Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.887.277 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 730 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Uważam religię za dziecinną zabawkę, i twierdzę, że jedynym grzechem jest ignorancja".
 Społeczeństwo » Młodzież, szkoła, studia

Rousseau, Helwecjusz, Condorcet: wychowanie wolnego człowieka do lepszego świata [4]
Autor tekstu:

Jej pierwszą zasadą miała być bezpłatność, o której tak pisał Bronisław Baczko: „Będąc wymogiem sprawiedliwości [...] dawałaby państwu możliwość przyspieszenia procesu indywidualizacji społeczeństwa, a tym samym jego unowocześnienia. Za pośrednictwem bezpłatnego szkolnictwa państwo zapewniałoby możliwość [...] samoafirmacji jednostki, która, kształcąc się i zyskując dostęp do kultury, osiągałaby możność określania samej siebie w sposób całkowicie autonomiczny. Szkolnictwo publiczne stałoby się tym samym nośnikiem uniwersalnych wartości i jednocześnie kształtowałoby racjonalistyczny indywidualizm" [ 24 ].

Inną istotną dla Condorceta kwestią była możliwość kształcenia ustawicznego. Potrzeba go nie tylko po to, by zapewnić wykształcenie ludziom, którzy go nie odebrali, ale także w tym celu, by wszyscy mieli możność zachowania na długo korzyści osiąganych z nauki. Jak pisze Condorcet, „Pragnęliśmy, ażeby w naszym państwie żaden człowiek nie mógł odtąd powiedzieć: — Prawo zapewnia mi całkowitą równość uprawnień, ale odmówiono mi sposobów poznania ich. Rzekomo mam być zależny li tylko od prawa, aliści moje nieuctwo czyni mię zależnym od wszystkiego, co mnie otacza. Zapewne, nauczono mnie w dzieciństwie tego, co powinienem był umieć, ale ponieważ byłem zmuszony pracować na życie, to pierwsze wiadomości rychło się zatarły i cóż mi po nich pozostało? Jedynie bolesna świadomość, że moja ignorancja wypływa nie z woli natury, tylko z niesprawiedliwości społeczeństwa". W owym dialogu ludu z władzą, ta druga powinna, zdaniem Condorceta, powiedzieć ubogim obywatelom: „Skromne środki waszych rodziców zdołały wam dostarczyć tylko najniezbędniejszych wiadomości; ale teraz zapewnimy wam łatwe sposoby zachowania tych wiadomości i rozszerzenia ich". Przy okazji warto nadmienić, że filozof pisząc swój projekt uwzględniał równoległe przemiany, jakie dokonywały się wówczas w dziedzinie finansów publicznych. Wprowadzana w życie o wiele większa niż dotychczas redystrybucja dochodu narodowego pozwalała mu przypuszczać, że zlikwidowany zostanie najgorszy rodzaj nędzy uniemożliwiającej wszelką naukę z powodu braku odpowiednich warunków mieszkaniowych czy niedożywienia.

Bezpłatność na wszystkich szczeblach nauczania oraz ustawiczność kształcenia początkowego i średniego, nawet połączone z poprawą doli warstw najuboższych, nie zniweczą jednakże różnic, wynikających z czynników geograficznych. Wszak ludzie mieszkający z dala od stolicy i dużych miast mają utrudniony dostęp do nauki już od najmłodszych lat. Condorcet proponuje szczegółowe projekty, jak tego uniknąć. I tak — każda osada powyżej 400 osób ma mieć szkołę I stopnia (podstawową) i nauczyciela [ 25 ]. Również szkoły II stopnia (odpowiednik gimnazjum) muszą być rozmieszczone tak, by nie powodowało to zbytnich nierówności, a mianowicie w każdym powiecie. Instytuty i licea powinny istnieć w każdym departamencie; ogółem ma ich być 110. Filozof podkreśla, jak ważne jest, by nie było obszarów uprzywilejowanych pod tym względem. We wszystkich szkołach nauczyciele i profesorowie powinni mieć takie same pensje, by uniknąć tego, że placówki i tak już lepsze odbierają innym najzdolniejszą kadrę.

