowi czynić święte obrazy i rzeźby, oddawać im cześć i adorować je, pod groźbą surowej kary. A które to człowiek wyrugował z tego zestawu przykazań, rozbijając dziesiąte na dwa
oddzielne, aby się zgadzała ich ilość. Zrobiono to z powodu olbrzymich korzyści
finansowych, jakie przynosił handel „świętymi" ikonami, oraz dochodów z pielgrzymek odwiedzających owe „cudowne" obrazy i miejsca. Zatem w tym
przypadku, istnienie Boga nie przeszkodziło jakoś człowiekowi w realizacji
celów niezgodnych z jego wyraźnym zakazem
w tej kwestii.
U:
Tu koleżanka podpowiada, iż II przykazanie mówi o nie wzywaniu imienia bożego
na daremno...
D:
Porównajcie więc to z Dekalogiem w Księdze Wyjścia 20,1-17, a wszystko będzie
jasne. Jedźmy dalej: Jak wygląda przestrzeganie przez ludzi, bożego
przykazania „Nie będziesz zabijał"? I tu mamy
do czynienia z poważniejszym problemem, niż w przypadku II przykazania,
gdyż Bóg z jednej strony daje człowiekowi oficjalny i kategoryczny zakaz,
natomiast z drugiej nakazuje mu
zabijać w określonych sytuacjach, samemu dając przykład bezwzględnego i bezlitosnego okrucieństwa, w traktowaniu wrogów swego narodu wybranego. I tak
np. w Biblii są takie oto fragmenty:
„Zgotuję zagładę wszystkim narodom, miedzy którymi cię rozproszyłem".
Albo: „Gdy Pan, Bóg twój wytępi narody, których ziemię ci daje /../
wszystkich mężczyzn wytniesz ostrzem miecza /../ niczego nie pozostawisz przy
życiu" (Pwt 19,1,16). Lub słowa skierowane przeciwko poganom:
„Ukarzę Ja świat za jego zło i niegodziwców za ich grzechy /../ Każdy
odszukany będzie przebity, każdy złapany polegnie od miecza, dzieci ich będą
roztrzaskane w ich oczach, ich domy będą splądrowane, a żony zgwałcone /../
wszyscy chłopcy będą roztrzaskani, dziewczynki zmiażdżone, nad noworodkami
się nie ulitują, ich oko nie przepuści także niemowlętom" (Iz 13,11-18).
Lub to: „To mówi Pan Zastępów, Bóg Izraela: /../ Sprawię, że padną
od miecza przed swoimi wrogami, z ręki tych co nastają na ich życie. Ciała
ich wydam na pożarcie ptakom /../ I uczynię z tego miasta przedmiot zgrozy i pośmiewiska /../ Sprawię, że będą jedli ciało swych synów i córek, jeden
będzie jadł ciało drugiego /../ Tak samo zniszczę ten naród i to
miasto.." (Jr 19,7-11).
„Tak mówi Pan Zastępów: /../ Dlatego teraz idź, pobijesz Amaleka i obłożysz klątwą wszystko, co jest jego własnością; nie lituj się nad
nim, lecz zabijaj tak mężczyzn, jak i dzieci, woły, owce, wielbłądy i osły"
(1 Sm 15,2,3). itd., itd., można by jeszcze wiele podobnych przykładów
przytoczyć.
Zatem i w tym przypadku istnienie Boga nie przeszkodziło jakoś człowiekowi
nie przestrzegać jego wyraźnego zakazu
zabijania. A nawet wielokrotnie powoływać się na jego wolę w tym względzie i jego zgodę. Aby zbytnio nie przedłużać tej rozmowy, powiem wam już tak ogólnie:
nie ma takiej zbrodni, takiego przestępstwa, ani takiej podłości czy też świństwa,
których nie uczyniłby człowiek człowiekowi, wierząc we wszechobecnego Boga i jakże często działając w jego imieniu, lub w obronie jego imienia i jakoby
za jego przyzwoleniem: przelano morze krwi milionów ofiar, dopuszczano się
bestialskich tortur, spalono na stosach niezliczoną ilość ludzi, w tym mnóstwo
niewinnych kobiet oskarżonych o czary, wyrzynano całe narody, które nie chciały
się nawrócić na jedynie słuszną wiarę, grabiono ich dobytek, stosowano
psychiczny i fizyczny terror, nakłaniano dzieci do denuncjowania rodziców,
itd., itd. Tę listę zbrodni w imieniu Boga można długo wyliczać.
