|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Lewa dłoń boga [2] Autor tekstu: Lucjan Ferus
Lub
Kartezjusz, który postulował aby „uważać za nieprawdę wszystko co jest
zaledwie prawdopodobne", od razu na wstępie uznał za pewne
istnienie Boga, gdyż jego idea tak silnie tkwi w umysłach ludzi, iż nie
sposób jest aby to było nieprawdą. Autor w/wym. książki tak pisze:
„Kartezjusz chce zrekonstruować każdą dyscyplinę zaczynając od zera:
poddać wszystko w wątpliwość, kwestie złożone rozkładać na jak
najprostsze czynniki i rozpatrywać je osobno, jedne po drugich. Powiedzmy śmiało:
jego metoda jest znakomita. Znakomicie posłużyła tysiącom utalentowanych
badaczy. A samemu Kartezjuszowi? No cóż..". Dalej:
„Jak to się stało, że właśnie Kartezjusz, który tak bardzo chciał
"dać nauce coś pewnego i trwałego", który stosował metodyczne wątpienie i któremu szczególnie zależało na tym, aby „uważać za nieprawdę
wszystko, co jest zaledwie prawdopodobieństwem", ogłosił tyle bredni? Niewątpliwie
przecenił swoje możliwości intelektualne, porywając się na tak wielkie
przedsięwzięcie zupełnie samotnie. /../ Rozmyśla w absolutnej samotności,
odmawia wszelkich konfrontacji z kolegami, gardzi pracą eksperymentalną, chce
każdą rzecz ogarnąć własnym rozumem, wszystko wyjaśnić stosując dedukcję i wyliczenia. /../ Publikuje niechętnie. Woli pisać nie kończące się listy, w których jego rozważania osiągają szczyty surrealizmu".
„Trudno o piękniejszy przykład przewlekłego i pokutującego przez całe wieki
urojenia, niż historia alchemików. Prawdę mówiąc alchemia nie jest nauką,
chociaż ją przypomina; w swoim czasie wskazywała nawet drogę — najczęściej
błędnie — raczkującej chemii. /../ Oto jej podstawowe zasady: wszystkie ciała
oraz substancje w przyrodzie pochodzą od jednej pierwotnej materii, która
podlega ewolucji i przekształca się w coraz bardziej czyste i "doskonałe
formy". Tę ewolucję można przyspieszyć — możliwa jest transmutacja zwykłych
metali w złoto i srebro, a także przemiana własnej duszy poprzez wiedzę.
Zarazem „wszystko co w górze, jest takie samo jak to, co na dole": tajemne
związki i analogie łączą gwiazdy, minerały, ludzkie ciało i umysł. Mamy
tu już całą filozofię alchemii. /../
Pośród jej przekonanych zwolenników mamy słynnego Isaaca Newtona, zapalonego
czytelnika ezoterycznych tekstów /../ wiadomo też, że przez lata, w sprzyjających
porach (wiosną i jesienią), całymi tygodniami praktykował alchemię w swoim
laboratorium — bez żadnego rezultatu. /../ Pozostawmy konkluzję okultyście i alchemikowi Trithemiusowi, który w 1690 r. napisał: „Alchemia jest jak
cnotliwa prostytutka, która ma wielu kochanków, naprawdę jednak nie zaspokaja
żadnego. Z głupców czyni szaleńców, z bogaczy — biedaków, z filozofów — durniów, a z oszukanych — gadatliwych oszustów" (cytaty wg wyżej
wymienionej pozycji).
Np. taki Izaak Newton, dzięki wielkiemu talentowi i mądrości w dziedzinie matematyki, wyliczył z niesłychaną dotąd dokładnością wymiary
globu ziemskiego. Rozwiązywał nieomal od ręki niesłychanie trudne problemy
matematyczne, które najznamienitszym matematykom tamtych czasów zajmowały całe
miesiące. Swe największe dzieło Principia
napisał w ciągu niecałych 18 miesięcy. Tworzył on swoje konstrukcje
geometryczne i równania matematyczne, jak Mozart swoje symfonie i opery — tak
szybko jak tylko atrament spływał z pióra, bez cienia wysiłku.
I
ta sama ręka, która pisała owe wspaniałe równania dotyczące precesji, która
ukazywała mechanizm niebieski działający od miliardów lat — ta sama ręka
prowadziła obliczenia w celu porównania dat z życia Izydy z datami wygnania
człowieka z raju, oraz ekspedycji argonautów z exodusem Izraelitów z Egiptu.