W szkołach I i II stopnia dzieci mają uczyć się tego, jak kształcić się same: na przykład, „jak szukać danego wyrazu w słowniku, jak się posługiwać spisem rzeczy w książce, jak śledzić na mapie, na planie, na rysunku opisy książkowe, notatki czy wyjątki z dzieł". Powinny też otrzymywać jak najwięcej informacji na temat funkcjonowania państwa i swojej roli w nim. Dodatkowo każdej niedzieli nauczyciel wygłosić ma — przeznaczony nie tylko dla uczniów, ale dla każdego, kto zechce — odczyt publiczny. W tych odczytach — jak pisze autor — „wyłoży się nieco obszerniej reguły etyki, jako też tę część praw narodowych, których nieznajomość przeszkodziłaby obywatelowi znać swoje uprawnienia i z nich korzystać". Nie ma powodu, zdaniem Condorceta, obawiać się, że powaga takich odczytów odsunie od nich lud. Jak pisze, „Płochość, odraza do rzeczy poważnych, pogarda dla tego, co tylko użyteczne — nie są to przywary ludzi ubogich; a ich domniemana tępota, dziecię niewolnictwa i upokorzeń, zniknie wprędce, kiedy ludzie wolni będą mieli w pogotowiu środki do stargania tych ostatnich i najsromotniejszych pęt". Zarzucane masom złe przyzwyczajenia, otępienie i grubiaństwo, znikną w sposób naturalny, gdy „dostateczna oświata pozwoli ludowi zwalczać nudę ciekawym zatrudnieniem umysłu".

Dyskryminacja ze względu na ubóstwo i pochodzenie społeczne nie jest wszakże jedyną dyskryminacją, z jaką należy ze wszystkich sił walczyć. Idąc pod prąd panującej nawet wśród wielu rewolucjonistów opinii, filozof z całą ostrością zwraca uwagę na bezwzględną opresję kobiet. Jak pisze w Szkicu ..., „W postępie umysłu ludzkiego należy uznać za najdonioślejsze dla powszechnego szczęścia całkowite obalenie przesądów ustanawiających nierówne prawa dla mężczyzn i dla kobiet, niekorzystne nawet dla strony uprzywilejowanej. Daremnie usiłowano by usprawiedliwić te przesądy czy to różnicą budowy fizycznej, czy też różnicą w inteligencji, wrażliwości moralnej, jakich usiłowano się dopatrzeć. Jedynym źródłem tej nierówności jest nadużycie siły i nadaremnie usiłowano ją później usprawiedliwić przy pomocy sofizmatów". Condorcet postuluje zatem identyczną oświatę dla kobiet i mężczyzn. Nie da się — argumentuje — wykazać, że różnica płci wymaga jakiegoś zróżnicowania w wyborze przedmiotów nauczania. Dotychczasowe ograniczenia umysłowe większości kobiet wytłumaczyć się da brakami w ich edukacji, w związku z czym nie można z ich powodu odmawiać im jej. Co więcej, filozof postuluje naukę obu płci w szkole koedukacyjnej! Jak zwykle w jego przypadku, przytacza wiele ważkich argumentów na korzyść swoich projektów. Edukacja kobiet wyrwałaby je niechybnie ze szponów zabobonnej religijności oraz potęgowanego przez nią społecznego konserwatyzmu [ 26 ], zaś koedukacyjna szkoła poza innymi zaletami posiadałaby tę, że dzięki niej zniknęłoby stopniowo pojęcie mezaliansu. Najważniejszym jednak powodem optowania za równą, najlepiej koedukacyjną nauką — poza samą równością, rzecz jasna — było to, że kobiety, którym odmówiono, póki co, praw politycznych, za jej pomocą szybko udowodniłyby, że ze swoimi dotąd tłumionymi zdolnościami, rozumem i inteligencją w pełni zasługują na równą partycypację w życiu publicznym. [ 27 ]

