Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.038.329 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 654 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Zakazy mogą tylko opóźnić postępy badań naukowych, nie mogą im zapobiec. Byłoby to odwlekanie nie tylko zagrożeń, lecz także pożytków ze wzrostu wiedzy, w tym takich, których z góry nie potrafimy dostrzec i docenić. Larum wobec klonowania jest reakcją irracjonalną, choć nietrudną do wyjaśnienia. Jednym z jej źródeł są zaburzenia w wyobraźni człowieka nękanego obrazami filmowymi, które łączą gatunek..
 Światopogląd » Świeckie religie

Leopold albo o religii światła i barwy [4]
Autor tekstu:

Kilka dni temu odczytałem fragmenty książki moim asystentom. Wywiązała się dyskusja. Padło wiele pytań, a wśród nich jedno, które zmusiło mnie do ponownego przemyślenia całej koncepcji pracy. Nie czyniłem tego zbyt chętnie, bo przecież praca była już gotowa i nie było już czasu, żeby ją w sposób zasadniczy przerabiać.

HANKA

Cóż to było za pytanie?

FRYDERYK

Dotyczyło ono wzajemnych stosunków pomiędzy Witwickim a jego uczniami. Moim asystentom nie podobał się stosunek Witwickiego do asystentki. Zauważono, że był czasem niegrzeczny, że zbyt często podnosił głos i krzyczał na nią z byle powodu, albo i bez żadnego powodu.

HANKA

Ale tak przecież było. Ja też pamiętam, że jego zachowanie wobec pani Estery, a także wobec niektórych studentów i studentek, już wtedy budziło moje zastrzeżenia. Ale to nie powód, żeby przerabiać książkę.

FRYDERYK

W postawionym pytaniu nie chodziło tylko o to, że krzyczał. Nawiązując do tych fragmentów, które odczytałem zapytywano, czy we wszystkich dialogach występuje tylko jeden k i e r u n e k o d d z i a ł y w a n i a: z góry na dół. Postawiono mi zarzut, że to nie są prawdziwe dialogi, takie, w których dochodzi do zderzenia różnych stanowisk, ale hagiograficzna gloryfikacja olbrzyma, którego wypowiedzi uważane są przez uczniów za wyrocznię. Uczniowie z oczami wzniesionymi do góry słuchają tego, co powie Witwicki i nie mają własnego zdania.

HANKA

Jeżeli to prawda, to rzeczywiście należy napisać książkę na nowo. Pamiętasz, że w czasach studenckich nie podzielałam twojego entuzjazmu dla Witwickiego, Sądziłam jednak, że z upływem lat zdobyłeś pewien dystans i potrafisz krytycznie ocenić jego osobę i poglądy.

FRYDERYK

Myślę, że nie o to chodzi. Pomijam także i to, że zarzut był postawiony na podstawie powierzchownego zapoznania się z drobnymi i nie najlepiej dobranymi fragmentami kilku dialogów. Sens pytania był nieco inny: czy spotkania z Witwickim były czynnikiem, który jednostronnie wpływał na formowanie się osobowości jego uczniów, czy też zdarzało się i odwrotnie, że pod wpływem uczniów Witwicki zmieniał swój pogląd na jakąś sprawę?

HANKA

To rzeczywiście interesujące pytanie. O ile znam Witwickiego, sądzę, że takie rzeczy nie zdarzały się. Witwicki zbyt wyraźnie górował wiedzą, autorytetem i umiejętnością dyskutowania nad swoimi uczniami, aby mogło zachodzić jakiekolwiek wzajemne oddziaływanie. A jeśli tak było, to trudno, trzeba się z tym pogodzić. To wina sytuacji, a nie twojej książki. Co najwyżej mógłbyś ją uzupełnić dialogami, w których młody Witwicki uczy się czegoś od Twardowskiego, Dybowskiego i jakichś innych swoich nauczycieli. To mogłoby w jakiejś mierze przywrócić równowagę.

FRYDERYK

To nie zdałoby się na nic. Jednostronne oddziaływanie Twardowskiego na Witwickiego nie zmieniłoby zakwestionowanego charakteru dialogów. Zmiana roli nauczyciela na rolę ucznia nie zmieniłaby faktu, że i w tych dialogach mielibyśmy do czynienia tylko z jednym kierunkiem oddziaływania: z góry na dół.

HANKA

A więc jakie widzisz wyjście?

FRYDERYK,

Zrozumiałem, że muszę zdobyć się na zwiększony wysiłek myślowy. Jeszcze raz przywołać przed oczy całość materiałów, jeszcze raz przyjrzeć się spotkaniom Witwickiego z uczniami i sprawdzić, czy nie zdarzyło się, że pod ich wpływem zmienił się jego pogląd na jakąś sprawę.

