|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Testament demiurga [2] Autor tekstu: Lucjan Ferus
Zanim do ludzi w pełni dotarł sens owego przesłania, błyskawicznie
(jak na tego rodzaju instytucje) zareagowały główne Kościoły, wydając dość
podobnie brzmiące oświadczenia:
„Kościół (taki i taki) zdecydowanie potępia i sprzeciwia się
ordynarnej manipulacji, której dopuściły się światowe media, nagłaśniając
tzw. "odkrycie arki przymierza", będące niewybredną mistyfikacją, lub głupim
żartem, dokonanym przez nieodpowiedzialnych osobników, pozbawionych
wrażliwości społecznej i zasad moralnych.
Nie ma najmniejszych podstaw aby przypuszczać, iż treść tzw.
„testamentu demiurga" oddaje rzeczywistą Prawdę i jest ona w jakimkolwiek
stopniu wiarygodna. Nie ma on bowiem nic
wspólnego z Opatrznością Bożą, ani Prawdą Objawioną, której jesteśmy
jedynymi, prawowitymi spadkobiercami i depozytariuszami, co ma pełne
potwierdzenie w historii naszej kultury.
Wierni naszego Kościoła już zapowiadają, iż będą wnosić
masowe pozwy o obrazę uczuć religijnych, a Kościoły — jako instytucje użyteczności
publicznej — będą domagać się ukarania sprawców tego fałszerstwa, oraz
wysokich odszkodowań za poniesione straty moralne, odbijające się na
wizerunku, tych poszanowania godnych instytucji religijnych. Nie wykluczamy też
innych form naszego protestu. Podpisano (najwyższe władze tychże Kościołów)".
Nie muszę chyba dodawać, iż religie co bardziej ortodoksyjne, a już
szczególnie te, którym przewodzą gotowi na wszystko fundamentaliści,
zapowiedziały ze swej strony daleko idące represje, wymierzone w tych, którzy w jakikolwiek sposób będą przejawiać aprobatę, dla tej — jak to określili
ich przywódcy — niebezpiecznej herezji. Przez następne dwa tygodnie
spekulowano w mediach, do czego może doprowadzić ów „testament demiurga"
jeśliby się okazał prawdziwym dokumentem, a owa pozłacana i bogato rzeźbiona
skrzynia z akacjowego drewna -
oryginalną Arką Przymierza, zaginioną w tajemniczych okolicznościach 26 wieków
temu.
Tak było do czasu, aż w Internecie pojawił się komunikat zredagowany
przez grupę studentów jednego ze
znanych Uniwersytetów, którzy przyznali się do tej mistyfikacji i na dowód
jej autorstwa dołączyli nagranie, pokazujące proces tworzenia wiernej kopii
Arki Przymierza i umieszczania jej pod osłoną nocy we wnętrzu muru, pod głazem
obluzowanym podczas prac konserwatorskich.
Przeprosili też wszystkich, którzy poczuli się obrażeni ich pomysłem.
Ze wszystkich stron „posypały się gromy" na ich głowy za ten
niewybredny żart, mogący przerodzić się w tragiczne w skutkach wydarzenia.
Ale też odetchnięto z ulgą, iż mimo wszystko, to był tyko — głupi, bo głupi — lecz tylko żart, ludzi pozbawionych najwidoczniej wyobraźni i instynktu
samozachowawczego. Do niedawna groźny ton wypowiedzi rzeczników i hierarchów
kościelnych, zamienił się teraz w apele o darowanie winy sprawcom (chociaż
jak dotąd, nikt nie wiedział kim oni są) i potraktowanie tego wydarzenia jako
testu dla wiernych, którzy mieli
jedyną w swoim rodzaju okazję, by się przekonać o sile swej wiary,
ewentualnie o swojej łatwowierności.
Zatem — jak głosi ludowa mądrość — wszystko dobre, co się dobrze
kończy. I rzeczywiście, wszystko na to wskazywało, iż w taki oto banalny
sposób zakończy się ta z pozoru sensacyjna historia. Jak się później okazało,
nie dla mnie jednak. Pewnego dnia dostałem przesyłkę od żony znajomego, dla
którego czasami zbierałem informacje, przy okazji jakiejś większej sprawy. W dołączonym krótkim liście zawiadamiała mnie, iż Maniek (czyli jej mąż)
powiedział niedawno niby w żartach, że gdyby mu się przytrafiło coś
niespodziewanego, aby wysłała do mnie to, co jest w wiadomej skrytce. Ponieważ
zginął w wypadku samochodowym, spełniła jego prośbę, nie mając ochoty
nawet zainteresować się, co takiego zawiera owa przesyłka. List zakończyła
tradycyjnymi pozdrowieniami.