By docenić odwagę i konsekwencję poglądów Condorceta w owej sprawie, wystarczy porównać je z opiniami Rousseau na ten sam temat. Otóż o ile Emil miał u niego myśleć samodzielnie, bez zewnętrznych autorytetów, o tyle jego przyszła partnerka Zofia polegać ma na nich w pełni. Argumenty z pierwszego tomu traktatu zmieniają się więc w drugim nie do poznania. Gdy chodzi o wychowanie dziewczynki, Rousseau pisze: „należy podkreślić, że do wieku, w którym rozum się przejaśnia, a rodzące się uczucie budzi sumienie, dobrem i złem dla młodych osób jest to, co uznaje za takie otoczenie. To, co się im nakazuje — jest dobre, czego się im zabrania — jest złe. Nic więcej nie potrzebują wiedzieć". Kwestia wyboru religii, tak ważna w przypadku Emila, w ogóle nie jest stawiana, jeśli chodzi o dziecko płci żeńskiej. Ma ono po prostu przyswoić sobie prawdy wiary wyznawanej przez rodziców i przy nich pozostać do końca życia.

Jak się okazuje, Condorcet nie tylko jeśli chodzi o emancypację kobiet wyprzedzał sobie współczesnych. Jan Baszkiewicz zwraca uwagę, że jego stanowisko w tej kwestii koresponduje z żarliwą obroną innej grupy dyskryminowanej ze względu na czynniki natury biologicznej, a mianowicie czarnych [ 28 ]. Z tej pozycji występował ostro przeciw kolonializmowi, pisząc o „krwawej pogardzie dla ludzi o innej barwie skóry", „bezczelności [...] uzurpacji" oraz „wynaturzonym prozelityzmie" białego człowieka. Postulował wyzwolenie się ludów afrykańskich (oraz wszystkich innych uciskanych przez Europejczyków) a także ich „współudział w niezawisłości, wolności i oświeceniu".Za sprawą owej rewolucji dopełniłaby się (albo rozpoczęła) realizacja trzech zasadniczych wyzwań filozofii Condorceta: „obalenia nierówności między narodami, większej równości w obrębie tego samego ludu i rzeczywistego udoskonalenia się człowieka".

Autor Szkicu... nie podzielał przekonania Helwecjusza, że ludzie mają takie same umysły oraz że wszystkie zdolności stanowią jedynie kwestią wychowania. W świecie, gdzie nie byłoby dyskryminacji ze względu na czynniki organiczne, mogłyby się, jego zdaniem, ujawnić pewne naturalne różnice, niezależne od płci, rasy czy pochodzenia społecznego. Za remedium przeciwko utworzeniu się z ich powodu nowych podziałów — na przykład, na ludzi znających żargon naukowy i resztę nie mającą o nim pojęcia — Condorcet, o czym już pisałam, uważa „upowszechnienie wiadomości elementarnych, które z samej swej natury popierają trzeźwość sądu, urabiają rozum". Filozof jest przekonany, że taki typ nauczania „nie tylko nie wzmacnia naturalnej nierówności uzdolnień, ale ją osłabia, podobnie jak dobre prawa przeciwstawiają się powstaniu naturalnej nierówności środków utrzymania".

Czy wolność i równość wystarczą?

Nacisk na wolność i równość jednoczą, jak widać, trzech myślicieli, chociaż pojmują je oni niekiedy zupełnie różnie. Czy jednak tak ogólne wartości wystarczają, by społeczne wychowanie człowieka przyniosło pożądany efekt? Tak jak i we wcześniej omawianych kwestiach, każdy z filozofów ma na ten temat odrębne zdanie. Wbrew przyjętej do tej pory kolejności, tym razem chciałabym zacząć od rozważenia pod tym kątem filozofii Heweliusza.

