Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.096.367 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 665 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Demokrację różni od innych systemów politycznych nie psychologia rządzących, lecz mniej lub bardziej gęsta sieć kontroli społecznej nad ich poczynaniami.
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

Liberalizm w Polsce według Wojciecha Sadurskiego [1]
Autor tekstu:

Tytuł książki Sadurskiego z 2007 roku: Liberał po przejściach nawiązuje do marnej, zdaniem autora, kondycji liberalizmu w Rzeczpospolitej. Sadurski — prawnik, filozof, politolog, profesor Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego we Florencji, jest liberałem głównego nurtu zdystansowanym wobec neoliberalnej i neokonserwatywnej religii wolnego rynku i państwa minimum, i dostrzegającym potrzebę liberalnych rozwiązań także w życiu codziennym i stosunkach społecznych, dlatego przez środowiska bliskie UPR i KNP określany jest często jako liberał „salonowy", o ile nie gorzej. Książka Sadurskiego powstała z jego liberalnych obaw jakie wznieciły trzyletnie rządy PiS (2005-2007). Sadurski w przedmowie pisze, iż zamierzał przede wszystkim zareagować na powszechne czynienie w RP epitetu ze słowa „liberalizm", i zastanowić się jaki liberalizmvbyłby dla polski najlepszy (s. 5). Uważa za bezpłodne długie dyskusje nad tym czym liberalizm „prawdziwy" musiałby być, uznając de facto, że w ramach liberalizmu są rozmaite nurty. Książka powstała przed paru laty jest nadal aktualna, bo opanowanie dyskursu politycznego przez, jak to nazywa autor, „moralizatorski konserwatyzm" (s. 9) jest nadal widoczne, skutek czego wolności np. słowa i zgromadzeń są poddawane w wątpliwość tak samo w roku 2007 jak 2013. W 2007 roku jednak zanosiło się na dalsze „genialne" endecko-katolickie nowinki. Przewagę liberalizmu nad innymi ideologiami, Sadurski widzi m.in. w tym, że liberalizm nie uznaje za klęskę sytuacji, w której podglądy liberalne wciąż silnie są reprezentowane w społeczeństwie, podczas gdy np. konserwatyzm zadowoli dopiero totalne nawrócenie wszystkich, liberałowi wystarczy neutralność światopoglądowa i wolna dyskusja (s. 10). Dlatego liberał jest w stanie rozmawiać z konserwatystą jego językiem. Prawa obywatelskie i tolerancja, są odbijane przez konserwę przeciw liberałom, za pomocą innych praw — ważnych dla konserwatystów, oraz utożsamianego przez prawicę z moralnym relatywizmem (choć jak pisze Sadurski absolutna tolerancja jest sprzeczna z relatywnym sprzeciwem wobec absolutnych wartości) „tolerancjonizmu". Sadurski sięga po język Rawlsa — język umowy między ludzi nie znających swojej pozycji społecznej, by zaproponować konserwatystom zasadę, że tylko te reguły prawne są uprawnione, które można uzasadnić wobec wszystkich, co oznacza, że np. argumentacja religijna jest tu chybiona, nie dlatego, że religia jest paskudna, ale dlatego, że racje religijne nie przemówią do sceptyków. Sadurski, podobnie jak Obama w Odwadze nadziei proponuje uznać wzajem swoje racje jako godne podstawowego szacunku i przemawiać językiem równych praw dla wszystkich, unikać natomiast w rozmowie z konserwatystami tych argumentów, jakie do nich nie przemówią — jak np. neutralność światopoglądowa państwa.

Dalej Sadurski zauważa, że zarówno PO jak i (bardziej) PiS odżegnywały się od liberalizmu (s. 15), co jednak nie oznacza, że wielu Polaków nie ma liberalnej wizji ładu społecznego i zapatrywań społecznych. Indywidualizm większości Polaków daje solidne podstawy pod jakiś zorganizowany społeczny liberalizm. PO, odwrotnie niż w zachodnim nowoczesnym liberalizmie, zredukowała swój liberalizm jedynie do zagadnień ekonomicznych (s. 16). Co ciekawe, Sadurski nie dostrzega wieloskrzydłowości PO na wzór amerykański — widocznej teraz może bardziej, odkąd Adam Szejnfeld i Jarosław Gowin znaleźli się na przeciwnych biegunach kwestii związków partnerskich. Zdaniem Sadurskiego polscy liberałowie w 2005 roku nie mieli na kogo głosować, więc zwykle w ogóle nie poszli do urn (s. 17). Odżegnanie się od liberalizmu, uważa Sadurski za jedną z przyczyn ówczesnej porażki Tuska. Sadurski wyraźnie stwierdza, że dogmatyzm wolnorynkowy powodujący kastowość społeczną nie jest żadnym liberalizmem, a oświeceniowym konceptem traktującym ludzi jako dorosłe, wolne, równe i odpowiedzialne jednostki.

