|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » Turystyka i krajoznawstwo
Nestoriański kamień z Sin Gan Fu [2] Autor tekstu: Witold Stanisław Michałowski
Mieszkał w drewnianym domku o finezyjnie wyciętych piłą ościeżnicach deskowanych okapów, z zielonymi okiennicami. W Falenicy, Józefowie, Świdrze spotyka
się podobne. Poczciwy Andriolli twierdził, że taki właśnie jest styl nadwiślańsko-otwocki. Chyba nie wiedział, że przenieśli go z centralnych guberni
Matuszki Rassiji żydzi, kiedy carski ukaz przesiedlił ich na zachodnie rubieże imperium. Domek doktora wielokrotnie łatany kawałkami papy i pordzewiałej
blachy z ledwością trzymał się kupy. Do środka weszliśmy bezpośrednio z chodnika, zstępując stopień w dół. Biednie umeblowana izba. Malowane szaro-siną,
olejną farbą ściany, liszaje wilgoci. Parę koślawych krzeseł. Pokryty ceratą kwadratowy stolik. Resztę wyposażenia stanowi metalowa leżanka i duża
drewniana, dwudrzwiowa szafa. Cuchnie stęchlizną i nędzą. Gospodarz wizytą jest wyraźnie zaskoczony i zażenowany. Okrągła twarz, z dość wyraźnie
zarysowanymi kośćmi policzkowymi. Sympatyczne, szare, inteligentne oczy i delikatne, wrażliwe dłonie o długich palcach. Z czym przychodzimy? Możemy mówić
po rosyjsku, po niemiecku, po japońsku. Doktor Altyn San praktykę zakończył już dawno. Jest Daurem. Archaicznym reliktem etnograficznym. Daurowie, blisko
spokrewnieni z Tunguzami, należeli do arystokracji cesarstwa Pohaj. Cesarstwo zniknęło z mapy politycznej Azji mniej więcej w okresie, gdy u nas panował
Mieszko I. Najeźdźcy uczynili wszystko, aby nawet ślady po Daurach wymazać z powierzchni ziemi. Dopiero za czasów chana Ungerna przypomniano sobie o
Daurach. Ungerna pokonali bolszewicy. Oni dopiero pokazali, na czym polega walka klasowa. Z całej rodziny ocalał tylko on. W Japonii rozpoczął studia
medyczne i jeszcze przed ich ukończeniem otrzymał kartę mobilizacyjną do armii kwantuńskiej jako lekarz wojskowy. Uczestniczył w bojach nad Chałchin Goł,
nad jeziorem Chanka. Przydała mu się wtedy znajomość rosyjskiego. Mógł się z rannymi jeńcami porozumiewać. Zapamiętał dzień rozejmu 16 września 1939 r.
Uciekali wtedy na łeb na szyję przed tankami wroga. Personel szpitala szykował się na śmierć. Osobiście rozdał szpitalnym siostrom i lekarkom fiolki z
trucizną. Rosjanie wszystkie kobiety przed zamordowaniem gwałcili. Zbiorowo. I nagle Armia Czerwona stanęła bez powodu. Cesarz Hirochito zawarł wieczysty
pokój.
Dzień później sowieckie tanki przekroczyły wschodnie granice II Rzeczypospolitej.
Doktor mieszkal sam. Z szafy zdejmuje mocno sfatygowany aparat do mierzenia ciśnienia. Otwiera jej szklane drzwi i wyjmuje kartonowe pudło, poklejone
przylepną taśmą. Macie panowie szczęście, niedawno dostałem od córki nową partię leków. Wyjmuje opakowanie za opakowaniem i starannie je ogląda,
przybliżając do twarzy. Etykietki znanych firm farmaceutycznych amerykańskich, niemieckich, szwajcarskich, francuskich, izraelskich. Daty produkcji sprzed
paru miesięcy, najdalej sprzed roku. Kątem oka zerkam na wypisany na kartonie adres nadawcy: byłej żony doktora: Altin San Abdurhamana 56 Briggs Ave.
Buffalo, N. Y. 14207 U. S. Nadal ze sobą korespondują, chociaż nie widzieli się już trzydzieści lat. Też była lekarzem, tylko że w Armii Czerwonej.
Dostawszy się do niewoli, jako jeniec zostałem skierowany jej do pomocy. Była młodą dziewczyną, prawie nie miała doświadczenia. Przy amputacjach mdlała.