Ciekawe, nad czym on ostatnio pracował? — starałem się przypomnieć
sobie, rozrywając mocną kopertę, zawierającą jak się okazało
profesjonalny, dziennikarski dyktafon. Nieco drżącymi z wrażenia rękoma podłączyłem
doń słuchawki i wcisnąłem „start". Była to rozmowa między dwoma mężczyznami.
Cofnąłem do początku nagrania i już po paru pierwszych zdaniach
zorientowałem się, iż dotyczy ona,.. Arki Przymierza, a znajomy
rozmawia z jednym z członków zespołu, który miał za zadanie zbadać Arkę.
Usiadłem z wrażenia w fotelu i zacząłem słuchać nagrania.
Dziennikarz:
Panie profesorze proszę mi powiedzieć jak to było z tą studencką
mistyfikacją?
Profesor:
Mistyfikacją było przeprowadzenie tej „mistyfikacji" przez rzekomych
studentów.
D: Jak
to?! Nie było żadnej mistyfikacji? A zdjęcia na których było widać jak ją
przygotowywano? Włącznie z umieszczeniem artefaktu w wiadomym miejscu?
P: A jakiż to problem było zrobić je post
factum? Przecież czasu było wystarczająco dużo, aby wykonać taką rzeźbioną
skrzynię, prawda? Dla zdolnych artystów-rzemieślników to żaden wyczyn!
Podobnie jak z umieszczeniem jej w owym wyłomie muru. Proszę zwrócić uwagę,
iż robotnicy zaraz po usunięciu
kamienia odkryli to znalezisko, a nie jakiś czas później, co wynikałoby z tej niby „mistyfikacji". To chyba o czymś świadczy, prawda?
D: Więc
pan jest absolutnie pewien, iż ta jakoby „mistyfikacja" była mistyfikacją?
Czyli podróbką?
P:
Oczywiście! Kto jak kto, lecz ja mam uzasadnione powody, by mieć pewność w tej kwestii. Byłem przecież uczestnikiem zespołu badawczego i wiem jak to
naprawdę wyglądało.
D: Może
mi pan powiedzieć parę słów o samym zespole?
P: Nie
podam panu personaliów członków, bo to stanowi z różnych względów
tajemnicę. Było nas 12; sześciu z ramienia różnych instytutów naukowych,
które sponsorowały te badania i sześciu z ramienia największych religii. W końcu ten unikatowy artefakt należy do dziedzictwa trzech, a może i czterech
monoteistycznych religii. Nie dziwne więc, iż chcieli mieć swoich
przedstawicieli w tym zespole.
D: Jak
zatem przebiegała procedura otwarcia arki?
P: Kiedy
się upewniliśmy, że srebrne pieczęcie zabezpieczeń są całe, przystąpiliśmy
do ich rozcinania.
D: Nie
baliście się przerażających opisów działania arki w stosunku do intruzów,
których przykłady podano na stronach Starego Testamentu?
P: Może
nie aż tak, lecz faktem jest, iż mimo, że byliśmy podnieceni odkryciem,
czuliśmy się nieswojo. Na szczęście obecny przy tym rabin, przedstawiciel
judaizmu, wyjaśnił nam, iż nie należy tych opisów brać dosłownie. Celowo
wyolbrzymiano te rzekome zagrożenia, aby odstraszyć potencjalnych złodziei,
dla których nigdy nie było żadnych świętości. Byliśmy więc dobrej myśli.
D: Co było
dalej?
P: Kiedy
usunęliśmy wszystkie pieczęcie i otworzyliśmy pięknie rzeźbione wieko,
naszym oczom ukazało się puste, czarne wnętrze. Ta czerń była tak głęboka,
iż ta skrzynia wydawała się nie mieć dna. Spoglądaliśmy to w głąb arki,
to na siebie i nie wiedzieliśmy co powiedzieć. Trwało to może z pół
minuty, a może więcej, nie umiem dokładnie określić. Nagle — jak to się
mówi: jak grom z jasnego nieba — rozległ się syczący trzask i w sam środek
skrzyni uderzyła błyskawica, odrzucając nas na wszystkie strony. Na szczęście
nikomu nic się nie stało. A kiedy spojrzeliśmy ponownie ku arce, świeciło z niej białe światło o tak intensywnym blasku, iż trzeba było osłaniać oczy
dłonią. Powiem panu, iż dużo później wpadłem na to, iż ten piorun nie był
przypadkowy. Ona się musiała naładować
energią w ten sposób, aby móc działać w przewidziany przez jej twórcę
czy też twórców sposób.