HANKA

No i co? Czy zdarzyło się coś takiego?

FRYDERYK

Tak.

HANKA

A czego dotyczyła ta zmiana poglądów? Czy jakiejś sprawy istotnej?

FRYDERYK

Najistotniejszej. Chodziło o pogląd na poezję, a nawet szerzej, o pogląd na sztukę i w konsekwencji o pogląd na strukturę osobowości. Inaczej mówiąc, chodziło o te sprawy, które znajdują się w samym centrum mojej książki o Witwickim, a znajdują się na tym miejscu także dlatego, że stanowiły one przez kilkadziesiąt lat główny przedmiot jego rozważań.

HANKA

Z tego dialogu, który mi dziś odczytałeś — o Mickiewiczu, Staffie i poezji międzywojennej — nie wynika wcale, że w poglądach Witwickiego coś się zmieniło, ani co gorsza to, żeby na temat poezji miał w ogóle coś interesującego do powiedzenia. Mam nawet pewne wątpliwości, czy warto przypominać jego wypowiedzi o Tuwimie i Słonimskim.

FRYDERYK

Ale o to właśnie chodzi, że Witwicki — rozmawiając, ze mną o poetach — nie powiedział mi wówczas wszystkiego. W szczególności nie wspomniał wówczas o swojej uczennicy, poetce Kazimierze Jeżewskiej, a to właśnie pod jej wpływem zmienił się jego pogląd na poezję.

Zacznę jednak od początku. Sądzę, że Witwicki popełnił na samym wstępie fatalny błąd absolutyzując dwie kategorie filozoficzne wzięte z filozofii platońskiej, mianowicie prawdę i piękno, czyniąc przy tym fałszywe założenie, że te dwie kategorie są podstawą radykalnej przeciwstawności między nauką i sztuką, ponieważ wyłącznym celem nauki jest prawda, a celem sztuki nie jest prawda, lecz piękno.

Jak wielu myślicieli z jego pokolenia Witwicki znalazł się w latach swojej młodości — w polu napięć wytworzonym przez dwa potężne prądy: z jednej strony pozytywistyczny scjentyzm, z drugiej neoromantyczny, młodopolski estetyzm. Rozdzierany przez zinterioryzowaną sprzeczność między tymi prądami, Witwicki czuł w sobie — jak Platon i Goethe — „dwie dusze", jedną pragnącą służyć wyłącznie prawdzie i drugą pragnącą służyć wyłącznie pięknu: duszę badacza i duszę artysty. Jako badacz, Witwicki zauważa niebezpieczeństwo grożące kulturze ze strony tych, którzy zamazują różnice pomiędzy Nauką i Sztuką, posługując się poezją i teatrem dla wpajania ludziom — pod osłoną zachwycającej mglistości i tajemniczości — nieracjonalnych przekonań. Stąd wniosek Witwickiego, że nie można służyć obu wartościom naraz, że Naukę i Sztukę trzeba od siebie w rygorystyczny sposób oddzielać: przy odbiorze dzieł sztuki zajmować postawę estetyczną, cieszyć się „złudą" wytworzoną przez wyobraźnię artysty a jednocześnie zachować krytycyzm, aby nie przyjmować za prawdę tego, co zostało podane w pięknej formie, lecz bez racjonalnego uzasadnienia.

Teoretycznie mogło to oddzielanie wyglądać przekonywająco, ale w praktyce trudno się było wciąż rozszczepiać na badacza i artystę, zwłaszcza w takich sytuacjach, kiedy te dwie strony jego osobowości powinny były ze sobą współdziałać, a więc wtedy, gdy przekładał Platona, malował, rysował, pisał książki i wygłaszał wykłady — a więc w sytuacjach dla siebie najważniejszych.

Dręczony przez ten problem, Witwicki stale do niego powracał. Na przykład 12 lutego 1908 roku na posiedzeniu Towarzystwa Filozoficznego we Lwowie wygłosił odczyt pod tytułem „Sztuka a nauka", podkreślając, że sztuka jest „wytworem uczuć i wyobraźni twórczej a nie wytworem rozumu", jak gdyby bez udziału „rozumu" w ogóle mogło powstać jakiekolwiek wartościowe dzieło sztuki. Dodawał, że nie należy „wymagać od nauki piękna a od sztuki prawd".

Podobne myśli powtórzył Witwicki na Pierwszym Zjeździe poświęconym sprawom organizacji i rozwoju nauki polskiej w kwietniu 1920 roku i na Pierwszym Polskim Zjeździe Filozoficznym w maju 1923 roku. Powtarzał je wielokrotnie w objaśnieniach do dialogów Platona i na wykładach i w rozmowach ze mną.