Córka urodziła się nam w 1949 r. Przedtem zostałem aresztowany. Żona miała rodzinę w Turcji. Upomnieli się o nią i wyemigrowała. Powiedzieli jej, że ja już
nie żyję. Córki nigdy nie widziałem. Jest inżynierem genetykiem, wykłada na uniwersytetach amerykańskich. Jak wrócicie do siebie, to napiszcie, że ojciec
jeszcze o niej pamięta. Ona nigdy nie napisała. Tylko przysyła to, o co poproszę. Na bolące miejsce przyłożyć plaster kou phi z psiego sadła. Bardzo
rozgrzewa. Kupicie go w każdej aptece. Już w progu rzuca pół żartem: Słyszałem, że przyjechał chiński Szi-Kun. Jeśli się do niego dostaniecie, to chyba
najprędzej pomoże.
Apteka znajdowała się naprzeciw. Duża, dość ciemna, podzielona na dwie części. Jedna, lewa, gdzie na półkach piętrzyły się foliowane opakowania
najróżniejszych leków, witamin, mikstur i zastrzyków. Dominującym akcentem drugiej strony apteki były rzędy szklanych słojów i kuwet różnej wielkości.
Uwagę przykuwały te z zasuszonymi lub zalanymi jakimś płynem gadami, wypełnione pokruszoną korą, liśćmi i korzeniami. Lokalna klientela tu najczęściej
kierowała swoje kroki. Po plaster z psiego sadła też tam musieliśmy się udać. Szukam wzrokiem charakterystycznego kształtu przypominającego leśnego gnoma,
korzenia żeń-szeń. Kieruję pytanie do farmaceuty ubranego w wykrochmalony, śnieżnobiały kitel. Aha, genseng, ale jaki? Na ladzie ląduje coś z dziesięć
estetycznych, różnokolorowych opakowań. Opisy zawartości po chińsku i po angielsku. Bardzo drogie. Kilkadziesiąt, sto kilkadziesiąt i więcej juanów, a więc
prawie średnia miesięczna płaca.
Pierwszy w farmakopei europejskiej opis tej drogocennej rośliny pochodzi z połowy XVI wieku. Autorem jest uczony botanik, intelektualista, także pierwszy w
Europie sinolog) dyplomata i szpieg w jednej osobie, polski jezuita Michał Boym. Pochodził z ormiańskiej rodziny bogatych kupców, która otrzymała
szlachecki indygenat. W katedrze lwowskiej ufundowali wspaniałą renesansową kaplicę. Zakonnik był wysłannikiem ostatniego cesarza z dynastii Ming do
papieża w Rzymie. Misja zakończyła się fiaskiem. Papież i władcy chrześcijańskiej Europy nie byli zainteresowani w utrzymaniu Mingów na tronie. Ich
cesarstwo padło u stóp mandżurskich najeźdźców. Ci ustanowili własną dynastię, Cin. Była ostatnią w dziejach Chin. Emisariusze Zakonu Serca Jezusowego
spowodowali, że następcy świętego Piotra opowiedzieli się za poganami szamanistami, przeciw chrześcijańskiej dynastii Mingów. Pragmatyzm działania jest
starym wynalazkiem. Wielu jezuitów, wysyłanych ze specjalnymi misjami na dwory władców Chin, Japonii, Persji, Indii i Syjamu miało polskie nazwiska. Robili
tam wielką politykę. Niektórzy doczekali się palmy męczeństwa i wyniesienia na ołtarze. Współpracownikiem Ignacego Loyoli, założyciela zakonu, był Juan
Polanco. Nawrócony polski żyd.
1 2
« Turystyka i krajoznawstwo (Publikacja: 27-11-2015 )
Witold Stanisław MichałowskiPisarz, podróżnik, niezależny publicysta, inżynier pracujący przez wiele lat w Kanadzie przy budowie rurociągów, b. doradca Sejmowej Komisji Gospodarki, b. Pełnomocnik Ministra Ochrony Środowiska ZNiL ds. Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery Karpat Wschodnich; p.o. Prezes Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Rurociągów; członek Polskiego Komitetu FSNT NOT ds.Gospodarki Energetycznej; Redaktor Naczelny Kwartalnika "Rurociągi". Globtrotter wyróżniony (wraz z P. Malczewskim) w "Kolosach 2000" za dotarcie do kraju Urianchajskiego w środkowej Azji i powtórzenie trasy wyprawy Ossendowskiego. Warto też odnotować, że W.S.M. w roku 1959 na Politechnice Warszawskiej założył Koło Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli. Więcej informacji o autorze Liczba tekstów na portalu: 49 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Kaukaz w płomieniach | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9940 |
|