Wszystko to czyniono bez skrępowania i fałszywego wstydu, pod
wszystkowidzącym okiem Boga, nie zrażając się wcale straszliwą wizją kary
boskiej, w postaci wiecznych mąk piekielnych. Dlatego ta często cytowana
konstatacja Dostojewskiego wydaje mi się szczytem hipokryzji religijnej. Aby była
ona zgodna z historią naszej kultury, powinna ona brzmieć: „Bo nawet jeśli
Bóg jest, to i tak człowiekowi wszystko można, tak samo jak gdyby go nie było".
Jakaż jest więc różnica? Byłoby może mniej zakłamania,.. i nic poza tym.
Myślę, że to powinno wam wystarczyć, jak uważacie?
U:
Aż nadto! Przynajmniej warto będzie wykosztować się na te piwa. Dziękuję w imieniu całej piątki.
***
No, tak — pomyślałem sobie — szkoda, że nie dostały tematu: „Co
Fryderyk Nietzsche miał na myśli, mówiąc: "Był tylko jeden chrześcijanin,
ale on zginął na krzyżu". Można by go było nad wyraz ciekawie rozwinąć.
Dobrze ma ta nasza młodzież, takich ciekawych rzeczy się teraz uczą. Mogłem
im jeszcze zacytować słowa Philipa Vandenberga: „Największe okrucieństwa w historii ludzkości nie były dziełem Szatana, ale dokonywały się w imieniu
światopoglądu rzekomo dobrych ludzi". Szkoda, że o tym wcześniej nie pomyślałem.
No, trudno.
Moje rozmyślania przerwał znienacka dźwięk telefonu. Odruchowo
spojrzałem na zegarek; 11,30, ależ ten czas leci, to już chyba będzie
ostatnia na dziś rozmowa.
Doradca:
Porady religijne. W czym mogę pomóc?
Kobieta:
Jestem osobą wierzącą, ale — jak to się u nas błędnie określa -
niepraktykującą. Tak, jak gdyby chodzenie do kościoła i bezmyślne
uczestnictwo w odprawianych tam rytuałach, miało być sensem chrześcijaństwa.
Uważam, iż jeśli Bóg istnieje, to musi on być na tyle doskonały, aby nie
musiał korzystać z usług pośredników — kapłanów i pożądać oddawania
mu infantylnych hołdów i czci, wyrażanych poprzez jarmarczną obrzędowość.
Mam zbyt wiele wątpliwości i różnych przemyśleń dotyczących religii, aby
ślepo ufać we wszystko co nam wciskają nasi przewodnicy duchowi. Jak choćby z tym problemem, z którym zwracam się do pana.
D:
Słucham zatem z uwagą.
K:
Otóż mam taki moralny dylemat; nie potrafię wyjaśnić sobie pewnej sytuacji
na tyle logicznie, abym mogła ją zrozumieć i zaakceptować bez duchowych
rozterek. Chodzi o tę znaną parę celebrytów; wie pan, on aktor, ona
redaktorka czy coś w tym rodzaju. Zakochali się w sobie, on się rozwodzi, ona
także, mimo to są szczęśliwi, gdyż mogą być razem. Słucha mnie pan?
D:
Jak najbardziej. Czekam na właściwe pytanie.
K:
Nie tak szybko. Otóż z religijnego punktu widzenia, wygląda na to, że oboje
dopuścili się grzechu, bo zerwali związki połączone świętym węzłem małżeńskim.
Zakładając, że brali śluby kościelne. Ale tak sobie myślę: przecież miłość
— to najpiękniejsze uczucie jakiego może człowiek doświadczyć — także
jest darem od Boga, prawda? Wygląda więc na to, że Bóg obdarzając miłością
ludzi, którzy już są „zajęci" w uświęconych przez niego związkach,
zaprzecza samemu sobie. Skoro miłość jest prawdziwa — a każdy kto jej doświadczył
wie, iż tego uczucia nie sposób udawać, ani pomylić z jakimkolwiek innym -
to muszą być fikcyjne te „święte" węzły małżeńskie, których udzielają
nasi kapłani. Inaczej należałoby przyjąć, że Bóg obdarzając ludzi miłością
nie wie, iż wcześniej połączył ich z kimś innym w nierozerwalny związek!