Słabość polskiego liberalizmu, Sadurski uważa za efekt sporadycznych jedynie kontaktów zachodnich myślicieli (Steven Lukes, John Gray) z naszym krajem. Do wyjątków należy też cytowany przez Sadurskiego Ira Katzelson interesujący się fenomenem Michnika, krytykował go za zbyt dosłowne rozstanie się z socjalizmem, uważał bowiem socjalizm za moralne dopełnienie liberalizmu, i jego wzmocnienie przeciw atakom skrajnej lewicy (s. s. 20-21), Sadurski uważa jednak taki sojusz za możliwy jedynie w USA, gdzie tradycja socjalistyczna praktycznie nie istnieje realnie, a jedynie w hasłach. Socjalista widzi środki na zaradzenie złu społecznemu, z tym, że zdaniem Sadurskiego, propozycje socjalistyczne są zwykle karykaturalnie anachroniczne. Liberał jest o wiele mniej dogmatyczny co do środków, natomiast nieustępliwy co do celów (s. 23). Sadurski krytykuje Katzelsona za jego obronę multikulturalizmu przeciw liberalnemu uniwersalizmowi i indywidualizmowi. Wspierając multikulturalizm, pisze Sadurski, liberałowie pozbawiają się możliwości krytyki nieliberalnych grup etnicznych i kulturowych (s. 24). Czytając te zdania poczułem ulgę, że ktoś w Polsce dostrzega ten ukryty w multikulturalizmie konserwatywno-socjalistyczny paradoks gry interesów grupowych. Sadurski uważa, że to pozbawianie się możliwości krytyki nieliberalnych grup etnicznych i kulturowych, stawowi większy problem w USA i Australii, gdzie funkcjonują skupiska ludności rdzennej kontynentów (s. 25), choć moim zdaniem problem z imigracją islamską jest de facto bardzo podobny, stąd w tej kwestii przychylam się raczej do stanowiska Melanie Philips i Billa Mahera, by muzułmanów nieco do wolności „wychować", a nie np. Iana Burumy, który uważa, że liberalne społeczeństwo Zachodu może sobie pozwolić na enklawy nieliberalne (o tych kwestiach pisałem w innych artykułach dostępnych na racjonaliście.pl).

Za największego wroga liberalizmu, uważa Sadurski „pokusę absolutu" (s. 31), oraz pokusę spokoju i cytuje Rousseau, który pisał o spokoju, który da się pogodzić z tyranią, ale nie z wolnością. Bardziej trafny byłby chyba jednak cytat z Jeffersona: „ceną wolności jest nieustanna czujność", ale i Rousseau jest niezły, choć jego pra-socjaldemokratyczne wizje z liberalizmem niewiele miały wspólnego, co znakomicie wychwycił liberał francuski Pierre Manent. Sadurski krytykuje profesora Russella Hittingera, który zarzucał liberalizmowi stosowanie jedynie „negatywnej antropologii", stanowiącej czym człowiek i prawa człowieka nie powinny być, ale nie czym być powinny. Dla Sadurskiego ta nieokreśloność jest dobrą zaporą dla „jednomyślnej" tyranii. Sadurski broni też liberalnych wizji przeciw atakom Zdzisława Krasnodębskiego, który zarzucał liberałom w Polsce wtórność i zbytni elitaryzm, stwierdzając, że to normalne że liberałowie lewicowi w zbitce" „demokracja liberalna" chcą widzieć więcej demokracji, a prawicowi — więcej liberalizmu. Takie podejście pozwala Sadurskiemu określić gdańskie zaplecze PO mianem liberałów umiarkowanych, a środowisko UPR — liberałów „kabaretowo-ekscentrycznych" (s. 33), choć moim zdaniem UPR nie zasługuje nawet na to — jest to środowisko konserwatystów wolnorynkowych, prawicowym liberałem zaś jest raczej np. Adam Szejnfed — czyli liberał społeczny i ekonomiczny, niezbyt chętny interwencjonizmowi. Takim prawicowym liberałem mógłby być jeszcze np. Balcerowicz, lewicowym zaś np. Palikot. Zbyt łatwo moim zdaniem Sadurski uznaje deklarowany liberalizm UPR-owców. Sadurski przyznaje Krasnodębskiemu, że liberalizm polski jest często wtórny (cytuje tu Clausa Offe), ale w przypadku anty-kontekstowej uniwersalistycznej ideologii jaką jest liberalizm, nie jest to wadą (s. 35). Tu autor cytuje Briana Barry’ego który krytykował próby naginania liberalizmu do kultury lokalnej i jej ceremoniałów. Sadurski uważa, że Krasnodębski się myli, gdy pisze, że liberalizm ogranicza debatę publiczną, wyrzucając z niej np. treści religijne, twierdząc, że liberałowie jedynie uważają, że treści te są nieuprawnione w ramach języka prawa i ustawodawstwa, jako zbyt mało uniwersalne (s. 37). Dlatego powinno się ich unikać w poważnych dyskusjach, mających jakiś skutek dla wszystkich. Tak samo Sadurski uważa za słuszne pewne ograniczanie wolności słowa i działania w przypadkach skrajnych, gdy np. jakaś partia chce obalić system demokratyczny. Popiera więc tzw. „walczącą demokrację" (militant democracy) Karla Loewensteina, i delegalizację partii Refah przez władze tureckie, która to decyzję poparł Strasburg (2001). Sadurski zauważa, że w USA władze pozwalają na dużo dalej posunięte ekscesy antydemokratyczne, bo USA nie przeżyła jak Europa okupacji nazizmu, faszyzmu i komunizmu (s. 44). Czytając ten fragment przyszło mi do głowy, że ta różnica jest świetnym argumentem w rozmowie z korwinistą marudzącym na europejski „bolszewizm", a także na amerykański „faszyzm" kontroli obywateli po 11 września 2001 roku. Atak terrorystyczny na WTC, zdaniem Sadurskiego nieco wyrównał równicę między europejską czujnością, a amerykańskim permisywizmem wobec ekstremistów.

