|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Człowiek - to miało brzmieć dumnie [2] Autor tekstu: Lucjan Ferus
Szatan znów czekał próżno na odpowiedź, patrząc z natężeniem w twarze ludzi. Ich miny były nieodgadnione, a w ich oczach -
na co dopiero teraz zwrócił uwagę — była pustka. Ich rozbiegane spojrzenia
świadczyły, iż nie bardzo wiedzą, czego od nich chce i oczekuje. Pokręcił
głową zdumiony w najwyższym stopniu. Powoli zaczynała do niego docierać
przerażająca prawda,… Ale jeszcze — jakby sobie nie dowierzając — zadał
parę ostatnich pytań: — Czy zgadzacie się z poglądem, iż jedyną wiedzę
jaką zdolny jest posiąść człowiek, to bezsens istnienia? — Czy cel może
uświęcać środki? — Czy każda wiedza czyni człowieka wolnym? — Czy
zgadzacie się z tym, iż myślenie jest dowodem istnienia? — Czy uważacie się
za miarę wszechrzeczy?
Ludzie milczeli patrząc na Szatana dziwnym,
niezrozumiałym wzrokiem. Trzymali się za ręce, jakby chcąc dodać sobie
otuchy. — Co z nimi jest u diabła?! — zirytował się w duszy Szatan. -
Przecież istoty rozumne — a według słów Boga tacy właśnie mieli być
ludzie — powinni znać te problemy doskonale!
Chciał jeszcze im zadać dwa ważne, jego zdaniem
pytania: — Jakie myślenie ma większe zalety: konwergencyjne czy dywengercyjne? — Czy istoty takie jak one, będą mogły żyć na dodatniej pętli sprzężenia
zwrotnego, czy raczej na ujemnej? — ale po namyśle zrezygnował z tego. Już
wiedział, że nie otrzyma żadnej odpowiedzi. Po dłuższej chwili krępującego
milczenia, archanioł roześmiał się nerwowo i chcąc pokryć niemiłe wrażenie,
powiedział aby coś powiedzieć: — Muszę wam zdradzić, iż niektóre z tych
pytań były podchwytliwe… — przerwał, bo ku swemu nieopisanemu zdumieniu
usłyszał jak kobieta pochylając się ku mężczyźnie, pyta go przytłumionym
głosem: — Adasiu… co to znaczy podchwytliwe?! — Szatanowi opadła szczęka z wrażenia. — Żarty
sobie robią ze mnie, czy co? — pomyślał i grymas złości wykrzywił przez
chwilę jego nieludzko piękną twarz.
Jednak przestraszone i skoncentrowane miny ludzi świadczyły wyraźnie,
iż bynajmniej nie w głowach im były żarty. — Co tu jest grane? -
zastanawiał się gorączkowo, przyglądając
się ludziom badawczym i podejrzliwym wzrokiem. — Przecież niemożliwe aby
istoty rozumne były tak ograniczone umysłowo!?… Czyżby Bóg stwarzając
ludzi przecenił swe możliwości?… Nie! — roześmiał się do swych myśli. — To byłoby niepodobne do niego!… Stworzyć takie miernoty i nazwać je
„koroną stworzenia"? a także swoją chlubą i chwałą?… Nie! To
wykluczone!… Coś tu jest nie tak!… Ale co?? — Archanioł zastanawia się ze
strapioną miną w zamyśleniu masując palcami swe wysokie czoło.
I nagle i palnął się w nie otwartą dłonią, aż ludzie drgnęli i spojrzeli na niego z przestrachem,… że też mógł o tym zapomnieć!
Przypomniał sobie w tym momencie fragment pewnej rozmowy z Bogiem, w której mówił
on, iż człowiek którego stworzy będzie wpierw jak dziecko; naiwny, ale
ciekawy świata, dążący zachłannie do poznania go w miarę swych aktualnych możliwości.
Ale naprawdę mądry stanie się on dopiero wtedy, kiedy zerwie i zje owoc z drzewa poznania, z drzewa wiedzy,… dopiero wtedy otworzą się ludziom oczy na świat, poznają oni
czym jest dobro i zło, oraz przenikną jego tajemnice… Nie wcześniej!… -
No tak!… To musi być właśnie to! — utwierdza się Szatan w tym
przekonaniu i z radością zwraca się do ludzi: — Słuchajcie! A czy
przypadkiem Bóg nie powiedział wam, abyście zjedli owoc z drzewa wiadomości
dobrego i złego? — pochyla się ku nim i z uwagą wpatruje się w ich twarze.
Ludzie spoglądają na siebie niepewnie, a ich miny odzwierciedlają wysiłek
umysłowy. W końcu mężczyzna odzywa się niepewnie: — Coś takiego Bóg mówił...