Jak wspominałam, za nieprawdziwy uznał on pogląd, że człowiek posiada wrodzoną skłonność do altruizmu czy litości. Znacznie wiarygodniejsze okazują się pod tym względem takie rozpowszechnione bodźce postępowania, jak namiętności, egoizm oraz własny interes. Wbrew ubolewaniom zatroskanych moralistów, filozof nie widzi w tym wszakże niczego złego. Sądzi wręcz, że jedynie w oparciu o te impulsy można budować pożyteczną moralność. Zacznijmy od namiętności, które jego zdaniem z powodzeniem dają się zaprząc w służbę dla wspólnego dobra. Żądza władzy, na przykład, stanowi według niego… podstawę demokracji! To w tym bowiem ustroju wszyscy ludzie mają możność decydowania w najważniejszych sprawach państwowych, a więc posiadają władzę, której byliby pozbawieni w systemie opartym na panowaniu jednej osoby czy grupy osób. Pragnienie panowania zatem pcha ludzi do obalania niesprawiedliwych rządów i przywilejów. Równie pozytywnie ocenia filozof chęć wybicia się i błyszczenia. Jak pisze, „Dając każdemu przywiązanie do tego, aby coś znaczyć, niebiosa dały nam to, co miały najcenniejszego. Nieważne jest to, że ludzie nie rodzą się cnotliwi, ale ważne jest to, że wszyscy przychodzą na świat, aby mogli się nimi stawać". Przykładowo, jeśli przedstawi się dzieciom i dorosłym chwalebny obraz niesienia pomocy w potrzebie, pragnienie zwrócenia na siebie uwagi przekształca się w poczucie odpowiedzialności za innych. Inną jego zaletą jest to, że pomaga w nauce i pracy, motywując do wytrwałości oraz skupienia.


1 2 3 4 5 6 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Boska natura czyli powrót Rousseau
Czy człowiek jest z natury zły?

 Zobacz komentarze (1)..   


 Przypisy:
[ 24 ] B. Baczko, Hiob mój przyjaciel. Obietnice szczęścia i nieuchronność zła, tłum. J. Niecikowski i M. Kowalska, Warszawa 2001, s. 321.
[ 25 ] W departamentach zaś, gdzie ludność jest rozsiana rzadziej, jak również w mniejszych skupiskach, „założy się szkołę początkową we wszystkich obwodach, gdzie istnieją wsie oddalone więcej niż tysiąc sążni od osiedla liczącego czterysta mieszkańców".
[ 26 ] W obozie wrogim rewolucji było bardzo wiele żarliwych katoliczek, co stanowiło główny argument antyfeministycznie nastawionych rewolucjonistów przeciwko otrzymaniu przez kobiety praw politycznych oraz równej edukacji. Por. J. Baszkiewicz, Nowy człowiek, nowy naród, nowy świat. Mitologia i rzeczywistość rewolucji francuskiej, Warszawa 1993, s. 112.
[ 27 ] Pisze o tym B. Baczko w książce Hiob mój przyjaciel, tłum. J. Niecikowski, M. Kowalska, wyd. cyt., s. 316 i 320.
[ 28 ] J. Baszkiewicz, Nowy człowiek..., wyd. cyt., s. 111.

« Młodzież, szkoła, studia   (Publikacja: 30-08-2006 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Katarzyna Szumlewicz
Filozof, publicystka i krytyczka literacka. Stale współpracuje m. in. z pismami "Bez Dogmatu" i "Lewą Nogą". Redaktorka portalu lewica.pl. Pisze doktorat z pedagogiki. Interesuje się polityką i sztuką. Ostatnio zajmuje się tropieniem ideologii w przekazie polskich mediów.

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Kobiety, transformacja i Kościół
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5012 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365