Nie słuchałem tego potulnie. Próbowałem sprzeciwiać się, ale wtedy wstępował w Witwickiego jakiś diabeł — a właściwie nie diabeł, lecz duch umiłowanego Platona, który domagał się wypędzenia poetów z racjonalnie urządzonego państwa.

Wiemy, że Platon podejmując postanowienie o poświęceniu życia filozofii spalił swoje wiersze i potem przez całe życie starał się zniszczyć w sobie artystę. To samo czynił Witwicki: miał w sobie dwie dusze i przeżywał wewnętrzne rozdarcie, ponieważ dusza badacza uważała tę drugą duszę za raka, którego należy wyciąć albo wypalić.

HANKA

Ach, więc to stąd ten rak w twoim śnie.

FRYDERYK

Pogląd Witwickiego na poezję jako domenę pięknego kłamstwa splatał się więc ściśle z jego poglądem na niemożliwość pokojowego współistnienia obu dusz w jednej piersi. Nie chciał uznać tego wewnętrznego rozszczepienia za zjawisko pozytywne.

Dopiero kiedy poznał Jeżewską i znalazł się pod urokiem jej wierszy, zaczął patrzeć na te sprawy nieco inaczej. Świadczą o tym jego objaśnienia do platońskiego „Eutydema".

HANKA

Chyba coś pomyliłeś. Kupiłam sobie „Eutydema", ponieważ zauważyłam, że jest to przekład Witwickiego. Ale z wszelką pewnością nie ma tam jego objaśnień.

FRYDERYK

Nie wiem, czym kierowało się wydawnictwo drukując ten dialog — wbrew tradycji — bez objaśnień Witwickiego. Mam u siebie odpis tych objaśnień, liczą one 16 stron maszynopisu. Być może mam je nawet ze sobą w teczce. Tak. Pozwól, że ci przeczytam kilka zdań: O, na przykład z objaśnień do rozdziału XXXI, w którym Platon rozważa problem, czy można łączyć dwie różne specjalności. "Można być pewnym — pisze Witwicki — że stosował je (to znaczy te rozważania) nieraz i sam do siebie. Wtedy musiał sobie tak myśleć: Komedia jest rzeczą dobrą i nauka też.

Ja jestem po trochu komediopisarz, a po trochu naukowiec. I to jest moja słaba strona. Pisałbym świetne komedie, gdybym dialogów nie obciążał nauką, i dawałbym doskonałe dzieła naukowe, gdyby mnie nie kusiło dramatyzowanie rozmów i liryka, która mi się wyrywa, i przenośnie, i obrazy, i mity. To sobie powiedziawszy zasiada na starość do pisania swoich „Praw" i napisał rzecz zupełnie nudną, której nie podobna przeczytać bez wysiłku. To nie jest robota artystyczna. Zawsze mu się zdawało, że trzeba być specjalistą i robić to jedno tylko, do czego się ma zdolność największą i, broń Boże, nie robić niczego innego … I tu się grubo pomylił ..."

Zwróć uwagę, że Witwicki pisze tu o Platonie, a myśli o sobie. To jest samokrytyka. To Witwicki przyznaje, że się pomylił. Przeczytam to ostatnie zdanie jeszcze raz:

„I tu się grubo pomylił, jak tego dowodzą jego własne dzieła. Nie wiadomo, czy więcej w nich nauki, czy więcej sztuki i niech tak stoją dalsze tysiące lat. Dobre i piękne", należało napisać nieco inaczej: „rozumne i piękne — jednocześnie". Czytam dalej: „Więc może jednak nie miał słuszności Platon, kiedy sądził, że dwie różne specjalności, połączone w jednej osobie, zawsze sobie przeszkadzają nawzajem… Czasem tak bywa, ale zawsze tak być nie musi."


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Nauka – brama do nowej religii?
Religia Muzyki i kult kompozytorów


« Świeckie religie   (Publikacja: 19-03-2005 Ostatnia zmiana: 29-07-2005)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Andrzej Rusław Nowicki
Ur. 1919. Filozof kultury, historyk filozofii i ateizmu, italianista, religioznawca, twórca ergantropijno-inkontrologicznego systemu „filozofii spotkań w rzeczach". Profesor emerytowany, związany dawniej z UW, UWr i UMCS. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Założyciel i redaktor naczelny pisma "Euhemer". Następnie związany z wolnomularstwem (w latach 1997-2001 był Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, obecnie Honorowy Wielki Mistrz). Jego prace obejmują ponad 1200 pozycji, w tym w języku polskim przeszło 1000, włoskim 142, reszta w 10 innych językach. Napisał ok. 50 książek. Specjalizacje: filozofia Bruna, Vaniniego i Trentowskiego; Witwicki oraz Łyszczyński. Zainteresowania: sny, Chiny, muzyka, portrety.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 52  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: W chiński akwen... Wolność w Hongloumeng
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4023 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365