Ale nie jestem pewien czy akurat o to mu chodziło… Nie pamiętam dokładnie — wzrusza ramionami, patrząc pytającym wzrokiem na swą towarzyszkę. Szatan
ucieszony klepie po go plecach. — Tak! Tak!… Na pewno to! — śmieje się z zadowoleniem, iż nareszcie wyjaśnił się ten niezrozumiały problem.
Tymczasem kobieta coś nieśmiało szepcze do ucha mężczyźnie i gestem dłoni
podkreśla wagę swych słów. Archanioł widząc to, pyta: — O co chodzi?...
Mów śmiało,… Słucham cię!
Niewiasta speszona czerwieni się, opuszcza wzrok i ściskając jedną dłonią
palce drugiej, mówi cicho: — Wydaje mi się,… iż Bóg mówił akurat coś wręcz
odwrotnego; z wszystkich drzew tego ogrodu wolno nam spożywać owoce,… a z
tego jednego właśnie, nie! — Jesteś pewna?!… Przypomnij sobie, bo to ważne!
Szatan ujmuje delikatnie jej brodę i podnosi ku górze, wpatrując się
uważnie z bliska w jej niebieskie
jak niebo oczy. To jeszcze bardziej ją peszy. Jej ładną twarzyczkę oblewa
ciemny rumieniec, odchyla się z zasięgu ręki archanioła i mówi przerywanym z emocji głosem: — Nie wiem!… Ja przy tym nie byłam… Tylko tyle wiem o tym, co mi powiedział Adaś… — opuszcza znów głowę.
Szatan zwraca się więc do mężczyzny, ale ten nie jest pewien, nie może
przypomnieć sobie dokładnie słów Boga. Pamięta tylko, iż Bóg wymienił właśnie
to drzewo,… Ale czy im zabronił z niego jeść owoce, czy pozwolił… tego
nie może sobie przypomnieć.
Więc archanioł uznaje tę sprawę za oczywistą: Bóg na pewno pozwolił
im zjeść owoc z tego drzewa… Dlaczego zresztą miałby żałować im większej
wiedzy? A poza tym z tej wcześniejszej rozmowy z Bogiem wynikało jasno:
Ten owoc jest przeznaczony dla ludzi, nie ma więc żadnego powodu aby
im zabraniał go! Przekonany o tym Szatan, namawia ludzi, iż powinni go spróbować
dla swego dobra. Bagatelizując ich nieśmiałe protesty, prowadzi ludzi pod
drzewo poznania, rosnące pośrodku rajskiego ogrodu.
Owoce rosną na nim wysoko, więc Szatan robi tajemniczy gest dłonią i nie wiadomo skąd pojawia się duży zielony wąż, wpełza szybko na drzewo,
zrywa owoc i podaje go w pysku mężczyźnie. — Bierz!… To czysta sprawa! — zachęca go archanioł. Ten bierze go ostrożnie od węża i przez chwilę
obraca w rękach, wącha,… a potem zdecydowanym ruchem podaje kobiecie, mówiąc
przy tym: — Masz!… Kobiety mają pierwszeństwo! -
Niewiasta bierze go nieśmiało w dłonie i wolno podnosi do ust, patrząc
przy tym na Szatana takim wzrokiem, jakby chciała spytać: — Jesteś pewien, że
dobrze robimy? Archanioł pod wpływem tego spojrzenia śmieje się beztrosko i mówi zachęcająco: — No!… Nie bójże się kobieto!… Zaufajcie mi!… To
dla waszego własnego dobra!… Wierzcie!...
Więc niewiasta odgryza spory kęs, a resztę daje mężczyźnie. Spożywają
go w milczeniu, zerkając na niego nieco przestraszonymi i rozbieganymi oczyma.
Archanioł patrzy z ciekawością, co będzie się dalej działo. Przez chwilę
nic szczególnego nie dzieje się,… Ludzie patrzą na siebie z niepewnymi
minami. A potem nagle ich zachowanie zmienia się wyraźnie; Próbują zasłonić
niektóre części swych nagich ciał, ale gdy to im się nie udaje, uciekają w popłochu i chowają się w najbliższych krzakach.
Szatan zaskoczony i rozbawiony tą ich dziwną reakcją, śmieje się do
rozpuku. — A niech mnie wszyscy diabli!… Czego oni się tak wystraszyli?! — zastanawia się, a potem macha ręką.
— Przejdzie im! — stwierdza w myślach i zadowolony z dobrego uczynku
jaki — jego zdaniem — zrobił dla ludzi, idzie znaleźć Boga i pochwalić
mu się swym sukcesem edukacyjnym.