Ten sam człowiek — genialny matematyk — marnował swój czas i talent,
obliczając ciężar arki Noego na 18 231 ton, z dokładnością do jednej
tony. Był tak przekonany o dokładności swoich wyliczeń, że pisał:
„Nie
staram się być ścisły co do roku i mogą być pomyłki o 5 — 10 lat, a czasem 20, lecz niewiele ponadto". Ten, który dzięki matematycznemu
geniuszowi w swych obliczeniach astronomicznych osiągnął bardzo precyzyjne
wyniki, nie wiedział, iż pomylił się w swoim dowodzie o miliardy lat. Bowiem
nie miał on najmniejszych wątpliwości, że świat został stworzony w 4004 r.
pne. Dlatego do końca życia zagrzebał się w pożółkłych pismach, aby
dowieść matematycznymi wyliczeniami, iż jest to prawdą. Część jego
prehistorycznej pseudonauki została opublikowana pod tytułem: Poprawiona
chronologia dawnych królestw.
Został
on do końca tym, który choć ludziom otworzył oczy na bezmiar niebios, nie
dokazał tego wobec samego siebie. Jak drogowskaz, który innym wskazuje drogę,
samemu pozostając w miejscu. Był przerażony tym, iż tacy ludzie jak Wolter
(którego szczerze nienawidził), cenią go jako rzecznika nowoczesnej nauki.
Dzięki tym odmiennym stanom świadomości, którym jednocześnie podlegał,
przeszedł do historii jako na pół nowoczesny uczony, na pół średniowieczny
mistyk i alchemik. (wg Wszechświat ty i ja, Fritz Kahn).
Albo
nasz wielki rodak Adam Mickiewicz: "W połowie lat 30, XIX w. wieszcz uległ
czarowi samozwańczego proroka Andrzeja Towiańskiego. Mając głowę pełną
mesjanistycznych idei, rozpoczął w 1840 r. cykl wykładów w College de France w Paryżu. Oprócz przybliżania francuskim studentom literatury słowiańskiej
zajął się sprawami Kościoła i wiary. Zdaniem poety cywilizację europejską
dotykał kryzys racjonalizmu, który
objawiał się gloryfikacją nauki oderwanej od moralności i wiary. Winą za ten stan rzeczy obarczał zeświecczały
Kościół. "Kiedy się jaki cud już nie powtarza, kiedy ludzie nie umieją
dostatecznie wyjaśnić jego wyniku, staje się podejrzany, uchodzi za bajkę.
Tym sposobem wszystkie czyny, o których opowiada Ewangelia, zrazu są poddawane w wątpliwość, jako niewyjaśnione, a potem kładą je między bajki"-
ostrzegał. „Naturalnym skutkiem tego wszystkiego było, że przestano wierzyć w istnienie Zbawiciela!" — dodawał". (wg artykułu Polacy
na indeksie, Andrzeja Krajewskiego, Newsweek).
Czy
też Andre Malraux twierdzący w ub. wieku: „Następny wiek albo będzie
religijny, albo nie będzie go wcale!" Podczas gdy rzetelna obserwacja naszej
rzeczywistości (szczególnie tej po zamachach terrorystycznych z ostatnich lat)
nasuwa nam jednoznacznie całkiem odmienny wniosek: „Jeśli go nie będzie
wcale, to jest duże prawdopodobieństwo, iż właśnie dlatego, że był on -
jak i wszystkie poprzedzające go — religijny".
Albo
taki Marshall Macluhan, członek papieskiej komisji, który stwierdził: „Żyjemy w porządku apokaliptycznym /../ Taki już jest los człowieka wieku
elektronicznego, że albo jest religijny, albo pozostaje niczym". Na koniec
jeszcze parę „perełek myśli":
Wiliam
Herschel: „Prawdziwa nauka wyjaśnia tak dalece atrybuty Boga, iż ateizm
staje się absurdem". Antoni Becquerel: „Niemożliwe jest zrozumienie
pochodzenia życia na ziemi bez Stwórcy". Aleksander Fleming: „Fizyka
dzisiejsza stwierdza, że świat fizyczny bierze swój początek w akcie stwórczym i bynajmniej nie jest czymś, co się samo stworzyło i co nie posiada początku".