D: Co
pan ma na myśli profesorze?
P:
Wydaje mi się, iż jest ona szczególnego rodzaju przekaźnikiem,
potem to panu wytłumaczę, teraz opowiem co było dalej. Otóż staliśmy
wokół arki w odległości ok. 3 m może, zasłaniając i mrużąc oczy staraliśmy
się cokolwiek dojrzeć w tym oślepiającym świetle. W pewnym momencie wydało
mi się, że zrobiło się przeraźliwie zimno, ale tylko przez chwilę. I nagle
zobaczyłem,.. poczułem, iż znalazłem się wewnątrz
kuli światła, a moje ciało stało się tak lekkie, że zacząłem się
unosić w powietrzu. Zaraz potem w ogóle przestałem odczuwać swą cielesną
powłokę i miałem wrażenie, iż jestem samą świadomością,
która z wielką szybkością podąża gdzieś w niewiadome… Od tego
momentu całkowicie straciłem poczucie rzeczywistości, czyli wrażenie
istnienia w konkretnym miejscu trójwymiarowej przestrzeni, w określonym
czasie. Czytał pan może takie świetne opowiadanie Stanisława Lema pt.
„Przyjaciel"?
D:
Przykro mi, ale nie.
P: A to
szkoda! Byłoby łatwiej panu zrozumieć co takiego mnie i pozostałym się tam
przydarzyło. Wydaje mi się, iż doświadczyliśmy możliwości zajrzenia do wnętrza
umysłu, tego, kto tę arkę skonstruował, aby móc komunikować się z nami poprzez przestrzeń i czas. Lub inaczej: mogliśmy spojrzeć jego
umysłem na pewien wycinek rzeczywistości, który to obraz zinterpretowaliśmy
po swojemu, dopasowując go do swych ograniczonych możliwości postrzegania i rozumienia świata.
D: Proszę
mi wybaczyć,.. ale nie rozumiem co ma pan na myśli...
P: Nie będę
więc zanudzał pana swoimi domysłami i teoriami na temat epokowego odkrycia,
którym bez wątpienia jest Arka Przymierza, lecz opiszę w miarę swych możliwości
czego wtedy doświadczyłem, ograniczając się tylko do tych wspomnień, które
najgłębiej zapadły mi w pamięć:
W jednej chwili znalazłem się w samym środku jakiejś zaciętej bitwy,
którą staczali wojownicy w lekkich zbrojach, walcząc na białą broń konno i pieszo, pośród wzgórz pustynnego terenu, a z góry prażyło oślepiające słońce.
Szczęk broni, głośne okrzyki walczących i rżenie koni, mieszało się z przejmującymi jękami rannych i zabijanych. Trwało to tylko chwilę, by zmienić
się zaraz w obraz innej bitwy z inaczej uzbrojonymi wojownikami, z udziałem
rydwanów i słoni i innym krajobrazem w tle. Nie nadążałem śledzić szczegółów,
tak szybko to się zmieniało. Krew się lała obficie, przerażający wrzask i głośny harmider tych bitew świdrował mi w uszach, a ostry zapach
końskiego potu i krwi przyprawiał mnie o mdłości.
Czyżby tak miała wyglądać cała historia arki?! To o nią
walczono tak zawzięcie, czy tylko wykorzystywano ją w bitwach, jako siejący
postrach tajemniczy przedmiot? Gdzie też ona nie była? Już faraoni korzystali z jej straszliwej legendy, ale też Babilończycy, Sumerowie, Etruskowie,
Olmekowie i wiele innych ludów, którzy zapewne siłą ją zdobywali, nie
podejrzewając jej prawdziwego przeznaczenia i możliwości. Nie mogłem już
patrzeć na ten krwawy i bezlitosny aspekt historii arki; wszyscy ją chcieli
mieć dla siebie, aby wykorzystywać ją przeciwko innym. Zamknąłem oczy,
starając się nie słyszeć i czuć tego, co się wokół mnie działo.
1 2 3 Dalej..
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 14-08-2013 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9188 |
|