Jest z siebie nad wyraz rad; Ledwie co przyleciał, a już zdążył zrobić
dobry uczynek, poprawiając dzieło boże. Pogwizdując sobie wesoło idzie
szybkim, sprężystym krokiem, kopiąc z rozmachem kamyki znajdujące się na
jego drodze. Słońce jest już wysoko na niebie, a jego ożywcze ciepło
sprawia, iż chce mu się żyć i śpiewać,… Zaciera z zadowoleniem ręce.
Kiedy Bóg dostrzega Szatana, aż wstaje ze
swego siedziska z dziwną miną, a potem z jękiem: — No nie!… Ten już tutaj? — siada ciężko z powrotem.
Zaś archanioł jakby nie dostrzegając jego wymownej
miny, wita się ze Stwórcą wylewnie i serdecznie. Bóg z trudem dobywając głosu
pyta Szatana: — Ty… Już z powrotem?… Tak szybko? — Tak Panie! Cieszysz się? — archanioł uszczęśliwiony śmieje się od ucha do ucha, a po chwili dodaje
mimochodem:
— A wiesz Panie, że rozmawiałem z ludźmi? — Bogu
brwi wędrują na czubek czoła. — Z ludźmi? … O czym ty mówisz? — pyta
zdumiony w najwyższym stopniu, patrząc na Szatana takim wzrokiem jakby chciał
dodać: — Czy ty się dobrze czujesz o tej wyczerpującej podróży? -
Tymczasem archanioł śmieje się:
— No, nie masz się Panie czego wstydzić!… Co
prawda myślałem, iż ta „korona stworzenia" będzie trochę wyższego
lotu,… ale nie jest najgorzej!… a przy mojej pomocy coś tam zawsze z nich będzie! — dodaje tajemniczo, mrużąc porozumiewawczo oko i aż język go świerzbi
aby powiedzieć już Bogu o tym co dla ludzi zrobił, ale dziwnie niepokojąca
mina Boga powstrzymuje go chwilowo. — Wolne żarty! — odpowiada Bóg,
wpatrując się w archanioła przenikliwym wzrokiem, który powoduje u niego
szybsze bicie serca i dziwną suchość w gardle. — Bardzo śmieszne! -
powtarza wolno, a potem wyraźnie akcentując każde słowo, mówi: — Ludzi będę
stwarzał dopiero jutro, mój drogi… Czyżbyś o tym nie wiedział?
Szatan czuje jak nogi same uginają mu się i aby nie upaść siada na
wprost Boga, który wpatruje się w niego z uwagą. Pokonując opór ściśniętego
gardła, pyta: — A tych dwoje? … Tam, w tym ogrodzie? — Bóg uśmiecha się i macha niedbale ręką.- To robotnicy!… Stworzyłem ich, aby służyli
ludziom!… Nic ponadto! — wyjaśnia, ale jego podejrzliwe spojrzenie nie
schodzi z oblicza Szatana. A ten podrywa się jak ukłuty szpilą, potem blednie
gwałtownie i jakby go wszystkie siły opuściły w jednej chwili, opada z głośnym
klapnięciem na siedzenie. Opuszcza głowę i obejmuje rękoma, mamrocząc coś
niewyraźnie pod nosem. Chwilę trwa napięta cisza, w końcu Bóg dotykając
delikatnie jego ramienia pyta, próbując jednocześnie zajrzeć mu w oczy; — Co
się stało Luciferusie?… Nie chcesz może powiedzieć mi tego?
Szatan długo nie odzywa się, a później nie podnosząc głowy, mówi
niewyraźnie: — A ja przyczyniłem się… namówiłem ich… aby zjedli owoc z drzewa poznania… — wtula głowę w ramiona czekając na wybuch gniewu bożego.
Stwórca przez chwilę milczy, jakby nie dowierzał własnym uszom, a potem pyta
niskim gardłowym głosem: — Co takiego?… Czy ja się nie przesłyszałem? -
Archanioł patrzy błagalnym wzrokiem na Boga i mówi szybko: — Myślałem
Panie, że to są ludzie!… A ponieważ wydali mi się strasznie prymitywni
umysłowo, postanowiłem im jakoś pomóc!...zwłaszcza, że przypomniałem
sobie Twoje słowa gdy mówiłeś, że dopiero po zjedzeniu owocu z drzewa
poznania, otworzą im się oczy i staną się tacy jak my… to znaczy jak Ty,
Panie! — poprawił się szybko, patrząc z niepokojem w oblicze Boga. A ten złapał
się za głowę i zaczął szarpać się za włosy, jakby chciał je sobie
powyrywać wszystkie. — Coś ty narobił najlepszego!… Coś ty narobił! -
wołał do przestraszonego Szatana, który próbował się jeszcze tłumaczyć
nieporadnie: — Mówiłeś przecież Panie, iż otworzą im się oczy na Prawdę...
1 2 3 4 5 Dalej..
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 23-06-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2516 |
|