James Jeans: „Współczesna nauka zmusza nas uznać Stworzyciela, działającego
poza czasem i przestrzenią, będących częścią jego twórczości /../ Nie można
sobie wytłumaczyć świata bez istnienia Boga". Alexis Carrel: „Wierzę we
wszystko co Kościół katolicki podaje do wierzenia. Nie przedstawia to dla
mnie żadnej trudności, bo nie spotkałem się ze sprzecznością pomiędzy
prawdami religii a zdobyczami wiedzy" itd. (Sto
dowodów na istnienie Boga, ks. bp dr Z.J.Kraszewski).
Można
by jeszcze długo wyliczać przeróżne błędy ludzi wielkich, znanych i mniej
znanych (w cytowanych publikacjach jest ich dużo, dużo więcej) i to chyba z każdej dziedziny jakiejkolwiek działalności człowieka. Nie będzie przesadą
jeśli napiszę, iż chyba każdemu większemu czy też mniejszemu odkryciu
towarzyszyły błędne poglądy, oceny, decyzje lub zachowania uczestniczących w nich osób, czy będących tylko ich obserwatorami. J.P. Lentin wymienia nawet
we wstępie owe pejoratywne cechy licznych podróżników, odkrywców i ludzi
nauki:
„Błędy,
pomyłki, nieporozumienia, potknięcia, gafy, zafałszowania, nonsensy,
niedopatrzenia, wpadki, bujdy, niedokładności, złudzenia, oszustwa, iluzje,
omamy, urojenia, niezręczności, zaślepienia, dziwactwa, absurdy, bzdury,
brednie, chimery, galimatias, męt i zamęt…".
Czy jest to przygnębiająca wizja? Czy powinniśmy się tego wstydzić?
Otóż nie! Bowiem autor na koniec pisze:
„Nawiasem
mówiąc tak właśnie przebiega ewolucja gatunków i dobór naturalny. Jesteśmy
owocem miliardów pomyłkowych zmian kodu genetycznego, które znajdują
odzwierciedlenie w genealogicznym drzewie wszystkich żywych istot i doprowadziły
do powstania wspaniałej różnorodności biologicznej. Ten wciąż — także
dzisiaj — niepostrzeżenie postępujący proces wydaje się absolutnie
nieodzowny dla samego istnienia życia. Nie ma piękniejszego przykładu twórczej
roli błędu. Ogłośmy więc dumnie: wszyscy jesteśmy pomyłkami".
Jakie
wnioski nasuwają się w związku z powyższym tekstem? Wg mnie, następujące:
Wiedza o otaczającym nas
świecie i o nas samych, nigdy nie była immanentną częścią natury ludzkiej.
Człowiek musiał nabywać ją przez długi szereg pokoleń na drodze doświadczenia
i przekazywać ją swym następcom. Zatem błędna ocena pewnych aspektów
rzeczywistości, była czymś normalnym i nieuniknionym podczas tego mozolnego
procesu poznawania świata przez ludzi. I byłoby nawet dziwne, gdyby człowiek
nigdy nie popełniał błędów na tej poznawczej
drodze. Myślę, że im bardziej cofalibyśmy się w przeszłość, tym więcej
błędnych ocen rzeczywistości napotkalibyśmy. Z racji na niższy poziom umysłowy
ówczesnych ludzi, jak i znacznie mniejsze ich możliwości poznawcze (brak
technicznych przyrządów, które pozwalałyby ludziom widzieć, wiedzieć i rozumieć więcej).
Jest
to zatem ciągły proces poznawczy, którego
efektem jest układanie z poszczególnych prawd
o naszym świecie i o nas samych, ogólnego
wizerunku naszej rzeczywistości, będącego spójną
całością, pozbawioną wewnętrznych
sprzeczności, które każdą zawierającą je ideę, czynią nielogiczną i niewiarygodną. Do takiego stanu rzeczy dąży nauka, która stara się wyjaśniać prawdy dotyczące zawsze
jakiegoś aspektu rzeczywistości, a
więc prędzej czy później jest możliwa ich weryfikacja. I chociaż nie jest
ona wolna od wad (jak każda idea stworzona przez człowieka), to posiada ona
cechy, które umożliwiają jej realizację tego przedsięwzięcia; potrafi uczyć
się na błędach, przyznawać się do nich, a tych którzy je wskazują — nie
tylko nie piętnuje i nie prześladuje, lecz zachęca do tego, nagradza ich i przyznaje im laur wielkości.
1 2 3 Dalej..
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 28-10-2013 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9379 |
|