Dlatego prawdę mówiąc, nie wiem co o tym wszystkim sądzić. Co by mi pan
poradził w tej sprawie?
D:
No, cóż,.. sformułowała pani ten problem w taki sposób, iż — świadomie
czy nie — zawarła pani w nim odpowiedź: skoro uczucie miłości nie może być
fałszywe, to fałszywe muszą być te „dozgonne" więzy małżeńskie, wymyślone
przez kapłanów, aby i w tej dziedzinie życia ludzkiego mieć nad nim władzę i czerpać korzyści z tego. Czy Bóg o tym wie? Jest wszechwiedzący więc
powinien wiedzieć. Dlaczego więc dopuszcza do takich sytuacji? Na to pani nie
odpowiem, chyba, że dałoby się przypasować do tej sytuacji, ten oto fragment
Ewangelii: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie
związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie"
Mt 18, 18. Ogólnie można by uznać, iż jest to sprzeczność
pomiędzy prawem boskim, które zostało nam wpisane głęboko w nasze
natury, czy jak kto woli — serca, a prawem ludzkim, które jest nam
przedstawiane jako prawo boskie. Rozumie pani sens tego problemu?
K:
Oczywiście! I co w związku z tym?
D:
Zaraz do tego dojdę, gdyż jest jeszcze jedna sprzeczność, której pani nie
wzięła pod uwagę. Otóż jeśli już mieszamy Boga do naszych spraw, można
by spytać: dlaczego to piękne uczucie miłości, które bez wątpienia zasługuje
na miano daru od samego Stwórcy, nie trwa przez całe życie człowieka, lecz
mija po paru latach? Skutkuje to tym, że kochający się ludzie pobierają się
na całe życie, ślubując sobie dozgonną miłość, a po kilku latach się
rozwodzą, gdyż zabrakło tej świętej więzi, która ich łączyła na początku. I tutaj też można by zarzucić Bogu niekonsekwencję pomiędzy tym, co od nas
wymaga, a predyspozycjami, które wpisał w nasze jestestwa.
K:
Więc jakie jest wyjście z tej sytuacji?
D:
Albo nie mieszać Boga do naszych ziemskich spraw, które prawdopodobnie — a nauka to potwierdza — kierują się zupełnie innymi mechanizmami i przyczynami. Albo skorzystać z rady mędrca wschodu, który na prośbę ucznia,
aby go nauczył wybaczać ludziom, bo
ma z tym największy problem, odparł: „Nie oceniaj ich, a nie będziesz musiał
im wybaczać". Proste, prawda?
K:
Ee,.. myślałam, że mi pan coś mądrzejszego poradzi. Nie chodziło mi o to,
że nie potrafię im wybaczyć, ale o to, że nie potrafię ich zrozumieć!
D:
Droga pani; tu zrozumienie nic nie da, gdyż jest ono emocjonalnie obojętne. A tam gdzie chodzi o uczucia, należy przeżyć osobiście tę sytuację, doświadczyć
jej dogłębnie, każdym nerwem, do granic możliwości percepcji. A wtedy właściwe
jej zrozumienie samo się pojawi, niczym objawienie.
K:
Nie ułatwia mi pan sprawy. Wie pan o co chodziło mi tak naprawdę?
D:
Nie, ale mogę się domyślać; zastanawiała się pani czy będąc na miejscu
owej kobiety, postąpiła by tak samo jak ona, czy odrzuciłaby tę zakazaną miłość w imię wyższych celów? A może nawet,.. uczyniła pani to i teraz próbuje
pojąć przyczyny odwagi i determinacji ludzi, którzy nie bali się zaryzykować w sytuacji, która z moralnego punktu widzenia jest bardzo naganna? Mam rację?
K:
Nie wiem co powiedzieć,.. do widzenia.
***
Za pięć dwunasta, to już będzie na dzisiaj koniec, pomyślałem,
kiedy nieoczekiwanie zadzwonił telefon. Trudno, mam nadzieję, że to nie będzie
długa rozmowa.
1 2 3 4 5 Dalej..
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 26-10-2012 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8458 |
|