Ciekawe są rozważania Sadurskiego na temat książki Johna Dunna: „Setting the people free", w której Brytyjczyk wyjaśnia sukces demokracji, jako proces oswajania się elit XIX wieku z równością. Demokracja powstała w Atenach jako lokalny folklor, a jako idea pojawiła się w XVII wieku. Amerykanie w 1776 roku o demokracji nie pisali, lecz o republice, zaś Francuzi w 1789 roku demokrację utożsamiali z równością praw dla wszystkich. W XIX wieku elity dostrzegły, że ich „porządek egoizmu" da się pogodzić z „porządkiem równości" (hasła Babeufa). Dunn nie uważa, że demokracja głoszona przez Busha i Blaira jest jakąkolwiek receptą na terroryzm.

Dalej autor analizuje przypadki Rocco Buttiglione, katolickiego polityka, który został odwołany z pełnionych funkcji przez Komisję Praw Obywatelskich UE za to iż, ogłosił, że uważa bycie gejem za grzech, i Magdaleny Środy, która jako minister RP wygłosiła na konferencji zagranicznej uwagę o związku między katolicyzmem a przemocą w rodzinie. W pierwszym przypadku, zdaniem Sadurskiego sytuacja była znacznie poważniejsza, ponieważ Buttoglione miał objąć resort sprawiedliwości, podczas gdy funkcja Środy nie dawałaby jej szansy na stronnicze traktowanie katolików (s. 54). Następnie Sadurski rozprawia się, choć bardzo oględnie z i pełnym szacunkiem, ze stwierdzeniem JP II, że demokracja nie może działać bez wartości etycznych, twierdząc jak najsłuszniej, że nawet Benthamowska demokracja interesów, jest nie do wyobrażenia bez wartości, bowiem ciężko czasem rozgraniczyć między interesem a ideałem (s. 60). Dalej mamy krytykę nachalnego klerykalizmu zawartego w PiS-owskim projekcie konstytucji; Sadurskie przewidywał, że nawet KrK skrytykuje próbę pisowców, stania się bardziej papieskimi od papieża (s. 68). Znając obecne brednie Michalika i innych panów w purpurze wcale nie byłbym tego taki pewien. Krytykuje Sadurski nie tylko klerykalizm projektu, ale np. pominięcie praw sumienia i wyznania dzieci w passusie dotyczącym swobody wychowania dzieci zgodnie ze swymi przekonaniami, a także zupełny brak jakiegokolwiek nawiązania do relacji RP-UE. Tak samo krytykuje punitywność PiSu zaostrzającego nieustannie kodeks karny, choć już w 2005 roku kodeks ten był jednym z najsroższych w UE (po UK i Irlandii), i choć liczba przestępstw w tym okresie nie odbiegała od średniej kontynentalnej, ani nie rosła w jakimś niepokojącym tempie (s.75). Sadurski daje wyraz swemu zaniepokojeniu wobec „wypłukania" funkcji karania z humanitaryzmu.


1 2 3 Dalej..
 Zobacz komentarze (4)..   


« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 07-06-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Piotr Napierała
Urodzony w 1982r. w Poznaniu - historyk; zajmuje się myślą polityczną oświecenia i jego przeciwników i dyplomacją Francji i Anglii XVIII wieku, a także kwestiami związanymi z ustrojem państw (Niemcy, Szwecja, W. Brytania, Francja) w tej epoce.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 74  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Bernard-Henri Lévy American Vertigo
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 9009 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365